Dolinkowy relaks z misiem w tle
: 2018-06-15, 21:03
Padło na Zakopane. Rok temu była Rabka, dwa lata temu Pieniny. Nasza trzydniowa wycieczka. Moja i mojej klasy. Program autorski wychowawczyni, jak zwykle.
Ruszamy. Dojeżdżamy.Najpierw Krupówki, bez Mc Donalda ani rusz.Potem idziemy na Pęksowy Brzyzek. Tak, za wejście na cmentarz trza zapłacić...ale co tam, chcę koniecznie pokazać dzieciakom, znaczy młodzieży grób Kornela Makuszyńskiego, Sabały, Przerwy-Tetmajera. Zwiedzamy więc.
Prosto stamtąd udajemy się pod Gubałówkę. kupuję bilet zbiorowy i w górę. Kramów od cholery, ludzi tłum, jeszcze kołacze węgierskie na gorąco i spacer na Butorowy. im dalej Gubałówki, tym mniej ludzi. Pogoda znośna, zatrzymujemy się co jakiś czas na fotki.
Przy wyciągu pusto, bo krzesełka na razie nie jeżdżą. Rozsiadamy się na dłuższą chwilę, potem wracamy na Gubałówkę i zjeżdżamy w dół. Przy kramach godzina czasu na zakup "pamiątek", z wcześniejszym zastrzeżeniem czego kupować nie wolno. Na cenzurowanym są noże, miecze i inne cholerstwo. Wreszcie wsiadamy w naszego busika i jedziemy do ośrodka. Tam czekają nas przytulne pokoje i gorący posiłek oraz miła bardzo właścicielka.Wieczorkiem zostawiam dzieciaki pod opieką koleżanki, a ja idę na "obchód" po okolicy.
Wcześniej jeszcze pstrykam fotkę z okna mojego pokoju.
I w zasadzie to już koniec pierwszego dnia... Drugi będzie ciekawszy, choć dolinkowy. Niestety, nie wszyscy chcą chodzić po górach.
Ruszamy. Dojeżdżamy.Najpierw Krupówki, bez Mc Donalda ani rusz.Potem idziemy na Pęksowy Brzyzek. Tak, za wejście na cmentarz trza zapłacić...ale co tam, chcę koniecznie pokazać dzieciakom, znaczy młodzieży grób Kornela Makuszyńskiego, Sabały, Przerwy-Tetmajera. Zwiedzamy więc.
Prosto stamtąd udajemy się pod Gubałówkę. kupuję bilet zbiorowy i w górę. Kramów od cholery, ludzi tłum, jeszcze kołacze węgierskie na gorąco i spacer na Butorowy. im dalej Gubałówki, tym mniej ludzi. Pogoda znośna, zatrzymujemy się co jakiś czas na fotki.
Przy wyciągu pusto, bo krzesełka na razie nie jeżdżą. Rozsiadamy się na dłuższą chwilę, potem wracamy na Gubałówkę i zjeżdżamy w dół. Przy kramach godzina czasu na zakup "pamiątek", z wcześniejszym zastrzeżeniem czego kupować nie wolno. Na cenzurowanym są noże, miecze i inne cholerstwo. Wreszcie wsiadamy w naszego busika i jedziemy do ośrodka. Tam czekają nas przytulne pokoje i gorący posiłek oraz miła bardzo właścicielka.Wieczorkiem zostawiam dzieciaki pod opieką koleżanki, a ja idę na "obchód" po okolicy.
Wcześniej jeszcze pstrykam fotkę z okna mojego pokoju.
I w zasadzie to już koniec pierwszego dnia... Drugi będzie ciekawszy, choć dolinkowy. Niestety, nie wszyscy chcą chodzić po górach.