Tobi vs Czerwona Ławka
- sprocket73
- Posty: 5958
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Tobi vs Czerwona Ławka
Szlak przez Czerwoną Ławkę jest uważany za najtrudniejszy w słowackich Tatrach Wysokich. Pojawia się pytanie - czy Tobi dałby tam radę. Choć w zeszłym roku nie przeszedł przez dużo prostszą Bystrą Ławkę, to tak od razu bym go nie skreślał. Nie ma co teoretyzować. Trzeba sprawdzić.
We wtorek 7 sierpnia ma być okno pogodowe. Biorę urlop, wstaję o 2:00 jadę do Tatrzańskiej Leśnej i o 5:40 stoję pod tabliczką, że szlak żółty zamknięty. Tabliczek jest kilka, w tym po polsku, wejście zagrodzone taśmą, jakby nie wiadomo co tam się działo. Niby nie ma problemu rozpocząć ze Smokowca, ale jestem w bojowym nastroju i idę.
Na miejscu okazało się, że potok podmył szlak. Trzeba obejść bokiem z 50 metrów i to wszystko - całe utrudnienia. Podmyte miejsce widoczne na zdjęciu.
Wygląda na to, że prognozy się sprawdziły, choć na razie zimno. Samochód pokazywał 9 stopni, w dolinie na pewno jeszcze chłodniej. Miła odskocznie od upałów.
Po drodze mijam się z nosičem, czyli słowackim tragarzem. Idzie szybko, ale często odpoczywa. Ja z kolei często przystaje na zdjęcia i tak się mijamy. Zagaduję do niego jak ma postój. Nosi po 60 kg, bo jest początkujący i słaby (sam tak się określił). Przeciętnie noszą po 70-75 kg. Kurcze, szacunek. U nas do wszystkich schronisk jest transport zmechanizowany.
Idziemy Doliną Małej Zimnej Wody.
Kozica zaciekawiona psem.
Przy chacie Téryho strzelamy sobie z Tobim wspólną fotę.
Zaczyna się. Pierwsze łańcuchy. Akurat dwie Polki robią wycof, bo dla jednej to już za trudno. Czekam na dole, żeby je przepuścić. Jak zobaczyły psa, to zaczęły się litować nad biednym stworzonkiem. Jak on tam wyjdzie? No to daje komendę "hop do góry" i Tobi wbiega do samego końca, po czym odwraca się i patrzy wesoło zastanawiając się czemu ja wciąż na dole. Panie w szoku i pełne podziwu. Ale to były bardzo proste łańcuchy...
Nabieramy wysokości, po prawej Łomnica, w dole Spiskie Stawy.
Otwiera się widok na Czerwoną Ławkę (2352). Niby tylko przełęcz, ale groźnie to wygląda.
Widać też jeszcze wyższą Lodową Przełęcz (2376), a po prawej Lodowa Kopa (2603).
Idziemy najpierw na Lodową Przełęcz (Sedielko). Jest łatwiejsza, jak się nie uda na Czewoną Ławkę, to przynajmniej będziemy mieli coś zaliczone.
Nabieramy wysokości. W dole Lodowy stawek (Modré pleso).
Stromzna straszna. Kiedyś nie było tych drewnianych "schodków" i wszystko się paskudnie osypywało.
Końcowy odcinek z łańcuchami. Też jest łatwy, ale zauważyłem, że Tobi panicznie boi się łańcucha, który się porusza i uderza o skały. Zły znak. Na Czerwonej Ławce jest dużo łańcuchów i dużo ludzi.
Z Lodowej Przełęczy patrzę w Stronę Lodowej Kopy (Malý Ľadový štít). Podobno to najłatwiejszy szczyt powyżej 2600. Ktoś kiedyś powiedział mi, że mógłbym tam wyjść z Tobim. Jednak jak tak patrzę w ścianę to mam wątpliwości. Z daleka to nie wygląda jak bułeczka z masłem.
Przyznam się - tak naprawdę to był główny cel wycieczki. Moje marzenie od roku. Czekałem tylko na odpowiedni dzień, a ten dzień własnie nastał, więc idziemy. Początek bardzo łatwy. Potem technicznie nieco trudniej, a najgorsze jest to, że nie wiem jak iść. To nie jest tak, że wystarczy trzymać się grani, bo grań jest za trudna i drogi obchodzą ją bokiem od północno-zachodniej strony. Będąc w ścianie niewiele widać. Staram się trzymać wytartych kamieni.
Bardziej w lewo jest krucho, więc wybieram wariant bardziej stromy - kominem. Przez chwilę widziałem nad sobą człowieka, który schodził. Idę w jego stronę.
Gdzieś wyszliśmy. Są widoki - przepiękne.
Niestety w pewnym momencie uznaję, że się "zgubiłem". Tzn nie jakoś bardzo, ale tu gdzie idę nie widzę już śladów obecności ludzi. Wszystkie drogi odeszły na lewo, a ja się zapuściłem w zbyt stromy teren. Człowiek którego widziałem mignął mi w dole, czyli schodził zupełnie inaczej. Wiem, że powinienem się wrócić, ale wydaje mi się, że szczyt już blisko. Przechodzę parę takich miejsc, że bardzo nie chciałbym nimi schodzić. W pewnym sensie odcinam sobie możliwość powrotu. Pojawia się lekka panika. Jeszcze nie jest niebezpiecznie, ale no własnie... jeszcze. Uspokajam się obserwując Tobiego. Radzi sobie lepiej ode mnie. Widać, że bardzo się rozwinął wspinaczkowo. Jeszcze parę metrów i szczyt.
Wyszliśmy i oczywiście to nie szczyt - do szczytu daleko. To tylko jakiś boczny wierzchołek. Dopiero teraz zobaczyłem gdzie jest szczyt i jak na niego iść. Niestety trzeba najpierw trochę zejść, ale widać już jakieś obiecujące drogi.
Trochę walki jeszcze przed nami.
W końcu wyszliśmy!
Widok w stronę Łomnicy.
Niesamowite patrzeć na nią prawie z tego samego poziomu.
A to Lodowy Szczyt (2627).
Drugi wierzchołek Lodowej Kopy i Lodowy.
Siedzę długo, podziwiam. Nadciągają chmurki, które dodają uroku.
Na Lodowym ekipa jak na wyciągnięcie ręki.
Chmur coraz więcej. Myśl, że utonę w chmurze nie jest optymistyczna, wolałbym widzieć gdzie schodzę.
No to schodzimy.
Takim kruchym żlebem.
Wiem, że powinienem z niego odbić w stronę przełęczy, żeby nie zejść za nisko. Pierwsze odbicie odpuszczam, że jeszcze za wcześnie. Przy drugim uznaję, że widzę w dole lepsze. A na dole odkrywam, że tam już nie ma odbicia i lepiej się trochę wrócić do góry... no żesz znowu się zgubiłem.
Tobi mnie zszokował. Czekał na mnie i patrzył z góry dokładnie w tym miejscu, gdzie było właściwe odbicie. To oczywiście czysty przypadek. Hmm... a może nie... ? Niemożliwe.
W zasadzie jestem już w domu, widzę w dole Lodową Przełęcz i drogę na nią. Tylko powoli, bo teren kruchy i stromy.
Udało się. Wyszliśmy i wróciliśmy cali i zdrowi. Dla mnie to największe górskie osiągnięcie. Teraz już grzecznie po szlaku w dół.
To nie koniec. Jeszcze Czerwona Ławka. Myślałem, że po południu będzie mniej ludzi, ale się myliłem. Ciekawe jak poradzi sobie Tobi. Słyszę wiele głosów, gdzie ja się z tym psem pcham. Za każdym razem odpowiadam, że jak tylko będzie problem, to się wrócimy.
Zaczynają się strasznę łańcuchy.
Tobi wbiega do góry. Łańcuchy omija.
Jak sobie poradzi na klamrach.
Wbiega bokiem i sobie patrzy na ludzi.
W zasadzie nie ma o czym pisać. No chyba, że o tym że stał się gwiazdą, podziw ogólny, ludzie robili sobie z nim zdjęcia. Dawali mu jeść i pić. Normalnie wszyscy kochają Tobiego.
Zejście również bez problemu.
Oto Tobi. Zdobywca Lodowej Kopy i Czerwonej Ławki.
Zachmurzyło się nieco, co miało taki skutek, że nie robiłem już tylu zdjęć. Dzięki temu po 19:30 byliśmy przy aucie.
Wycieczka pełen sukces.
Tobi wszedł na wyższy poziom możliwości. Myślałem, że to co pokazał rok temu to już max. Myliłem się.
Link do dużej ilości zdjęć: https://photos.app.goo.gl/XSNkR7SJTSiqQvgy9
Dziękuję za uwagę.
We wtorek 7 sierpnia ma być okno pogodowe. Biorę urlop, wstaję o 2:00 jadę do Tatrzańskiej Leśnej i o 5:40 stoję pod tabliczką, że szlak żółty zamknięty. Tabliczek jest kilka, w tym po polsku, wejście zagrodzone taśmą, jakby nie wiadomo co tam się działo. Niby nie ma problemu rozpocząć ze Smokowca, ale jestem w bojowym nastroju i idę.
Na miejscu okazało się, że potok podmył szlak. Trzeba obejść bokiem z 50 metrów i to wszystko - całe utrudnienia. Podmyte miejsce widoczne na zdjęciu.
Wygląda na to, że prognozy się sprawdziły, choć na razie zimno. Samochód pokazywał 9 stopni, w dolinie na pewno jeszcze chłodniej. Miła odskocznie od upałów.
Po drodze mijam się z nosičem, czyli słowackim tragarzem. Idzie szybko, ale często odpoczywa. Ja z kolei często przystaje na zdjęcia i tak się mijamy. Zagaduję do niego jak ma postój. Nosi po 60 kg, bo jest początkujący i słaby (sam tak się określił). Przeciętnie noszą po 70-75 kg. Kurcze, szacunek. U nas do wszystkich schronisk jest transport zmechanizowany.
Idziemy Doliną Małej Zimnej Wody.
Kozica zaciekawiona psem.
Przy chacie Téryho strzelamy sobie z Tobim wspólną fotę.
Zaczyna się. Pierwsze łańcuchy. Akurat dwie Polki robią wycof, bo dla jednej to już za trudno. Czekam na dole, żeby je przepuścić. Jak zobaczyły psa, to zaczęły się litować nad biednym stworzonkiem. Jak on tam wyjdzie? No to daje komendę "hop do góry" i Tobi wbiega do samego końca, po czym odwraca się i patrzy wesoło zastanawiając się czemu ja wciąż na dole. Panie w szoku i pełne podziwu. Ale to były bardzo proste łańcuchy...
Nabieramy wysokości, po prawej Łomnica, w dole Spiskie Stawy.
Otwiera się widok na Czerwoną Ławkę (2352). Niby tylko przełęcz, ale groźnie to wygląda.
Widać też jeszcze wyższą Lodową Przełęcz (2376), a po prawej Lodowa Kopa (2603).
Idziemy najpierw na Lodową Przełęcz (Sedielko). Jest łatwiejsza, jak się nie uda na Czewoną Ławkę, to przynajmniej będziemy mieli coś zaliczone.
Nabieramy wysokości. W dole Lodowy stawek (Modré pleso).
Stromzna straszna. Kiedyś nie było tych drewnianych "schodków" i wszystko się paskudnie osypywało.
Końcowy odcinek z łańcuchami. Też jest łatwy, ale zauważyłem, że Tobi panicznie boi się łańcucha, który się porusza i uderza o skały. Zły znak. Na Czerwonej Ławce jest dużo łańcuchów i dużo ludzi.
Z Lodowej Przełęczy patrzę w Stronę Lodowej Kopy (Malý Ľadový štít). Podobno to najłatwiejszy szczyt powyżej 2600. Ktoś kiedyś powiedział mi, że mógłbym tam wyjść z Tobim. Jednak jak tak patrzę w ścianę to mam wątpliwości. Z daleka to nie wygląda jak bułeczka z masłem.
Przyznam się - tak naprawdę to był główny cel wycieczki. Moje marzenie od roku. Czekałem tylko na odpowiedni dzień, a ten dzień własnie nastał, więc idziemy. Początek bardzo łatwy. Potem technicznie nieco trudniej, a najgorsze jest to, że nie wiem jak iść. To nie jest tak, że wystarczy trzymać się grani, bo grań jest za trudna i drogi obchodzą ją bokiem od północno-zachodniej strony. Będąc w ścianie niewiele widać. Staram się trzymać wytartych kamieni.
Bardziej w lewo jest krucho, więc wybieram wariant bardziej stromy - kominem. Przez chwilę widziałem nad sobą człowieka, który schodził. Idę w jego stronę.
Gdzieś wyszliśmy. Są widoki - przepiękne.
Niestety w pewnym momencie uznaję, że się "zgubiłem". Tzn nie jakoś bardzo, ale tu gdzie idę nie widzę już śladów obecności ludzi. Wszystkie drogi odeszły na lewo, a ja się zapuściłem w zbyt stromy teren. Człowiek którego widziałem mignął mi w dole, czyli schodził zupełnie inaczej. Wiem, że powinienem się wrócić, ale wydaje mi się, że szczyt już blisko. Przechodzę parę takich miejsc, że bardzo nie chciałbym nimi schodzić. W pewnym sensie odcinam sobie możliwość powrotu. Pojawia się lekka panika. Jeszcze nie jest niebezpiecznie, ale no własnie... jeszcze. Uspokajam się obserwując Tobiego. Radzi sobie lepiej ode mnie. Widać, że bardzo się rozwinął wspinaczkowo. Jeszcze parę metrów i szczyt.
Wyszliśmy i oczywiście to nie szczyt - do szczytu daleko. To tylko jakiś boczny wierzchołek. Dopiero teraz zobaczyłem gdzie jest szczyt i jak na niego iść. Niestety trzeba najpierw trochę zejść, ale widać już jakieś obiecujące drogi.
Trochę walki jeszcze przed nami.
W końcu wyszliśmy!
Widok w stronę Łomnicy.
Niesamowite patrzeć na nią prawie z tego samego poziomu.
A to Lodowy Szczyt (2627).
Drugi wierzchołek Lodowej Kopy i Lodowy.
Siedzę długo, podziwiam. Nadciągają chmurki, które dodają uroku.
Na Lodowym ekipa jak na wyciągnięcie ręki.
Chmur coraz więcej. Myśl, że utonę w chmurze nie jest optymistyczna, wolałbym widzieć gdzie schodzę.
No to schodzimy.
Takim kruchym żlebem.
Wiem, że powinienem z niego odbić w stronę przełęczy, żeby nie zejść za nisko. Pierwsze odbicie odpuszczam, że jeszcze za wcześnie. Przy drugim uznaję, że widzę w dole lepsze. A na dole odkrywam, że tam już nie ma odbicia i lepiej się trochę wrócić do góry... no żesz znowu się zgubiłem.
Tobi mnie zszokował. Czekał na mnie i patrzył z góry dokładnie w tym miejscu, gdzie było właściwe odbicie. To oczywiście czysty przypadek. Hmm... a może nie... ? Niemożliwe.
W zasadzie jestem już w domu, widzę w dole Lodową Przełęcz i drogę na nią. Tylko powoli, bo teren kruchy i stromy.
Udało się. Wyszliśmy i wróciliśmy cali i zdrowi. Dla mnie to największe górskie osiągnięcie. Teraz już grzecznie po szlaku w dół.
To nie koniec. Jeszcze Czerwona Ławka. Myślałem, że po południu będzie mniej ludzi, ale się myliłem. Ciekawe jak poradzi sobie Tobi. Słyszę wiele głosów, gdzie ja się z tym psem pcham. Za każdym razem odpowiadam, że jak tylko będzie problem, to się wrócimy.
Zaczynają się strasznę łańcuchy.
Tobi wbiega do góry. Łańcuchy omija.
Jak sobie poradzi na klamrach.
Wbiega bokiem i sobie patrzy na ludzi.
W zasadzie nie ma o czym pisać. No chyba, że o tym że stał się gwiazdą, podziw ogólny, ludzie robili sobie z nim zdjęcia. Dawali mu jeść i pić. Normalnie wszyscy kochają Tobiego.
Zejście również bez problemu.
Oto Tobi. Zdobywca Lodowej Kopy i Czerwonej Ławki.
Zachmurzyło się nieco, co miało taki skutek, że nie robiłem już tylu zdjęć. Dzięki temu po 19:30 byliśmy przy aucie.
Wycieczka pełen sukces.
Tobi wszedł na wyższy poziom możliwości. Myślałem, że to co pokazał rok temu to już max. Myliłem się.
Link do dużej ilości zdjęć: https://photos.app.goo.gl/XSNkR7SJTSiqQvgy9
Dziękuję za uwagę.
Ostatnio zmieniony 2018-08-08, 16:47 przez sprocket73, łącznie zmieniany 5 razy.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Łajka była w kosmosie, więc przed Tobim jest jeszcze pewne pole awansu.
Chętnie zaliczyłbym taką wyprawę, ale czy wypożyczysz mi przewodnika (i za ile?), zanim wyruszy w międzygalaktyczne podróże? Przyznaj, że zawróciłbyś w połowie drogi, gdyby nie motywował Cię współtowarzysz - kierownik espedycji.
Chętnie zaliczyłbym taką wyprawę, ale czy wypożyczysz mi przewodnika (i za ile?), zanim wyruszy w międzygalaktyczne podróże? Przyznaj, że zawróciłbyś w połowie drogi, gdyby nie motywował Cię współtowarzysz - kierownik espedycji.
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Tego, tamtego … gratuluję !
P.s. Prawda jest taka, że poszedłeś tam szukać turystek w skąpych strojach.
P.s. Prawda jest taka, że poszedłeś tam szukać turystek w skąpych strojach.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- sprocket73
- Posty: 5958
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Dziękuję za uznanie
Ale nie się zgadzam się z:
Sokół, a jak Twoja bestia... uczyć trzeba od małego
Na zlot go zabierasz?
Ale nie się zgadzam się z:
ceper pisze: Przyznaj, że zawróciłbyś w połowie drogi, gdyby nie motywował Cię współtowarzysz - kierownik espedycji.
Dobromił pisze:poszedłeś tam szukać turystek w skąpych strojach
Sokół, a jak Twoja bestia... uczyć trzeba od małego
Na zlot go zabierasz?
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
- sprocket73
- Posty: 5958
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Ano przecież, bo to ONA
Widzę zapowiada się trening górniczy - najpierw hałdy
Widzę zapowiada się trening górniczy - najpierw hałdy
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
- sprocket73
- Posty: 5958
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Piotrek pisze:nie miałem wrażenia, by był jakoś szczególnie trudny
Jak się nie zgubi właściwej drogi to nie jest trudny. Ja jednak ją zgubiłem, choć bardzo się starałem myśleć gdzie idę. Widocznie ujawnił się brak doświadczenia w takim terenie.
Jednak mimo tego, że poszedłem trudniejszym wariantem, to cały czas aparat był na szyi i do chwytania tylko jedna ręka, więc nie było tak źle. Teraz jak sobie o tym rozmyślam, to nie jestem zadowolony z siebie. Powinienem nie żałować paru metrów wysokości i zejść od razu jak się zorientowałem, że idę źle, do miejsca, gdzie można się było poprawić. Zamiast tego parłem do góry, bo wydawało mi się, to lepszym pomysłem. W ten sposób dochodzi do niebezpiecznych sytuacji.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości