Dziewczyna z motyką
: 2017-06-19, 12:31
Dzień dobry.
Była to wycieczka sielankowa. Żadnych z góry założonych celów, żadnego obłędu w oczach, żadnej presji czasu i wyniku. Rzekliśmy, że dotrzemy tam gdzie nam się będzie chciało. I dokonaliśmy tego. Jedynym miejscem, które jakoś nas ograniczało było miejsce startu i końca. Było to to samo miejsce - parking w Tatrzańskiej Jaworzynie. Czyli nasz piękny, swobodny, elegancki spacer tatrzański miał miejsce w Dolinie Jaworowej. Dokładnie pisząc.
Pozwolę sobie na małą dygresję - byłem w tej Dolinie około 10 razy. Mam zamiar być jeszcze z 30 razy. Czy to na prawo od wiadomej wiaty czy też na lewo. To dla mnie jest tak piękne i powalające na kolana miejsce, że rzeknę tak - jeśli ktoś nie był na tych szlakach a uważa się za jakiegoś "znawcę" turystycznej części Tatr Słowackich to jest po prostu turystycznym durniem. Amen i ave.
Wracając do wycieczki - z parkingu ( 3,50 euro za dzień ) wytoczyliśmy się około 7.30. Pogoda zapowiadała się pogodnie. I tak było. W odróżnieniu od pozostałych dni w ostatnich dniach Skład dwuosobowy, miał być trzeci osobnik ale zachorzał. Trafił na Christine w wersji Toyoty. Ale będzie żył. Przechodzimy opluwany przez estetów asfalt i docieramy do wiaty przy mostku. Na lewo Koperszady z górującym Muraniem ( i kolegami w szeregu ), po prawej Jaworowa. Takie czasy, że lepiej na lewo nie iść. Ktoś może zapiskać, że człowiek jest lewakiem. A nie jestem, no chyba, że nie wiem że jestem. Takie czasy nastały ... Towarzysz Prezes gubi się w zeznaniach. Dlatego też z radością poszedł na wprost, a nawet na prawo. Pisząc bardziej sensownie - poszliśmy zielonym szlakiem. Tym króciutkim na Lodową Przełęcz.
Powitały nas takie oto widoki:
Jak widać - był to "pojedynek Bielskich z Wysokimi". Remis.
Po prawej stronie ręki stało takie coś :
Idąc dalej widzimy pierwsze "cegły" Jaworowego Muru :
Widzimy też trochę lekko zdziczałej roślinności :
Tak w ogóle Jaworowa to chyba najdziksza z turystycznych dolin Tatr Wysokich. Aż człek wypatrywał wampirów ( dziennych ), utopców i wisielców. Słyszałem o takich co jednego dnia zostali zaatakowani przez drzewo ( zdziczały Ent ) i prawie utopienie przez miejscowy, dolinny potok - to zamaskowane utopce.
"Porzućcie wszelką nadzieję, Wy, którzy wchodzicie"
Ale jakbyście już weszli to chłońcie widoki. Po lewicy pojawia się np. Dolina Czarna Jaworowa. Z np. Śnieżną Granią, Kołowym, Świnką, Kapałkową Granią i Lodowym nad wszystkimi.
Tak mi się ta dolina rzuciła w oczy :
Idziemy dalej. Widzimy od czających się z tyłu Bielskich, domku w lesie ( tuż przy szlaku ), kolegów Lodowego z lewej, przez Mur na wprost do zboczy Zielonej i Żabiej Doliny Jaworowej. Jest pięknie.
Docieramy do mostku na potoku. Przed nami Mur. Klimek nie wrócił ...
Zasiadamy na mostku i podziwiamy. Doszliśmy do wniosku, że tego dnia dalej nam się nie chce iść. Cieszą mnie takie wycieczki Zresztą na Jaworowym i Małym Jaworowym pokazały się straszne chmury. Towarzysz Prezes jako fachowiec od chmur rzekł - idzie zmiana pogody. I to nie będzie dobra zmiana. Amen i ave.
Była to wycieczka sielankowa. Żadnych z góry założonych celów, żadnego obłędu w oczach, żadnej presji czasu i wyniku. Rzekliśmy, że dotrzemy tam gdzie nam się będzie chciało. I dokonaliśmy tego. Jedynym miejscem, które jakoś nas ograniczało było miejsce startu i końca. Było to to samo miejsce - parking w Tatrzańskiej Jaworzynie. Czyli nasz piękny, swobodny, elegancki spacer tatrzański miał miejsce w Dolinie Jaworowej. Dokładnie pisząc.
Pozwolę sobie na małą dygresję - byłem w tej Dolinie około 10 razy. Mam zamiar być jeszcze z 30 razy. Czy to na prawo od wiadomej wiaty czy też na lewo. To dla mnie jest tak piękne i powalające na kolana miejsce, że rzeknę tak - jeśli ktoś nie był na tych szlakach a uważa się za jakiegoś "znawcę" turystycznej części Tatr Słowackich to jest po prostu turystycznym durniem. Amen i ave.
Wracając do wycieczki - z parkingu ( 3,50 euro za dzień ) wytoczyliśmy się około 7.30. Pogoda zapowiadała się pogodnie. I tak było. W odróżnieniu od pozostałych dni w ostatnich dniach Skład dwuosobowy, miał być trzeci osobnik ale zachorzał. Trafił na Christine w wersji Toyoty. Ale będzie żył. Przechodzimy opluwany przez estetów asfalt i docieramy do wiaty przy mostku. Na lewo Koperszady z górującym Muraniem ( i kolegami w szeregu ), po prawej Jaworowa. Takie czasy, że lepiej na lewo nie iść. Ktoś może zapiskać, że człowiek jest lewakiem. A nie jestem, no chyba, że nie wiem że jestem. Takie czasy nastały ... Towarzysz Prezes gubi się w zeznaniach. Dlatego też z radością poszedł na wprost, a nawet na prawo. Pisząc bardziej sensownie - poszliśmy zielonym szlakiem. Tym króciutkim na Lodową Przełęcz.
Powitały nas takie oto widoki:
Jak widać - był to "pojedynek Bielskich z Wysokimi". Remis.
Po prawej stronie ręki stało takie coś :
Idąc dalej widzimy pierwsze "cegły" Jaworowego Muru :
Widzimy też trochę lekko zdziczałej roślinności :
Tak w ogóle Jaworowa to chyba najdziksza z turystycznych dolin Tatr Wysokich. Aż człek wypatrywał wampirów ( dziennych ), utopców i wisielców. Słyszałem o takich co jednego dnia zostali zaatakowani przez drzewo ( zdziczały Ent ) i prawie utopienie przez miejscowy, dolinny potok - to zamaskowane utopce.
"Porzućcie wszelką nadzieję, Wy, którzy wchodzicie"
Ale jakbyście już weszli to chłońcie widoki. Po lewicy pojawia się np. Dolina Czarna Jaworowa. Z np. Śnieżną Granią, Kołowym, Świnką, Kapałkową Granią i Lodowym nad wszystkimi.
Tak mi się ta dolina rzuciła w oczy :
Idziemy dalej. Widzimy od czających się z tyłu Bielskich, domku w lesie ( tuż przy szlaku ), kolegów Lodowego z lewej, przez Mur na wprost do zboczy Zielonej i Żabiej Doliny Jaworowej. Jest pięknie.
Docieramy do mostku na potoku. Przed nami Mur. Klimek nie wrócił ...
Zasiadamy na mostku i podziwiamy. Doszliśmy do wniosku, że tego dnia dalej nam się nie chce iść. Cieszą mnie takie wycieczki Zresztą na Jaworowym i Małym Jaworowym pokazały się straszne chmury. Towarzysz Prezes jako fachowiec od chmur rzekł - idzie zmiana pogody. I to nie będzie dobra zmiana. Amen i ave.