W Dolinie Głębokiej ...
: 2017-09-11, 16:02
..., której nogą radosną nie przemierzysz ...
Dzień dobry.
W ramach rozpędu po sobotnim odwiedzeniu Tatr Bielskich rzuciło mnie ( i Towarzysza Prezesa ) w niedzielę w Tatry Zachodnie. W najrzadziej odwiedzaną część pasma ( tako rzecze Nyka ).
"Tak wyglądały Tatry Zachodnie, gdy po nich wędrowali Wahlenberg, Łapczyński, Szyszyłowicz: głuche lasy, bezludne perci, stada wielkorogich wołów na halach..." - Józef Nyka.
Wołów nie było, głuche lasy były, ludzi spotkaliśmy siedmiu. Czterech na 200 metrze szlaku, trzech na 600. Potem totalna pustka. Ale były za to pozrywane mostki.
Plan ustaliliśmy w sobotę - trzeba wymazać białe plamy z naszego "dorobku" w Tatrach Zachodnich Słowackich. Padło na Dolinę Jałowiecką. Znaliśmy z niej trasę na Siwy przez Babki, ja dodatkowo byłem kiedyś na Przełęczy Palenica. Schodząc z Siwego Wierchu. Reszta tej Doliny była nam znana tylko z widzenia. Np. z trasy z Banówki. Przyszedł czas na wstąpienie tam nogą żywą.
W okolicach godziny 8.20 parkujemy przy Górskim Hotelu "Mnich". Z niego udajemy się na żółty szlak prowadzący w otchłań Doliny Jałowieckiej. Doliny bardzo wąskiej, z pięknym potokiem na środku, z obu stron otoczonej dostojnymi wychodniami. Zostaliśmy powitani grzybem :
Wychodnie bywały w barwach żółtych :
Paprocie zmęczone życiem :
Mostki czekały na ekipy remontowe :
Spotkaliśmy trzy uszkodzone mosty.
Kolejne wychodnie czaiły się przy szlaku :
W takich oto okolicznościach przyrody dotarliśmy do Miejsca Wyboru :
Wybraliśmy ... Zielony to ponoć kolor nadziei ... Jedyne co mamy na pocieszenie to słowa J. Nyki, że końcówka niebieskiego szlaku na Banikowską Przełęcz : "prosto poprowadzona ścieżka należy do najstromszych w Tatrach". Chociaż z drugiej strony ... czy może istnieć coś bardziej stromego ( szlakowego ) od dwóch odcinków szlaku przez Dolinę Głeboką ... ?
Pierwszy, stromy , odcinek szlaku zielonego kończył się po paru minutach początkowej rzeźni zakrętem. Prawdopodobnie po to żeby ukryć przed niewinnymi turystami kolejny odcinek. bardziej stromy i dłuższy. Po jego pokonaniu wychodzi się na miejsce zwane Nowa Hola. To spora polanka. Dużo tu traw - zapewne wyrosły na pochowanych tutaj turystach, którzy nie przeżyli podejścia.
Myśmy przeżyli więc w dalszym ciągu popełniamy turystyczne samobójstwo - podejście na Salatyn.
Końcowa część szlaku przez żleb to turystyczny sadyzm - skończyły się zakosy, zaczęła się prosta droga. Polecam ten szlak wszystkim uduchowionym turystom. Tak swoja drogą - pojawiają się barwy jesieni. Czas zacząć pędzić nalewki.
Szczyt powitał na mocniejszym wiatrem. Dziękujemy Ci, Salatynie ( 2047 m ). Starając się co by mi wiatr nie wyrwał aparatu z rąk, uwieczniłem kilka widoków okolicy :
Co do wiatru to ten szczyt ma pewien plus - rowy grzbietowe. Od biedy można było się w nich choć trochę uchronić od wiatru. Ale co z tego skoro przed nami powrót ? Ciałem stały się słowa "umęczonemu turyście wiatr w oczy". Zeszliśmy ... Nawet niedźwiedziem nas nie przestraszyli. Potok nas nie pochłonął.
Tak na koniec zastanawialiśmy się za kogo grzechy myśmy przeszli tę trasę ?
Czas pracy - 7 godzin i 40 minut.
Dziękuję za uwagę.
Dzień dobry.
W ramach rozpędu po sobotnim odwiedzeniu Tatr Bielskich rzuciło mnie ( i Towarzysza Prezesa ) w niedzielę w Tatry Zachodnie. W najrzadziej odwiedzaną część pasma ( tako rzecze Nyka ).
"Tak wyglądały Tatry Zachodnie, gdy po nich wędrowali Wahlenberg, Łapczyński, Szyszyłowicz: głuche lasy, bezludne perci, stada wielkorogich wołów na halach..." - Józef Nyka.
Wołów nie było, głuche lasy były, ludzi spotkaliśmy siedmiu. Czterech na 200 metrze szlaku, trzech na 600. Potem totalna pustka. Ale były za to pozrywane mostki.
Plan ustaliliśmy w sobotę - trzeba wymazać białe plamy z naszego "dorobku" w Tatrach Zachodnich Słowackich. Padło na Dolinę Jałowiecką. Znaliśmy z niej trasę na Siwy przez Babki, ja dodatkowo byłem kiedyś na Przełęczy Palenica. Schodząc z Siwego Wierchu. Reszta tej Doliny była nam znana tylko z widzenia. Np. z trasy z Banówki. Przyszedł czas na wstąpienie tam nogą żywą.
W okolicach godziny 8.20 parkujemy przy Górskim Hotelu "Mnich". Z niego udajemy się na żółty szlak prowadzący w otchłań Doliny Jałowieckiej. Doliny bardzo wąskiej, z pięknym potokiem na środku, z obu stron otoczonej dostojnymi wychodniami. Zostaliśmy powitani grzybem :
Wychodnie bywały w barwach żółtych :
Paprocie zmęczone życiem :
Mostki czekały na ekipy remontowe :
Spotkaliśmy trzy uszkodzone mosty.
Kolejne wychodnie czaiły się przy szlaku :
W takich oto okolicznościach przyrody dotarliśmy do Miejsca Wyboru :
Wybraliśmy ... Zielony to ponoć kolor nadziei ... Jedyne co mamy na pocieszenie to słowa J. Nyki, że końcówka niebieskiego szlaku na Banikowską Przełęcz : "prosto poprowadzona ścieżka należy do najstromszych w Tatrach". Chociaż z drugiej strony ... czy może istnieć coś bardziej stromego ( szlakowego ) od dwóch odcinków szlaku przez Dolinę Głeboką ... ?
Pierwszy, stromy , odcinek szlaku zielonego kończył się po paru minutach początkowej rzeźni zakrętem. Prawdopodobnie po to żeby ukryć przed niewinnymi turystami kolejny odcinek. bardziej stromy i dłuższy. Po jego pokonaniu wychodzi się na miejsce zwane Nowa Hola. To spora polanka. Dużo tu traw - zapewne wyrosły na pochowanych tutaj turystach, którzy nie przeżyli podejścia.
Myśmy przeżyli więc w dalszym ciągu popełniamy turystyczne samobójstwo - podejście na Salatyn.
Końcowa część szlaku przez żleb to turystyczny sadyzm - skończyły się zakosy, zaczęła się prosta droga. Polecam ten szlak wszystkim uduchowionym turystom. Tak swoja drogą - pojawiają się barwy jesieni. Czas zacząć pędzić nalewki.
Szczyt powitał na mocniejszym wiatrem. Dziękujemy Ci, Salatynie ( 2047 m ). Starając się co by mi wiatr nie wyrwał aparatu z rąk, uwieczniłem kilka widoków okolicy :
Co do wiatru to ten szczyt ma pewien plus - rowy grzbietowe. Od biedy można było się w nich choć trochę uchronić od wiatru. Ale co z tego skoro przed nami powrót ? Ciałem stały się słowa "umęczonemu turyście wiatr w oczy". Zeszliśmy ... Nawet niedźwiedziem nas nie przestraszyli. Potok nas nie pochłonął.
Tak na koniec zastanawialiśmy się za kogo grzechy myśmy przeszli tę trasę ?
Czas pracy - 7 godzin i 40 minut.
Dziękuję za uwagę.