Padał prawdziwy śnieg. Już drugi raz.
: 2015-01-05, 09:14
Ave.
Rok 2015 powitaliśmy całkowitą trzeźwością i wzniosłością moralną. Amen.
Jako wzorce moralne postanowiliśmy udać się na wycieczkę turystyczną. Dolina, jaskinia, schronisko i coś tam jeszcze. Skład osobowy : Kamil, Łukasz i Łukasz. Od kolejnego Łukasza pożyczyliśmy auto i o 7.10 rano, 4 stycznia 2015 roku, ruszyliśmy ku przygodzie. W śniegu, wyciu i w mroku. Przez Suchą, Jordanów i Czarny Dunajec dotarliśmy do Kir. Kościeliska i Kraków już czekały i czapkami na powitanie machały. Ruszyliśmy w śnieżny mrok. Było miło. Idziemy, dochodzimy do Hali Pisanej i odbijamy na lewo. Patrząc na brak śladów na śniegu byliśmy pierwsi tego dnia. Przechodzimy dwa korytarze i docieramy na polankę ze Smoczą Jamą. I na tym koniec. Szedłem jako pierwszy i stwierdziłem, że stok jest tak zalodzony, łańcuchy tak śliskie, że nie mamy szans na wejście do jaskini. Która pewno była cała pokryta lodem. Nic to - zasiadliśmy do śniadania. Po wypoczynku ruszyliśmy dalej. Ze śpiewem, np. "Wódki łyk, grzybka kęs, słyszę trzepot Twoich rzęs". W takim to radosnym nastroju doszliśmy do schroniska. Pełnego ludzi i turystów. Trudno było miejsce siedzące wypatrzyć. Ale udało się i mogliśmy przystąpić do konsumpcji. W cieple, świetle i panującej radości i miłości bliźniej. W planach mielismy jeszcze Smreczyński i Mylną ale zły właściciel samochodu nas poganiał. Tak więc odpuściliśmy staw i udaliśmy się do jaskini. Było miło. Przynajmniej nie wyło i nie sypało śniegiem na łby. Za to jak wyszlismy to w ryje dostaliśmy ścianą śniegu. Było cudnie. Na szczęście gęsty snieg przykrył lód na schodach więc dotarliśmy do dna doliny w całości. A jak tam cudnie wyło i sypało Można było szlak zgubić Ale my jesteśmy dzielni i znajdujemy auto. Droga do Żywca też była wesoła. Czasami w kompletnej bieli. Ale dotarliśmy, auto oddaliśmy i pora grzecznie spać.
Dziękuję za uwagę.
Rok 2015 powitaliśmy całkowitą trzeźwością i wzniosłością moralną. Amen.
Jako wzorce moralne postanowiliśmy udać się na wycieczkę turystyczną. Dolina, jaskinia, schronisko i coś tam jeszcze. Skład osobowy : Kamil, Łukasz i Łukasz. Od kolejnego Łukasza pożyczyliśmy auto i o 7.10 rano, 4 stycznia 2015 roku, ruszyliśmy ku przygodzie. W śniegu, wyciu i w mroku. Przez Suchą, Jordanów i Czarny Dunajec dotarliśmy do Kir. Kościeliska i Kraków już czekały i czapkami na powitanie machały. Ruszyliśmy w śnieżny mrok. Było miło. Idziemy, dochodzimy do Hali Pisanej i odbijamy na lewo. Patrząc na brak śladów na śniegu byliśmy pierwsi tego dnia. Przechodzimy dwa korytarze i docieramy na polankę ze Smoczą Jamą. I na tym koniec. Szedłem jako pierwszy i stwierdziłem, że stok jest tak zalodzony, łańcuchy tak śliskie, że nie mamy szans na wejście do jaskini. Która pewno była cała pokryta lodem. Nic to - zasiadliśmy do śniadania. Po wypoczynku ruszyliśmy dalej. Ze śpiewem, np. "Wódki łyk, grzybka kęs, słyszę trzepot Twoich rzęs". W takim to radosnym nastroju doszliśmy do schroniska. Pełnego ludzi i turystów. Trudno było miejsce siedzące wypatrzyć. Ale udało się i mogliśmy przystąpić do konsumpcji. W cieple, świetle i panującej radości i miłości bliźniej. W planach mielismy jeszcze Smreczyński i Mylną ale zły właściciel samochodu nas poganiał. Tak więc odpuściliśmy staw i udaliśmy się do jaskini. Było miło. Przynajmniej nie wyło i nie sypało śniegiem na łby. Za to jak wyszlismy to w ryje dostaliśmy ścianą śniegu. Było cudnie. Na szczęście gęsty snieg przykrył lód na schodach więc dotarliśmy do dna doliny w całości. A jak tam cudnie wyło i sypało Można było szlak zgubić Ale my jesteśmy dzielni i znajdujemy auto. Droga do Żywca też była wesoła. Czasami w kompletnej bieli. Ale dotarliśmy, auto oddaliśmy i pora grzecznie spać.
Dziękuję za uwagę.