Mogło być lepiej. Albo gorzej.
: 2015-02-09, 11:54
Ave.
6 - 8 lutego 2015 roku. Luda prawie 20 sztuk. Nocleg w Kondradzkim, nogi nasze staneły na Giewoncie, Kopie Kondradzkiej i Świnicy. Pisząc szczegółowo to nogi moje zaprowadziły mnie na Giewont. W towarzystwie 7 innych osobników.
Do schroniska dotarliśmy w piątek, w okolicach godziny 21. Szliśmy szybko, po drodze wstępując na herbatkę u Prezesa - wypoczywał rodzinnie na Kalatówkach. Po herbacie poszlismy dalej - 13 osób już czekało w Kondradzkim. Dotarliśmy i już w 15 sztuk prowadziliśmy długie Polaków rozmowy. Poranek nadszedł bezboleśnie i wręcz pięknie. Byłem zimą w Tatrach około 25 razy i mogę ten dzień uznać za jeden z trzech najpiękniejszych. Aż się wzruszyłem. W wyniku tego wzruszenia wszedłem, jak już to rzekłem, na Giewont. Pisać mi się nie chce, oglądnijcie zdjęcie. Napiszę tylko, że na szczycie do naszej 6 dołączyły dwie niewiasty górskie z okolic Tarnowa. Pozdrawiamy. Następnie, jak to zazwyczaj w górach bywa, zeszliśmy ze szczytu. Tą samą drogą co wyszliśmy - letni szlak zejściowy był nieprzetarty. Chętni wystąp. Nastał czas sielanki. W trakcie tej sielanki porobiłem zdjęcia osobników na Kopie i na Świnicy. Jak i też na Rysach i Kozim Wierchu. O Kasprowym nie wspominając. No to idziemy dalej - większość grupy do schroniska, a jeden z naszych i dwie niewiasty na Kopę. Wrócili cali, zdrowi i z dwoma kilogramami śniegu w ochraniaczach. O wieczorze nie będę pisał - wszyscy normalni turyści wiedzą, że do późnej nocy recytowaliśmy wiersze.
A ranek powitaliśmy śpiewem. Tak mi się wydawało - okazało się, że to tak wiatr wyje. I śniegiem sypie. Było bardzo malowniczo - np w drodze powrotnej, idąc skrajem polany nie widziałem Hotelu Kalatówki. Nic to - zamiast gór ( Łukasz i ja, reszta udała się do Ornaku, siedzą tam dalej ) udalismy się do Muzeum Tatrzańskiego. Siódmy raz.
Powrotnej podróży pociągiem do Żywca nie będę opisywał - jaki pociąg jest każdy wie.
Dziękuję za uwagę.
6 - 8 lutego 2015 roku. Luda prawie 20 sztuk. Nocleg w Kondradzkim, nogi nasze staneły na Giewoncie, Kopie Kondradzkiej i Świnicy. Pisząc szczegółowo to nogi moje zaprowadziły mnie na Giewont. W towarzystwie 7 innych osobników.
Do schroniska dotarliśmy w piątek, w okolicach godziny 21. Szliśmy szybko, po drodze wstępując na herbatkę u Prezesa - wypoczywał rodzinnie na Kalatówkach. Po herbacie poszlismy dalej - 13 osób już czekało w Kondradzkim. Dotarliśmy i już w 15 sztuk prowadziliśmy długie Polaków rozmowy. Poranek nadszedł bezboleśnie i wręcz pięknie. Byłem zimą w Tatrach około 25 razy i mogę ten dzień uznać za jeden z trzech najpiękniejszych. Aż się wzruszyłem. W wyniku tego wzruszenia wszedłem, jak już to rzekłem, na Giewont. Pisać mi się nie chce, oglądnijcie zdjęcie. Napiszę tylko, że na szczycie do naszej 6 dołączyły dwie niewiasty górskie z okolic Tarnowa. Pozdrawiamy. Następnie, jak to zazwyczaj w górach bywa, zeszliśmy ze szczytu. Tą samą drogą co wyszliśmy - letni szlak zejściowy był nieprzetarty. Chętni wystąp. Nastał czas sielanki. W trakcie tej sielanki porobiłem zdjęcia osobników na Kopie i na Świnicy. Jak i też na Rysach i Kozim Wierchu. O Kasprowym nie wspominając. No to idziemy dalej - większość grupy do schroniska, a jeden z naszych i dwie niewiasty na Kopę. Wrócili cali, zdrowi i z dwoma kilogramami śniegu w ochraniaczach. O wieczorze nie będę pisał - wszyscy normalni turyści wiedzą, że do późnej nocy recytowaliśmy wiersze.
A ranek powitaliśmy śpiewem. Tak mi się wydawało - okazało się, że to tak wiatr wyje. I śniegiem sypie. Było bardzo malowniczo - np w drodze powrotnej, idąc skrajem polany nie widziałem Hotelu Kalatówki. Nic to - zamiast gór ( Łukasz i ja, reszta udała się do Ornaku, siedzą tam dalej ) udalismy się do Muzeum Tatrzańskiego. Siódmy raz.
Powrotnej podróży pociągiem do Żywca nie będę opisywał - jaki pociąg jest każdy wie.
Dziękuję za uwagę.