Skoro wspomnień czas ... ;)
: 2020-03-20, 21:30
Kiedyś coś wspomniałem że napiszę kilka słów o naszej pierwszej wizycie w Tatrach , która nie powinna w ogóle mieć miejsca przy pogodzie która wtedy była !
Po tej wycieczce jeden ze strażaków z pobliskiej Olczy powiedział, "że jesteśmy nieodpowiedzialni i właśnie po takich TOPR później lata ..."
Nie pamiętam dokładnie, ale z pewnością propozycja wyjazdu w Tatry wyszła od naszego kolegi Tomka, który Tatry miał już trochę "schodzone", a przynajmniej wiedział o nich więcej niż my i w ogóle w nich był
Nie wiedziałem gdzie jedziemy i gdzie pójdziemy, cały plan znał Tomek, który był naszym guru tego dnia ...
Tak więc dotarliśmy do Kuźnic, gdzie przywitała nas piękna deszczowa aura, a właściwie ulewa, oberwanie chmury lub jakieś takie, TTFFFFUUU!
Lecimy do BUS-a, jest nas szóstka więc nie czekamy tylko od razu ruszamy ! Leje jak lało, albo i gorzej, lokujemy się pod sklepem którego dzisiaj już nie ma, teraz jest tam jakaś knajpa czy cuś ? Wtedy kupiliśmy tam pyszne drożdżówki i coś do picia ... I tak sobie siedzieliśmy na parapecie i gdzie się tylko dało czekając na cud !
"Dobra! plan jest taki, czekamy jeszcze chwilę jak przestanie padać to idziemy"
Padało dalej ... może trochę mniej
"Dobra! idziemy do schroniska i zobaczymy co dalej jak dojdziemy, najwyżej zawrócimy "
Padało ale malutko
Więc idziemy dalej, jak zacznie lać to zawrócimy i tyle !
I tak szliśmy i szliśmy, w okół tylko mgła i nic więcej ... Doszliśmy do łańcuchów więc mimo niepogody ekscytacja wzrosła, bo to pierwsze łańcuchy w Tatrach przecież były
Pojawił się krzyż i w końcu szczyt, niby nic nie widać i pogoda do dupy od samego rana, a wszyscy się cieszyli i byli szczęśliwi !
Chyba sam Ponbóczek widział co się dzieje, że banda żółtodziobów w taką pogodę wylazła na Giewont i jeszcze się cieszą jak głupi! Że po chwili rozgarnął mgłę i chmury żeby nam pokazać wszystkie zacne widoki jakie minęliśmy po drodze nie zdając sobie nawet sprawy.
Szczytowanie zaczęło się zacnie i równie dobrze miało się zakończyć, bo z każdym krokiem mgły było coraz mniej a słońca coraz więcej, ciuchy po woli znikały z naszych grzbietów, kurtka, czapka szybko okazały się nieprzydatne i wylądowały w plecaku
Powrót odbył się w pięknych okolicznościach przyrody i pełnym słońcu !
Kto by się spodziewał że tak marny poranek, może się zamienić w genialny finał pełny słońca i widoków. Pierwsza wizyta okazała się niesamowitą przygodą, która na pewno zostanie nam w pamięci na długie lata.
I taka to była wycieczka.
Po tej wycieczce jeden ze strażaków z pobliskiej Olczy powiedział, "że jesteśmy nieodpowiedzialni i właśnie po takich TOPR później lata ..."
Nie pamiętam dokładnie, ale z pewnością propozycja wyjazdu w Tatry wyszła od naszego kolegi Tomka, który Tatry miał już trochę "schodzone", a przynajmniej wiedział o nich więcej niż my i w ogóle w nich był
Nie wiedziałem gdzie jedziemy i gdzie pójdziemy, cały plan znał Tomek, który był naszym guru tego dnia ...
Tak więc dotarliśmy do Kuźnic, gdzie przywitała nas piękna deszczowa aura, a właściwie ulewa, oberwanie chmury lub jakieś takie, TTFFFFUUU!
Lecimy do BUS-a, jest nas szóstka więc nie czekamy tylko od razu ruszamy ! Leje jak lało, albo i gorzej, lokujemy się pod sklepem którego dzisiaj już nie ma, teraz jest tam jakaś knajpa czy cuś ? Wtedy kupiliśmy tam pyszne drożdżówki i coś do picia ... I tak sobie siedzieliśmy na parapecie i gdzie się tylko dało czekając na cud !
"Dobra! plan jest taki, czekamy jeszcze chwilę jak przestanie padać to idziemy"
Padało dalej ... może trochę mniej
"Dobra! idziemy do schroniska i zobaczymy co dalej jak dojdziemy, najwyżej zawrócimy "
Padało ale malutko
Więc idziemy dalej, jak zacznie lać to zawrócimy i tyle !
I tak szliśmy i szliśmy, w okół tylko mgła i nic więcej ... Doszliśmy do łańcuchów więc mimo niepogody ekscytacja wzrosła, bo to pierwsze łańcuchy w Tatrach przecież były
Pojawił się krzyż i w końcu szczyt, niby nic nie widać i pogoda do dupy od samego rana, a wszyscy się cieszyli i byli szczęśliwi !
Chyba sam Ponbóczek widział co się dzieje, że banda żółtodziobów w taką pogodę wylazła na Giewont i jeszcze się cieszą jak głupi! Że po chwili rozgarnął mgłę i chmury żeby nam pokazać wszystkie zacne widoki jakie minęliśmy po drodze nie zdając sobie nawet sprawy.
Szczytowanie zaczęło się zacnie i równie dobrze miało się zakończyć, bo z każdym krokiem mgły było coraz mniej a słońca coraz więcej, ciuchy po woli znikały z naszych grzbietów, kurtka, czapka szybko okazały się nieprzydatne i wylądowały w plecaku
Powrót odbył się w pięknych okolicznościach przyrody i pełnym słońcu !
Kto by się spodziewał że tak marny poranek, może się zamienić w genialny finał pełny słońca i widoków. Pierwsza wizyta okazała się niesamowitą przygodą, która na pewno zostanie nam w pamięci na długie lata.
I taka to była wycieczka.