Pusty spacer.
: 2017-01-23, 12:00
"Liczę, że pogoda weekendowa będzie stała. Ale jakoś w to nie wierzę."
Wychodzi na to, że nie znam się na pogodzie.
Czwarty weekend z rzędu w Tatrach - czwarty weekend z rzędu pogoda wręcz bajkowa.
Wyjeżdżamy z Żywca o godzinie 4.33. Skład - P i S, Marcin i Łukasz. Zamkniętą budę biletową ( inaczej tego się nie da nazwać ) na Palenicy Białczańskiej mijamy o 6.55. Jest rześko ; -8,5 stopnia. Do Wodoryjów Mickiewicza mijają nas dwa auta i zero turysty pieszego. Dopiero na szlaku do 5 Stawów Polskich spotkaliśmy około ośmiorga luda żywego. Do schroniska docieramy o 9.20. Lud kłębi się przed budynkiem, narty przymierza, raki ostrzy, kły szczerzy, kaca wietrzy. Co było wewnątrz to nie wiem - pognaliśmy od razu ku przyszłości. Plany nie były za bardzo ambitne. Zresztą odzwierciedlają one nasze podejście do życia i turystyki - z roku na rok czuję w sobie co raz większą chęć odpoczynku turystycznego. Kolejki, schroniska, leżaczki ( np. takie jak mają w Słowenii przy schroniskach ), zimne napoje na trawie. Amen i ave oraz WON. Jeden z osobników ( szybkobiegacz górski ) stwierdził, że pójdzie na Zawrat i pojawi się w schronisku o 12.02. Pojawił się o 11.58. Było to w jego i moim interesie bo musieliśmy być w Żywcu najpóźniej o 16.30. Ja udawałem się na stypę, a Marcin na Dzień Dziadka i Babci. Pozostałe osobniki ( wolnobiegacze górskie ) dotarły do granic Pustej Dolinki, rzuciły okiem na Dolinkę pod Kołem, popatrzyły na Zawrat i zawróciły - po Wielkim Stawie do schroniska. W schronisku było milusio.
Dziękuję za uwagę.
Wychodzi na to, że nie znam się na pogodzie.
Czwarty weekend z rzędu w Tatrach - czwarty weekend z rzędu pogoda wręcz bajkowa.
Wyjeżdżamy z Żywca o godzinie 4.33. Skład - P i S, Marcin i Łukasz. Zamkniętą budę biletową ( inaczej tego się nie da nazwać ) na Palenicy Białczańskiej mijamy o 6.55. Jest rześko ; -8,5 stopnia. Do Wodoryjów Mickiewicza mijają nas dwa auta i zero turysty pieszego. Dopiero na szlaku do 5 Stawów Polskich spotkaliśmy około ośmiorga luda żywego. Do schroniska docieramy o 9.20. Lud kłębi się przed budynkiem, narty przymierza, raki ostrzy, kły szczerzy, kaca wietrzy. Co było wewnątrz to nie wiem - pognaliśmy od razu ku przyszłości. Plany nie były za bardzo ambitne. Zresztą odzwierciedlają one nasze podejście do życia i turystyki - z roku na rok czuję w sobie co raz większą chęć odpoczynku turystycznego. Kolejki, schroniska, leżaczki ( np. takie jak mają w Słowenii przy schroniskach ), zimne napoje na trawie. Amen i ave oraz WON. Jeden z osobników ( szybkobiegacz górski ) stwierdził, że pójdzie na Zawrat i pojawi się w schronisku o 12.02. Pojawił się o 11.58. Było to w jego i moim interesie bo musieliśmy być w Żywcu najpóźniej o 16.30. Ja udawałem się na stypę, a Marcin na Dzień Dziadka i Babci. Pozostałe osobniki ( wolnobiegacze górskie ) dotarły do granic Pustej Dolinki, rzuciły okiem na Dolinkę pod Kołem, popatrzyły na Zawrat i zawróciły - po Wielkim Stawie do schroniska. W schronisku było milusio.
Dziękuję za uwagę.