Tępy dyszel pisze:Dobromił napisał/a:
Po raz kolejny dochodzę do wniosku, że nie ma bardziej wkurzających ludzi w górach od takich co tylko o górach gadają.
Proszę o doprecyzowanie tej myśli.
Proszę bardzo.
Chodzę po górach krótko - dopiero od 2002 roku. Co jest tym bardziej dla mnie wkurzające bo od urodzenia mieszkam w Żywcu. No ale parę szlaków zdołałem już przejść, na paru szczytach byłem, kilka pasm odwiedziłem. Zawsze uważałem, że warto coś wiedzieć o miejscach w które się jedzie więc kilka książek przeczytałem, mapy oglądnełem, trochę wiedzy nabyłem ( pozdrawiam tych co pomagali mi przenosić moją skrzynię z książkami i gazetami
). Oczywiście jest to wiedza daleka od fachowców ( "pozdrawiam" "tatrologa" - teoretyczny chłopcze zejdź na ziemię ) ale całkowicie mi wystarczająca. Na tyle mi wystarczająca, że jak już w te góry wchodzę to nie czuję potrzeby zbyt częstego gadania o nich. Oczywiście zawsze można wyrazić zachwyt nad danym szczytem, skomentować stan szlaku, poskarżyć się na bolące biodro, na kaca, na starość, itd. Ale bez przesady
Natomiast jak ktoś mi cały czas pierdoli w stylu: "byłem na Orlej, jest straszliwie trudna", "uważam, że na Giewont nie ma co iść, tłumy przypadkowych ludzi mnie odrzucają", "zawsze jak tam byłam to pogoda była wspaniała", "schroniska się pogorszyły, jak byłem tam wcześniej to był klimat", "ta góra jest łatwiejsza od tamtej, byłam tam dwa razy", "czy nie myślisz, że powinno się zakazać wchodzenia w Tatry osobom nie przygotowanym?", "co planujesz w roku 2018?, bo ja chcę przejść Orlą w 195 minut", itd ... to mnie szlag trafia. A jak człek próbuje przestawić rozmowę na inne tory to czasami jak młotem w łeb ... "eee", "a o czym mówisz?", "nie interesuję się, pomówmy o górach". Przepraszam ( albo i nie
) jeśli kogoś obrażę ale czasami mam wrażenie, że wiele osób przemieszczających się po górach jest po prostu monotematyczna i ograniczona. Amen.
P.s. Czytam czasami teksty o facebook i innych ustrojstwach sieciowych. Jak to one zastępują kontakty międzyludzkie. Pisząc w skrócie - to dla mnie ucieleśnienie zdebilenie i spłycenia życia. Oczywiście - w wielu przypadkach taka forma komunikacji ma sens. Ale poza tymi przypadkami to ... ręce opadają. Widzę , że to facebookowe zdebilenie i spłycenie wchodzi też w życie codzienne ( to prawdziwe a nie to "lajkowane" ). I spróbuj tu człeku zawiązać rozmowę ... Amen.