Na granicy
: 2017-11-07, 11:51
Darz Szlak !
W tamtym tygodniu pogoda była lekko nieturystyczna. Osobiście to sprawdziłem w piątek. Zgadzało się - Wąwóz Cieśniawy był widoczny, widoki w Bobrowieckiej Dolinie nie, widoki z Bobrowieckiej Przełęczy też nie. Nic to - polecam Wąwóz na słoneczne dni.
Ale na koniec ( albo jak kto woli na początek ) tygodnia - 5.11.2017 - nastąpiła zmiana. Prognozy pogody były pozytywne - góry miały pokazać twarze. Szybka wymiana propozycji - demokratycznie ( 2 do 0 ) przegłosowaliśmy - Zielony Staw Kieżmarski. Czyli elegancki spacer w odpowiedniej pogodzie.
Wyjazd o 6 rano, na szlak wstąpiliśmy o 8.11 - przystanek Biała Woda.
Wcześniej w oczy rzuciło nam się takie coś :
Na zdjęciu widać ze dwa szczyty, które będą nam towarzyszyły prawie cały dzień : Łomnica i Durny.
Na parkingu pogadaliśmy ze słowackim parkingowym. Napiszę szczerze - znam wielu rodaków, którzy po polsku mówią gorzej od niego Fajny osobnik. Zapłaciliśmy 6 euro i ruszyliśmy do boju. Prawie, że samotnego - spotkaliśmy trzy osoby idące do i z dziesięć idących ze schroniska.
Szlak powitał nas takim widokiem :
Widać Sławkowski, Ramię Łomnicy z Łomnicką Basztą, Łomnicę, Huncowski, Kieżmarskie i Roztocką Czubę.
Szlakowskaz na początku trasy informował : Zielony Staw Kieżmarski - 3 godziny i 5 minut. Nie wierzcie w to.
Wtoczyliśmy się w las, ignorując dochodzące i odchodzące w bok szlaki - jak elfy pomykaliśmy po śniegu w kierunku schroniska ( remontowanego ale udzielającego się kulinarnie ).
Po prawicy wyłoniły się Tatry Bielskie:
To ponoć Jatki.
Nie zdecydowaliśmy się na rzeź i za to spotkała nas nagroda. Pojawiły się szczyty mieszkające nad Zielonym Stawem.
Dużo ich. Po lewej np. Mały Kieżmarski z największą w Tatrach ścianą - ponoć 900 metrów. Widać zbocza Durnego, Baranią Przełęcz, same Baranie Rogi, Czarny , Kołowy i Kozią Turnię. I kilka innych.
Pojawiło się też schronisko. Z Jastrzębią Turnią nad dachem. Po równych dwóch godzinach od wyjścia z parkingu. Znaki kłamią !
Jak widać po zdjęciach chmury były zmienne. Co i potem będzie widać.
Jak już wcześniej napisałem schronisko jest w remoncie ale w piwnicy można być ugoszczonym. Skorzystaliśmy z tego. Jedno pomieszczenie, trzy ławki, trochę jedzenia, picia ( drogo - remont tani nie jest ) i tynk spadający z sufitu. Remont w niedzielę !
Spędziliśmy tam około 50 minut.
Po zasłużonej przerwie ruszamy dalej. Co by nie być pozwanym o sprzyjanie ekologom ( Zielony Staw ) ruszyliśmy ku neutralnemu Białemu. Fajnie się szło i podziwiało.
Na początek oglądnęliśmy jeszcze skuty staw obok schroniska. Lód nie był zielony.
Potem podziwialiśmy ściany Wysokie i Bielskie. W końcu byliśmy na granicy Tatr Wysokich i Bielskich - Dolina Białych Stawów Kieżmarskich powitała nas śniegiem i chlebem.
Stanęliśmy też na miejscu po schronisku. Zadrżałem ... Skończyło ono żywot dwa tygodnie przed moimi narodzinami ... Straszny był październik tamtego roku ... Czyż nie Towarzyszu Kaytek ?
Po chwili zadumy przyszedł czas na zejście. Niebieskim szlakiem w dół. Wcześniej szliśmy żółtym ( z przystanku Biała Woda do schroniska ) i czerwonym ( ze schroniska do Wielkiego Białego Stawu ).
Fajny i widokowy szlak - z lewej Bielskie, z prawej Wysokie, za plecami okolice granicznej Przełęczy po Kopą, z przodu Steżki ( dzięki Sokół ).
Następnie szlak poszedł w las. Chwilowo gęsty. Szlak ostro zaczął się obniżać i zakręcać.
I tak to weszliśmy w teren panowania Kalamita i Kornika.
Widoki jak po rzeźni.
Chwilę potem dotarliśmy do połączenia z żółtym szlakiem i nim dotarliśmy do punktu wyjścia.
Koniec ! Wycieczka w sam raz - 5 godzin i 40 minut ( w tym pobyt w schronisku ). Lubię takie.
Dziękuję za uwagę.
W tamtym tygodniu pogoda była lekko nieturystyczna. Osobiście to sprawdziłem w piątek. Zgadzało się - Wąwóz Cieśniawy był widoczny, widoki w Bobrowieckiej Dolinie nie, widoki z Bobrowieckiej Przełęczy też nie. Nic to - polecam Wąwóz na słoneczne dni.
Ale na koniec ( albo jak kto woli na początek ) tygodnia - 5.11.2017 - nastąpiła zmiana. Prognozy pogody były pozytywne - góry miały pokazać twarze. Szybka wymiana propozycji - demokratycznie ( 2 do 0 ) przegłosowaliśmy - Zielony Staw Kieżmarski. Czyli elegancki spacer w odpowiedniej pogodzie.
Wyjazd o 6 rano, na szlak wstąpiliśmy o 8.11 - przystanek Biała Woda.
Wcześniej w oczy rzuciło nam się takie coś :
Na zdjęciu widać ze dwa szczyty, które będą nam towarzyszyły prawie cały dzień : Łomnica i Durny.
Na parkingu pogadaliśmy ze słowackim parkingowym. Napiszę szczerze - znam wielu rodaków, którzy po polsku mówią gorzej od niego Fajny osobnik. Zapłaciliśmy 6 euro i ruszyliśmy do boju. Prawie, że samotnego - spotkaliśmy trzy osoby idące do i z dziesięć idących ze schroniska.
Szlak powitał nas takim widokiem :
Widać Sławkowski, Ramię Łomnicy z Łomnicką Basztą, Łomnicę, Huncowski, Kieżmarskie i Roztocką Czubę.
Szlakowskaz na początku trasy informował : Zielony Staw Kieżmarski - 3 godziny i 5 minut. Nie wierzcie w to.
Wtoczyliśmy się w las, ignorując dochodzące i odchodzące w bok szlaki - jak elfy pomykaliśmy po śniegu w kierunku schroniska ( remontowanego ale udzielającego się kulinarnie ).
Po prawicy wyłoniły się Tatry Bielskie:
To ponoć Jatki.
Nie zdecydowaliśmy się na rzeź i za to spotkała nas nagroda. Pojawiły się szczyty mieszkające nad Zielonym Stawem.
Dużo ich. Po lewej np. Mały Kieżmarski z największą w Tatrach ścianą - ponoć 900 metrów. Widać zbocza Durnego, Baranią Przełęcz, same Baranie Rogi, Czarny , Kołowy i Kozią Turnię. I kilka innych.
Pojawiło się też schronisko. Z Jastrzębią Turnią nad dachem. Po równych dwóch godzinach od wyjścia z parkingu. Znaki kłamią !
Jak widać po zdjęciach chmury były zmienne. Co i potem będzie widać.
Jak już wcześniej napisałem schronisko jest w remoncie ale w piwnicy można być ugoszczonym. Skorzystaliśmy z tego. Jedno pomieszczenie, trzy ławki, trochę jedzenia, picia ( drogo - remont tani nie jest ) i tynk spadający z sufitu. Remont w niedzielę !
Spędziliśmy tam około 50 minut.
Po zasłużonej przerwie ruszamy dalej. Co by nie być pozwanym o sprzyjanie ekologom ( Zielony Staw ) ruszyliśmy ku neutralnemu Białemu. Fajnie się szło i podziwiało.
Na początek oglądnęliśmy jeszcze skuty staw obok schroniska. Lód nie był zielony.
Potem podziwialiśmy ściany Wysokie i Bielskie. W końcu byliśmy na granicy Tatr Wysokich i Bielskich - Dolina Białych Stawów Kieżmarskich powitała nas śniegiem i chlebem.
Stanęliśmy też na miejscu po schronisku. Zadrżałem ... Skończyło ono żywot dwa tygodnie przed moimi narodzinami ... Straszny był październik tamtego roku ... Czyż nie Towarzyszu Kaytek ?
Po chwili zadumy przyszedł czas na zejście. Niebieskim szlakiem w dół. Wcześniej szliśmy żółtym ( z przystanku Biała Woda do schroniska ) i czerwonym ( ze schroniska do Wielkiego Białego Stawu ).
Fajny i widokowy szlak - z lewej Bielskie, z prawej Wysokie, za plecami okolice granicznej Przełęczy po Kopą, z przodu Steżki ( dzięki Sokół ).
Następnie szlak poszedł w las. Chwilowo gęsty. Szlak ostro zaczął się obniżać i zakręcać.
I tak to weszliśmy w teren panowania Kalamita i Kornika.
Widoki jak po rzeźni.
Chwilę potem dotarliśmy do połączenia z żółtym szlakiem i nim dotarliśmy do punktu wyjścia.
Koniec ! Wycieczka w sam raz - 5 godzin i 40 minut ( w tym pobyt w schronisku ). Lubię takie.
Dziękuję za uwagę.