Po raz kolejny byłem tam ostatni raz - Krywań
: 2017-07-24, 11:08
" ... i szczyty będą wyższe,
doliny dłuższe,
zejścia bez końca,
a krowy przestaną dawać mleko ..."
Dobromił, 22.7.2017
Widoki na przyszłość optymistyczne ...
Wyruszyliśmy z Żywca o 4.50. Sztuki trzy. Pełni nadziei i chętni wrażeń. Ja już na celu naszej wycieczki byłem - ale innym szlakiem, z Trzech Studniczek. Gutek nie był, Oktaw nie był ( i w życiu wyżej nie był ) - to tyle ( albo i nie ) statystyki turystycznej.
Pogoda z rana lekko mglista, dopiero w okolicach Jurgowa pokazały się Tatry. Ładne były.
Widać m.in. Szalony, Płaczliwą, Hawrań, Nowy, Murań, Łomnicę, Durny, Lodowy i Jaworowe.
W takiej to oto pogodzie docieramy do Szczyrbskiego Plesa - lubię tą miejscowość za zabytkowe budowle, liczne szlaki i pyszne jedzenie w lokalach i w sklepach. Parkujemy, maskujemy się i ruszamy do sklepu. Czyli jakieś 29 metrów od parkingu. Ostatnie pytanie - niestety nie ma odpowiedzi przeczącej ... Musimy iść ... Ruszamy o 7:50.
Kierujemy się nad brzeg Szczyrbskiego plesa ( 1 347 m ). Po prawicy Tatry, po lewicy sporo budynków hotelowych, część zabytkowa.
Na środku Wysoka, po lewej początek Grani Baszt. Widać też, np. malutkiego Żabiego Konia.
Czerwony szlak doprowadza nas do rozstaju dróg przed Jamskim Stawem ( 1 448 m ) . Oto on :
Ponieważ poruszaliśmy się już około 48 minut to przyszedł czas na pierwszą przerwę. Siadamy na brzegu i mądrze rozmawiamy. Niestety ... nie chcą wracać ... a w temperatura rosła ...
Wracamy ( całe 48 sekund ) do rozstaju. Przed nami niebieski szlak prowadzący do Rozdroża pod Krywaniem. Czas na wejście w dawny teren górniczy. Na początek strome podejście wśród kosodrzewiny i drzew. Sporo zakrętów i stałe wznoszenie się. Potem nastąpiły Jamy. I pojawiły się widoki. Po lewej na np. Tatry Niżne, na wprost pojawią się Tatry Zachodnie, a po prawej były Wysokie. Tyle, że zasłoniły się częściowo ...
Widać było np.: podzieloną na dwie części Dolinę Ważecką, Jamską Kopę, grań zakończoną Ostrą, Grań Solisk, itd.
Szlak lekko zakręca, pojawiają się widoki na Wielki Żleb i na szlak, na przeciwległym zboczu, idący z Trzech Studniczek. Tamten szlak i ten po którym stąpaliśmy lekko jak elfy łączą się w Rozdrożu pod Krywaniem ( 2 140 m ). Tu, w radosnym, różnokolorowym i narodowym tłumie, mamy czas na drugą przerwę. Co prawda złośliwi koledzy próbowali mnie pogonić ale użyłem veta.
Pięknie widać potęgę Wielkiego Żlebu.
Przed nami ostatni etap do szczytu. A nawet dwóch - po drodze wstąpiliśmy na Mały Krywań ( 2 335 m ). Fajne miejsce - pojawiają się widoki na granie Tatr Wysokich oraz na Zielony Staw Ważecki ( 2 017 m ).
Oto jego część, pod ścianami Jamskiego Grzebienia i Krótkiej.
Pozostałe widoki z drogi na szczyt :
Ta granatowa dziura to Niżni Teriański Staw ( 1 940 m ) w Dolinie Niefcyrki, Gwiazda Dnia.
O równej ( mam na to świadków ) 12 wchodzimy na szczyt Krywania ( 2 494 m ). Niby jest dobrze ... Szlakowskaz przy parkingu informował : Krivan 4 h 20 m, jesteśmy 10 minut przed czasem ale ... Będzie tylko gorzej ...
Na szczycie tłum. Fajny, piękny, wielojęzyczny. W spokojnej polsko-słowacko- węgiersko- japońskiej ( chyba ) kolejce czekamy na pamiątkowe zdjęcie przy krzyżu. A potem znajdujemy sobie leżakowe miejsce z widokiem na granie Tatr Wysokich. Tyle, że te widoki są co raz bardziej pochmurne ... Zresztą nad Zachodnimi i Niżnimi jest gorzej. Dlatego cały nasz pobyt na szczycie trwał tylko 26 minut. Rozsądnie było gwałtownie oddalić się w dół.
Mimo chmur widać było sporo. Np. Grań Hrubego z Hrubym, Bystrą Ławkę atakowaną masowo, Grań Solisk, Wysoką z ludzikami, Rysy, Niżne też, Mięguszowieckie, od Świnicy ( z pięknymi chmurami nad ) do Wołoszyna, Miedziane, ludziki wchodzące do Chaty pod Rysami, fragment Wołowego Grzbietu, Giewont i inne Zachodnie.
Zejście mieliśmy szybkie. Pomruki, widoczny deszcz w oddali, wzrastający wiatr skutecznie nas przyspieszyły. Nas i wiele osób. Ale też wiele osób pokazało swój idiotyzm turystyczny - szli w stronę szczyt. I to nawet od Rozdroża ( około godziny szlaku na szczyt ). No cóż ... Na szczycie słyszałem jednego znawcę okolicy - pokazywał kolegom Teriańskie Stawy i nazwał je "Ciemnosmreczyńskimi pod Cubryną" Tak więc ten dzień był pełen szczególnych przypadków ( oczywiście piszę to z lekkim przymrużeniem oka lewego ).
Z Rozdroża wracamy drogą wyjściową ( zabrzmiało poważnie ? ). Było ciekawie w okolicy ...
Deszcz dopadł nas w połowie Jam. I był też jeden piorun. Ale za to ciekawy dźwiękowo. Po gromie "powitalnym" przez około 10 sekund niebiosa wydawały dziwny dźwięk. Jak ktoś słyszał na pokazach historycznych strzelający MG - 42 to będzie wiedział o co chodzi. Czułem się dziwnie.
Docieramy do rozstaju szlaków przed Jamskim. Razem z nami dociera tam ... słońce
Taka to pogoda zmienna była. Przed nami ostatni odcinek - na czerwono do Szczyrbskiego. Ta ... najdłuższe 45 minut w mym życiu Pisząc krótko - czułem się lekko zmięty fizycznie ( w sumie Szczyrbskie - Krywań - Szczyrbskie , z trzema postojami zrobiliśmy w 7 gadzin i 20 małp ) i psychicznie ( nie polecam takich chmur przed snem ). Ale jakoś doczłapaliśmy na parking.
Auto wita nas tropikalną temperaturą. A to świnia. W takim razie dajemy sobie czas na relaks - słowackie przysmaki. Bardzo polecam lokal Furkotka. Pyszny barszcz ubarwiony śmietaną, pierś kurczaka w sosie serowo - śmietanowym, ziemniaki w kilku wersjach i mała, pyszna sałatka. Zresztą od lat trudno w tych miasteczkach znaleźć coś niedobrego w lokalach.
Dodam, że nie skorzystaliśmy z degustacji Tatratea. Na nią przyjdzie czas innym razem.
Podsumowując - drugi raz byłem na Krywaniu i drugi raz rzekłem - nigdy więcej !
Kolegom się podobało, jeden nawet w drodze powrotnej, przez sen, przeżywał wyjście
Ludzie ! Idźcie w Tatry ! I podziwiajcie tradycje Austro - Węgier ! Do boju !
doliny dłuższe,
zejścia bez końca,
a krowy przestaną dawać mleko ..."
Dobromił, 22.7.2017
Widoki na przyszłość optymistyczne ...
Wyruszyliśmy z Żywca o 4.50. Sztuki trzy. Pełni nadziei i chętni wrażeń. Ja już na celu naszej wycieczki byłem - ale innym szlakiem, z Trzech Studniczek. Gutek nie był, Oktaw nie był ( i w życiu wyżej nie był ) - to tyle ( albo i nie ) statystyki turystycznej.
Pogoda z rana lekko mglista, dopiero w okolicach Jurgowa pokazały się Tatry. Ładne były.
Widać m.in. Szalony, Płaczliwą, Hawrań, Nowy, Murań, Łomnicę, Durny, Lodowy i Jaworowe.
W takiej to oto pogodzie docieramy do Szczyrbskiego Plesa - lubię tą miejscowość za zabytkowe budowle, liczne szlaki i pyszne jedzenie w lokalach i w sklepach. Parkujemy, maskujemy się i ruszamy do sklepu. Czyli jakieś 29 metrów od parkingu. Ostatnie pytanie - niestety nie ma odpowiedzi przeczącej ... Musimy iść ... Ruszamy o 7:50.
Kierujemy się nad brzeg Szczyrbskiego plesa ( 1 347 m ). Po prawicy Tatry, po lewicy sporo budynków hotelowych, część zabytkowa.
Na środku Wysoka, po lewej początek Grani Baszt. Widać też, np. malutkiego Żabiego Konia.
Czerwony szlak doprowadza nas do rozstaju dróg przed Jamskim Stawem ( 1 448 m ) . Oto on :
Ponieważ poruszaliśmy się już około 48 minut to przyszedł czas na pierwszą przerwę. Siadamy na brzegu i mądrze rozmawiamy. Niestety ... nie chcą wracać ... a w temperatura rosła ...
Wracamy ( całe 48 sekund ) do rozstaju. Przed nami niebieski szlak prowadzący do Rozdroża pod Krywaniem. Czas na wejście w dawny teren górniczy. Na początek strome podejście wśród kosodrzewiny i drzew. Sporo zakrętów i stałe wznoszenie się. Potem nastąpiły Jamy. I pojawiły się widoki. Po lewej na np. Tatry Niżne, na wprost pojawią się Tatry Zachodnie, a po prawej były Wysokie. Tyle, że zasłoniły się częściowo ...
Widać było np.: podzieloną na dwie części Dolinę Ważecką, Jamską Kopę, grań zakończoną Ostrą, Grań Solisk, itd.
Szlak lekko zakręca, pojawiają się widoki na Wielki Żleb i na szlak, na przeciwległym zboczu, idący z Trzech Studniczek. Tamten szlak i ten po którym stąpaliśmy lekko jak elfy łączą się w Rozdrożu pod Krywaniem ( 2 140 m ). Tu, w radosnym, różnokolorowym i narodowym tłumie, mamy czas na drugą przerwę. Co prawda złośliwi koledzy próbowali mnie pogonić ale użyłem veta.
Pięknie widać potęgę Wielkiego Żlebu.
Przed nami ostatni etap do szczytu. A nawet dwóch - po drodze wstąpiliśmy na Mały Krywań ( 2 335 m ). Fajne miejsce - pojawiają się widoki na granie Tatr Wysokich oraz na Zielony Staw Ważecki ( 2 017 m ).
Oto jego część, pod ścianami Jamskiego Grzebienia i Krótkiej.
Pozostałe widoki z drogi na szczyt :
Ta granatowa dziura to Niżni Teriański Staw ( 1 940 m ) w Dolinie Niefcyrki, Gwiazda Dnia.
O równej ( mam na to świadków ) 12 wchodzimy na szczyt Krywania ( 2 494 m ). Niby jest dobrze ... Szlakowskaz przy parkingu informował : Krivan 4 h 20 m, jesteśmy 10 minut przed czasem ale ... Będzie tylko gorzej ...
Na szczycie tłum. Fajny, piękny, wielojęzyczny. W spokojnej polsko-słowacko- węgiersko- japońskiej ( chyba ) kolejce czekamy na pamiątkowe zdjęcie przy krzyżu. A potem znajdujemy sobie leżakowe miejsce z widokiem na granie Tatr Wysokich. Tyle, że te widoki są co raz bardziej pochmurne ... Zresztą nad Zachodnimi i Niżnimi jest gorzej. Dlatego cały nasz pobyt na szczycie trwał tylko 26 minut. Rozsądnie było gwałtownie oddalić się w dół.
Mimo chmur widać było sporo. Np. Grań Hrubego z Hrubym, Bystrą Ławkę atakowaną masowo, Grań Solisk, Wysoką z ludzikami, Rysy, Niżne też, Mięguszowieckie, od Świnicy ( z pięknymi chmurami nad ) do Wołoszyna, Miedziane, ludziki wchodzące do Chaty pod Rysami, fragment Wołowego Grzbietu, Giewont i inne Zachodnie.
Zejście mieliśmy szybkie. Pomruki, widoczny deszcz w oddali, wzrastający wiatr skutecznie nas przyspieszyły. Nas i wiele osób. Ale też wiele osób pokazało swój idiotyzm turystyczny - szli w stronę szczyt. I to nawet od Rozdroża ( około godziny szlaku na szczyt ). No cóż ... Na szczycie słyszałem jednego znawcę okolicy - pokazywał kolegom Teriańskie Stawy i nazwał je "Ciemnosmreczyńskimi pod Cubryną" Tak więc ten dzień był pełen szczególnych przypadków ( oczywiście piszę to z lekkim przymrużeniem oka lewego ).
Z Rozdroża wracamy drogą wyjściową ( zabrzmiało poważnie ? ). Było ciekawie w okolicy ...
Deszcz dopadł nas w połowie Jam. I był też jeden piorun. Ale za to ciekawy dźwiękowo. Po gromie "powitalnym" przez około 10 sekund niebiosa wydawały dziwny dźwięk. Jak ktoś słyszał na pokazach historycznych strzelający MG - 42 to będzie wiedział o co chodzi. Czułem się dziwnie.
Docieramy do rozstaju szlaków przed Jamskim. Razem z nami dociera tam ... słońce
Taka to pogoda zmienna była. Przed nami ostatni odcinek - na czerwono do Szczyrbskiego. Ta ... najdłuższe 45 minut w mym życiu Pisząc krótko - czułem się lekko zmięty fizycznie ( w sumie Szczyrbskie - Krywań - Szczyrbskie , z trzema postojami zrobiliśmy w 7 gadzin i 20 małp ) i psychicznie ( nie polecam takich chmur przed snem ). Ale jakoś doczłapaliśmy na parking.
Auto wita nas tropikalną temperaturą. A to świnia. W takim razie dajemy sobie czas na relaks - słowackie przysmaki. Bardzo polecam lokal Furkotka. Pyszny barszcz ubarwiony śmietaną, pierś kurczaka w sosie serowo - śmietanowym, ziemniaki w kilku wersjach i mała, pyszna sałatka. Zresztą od lat trudno w tych miasteczkach znaleźć coś niedobrego w lokalach.
Dodam, że nie skorzystaliśmy z degustacji Tatratea. Na nią przyjdzie czas innym razem.
Podsumowując - drugi raz byłem na Krywaniu i drugi raz rzekłem - nigdy więcej !
Kolegom się podobało, jeden nawet w drodze powrotnej, przez sen, przeżywał wyjście
Ludzie ! Idźcie w Tatry ! I podziwiajcie tradycje Austro - Węgier ! Do boju !