Tatry Słowackie czyli jak trafić prosto w okienko...
: 2015-08-03, 21:39
Mój ostatni tydzień w Tatrach stał pod znakiem okienek, nie tylko pogodowych. Na Słowację przyjechaliśmy 24 lipca wieczorem. Na kwaterze czekał już na nas jeden z uczestników wspólnej wyprawy Kamil. Później dojechali jeszcze Przemek, który miał spędzić z nami cały tydzień oraz Michalina i Tomek, którzy przyjechali tylko na weekend.
25.07.2015 Kieżmarski Szczyt
Następnego dnia rano podzieliliśmy się na dwie grupy. Edyta i ja wyruszyliśmy na Kieżmarski Szczyt. Pozostali wybrali się na Krywań.
Dotarliśmy więc do Tatrzańskiej Łomnicy skąd zaczęliśmy podejście nad Łomnicki Staw. Pogoda zapowiadała się wyśmienicie. Mogliśmy podziwiać grań Łomnicy, Wideł i Kieżmarskiego Szczytu. Z czasem jednak zaczęły gromadzić się chmury i znów powrócił "koszmar minionych lat". Pomyślałem sobie,że po raz kolejny nic nie zobaczę z Kieżmara. Znad Łomnickiego Stawu ruszyliśmy Magistralą w kierunku Huncowskiego Szczytu i wkrótce zaczęliśmy podchodzić na ten szczyt. Mniej więcej po przejściu 2/3 podejścia. Zaczął padać deszcz i grad. Schowaliśmy się pod jeden z wielkich głazów aby przeczekać. Dwa poteżne grzmoty, w tym jeden bardzo blisko przywołały myśl o odwrocie. Po kilku minutach wszystko ustało i się rozpogodziło. Musieliśmy podjąć decyzję co dalej. Z jednej strony baliśmy się, że burza powróci i zaskoczy nas wyżej. Z drugiej chcieliśmy wykorzystać to wypogodzenie i pójść dalej. Postanowiliśmy iść w górę. Dotarliśmy do Huncowskiego. Pogoda zachęcała do dalszej drogi. Zeszliśmy na Huncowską Przełęcz i bez odpoczynku ruszyliśmy dalej. Droga na Kieżmarski nie jest trudna więc aby nie tracić czasu nie wiązaliśmy się liną i nie zakładaliśmy kasków. Chceliśmy maksymalnie wykorzystać dane nam okienko pogodowe. Gdy dotarliśmy na szczyt pogoda nadal nas rozpieszczała. Po raz pierwszy mogłem nacieszyć oczy widokami. Poprzednio gdy byłem tam dwa razy to albo nic nie było widać albo tylko przelotnie coś się odsłaniało. Z Kieżmarskiego poszliśmy jeszcze na Mały Kieżmarski Szczyt, głównie po to aby spojrzeć z góry na Zielony Staw Kieżmarski. Szybko jednak zaczęliśmy zejście. Postanowiliśmy wracać tą samą drogą, ktorą weszliśmy. Na Huncowskim Szczycie wypatrzyliśmy ciemne chmury nad Sławkowskim. Szybko zaczęliśmy schodzić. Podczas zejścia znów zaczęło padać. Znów usłyszeliśmy zbliżającą się burzę. Zeszliśmy do budynku kolejki nad Łomnickim Stawem. Tam postanowiliśmy przeczekać deszcz i burzę. Na dół ostatecznie zjechaliśmy kolejką. Pierwszy raz podczas tego wyjazdu idealnie wpasowaliśmy się w okienko pogodowe.
26.07.2015 Hruby Wierch / Furkot / Bystra Ławka
Kolejnego dnia już całą ekipą wybraliśmy się do Szczyrbskiego Jeziora. Pogoda od rana była fatalna. Cały czas padał deszcz.Ruszyliśmy jednak w kierunku Doliny Młynickiej. W końcu deszcz ustał ale dookoła otaczała nas mgła. Widoczność mieliśmy na kilkanaście metrów. Kiedy dotarliśmy w okolicę Kozich Stawów znów otwierało się dla nas okienko pogodowe. Najpierw zaczęły wyłaniać pojedyncze widoki a wkrótce wszystko się odsłoniło. Szliśmy szlakiem na Bystrą Ławkę. Nad Capim Stawem podzieliliśmy się na dwie grupy. Michalina i Tomek zostali nad stawem i dalej wędrowali już sami. My ruszyliśmy szlakiem w górę i wkrótce odbiliśmy od szlaku na ścieżkę w kierunku Furkotu. W czwórkę stanęliśmy na Furkocie. Następnie wraz z Edytą i Kamilem poszliśmy granią na Hruby Wierch. Pogoda cały czas trzymała. Jedynie Tatry Zachodnie schowały sie w chmurach. Granią wrociliśmy na Furkot i ruszyliśmy powrotem w kierunku szlaku. Przez Bystrą Ławkę przeszliśmy do Doliny Furkotnej. Wyrypę zakończyliśmy nad Szczyrbskim Jeziorem.
27.07.2015 Baranie Rogi
Tego dnia mieliśmy zrobić sobie dzień przerwy. Jednak gdy dzień wcześniej wieczorem zerknęliśmy na prognozę nie było innej opcji jak wykorzystać ten dzień na podejście do Terinki na nocleg i przy okazji zaliczyć Baranie Rogi. Wszystkie bowiem prognozy wskazywały, że na następny dzień (28.07) zapowiada się idealna pogoda aby zrealizować główny cel wyjazdu.
Tym razem wyruszyliśmy już tylko we czwórkę: Edyta, Przemek, Kamil i ja. Prognoza na ten dzień nie była optymistyczna. Gdy dochodziliśmy do Terinki zaczęło padać. Zrobiliśmy krótką przerwę w schronisku. W końcu jednak wyruszyliśmy w kierunku Baraniej Przełęczy. Szliśmy początkowo w deszczu. Później jednak przestało padać. Dotarliśmy na Baranią Przełęcz i natychmiast skierowaliśmy się w kierunku żlebu wyprowadzającego na taras. W komplecie dotarliśmy na szczyt. Pogoda znów pozwoliła nam na podziwianie widoków. Nie zabrakło też czasu na sesję fotograficzną przy słynnym okienku. W końcu zaczęliśmy schodzić. Na Baraniej Przełęczy zrobiliśmy sobie małą przerwę i następnie ruszyliśmy na dół do Doliny Pięciu Stawów Spiskich. W dolnej części zejścia, gdy już byliśmy na ścieżce poza żlebem znów zaczęło padać. Po raz kolejny wpasowaliśmy się w okienko pogodowe na szczycie. Kamil i Przemek zeszli do Smokowca. Edyta i ja zostaliśmy na noc w Terince.
28.07.2015 Łomnica Jordanką
Po nocy spędzonej w Terince wyruszyliśmy w stronę Klimkowego Żlebu. Naszym celem było przejście prowadzącej na Łomnice Drogi Jordana. Wbiliśmy się w żleb. Wkrótce w żlebie pojawił się Słowak z około 10 letnim chłopcem. Słowacy poszli pierwsi. My za nimi. Zaczęliśmy wspinaczkę po dobrze urzeźbionych skałach i płytach. W końcu dotarliśmy do miejsca w którym musimy przejść do Żlebu Brauera. Na dnie Klimkowego Żlebu zalegał śnieg wiec musieliśmy go obejść. Słowacy obeszli to miejsce górą po skałach i płytach. My obeszliśmy go szczeliną między płatem śniegu a skałami. Po wejściu do Żlebu Brauera wspinaliśmy się dobrze urzeźbioną skałą. Słowacy szli szybciej więc zostawili nas z tyłu. Wkrótce zobaczyłem Słowaków odbijających jeszcze poniżej przełączki w skały. Powiedziałem do Edyty, że oni źle idą. Mimo to gdy doszliśmy pod przełączkę poszliśmy za nimi. Zastanawiało nas to, że oni nie zawrócili. Czyżbym to ja się mylił? Podeszliśmy stromym kominkiem na skałę poniżej Pośledniej Turni i tam spotkaliśmy Słowaków. Okazało się, że to oni pomylili drogę. Wróciliśmy z powrotem i już tak jak ja wcześniej zamierzałem iść poszliśmy dalej. Teraz to my prowadziliśmy a Słowacy szli kilka minut za nami. Dotarliśmy do pierwszych łańcuchów. Odtąd nasza droga jest w wielu miejscach ubezpieczona łańcuchami i klamrami. W końcu dotarliśmy pod Komin Franza. Jest on ubezpieczony klamrami i dwoma ciągami łańcuchów. Po pokonaniu tego komina szliśmy w górę kolejnymi ubezpieczonymi łańcuchami stromymi rynnami. Po ich pokonaniu wyszliśmy na szeroką grań, którą dotarliśmy na Łomnicę. Pogoda przez większość drogi wymiatała. Na szczycie było podobnie. Z Łomnicy zeszliśmy zwykłą drogą na Łomnicką Przełęcz. Ta droga też jest ubezpieczona łańcuchami i klamrami ale w porównaniu do Jordanki jest o wiele łatwiejsza. Z przełęczy zeszliśmy starym szlakim nad Łomnicki Staw a po piwku w budynku kolejki zeszliśmy do Tatrzańskiej Łomnicy.
29.07.2015 Zamek w Kieżmarku
Ten dzień postanowiliśmy poświecić na odpoczynek. Rano okazało się, że pada deszcz więc nie było nam żal straconego dnia. W czwórkę pojechaliśmy do Jaskini Bielskiej. Jednak długa kolejka do kasy zniechęciła nas do zwiedzania tej jaskini. Postanowiliśmy zatem, że pojedziemy do Kieżmarku i zwiedzimy tamtejszy zamek. Podczas zwiedzania znów pojawił się motyw z okienkiem. Przez moment za oknem jednej z komnat wyłonił się z chmur Sławkowski Szczyt.
30.07.2015 Kończysta
Ostatniego dnia wybraliśmy się na Kończystą. Trasę zaczęliśmy w Tatrzańskiej Polance, skąd wyruszyliśmy nad Batyżowiecki Staw. Podczas podejścia do stawu pogoda znów zaczęła się psuć. Gdy dotarliśmy nad staw niewiele widzieliśmy. Jednak jak to już w czasie tego wyjazdu bywało znów pojawiło się okienko pogodowe. Na kilka minut wszystko się odsłoniło. Później jednak znów otaczała nas mgła. Tylko od czasu do czasu mogliśmy coś dostrzec. Im bliżej szczytu tym rzadziej cokolwiek się odsłaniało. Na Kończystej nie było widać nic poza Kowadłem. Wszedłem na Kowadło aby pokazać pozostałym jak to się robi i zszedłem. Zrobiliśmy sobie przerwę na to aby coś zjeść. Ostatecznie każdy zdecydował się spróbować wejść. Wszedłem ponownie aby asekurować pozostałych. Mieliśmy tylko dwie uprzęże wiec każdy kolejno wchodził i schodził aby przekazać kolejnej osobie uprząż. Wszyscy zaliczyli Kowadło. Gdy już ostatnia osoba weszła na Kowadło znów zaczęło się otwierać okienko pogodowe. Wkrótce wszystko dookoła się odsłoniło. Znów mogliśmy cieszyć się widokami. Z Kończystej zeszliśmy do Stwolskiej Doliny, nieco poniżej Stwolskiej Przełęczy. Stąd po krótkim odpoczynku ruszyliśmy na Tępą a następnie zeszliśmy na Przełęcz pod Osterwą i weszliśmy na Osterwę. W końcu zeszliśmy nad Popradzki Staw i stamtąd udaliśmy się na elektriczkę. Elektriczką wróciliśmy do Tatrzańskiej Polanki po samochód. Tak zakończył się ostatni dzień w Tatrach. Następnego dnia trzeba było wracać do domu.
25.07.2015 Kieżmarski Szczyt
Następnego dnia rano podzieliliśmy się na dwie grupy. Edyta i ja wyruszyliśmy na Kieżmarski Szczyt. Pozostali wybrali się na Krywań.
Dotarliśmy więc do Tatrzańskiej Łomnicy skąd zaczęliśmy podejście nad Łomnicki Staw. Pogoda zapowiadała się wyśmienicie. Mogliśmy podziwiać grań Łomnicy, Wideł i Kieżmarskiego Szczytu. Z czasem jednak zaczęły gromadzić się chmury i znów powrócił "koszmar minionych lat". Pomyślałem sobie,że po raz kolejny nic nie zobaczę z Kieżmara. Znad Łomnickiego Stawu ruszyliśmy Magistralą w kierunku Huncowskiego Szczytu i wkrótce zaczęliśmy podchodzić na ten szczyt. Mniej więcej po przejściu 2/3 podejścia. Zaczął padać deszcz i grad. Schowaliśmy się pod jeden z wielkich głazów aby przeczekać. Dwa poteżne grzmoty, w tym jeden bardzo blisko przywołały myśl o odwrocie. Po kilku minutach wszystko ustało i się rozpogodziło. Musieliśmy podjąć decyzję co dalej. Z jednej strony baliśmy się, że burza powróci i zaskoczy nas wyżej. Z drugiej chcieliśmy wykorzystać to wypogodzenie i pójść dalej. Postanowiliśmy iść w górę. Dotarliśmy do Huncowskiego. Pogoda zachęcała do dalszej drogi. Zeszliśmy na Huncowską Przełęcz i bez odpoczynku ruszyliśmy dalej. Droga na Kieżmarski nie jest trudna więc aby nie tracić czasu nie wiązaliśmy się liną i nie zakładaliśmy kasków. Chceliśmy maksymalnie wykorzystać dane nam okienko pogodowe. Gdy dotarliśmy na szczyt pogoda nadal nas rozpieszczała. Po raz pierwszy mogłem nacieszyć oczy widokami. Poprzednio gdy byłem tam dwa razy to albo nic nie było widać albo tylko przelotnie coś się odsłaniało. Z Kieżmarskiego poszliśmy jeszcze na Mały Kieżmarski Szczyt, głównie po to aby spojrzeć z góry na Zielony Staw Kieżmarski. Szybko jednak zaczęliśmy zejście. Postanowiliśmy wracać tą samą drogą, ktorą weszliśmy. Na Huncowskim Szczycie wypatrzyliśmy ciemne chmury nad Sławkowskim. Szybko zaczęliśmy schodzić. Podczas zejścia znów zaczęło padać. Znów usłyszeliśmy zbliżającą się burzę. Zeszliśmy do budynku kolejki nad Łomnickim Stawem. Tam postanowiliśmy przeczekać deszcz i burzę. Na dół ostatecznie zjechaliśmy kolejką. Pierwszy raz podczas tego wyjazdu idealnie wpasowaliśmy się w okienko pogodowe.
26.07.2015 Hruby Wierch / Furkot / Bystra Ławka
Kolejnego dnia już całą ekipą wybraliśmy się do Szczyrbskiego Jeziora. Pogoda od rana była fatalna. Cały czas padał deszcz.Ruszyliśmy jednak w kierunku Doliny Młynickiej. W końcu deszcz ustał ale dookoła otaczała nas mgła. Widoczność mieliśmy na kilkanaście metrów. Kiedy dotarliśmy w okolicę Kozich Stawów znów otwierało się dla nas okienko pogodowe. Najpierw zaczęły wyłaniać pojedyncze widoki a wkrótce wszystko się odsłoniło. Szliśmy szlakiem na Bystrą Ławkę. Nad Capim Stawem podzieliliśmy się na dwie grupy. Michalina i Tomek zostali nad stawem i dalej wędrowali już sami. My ruszyliśmy szlakiem w górę i wkrótce odbiliśmy od szlaku na ścieżkę w kierunku Furkotu. W czwórkę stanęliśmy na Furkocie. Następnie wraz z Edytą i Kamilem poszliśmy granią na Hruby Wierch. Pogoda cały czas trzymała. Jedynie Tatry Zachodnie schowały sie w chmurach. Granią wrociliśmy na Furkot i ruszyliśmy powrotem w kierunku szlaku. Przez Bystrą Ławkę przeszliśmy do Doliny Furkotnej. Wyrypę zakończyliśmy nad Szczyrbskim Jeziorem.
27.07.2015 Baranie Rogi
Tego dnia mieliśmy zrobić sobie dzień przerwy. Jednak gdy dzień wcześniej wieczorem zerknęliśmy na prognozę nie było innej opcji jak wykorzystać ten dzień na podejście do Terinki na nocleg i przy okazji zaliczyć Baranie Rogi. Wszystkie bowiem prognozy wskazywały, że na następny dzień (28.07) zapowiada się idealna pogoda aby zrealizować główny cel wyjazdu.
Tym razem wyruszyliśmy już tylko we czwórkę: Edyta, Przemek, Kamil i ja. Prognoza na ten dzień nie była optymistyczna. Gdy dochodziliśmy do Terinki zaczęło padać. Zrobiliśmy krótką przerwę w schronisku. W końcu jednak wyruszyliśmy w kierunku Baraniej Przełęczy. Szliśmy początkowo w deszczu. Później jednak przestało padać. Dotarliśmy na Baranią Przełęcz i natychmiast skierowaliśmy się w kierunku żlebu wyprowadzającego na taras. W komplecie dotarliśmy na szczyt. Pogoda znów pozwoliła nam na podziwianie widoków. Nie zabrakło też czasu na sesję fotograficzną przy słynnym okienku. W końcu zaczęliśmy schodzić. Na Baraniej Przełęczy zrobiliśmy sobie małą przerwę i następnie ruszyliśmy na dół do Doliny Pięciu Stawów Spiskich. W dolnej części zejścia, gdy już byliśmy na ścieżce poza żlebem znów zaczęło padać. Po raz kolejny wpasowaliśmy się w okienko pogodowe na szczycie. Kamil i Przemek zeszli do Smokowca. Edyta i ja zostaliśmy na noc w Terince.
28.07.2015 Łomnica Jordanką
Po nocy spędzonej w Terince wyruszyliśmy w stronę Klimkowego Żlebu. Naszym celem było przejście prowadzącej na Łomnice Drogi Jordana. Wbiliśmy się w żleb. Wkrótce w żlebie pojawił się Słowak z około 10 letnim chłopcem. Słowacy poszli pierwsi. My za nimi. Zaczęliśmy wspinaczkę po dobrze urzeźbionych skałach i płytach. W końcu dotarliśmy do miejsca w którym musimy przejść do Żlebu Brauera. Na dnie Klimkowego Żlebu zalegał śnieg wiec musieliśmy go obejść. Słowacy obeszli to miejsce górą po skałach i płytach. My obeszliśmy go szczeliną między płatem śniegu a skałami. Po wejściu do Żlebu Brauera wspinaliśmy się dobrze urzeźbioną skałą. Słowacy szli szybciej więc zostawili nas z tyłu. Wkrótce zobaczyłem Słowaków odbijających jeszcze poniżej przełączki w skały. Powiedziałem do Edyty, że oni źle idą. Mimo to gdy doszliśmy pod przełączkę poszliśmy za nimi. Zastanawiało nas to, że oni nie zawrócili. Czyżbym to ja się mylił? Podeszliśmy stromym kominkiem na skałę poniżej Pośledniej Turni i tam spotkaliśmy Słowaków. Okazało się, że to oni pomylili drogę. Wróciliśmy z powrotem i już tak jak ja wcześniej zamierzałem iść poszliśmy dalej. Teraz to my prowadziliśmy a Słowacy szli kilka minut za nami. Dotarliśmy do pierwszych łańcuchów. Odtąd nasza droga jest w wielu miejscach ubezpieczona łańcuchami i klamrami. W końcu dotarliśmy pod Komin Franza. Jest on ubezpieczony klamrami i dwoma ciągami łańcuchów. Po pokonaniu tego komina szliśmy w górę kolejnymi ubezpieczonymi łańcuchami stromymi rynnami. Po ich pokonaniu wyszliśmy na szeroką grań, którą dotarliśmy na Łomnicę. Pogoda przez większość drogi wymiatała. Na szczycie było podobnie. Z Łomnicy zeszliśmy zwykłą drogą na Łomnicką Przełęcz. Ta droga też jest ubezpieczona łańcuchami i klamrami ale w porównaniu do Jordanki jest o wiele łatwiejsza. Z przełęczy zeszliśmy starym szlakim nad Łomnicki Staw a po piwku w budynku kolejki zeszliśmy do Tatrzańskiej Łomnicy.
29.07.2015 Zamek w Kieżmarku
Ten dzień postanowiliśmy poświecić na odpoczynek. Rano okazało się, że pada deszcz więc nie było nam żal straconego dnia. W czwórkę pojechaliśmy do Jaskini Bielskiej. Jednak długa kolejka do kasy zniechęciła nas do zwiedzania tej jaskini. Postanowiliśmy zatem, że pojedziemy do Kieżmarku i zwiedzimy tamtejszy zamek. Podczas zwiedzania znów pojawił się motyw z okienkiem. Przez moment za oknem jednej z komnat wyłonił się z chmur Sławkowski Szczyt.
30.07.2015 Kończysta
Ostatniego dnia wybraliśmy się na Kończystą. Trasę zaczęliśmy w Tatrzańskiej Polance, skąd wyruszyliśmy nad Batyżowiecki Staw. Podczas podejścia do stawu pogoda znów zaczęła się psuć. Gdy dotarliśmy nad staw niewiele widzieliśmy. Jednak jak to już w czasie tego wyjazdu bywało znów pojawiło się okienko pogodowe. Na kilka minut wszystko się odsłoniło. Później jednak znów otaczała nas mgła. Tylko od czasu do czasu mogliśmy coś dostrzec. Im bliżej szczytu tym rzadziej cokolwiek się odsłaniało. Na Kończystej nie było widać nic poza Kowadłem. Wszedłem na Kowadło aby pokazać pozostałym jak to się robi i zszedłem. Zrobiliśmy sobie przerwę na to aby coś zjeść. Ostatecznie każdy zdecydował się spróbować wejść. Wszedłem ponownie aby asekurować pozostałych. Mieliśmy tylko dwie uprzęże wiec każdy kolejno wchodził i schodził aby przekazać kolejnej osobie uprząż. Wszyscy zaliczyli Kowadło. Gdy już ostatnia osoba weszła na Kowadło znów zaczęło się otwierać okienko pogodowe. Wkrótce wszystko dookoła się odsłoniło. Znów mogliśmy cieszyć się widokami. Z Kończystej zeszliśmy do Stwolskiej Doliny, nieco poniżej Stwolskiej Przełęczy. Stąd po krótkim odpoczynku ruszyliśmy na Tępą a następnie zeszliśmy na Przełęcz pod Osterwą i weszliśmy na Osterwę. W końcu zeszliśmy nad Popradzki Staw i stamtąd udaliśmy się na elektriczkę. Elektriczką wróciliśmy do Tatrzańskiej Polanki po samochód. Tak zakończył się ostatni dzień w Tatrach. Następnego dnia trzeba było wracać do domu.