Piątka na piątkę z plusem...
Piątka na piątkę z plusem...
Był sobie październik roku dawnego... Dokładnie 11, tego dnia roku jeszcze dawniejszego przyszedłem na świat. Tego akurat nie pamiętam, ale podobno tak było.
Miała to być więc urodzinowa wycieczka. Wcześniej w tygodniu jeszcze do pracy chodziłem i jakoś pod koniec tygodnia w czwartek czy piątek się przeziębiłem. Gorączka, katar i te sprawy. Urządziłem sobie niezłą mieszankę leków, od tych z apteki przeciw grypie poprzez wszystkie możliwe naturalne metody, ale było już trochę za późno, żeby całkiem się wyleczyć. W sobotę rano jak wyjeżdżałem do Zakopanego czułem się nie najlepiej. Gorączka i katar jeszcze lekko dawały się we znaki, ale wycieczka od dawna zaplanowana, w dodatku urodzinowa, pogoda miała być dobra i w planach względnie mało kilometrów do przejścia jak na dwa dni. Na sobotę to już w ogóle skromnie, więc pojechałem.
Rano wyjazd, najpierw do Katowic, potem do Krakowa i do Zakopanego. Tam byłem coś koło południa. Na miejscu spotykam się z dwiema znanymi górskimi blogerkami. I ruszamy busem do Palenicy Białczańskiej. Na szlak wyruszamy dosyć późno. Na pewno było już coś koło 14:00.
Asfalt do Wodogrzmotów pokonujemy dosyć szybko, skręcamy w prawo na szlak do Piątki. Tam z każdym krokiem czuję się coraz lepiej. W końcu w górach.
Tempo też chyba było całkiem niezłe, bo już po 16:00 jesteśmy w Dolinie Pięciu Stawów. Tam to już w ogóle zapominam, że byłem chory. Pogoda jakby się trochę popsuła. Chociaż w sumie to tylko chmur się nazbierało sporo, ale ani deszczu to nie wróżyło, ani nic innego złego, ciepło nadal było.
Przed schroniskiem 1,5 godziny uczty, jedzonko, piwko. Ludzi wydawało się nie za wiele, ale niestety tylko wydawało się... Noc pokazała nam coś całkiem innego. Zanim to miało nadejść idziemy się jeszcze przejść w stronę Świstówki. Liczyliśmy po cichu na jakiś zachód słońca, ale nic takiego miejsca nie miało. Pozostało tylko zrobić kilka pochmurnych wieczorowych zdjęć.
Tak więc wyglądał zachód słońca, a najgorsze dopiero przed nami. Ten dzień pamięta na pewno wielu Polaków. To był właśnie ten dzień historycznego pierwszego i na razie jedynego zwycięstwa polskiej reprezentacji w piłce nożnej z Niemcami. Wynik 2:0 dla naszych. W schronisku normalnie telewizor, uczta na całego, wejść do środka się nie dało. Myśmy chcieli spać, żeby wcześnie wstać i wyruszyć na jakiś wschód. Niestety nic z tych rzeczy, gruba impreza do północy. I mniej więcej do północy trzeba było siedzieć na zewnątrz. A potem było jeszcze gorzej. Wprawdzie ja jakoś to normalnie przeżyłem, spałem już w gorszych warunkach. Ale dla niektórych to mogło być najbardziej traumatyczne przeżycie jakie kiedykolwiek ich spotkało. Taki syf jaki tam wtedy panował ciężko sobie wyobrazić. Myśmy się rozłożyli zaraz za drzwiami w tym małym korytarzu, czyli w miejscu gdzie wszyscy przechodzili, żeby gdziekolwiek dojść. Ja to w ogóle miałem najgorzej, bo koło mnie wszyscy co do kibla czy do wyjścia, czy do wejścia na główną sale przechodzili. Te koło mnie to tak w teorii, bo w praktyce pełno ludzi przeszło po mnie, czy tam na mnie wylądowali, nie utrzymując już pionu. Paw na pawiu na podłodze. Ciężko było tam przejść, żeby w pawia jakiegoś nie wdepnąć. Tylko koło mojej karimaty naliczyłem chyba z 6. O smrodzie z tego nie trzeba wspominać. No nic, piękny urodzinowy, romantyczny nocleg w schronisku, ale Polska wygrała, to najważniejsze.
Jakoś udało mi się zasnąć na powiedzmy 2-3 godziny, bo coś koło 4:30 planowaliśmy wstać, żeby ruszyć wcześnie na szlak. Pozbieraliśmy się i wyruszyliśmy na Szpiglasowy Wierch. Tutaj nie ma o czym pisać, droga jak droga, większość zna, więc będzie tylko dużo zdjęć.
Docieramy na Szpgilasową przełęcz dosyć sprawnie. Przełęcz jak to przełęcz, widoki w obie strony dosyć ciekawe. Chociaż w jedną mamy ostre słońce i nawet na żywo ciężko coś ciekawego zobaczyć.
Zawsze mnie też zastanawia jak to jest z tą przełączą. Bo mnóstwo ludzi, znajomych i nieznajomych, dociera tylko do przełęczy na szczyt już nie wchodzi, a to tylko przecież 10 minut, dla kogoś sprawnego bardziej, nawet chyba mniej, a mimo to na prawdę sporo ludzi tam nie dociera. Ja tam byłem z 5 razy i nigdy mi się to nie zdarzyło, w ogóle czułbym się jakoś dziwnie psychicznie, że byłem tak blisko, a zszedłem w dół. Rozumiem to jeszcze jakby było na prawdę jakieś gwałtowne załamanie pogody czy coś, ale tak normalnie to sobie tego nie umiem wyobrazić nawet. No ale czas na kolejne zdjęcia z okolic przełęczy i szczytu.
Czasu mieliśmy mnóstwo, na szczycie byliśmy bardzo wcześnie, bo coś około 7:30 nad ranem. Ludzi przez długi czas żadnych. Ale trochę tam posiedzieliśmy, zdjęć narobiliśmy, więc koło 8:30 już też pierwsi turyści zaczęli się tam zjawiać, ale na palcach jednej ręki szło ich policzyć. U mnie po chorobie nie był już nawet śladu, na prawdę jak ręką odjął. Już któryś raz w życiu tak miałem, że przeziębiony wybrałem się w góry i mi normalnie przeszło podczas wycieczki.
No ale nic to, pora wczesna co tu robić, widzimy jakąś szeroką zapraszającą nas ścieżkę ze szczytu, więc postanowiliśmy sprawdzić gdzie ona prowadzi...
Plus okazał się całkiem niezły, fajna widokowa ścieżka, dosyć prosta, tylko to ostre słońce trochę dokuczało, szczególnie jeśli o zdjęcia chodzi, no ale nie można mieć wszystkiego. Było warto! Pozostało tylko zejść z Wrót Chałubińskiego do Morskiego Oka.
Do Morskiego Oka, docieramy jakoś około 12:30, główny obiekt omijamy i udajemy się do starego Schroniska, tam jest taka fajna "weranda" i w spokoju mogliśmy sobie jeszcze z godzinkę posiedzieć, delektując zimnym piwkiem. A potem tradycyjne zejście asfaltem do Palenicy Białczańskiej i busem do Zakopanego.
To by było na tyle...
Miała to być więc urodzinowa wycieczka. Wcześniej w tygodniu jeszcze do pracy chodziłem i jakoś pod koniec tygodnia w czwartek czy piątek się przeziębiłem. Gorączka, katar i te sprawy. Urządziłem sobie niezłą mieszankę leków, od tych z apteki przeciw grypie poprzez wszystkie możliwe naturalne metody, ale było już trochę za późno, żeby całkiem się wyleczyć. W sobotę rano jak wyjeżdżałem do Zakopanego czułem się nie najlepiej. Gorączka i katar jeszcze lekko dawały się we znaki, ale wycieczka od dawna zaplanowana, w dodatku urodzinowa, pogoda miała być dobra i w planach względnie mało kilometrów do przejścia jak na dwa dni. Na sobotę to już w ogóle skromnie, więc pojechałem.
Rano wyjazd, najpierw do Katowic, potem do Krakowa i do Zakopanego. Tam byłem coś koło południa. Na miejscu spotykam się z dwiema znanymi górskimi blogerkami. I ruszamy busem do Palenicy Białczańskiej. Na szlak wyruszamy dosyć późno. Na pewno było już coś koło 14:00.
Asfalt do Wodogrzmotów pokonujemy dosyć szybko, skręcamy w prawo na szlak do Piątki. Tam z każdym krokiem czuję się coraz lepiej. W końcu w górach.
Tempo też chyba było całkiem niezłe, bo już po 16:00 jesteśmy w Dolinie Pięciu Stawów. Tam to już w ogóle zapominam, że byłem chory. Pogoda jakby się trochę popsuła. Chociaż w sumie to tylko chmur się nazbierało sporo, ale ani deszczu to nie wróżyło, ani nic innego złego, ciepło nadal było.
Przed schroniskiem 1,5 godziny uczty, jedzonko, piwko. Ludzi wydawało się nie za wiele, ale niestety tylko wydawało się... Noc pokazała nam coś całkiem innego. Zanim to miało nadejść idziemy się jeszcze przejść w stronę Świstówki. Liczyliśmy po cichu na jakiś zachód słońca, ale nic takiego miejsca nie miało. Pozostało tylko zrobić kilka pochmurnych wieczorowych zdjęć.
Tak więc wyglądał zachód słońca, a najgorsze dopiero przed nami. Ten dzień pamięta na pewno wielu Polaków. To był właśnie ten dzień historycznego pierwszego i na razie jedynego zwycięstwa polskiej reprezentacji w piłce nożnej z Niemcami. Wynik 2:0 dla naszych. W schronisku normalnie telewizor, uczta na całego, wejść do środka się nie dało. Myśmy chcieli spać, żeby wcześnie wstać i wyruszyć na jakiś wschód. Niestety nic z tych rzeczy, gruba impreza do północy. I mniej więcej do północy trzeba było siedzieć na zewnątrz. A potem było jeszcze gorzej. Wprawdzie ja jakoś to normalnie przeżyłem, spałem już w gorszych warunkach. Ale dla niektórych to mogło być najbardziej traumatyczne przeżycie jakie kiedykolwiek ich spotkało. Taki syf jaki tam wtedy panował ciężko sobie wyobrazić. Myśmy się rozłożyli zaraz za drzwiami w tym małym korytarzu, czyli w miejscu gdzie wszyscy przechodzili, żeby gdziekolwiek dojść. Ja to w ogóle miałem najgorzej, bo koło mnie wszyscy co do kibla czy do wyjścia, czy do wejścia na główną sale przechodzili. Te koło mnie to tak w teorii, bo w praktyce pełno ludzi przeszło po mnie, czy tam na mnie wylądowali, nie utrzymując już pionu. Paw na pawiu na podłodze. Ciężko było tam przejść, żeby w pawia jakiegoś nie wdepnąć. Tylko koło mojej karimaty naliczyłem chyba z 6. O smrodzie z tego nie trzeba wspominać. No nic, piękny urodzinowy, romantyczny nocleg w schronisku, ale Polska wygrała, to najważniejsze.
Jakoś udało mi się zasnąć na powiedzmy 2-3 godziny, bo coś koło 4:30 planowaliśmy wstać, żeby ruszyć wcześnie na szlak. Pozbieraliśmy się i wyruszyliśmy na Szpiglasowy Wierch. Tutaj nie ma o czym pisać, droga jak droga, większość zna, więc będzie tylko dużo zdjęć.
Docieramy na Szpgilasową przełęcz dosyć sprawnie. Przełęcz jak to przełęcz, widoki w obie strony dosyć ciekawe. Chociaż w jedną mamy ostre słońce i nawet na żywo ciężko coś ciekawego zobaczyć.
Zawsze mnie też zastanawia jak to jest z tą przełączą. Bo mnóstwo ludzi, znajomych i nieznajomych, dociera tylko do przełęczy na szczyt już nie wchodzi, a to tylko przecież 10 minut, dla kogoś sprawnego bardziej, nawet chyba mniej, a mimo to na prawdę sporo ludzi tam nie dociera. Ja tam byłem z 5 razy i nigdy mi się to nie zdarzyło, w ogóle czułbym się jakoś dziwnie psychicznie, że byłem tak blisko, a zszedłem w dół. Rozumiem to jeszcze jakby było na prawdę jakieś gwałtowne załamanie pogody czy coś, ale tak normalnie to sobie tego nie umiem wyobrazić nawet. No ale czas na kolejne zdjęcia z okolic przełęczy i szczytu.
Czasu mieliśmy mnóstwo, na szczycie byliśmy bardzo wcześnie, bo coś około 7:30 nad ranem. Ludzi przez długi czas żadnych. Ale trochę tam posiedzieliśmy, zdjęć narobiliśmy, więc koło 8:30 już też pierwsi turyści zaczęli się tam zjawiać, ale na palcach jednej ręki szło ich policzyć. U mnie po chorobie nie był już nawet śladu, na prawdę jak ręką odjął. Już któryś raz w życiu tak miałem, że przeziębiony wybrałem się w góry i mi normalnie przeszło podczas wycieczki.
No ale nic to, pora wczesna co tu robić, widzimy jakąś szeroką zapraszającą nas ścieżkę ze szczytu, więc postanowiliśmy sprawdzić gdzie ona prowadzi...
Plus okazał się całkiem niezły, fajna widokowa ścieżka, dosyć prosta, tylko to ostre słońce trochę dokuczało, szczególnie jeśli o zdjęcia chodzi, no ale nie można mieć wszystkiego. Było warto! Pozostało tylko zejść z Wrót Chałubińskiego do Morskiego Oka.
Do Morskiego Oka, docieramy jakoś około 12:30, główny obiekt omijamy i udajemy się do starego Schroniska, tam jest taka fajna "weranda" i w spokoju mogliśmy sobie jeszcze z godzinkę posiedzieć, delektując zimnym piwkiem. A potem tradycyjne zejście asfaltem do Palenicy Białczańskiej i busem do Zakopanego.
To by było na tyle...
Ostatnio zmieniony 2020-04-25, 22:32 przez Vision, łącznie zmieniany 1 raz.
A wiesz, że ostatnio jak byłem na Szpiglasowej to też olałem szczyt i nie poszliśmy na niego! I czytając Twoją relację uświadomiłem sobie właśnie ten fakt i zastanawiałem się, co nami wtedy kierowało. Ale już wiem, przypomniałem sobie... Musiałem szybko zejść.
Fajna tatrzańska jesień, kolorowo (nawet na podłodze w schronisku) - jak dobrze kojarzę, to nawet gdzies w necie można te pawie obejrzeć... - to weź teraz odkurz coś bardziej oldskulowego, z czasów Laweny.
Fajna tatrzańska jesień, kolorowo (nawet na podłodze w schronisku) - jak dobrze kojarzę, to nawet gdzies w necie można te pawie obejrzeć... - to weź teraz odkurz coś bardziej oldskulowego, z czasów Laweny.
sokół pisze: wiesz, że ostatnio jak byłem na Szpiglasowej to też olałem szczyt i nie poszliśmy na niego!
No i następny. Ostatnio też kumpel był i też się go pytam, a na szczyt wszedłeś? No i oczywiście nie wszedł. Ty to jeszcze nic, bo i tak już tam byłeś, ale on był pierwszy raz, więc tym bardziej powinien być ciekawy, co tam jest.
sokół pisze:- to weź teraz odkurz coś bardziej oldskulowego, z czasów Laweny.
Za dużo tego nie było, poza tym, z tamtych czasów, to już relacje w sumie były... ale tak teraz myślę, to chyba tylko dwie by się nadawały do publikacji. Bo nie trafialiśmy w najlepszą pogodę, to też były akurat zimowe czasy, początki wiosny i za wiele zdjęć z tego też nie ma.
Piękne wspomnienie. My robiąc tą trasę z młodą w 2016 mieliśmy całkiem podobną pogodę i kolory.
I w tedy pierwszy raz wróciliśmy na parking w kompletnych ciemnościach z czołówkami, musiałem młoda nieść na barana, bo już miała dosyć, nic dziwnego miała 10 lat .
Na szczycie byliśmy wszyscy, ale na Wrota leciałem sam.
Zdjęcia jak zwykle super i przypomnienie jednej z lepszych, może nawet najlepszej rodzinnej wycieczki ...
Dzięki
I w tedy pierwszy raz wróciliśmy na parking w kompletnych ciemnościach z czołówkami, musiałem młoda nieść na barana, bo już miała dosyć, nic dziwnego miała 10 lat .
Na szczycie byliśmy wszyscy, ale na Wrota leciałem sam.
Zdjęcia jak zwykle super i przypomnienie jednej z lepszych, może nawet najlepszej rodzinnej wycieczki ...
Dzięki
Szanowna Wago !
1. Wszystkiego najlepszego !
2. Bardzo ładne zdjęcia miejsc znanych i mniej znanych.
3. Twa opowieść mnie zainspirowała turystycznie.
4. Czy te Panie dalej się udzielają turystycznie?
5. Piękny ... opis bydła w schronisku. To na pewno, w październiku, byli przypadkowi turyści. Spałem raz w tym miejscu co Ty. Po Kościelcu, Świnicy i kawałku Orlej , a przed Żabim Niżnym. Oczywiście wyspałem się.
6. Na Szpiglasowej byłem 5 razy, na Szpiglasowym 3 razy.
7. Jak zdrówko?
1. Wszystkiego najlepszego !
2. Bardzo ładne zdjęcia miejsc znanych i mniej znanych.
3. Twa opowieść mnie zainspirowała turystycznie.
4. Czy te Panie dalej się udzielają turystycznie?
5. Piękny ... opis bydła w schronisku. To na pewno, w październiku, byli przypadkowi turyści. Spałem raz w tym miejscu co Ty. Po Kościelcu, Świnicy i kawałku Orlej , a przed Żabim Niżnym. Oczywiście wyspałem się.
6. Na Szpiglasowej byłem 5 razy, na Szpiglasowym 3 razy.
7. Jak zdrówko?
Ostatnio zmieniony 2020-04-26, 12:21 przez Dobromił, łącznie zmieniany 3 razy.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
Dobromił pisze:1. Wszystkiego najlepszego !
Dziękuję.
Dobromił pisze:2. Bardzo ładne zdjęcia miejsc znanych i mniej znanych.
Dziękuję.
Dobromił pisze:4. Czy te Panie dalej się udzielają turystycznie?
Owszem, tyle, że na raczej na swoich blogach, albo na facebooka. Nasze skromne progi nie do końca im służyły, bo w sumie obie mają na tym forum konta, ale się nie udzielają od dawna.
Dobromił pisze:5. Piękny ... opis bydła w schronisku. To na pewno, w październiku, byli przypadkowi turyści. Spałem raz w tym miejscu co Ty. Po Kościelcu, Świnicy i kawałku Orlej , a przed Żabim Niżnym. Oczywiście wyspałem się.
No ja tam spałem kilka razy, nawet raz w pokoju. Tylko raz zimą w święta było całkiem sympatycznie i pusto. Tak to zawsze tłok i różne dziwnie sytuacje temu towarzyszące. No ale ten raz był na prawdę wyjątkowy.
Dobromił pisze:6. Na Szpiglasowej byłem 5 razy, na Szpiglasowym 3 razy.
Czyli też 2 razy wpasowałeś się w to o czym mówiłem. Może ja kiedyś też dotrwam tej chwili. W ogóle parę razy tam byłem z kimś i też mnie namawiał, żeby już schodzić i na szczyt niechętnie chciał wchodzić. Raz nawet pamiętam się podzieliliśmy i parę osób weszło, reszta czekała na przełęczy.
Dobromił pisze:7. Jak zdrówko?
Całkiem dobrze na szczęście.
laynn pisze:on został na przełęczy, ale on się już źle czuł.
Następny.
laynn pisze:Świetne zdjęcia z połowy soboty, szczególnie te, do przełęczy (tzn, dla mnie, bo to moja ulubiona pora roku)
To raczej niedzieli, no ale dobra wiem o które chodzi. Dzięki.
Visionie !
Ja nie pytałem o Facebooki, blogi czy też inne bzdury. Pytałem czy dalej za pomocą nóg i rąk przemieszczają się po Tatrach.
W "5" spałem kilkanaście nocy. Ale tylko raz na podłodze korytarza.
Te dwa razy co nie wszedłem to były wyjścia "śnieżne" - początek grudnia i koniec marca. Prezes chciał mnie wtedy zabić.
Ja nie pytałem o Facebooki, blogi czy też inne bzdury. Pytałem czy dalej za pomocą nóg i rąk przemieszczają się po Tatrach.
W "5" spałem kilkanaście nocy. Ale tylko raz na podłodze korytarza.
Te dwa razy co nie wszedłem to były wyjścia "śnieżne" - początek grudnia i koniec marca. Prezes chciał mnie wtedy zabić.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
Dobromił pisze:Visionie !
Ja nie pytałem o Facebooki, blogi czy też inne bzdury. Pytałem czy dalej za pomocą nóg i rąk przemieszczają się po Tatrach.
To też i owszem. Chociaż kiedyś właśnie to tylko po Tatrach, a teraz otwarły się dużo bardziej na świat...
Dobromił pisze:Te dwa razy co nie wszedłem to były wyjścia "śnieżne" - początek grudnia i koniec marca. Prezes chciał mnie wtedy zabić.
No tak zimą to co innego, chociaż też by mnie kusiło, w końcu to tylko kawałeczek. Tak chyba też właśnie było za czasów pamiętnej mojej pierwszej zimowej wyprawy z poprzedniego forum. Za którą się innym ludziom trochę oberwało. O dziwo mi nie za bardzo, pomimo, że też to była moja pierwsza zimowa wycieczka z czekanem i rakami. No ale mało kto mnie znał i wiedział co wcześniej robiłem, widocznie sprawiałem wrażenie poważnego człowieka. No ale wtedy też wszyscy na szczyt nie weszli, kilka osób zostało i czekało na przełęczy.
Poważne oblicze to ważna sprawa. Waga i powaga idą w parze.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
Te postrzępione, podświetlone słońcem szczyty przepiękne. Można oglądać bez końca
W sumie nie powinieneś narzekać. Urodziny, impreza do upadłego, pawie i inne ptactwo, a rano wstałeś jak nówka, bez kaca. W tym przypadku fakt kto imprezował ma mniejsze znaczenie
No nic, piękny urodzinowy, romantyczny nocleg w schronisku,
W sumie nie powinieneś narzekać. Urodziny, impreza do upadłego, pawie i inne ptactwo, a rano wstałeś jak nówka, bez kaca. W tym przypadku fakt kto imprezował ma mniejsze znaczenie
Piotrek pisze:Te postrzępione, podświetlone słońcem szczyty przepiękne. Można oglądać bez końca
No na żywo też super się prezentowało. Chociaż nie wiem czy nie za jasne te zdjęcia zrobiłem. Chociaż na żywo tez było jasno, ale jakieś taki jasne mi się wydaja. Aż sobie po nich rozjaśniłem monitor, żeby następne robić ciemniejsze.
Piotrek pisze:W sumie nie powinieneś narzekać. Urodziny, impreza do upadłego, pawie i inne ptactwo, a rano wstałeś jak nówka, bez kaca. W tym przypadku fakt kto imprezował ma mniejsze znaczenie
Nie no, ja jakoś specjalnie nie narzekałem, napisałem, że bywało gorzej. Kiedyś na Słowacji wylądowałem w baraku dla bezdomnych, na jedną nockę. Więc tutaj to był luzik. Po prostu opisałem jak było i dla innych mogłoby być gorzej.
laynn pisze:Tym się zasugerowałem, że pojechaliście w piątek.
Chodziło mi o to, że właśnie ze względu na to, że byłem przeziębiony to na rozruch będzie chociaż lekko.
- Tępy dyszel
- Posty: 2924
- Rejestracja: 2013-07-07, 16:49
- Lokalizacja: Tychy
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 90 gości