Ostateczne rozerwanie się na Granatach.
: 2013-08-20, 10:31
Witajcie Panie i Panowie.
Urlop rzecz święta. Należy go godnie wykorzystać. Np. od niedzieli do piątku chodząc po Tatrach Słowackich. Następnie w sobotę wrócić do Ojczyzny, zwiedzić miasto rodzinne, zrobić przegląd skarpetek i w niedzielę ( 11 sierpnia 2013 roku ) wsiąść do autobusu byle jakiego ( dokładnie pisząc kurs Ciechanów – Zakopane, z Żywca rusza o 5.05 ), wytrzymać w spokoju towarzystwo dwóch tępych, głośnych i samolubnych chamów turystycznych ( jeden był chyba z Milówki, drugi był już w autobusie ) i wysiąść w Pacanowie na dworcu PKS. W cudnie zapowiadającej się pogodzie. Nasze trzy mordy otuliło górskie słoneczko. Amen.
W planach mieliśmy niejakie Granaty. Trzy – czyli te w okolicach Wierchu pod fajki i Czarnych Ścian. Moi koledzy dosyć rzadko przetaczają się po Tatrach więc mordy im się bardzo cieszą. Bo to eleganccy ludzie i potrafią docenić piękno przyrody. Np. piękno parujących dachów szałasów w Dolinie Jaworzynki. Prawie napisaliśmy poemat i przywitaliśmy się z Pająkiem Chwatem. Tzw Bratem. Uduchowieni ruszyliśmy z kopyta w stronę Przełęczy między Kopami – przez Jaworzynkę oczywiście. Idziemy, gadamy, opisuję kolegom co widać i to co nie widać. W takim radosnym nastroju docieramy do Przełęczy, bez zatrzymywania się ( nie to , że jesteśmy takie Urwisy Szybkobiegi tylko nie było gdzie się położyć ) ruszamy przez Rówień Królowa ku Hali. Albo Gali Rozdania Oscarów. Do Murowańca nie wchodzimy, rozkładamy się obok budynku meteorologów. Przed nami widać wszystko co może być z tego miejsca widoczne. Po prostu sielanka dla oczu naszych.
Urlop rzecz święta. Należy go godnie wykorzystać. Np. od niedzieli do piątku chodząc po Tatrach Słowackich. Następnie w sobotę wrócić do Ojczyzny, zwiedzić miasto rodzinne, zrobić przegląd skarpetek i w niedzielę ( 11 sierpnia 2013 roku ) wsiąść do autobusu byle jakiego ( dokładnie pisząc kurs Ciechanów – Zakopane, z Żywca rusza o 5.05 ), wytrzymać w spokoju towarzystwo dwóch tępych, głośnych i samolubnych chamów turystycznych ( jeden był chyba z Milówki, drugi był już w autobusie ) i wysiąść w Pacanowie na dworcu PKS. W cudnie zapowiadającej się pogodzie. Nasze trzy mordy otuliło górskie słoneczko. Amen.
W planach mieliśmy niejakie Granaty. Trzy – czyli te w okolicach Wierchu pod fajki i Czarnych Ścian. Moi koledzy dosyć rzadko przetaczają się po Tatrach więc mordy im się bardzo cieszą. Bo to eleganccy ludzie i potrafią docenić piękno przyrody. Np. piękno parujących dachów szałasów w Dolinie Jaworzynki. Prawie napisaliśmy poemat i przywitaliśmy się z Pająkiem Chwatem. Tzw Bratem. Uduchowieni ruszyliśmy z kopyta w stronę Przełęczy między Kopami – przez Jaworzynkę oczywiście. Idziemy, gadamy, opisuję kolegom co widać i to co nie widać. W takim radosnym nastroju docieramy do Przełęczy, bez zatrzymywania się ( nie to , że jesteśmy takie Urwisy Szybkobiegi tylko nie było gdzie się położyć ) ruszamy przez Rówień Królowa ku Hali. Albo Gali Rozdania Oscarów. Do Murowańca nie wchodzimy, rozkładamy się obok budynku meteorologów. Przed nami widać wszystko co może być z tego miejsca widoczne. Po prostu sielanka dla oczu naszych.




















































