NAJMNIEJSZE TATRY ŚWIATA
#tatry #gory #skokispadochronowe #spadochron
Nawet, kiedy jawią się z daleka sa majestatycznymi kolosami. Pewnie – to nie Himalaje, to Tatry – 57 km długości łańcucha w linii prostej, ale dla mnie – człowieka o wzroście 175 są ogromne. A jak już gdzieś się udało wejść i się z dołu patrzy hen w górę to sa jeszcze wieksze. A jak się zaczyna w ogóle w nie zagłębiac i trzeba zrobić te kilka kilometrów podejścia, w dodatku pod gorę, w dodatku po kamieniach to bywa i tak, że jawią się jako bezkres.
Wsiadając do samolotu w przebraniu – powiedzmy plemnika – w ogóle o tym nie myśle. Zapomniałam, na jakiej szerokości i długości geograficznej się znajduje a w głowie mam milion innych rzeczy ważniejszych niż góry. Teraz liczy się, żeby być dzielnym, nie posikac się z e strachu i uważac na nogi przy lądowaniu. Co tam jakies góry, na górze to ja dopiero będę – terefere kuku, wyżej niż wszytsko inne. Jeszcze jest powazny dylemat – czy spalenie peta przed odlotem może jakoś zaszkodzić. Ryzyko. Dobra – nie zaszkodziło. Przyjemna atmosfera, pogoda jesienno – wiosenno – polska, poziom ogólnej ekscytacji w grupie dość wysoki. Myślę, że przy tych wszystkich przeżyciach kompilacja słów „o Jezu” „Ja pie****e” i „o k***a” była n aprawdę zaawansowana.
Samolot jak z papieru, szumi w środku, miejsca mało, niewygodnie i nic nie widać. Rozrywka jak się patrzy i to jeszcze ktoś za to płaci… a trzeba dodac, że w tym czasie nigdy wcześniej nie leciałam samolotem, bo przyjęłam styl podróżowania samochodowy i tak też zawsze się przemieszczałam. Tu mi się przypomina taka książka Terzaniego „ Powiedziął mi wróżbita” jak ten wspaniały i nieoceniony dla mnie reporter od azjatyckiego wróża dostał Bana na loty i rok czasu podróżował po świecie tylko lądem. Ilez to człowiek może więcej doświadczyć. I ileż więcej próżnie czasu zmarnowac. No, ale mniejsza z nim. Jestem w papierowym samolocie. Pamiętam instrukcje co i jak, ale się boje. Ja to jednak cienias jestem. Wiem, że już 4 kilometry nad ziemią, otwiera się właz, czy cholera wie jak to się nazywa i sru – trzeba wyskoczyć.
Kiedy ja to wymyśliłam, że będę miała cały czas otwarte oczy i ze spokojem i radością podejde do sprawy – nie wiem. Miałam na to jakąś sekunde. Ale jazda! Niebo zawsze wydawało się być miękkie, puchate, ciepłe i leniwe. A tu zawalasz z taką prędkością, że ledwo oddech łapiesz, ale yeah! Z uśmiechem na gębie. Twoja dotychczasowa wiedza sprawach niebieskich szybko się weryfikuje, bo chmurry sa zimne, mokre, mgliste a jak wpadniesz w gradową to i twarz ci mogą posiekać. I nagle jest taki zryw – gwałtowny w górę i nagle cisza. Otworzył się spadochron. Jest lot totalny Powoli i spokojnie można obserwowac obie mały świat pod sbą. Najpierw domki i dróżki, później kratki pól i w końcu widzisz, że ta szara masa, która z każdą minuta się przybliża i robi coraz bardziej kształtna – to Tatry. Małe to takie, niezbyt widokowe, bure, bo jeszcze powietrze tego dnia nie było krystalicznie czyste. Wiesz, że to one ale troche ci się wierzyć nie chce – naprawdę? Z góry nie wygląda to na miejsce moich litrów wylaneg potu i poździeranych paznokci u nóg. I tak wisisz w tym powietrzu – powoli, powoli opadasz i im niżej tym lepiej, bo z każdym me tere w dół okazuje się, że wszystko w porządku – to sa te same Tatry, im niżej tym większe. Im bliżej, tym piękniejsze. Lądujesz, emocje – patrzysz na nie i są na swoim miejscu. Znowu ogromne a ty się ich boisz tak samo bardzo jak je uwielbiasz. Ot, względne jest wszystko moi drodzy. Patrzenie z góry zmienia perspektywę
najmniejsze Tatry świata
-
- Posty: 67
- Rejestracja: 2017-07-17, 15:56
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 52 gości