Gładko zakręciliśmy Zawory czyli My młodzi ...
: 2014-07-21, 10:01
... nam wódka nie zaszkodzi i Była po chuju kurwa.
Witajcie.
Wczoraj przeszedłem swoją 12 wycieczkę tatrzańską. Pięknymi terenami, w okrutnej pogodzie i w miarę normalnym towarzystwie - nie było Tomasza.
Tym razem GAC - e wyszły w teren w składzie okrojonym : tzw Prezes ( ostatnie dni dyktatury ) i ja. GAC Tomasz przy pomocy Magdaleny nosił dziecko po dolinkach w Tatrach. Wybaczylismy i zwolniliśmy z obowiązku partyjnego. Trasa nam lekko ewolułowała. Od Tatr Bielskich do Tatr Wysokich a w rzeczywistości wyszła trasa przez Wysokie i Zachodnie. Długa trasa ciekawym terenem.
Panie i Panowie - od Podbańskiej przez Koprową na Zawory i Gladką i w dół przez Cichą do Podbańskiej. 33 kilometry z hakiem, 1064 metry w górę i w dół, 9 i pół godziny przebierania nogami dolnymi. Ze śpiewem na ustach. Oczywiście śpiewaliśmy pieśni turystyczne takie jak te w tytule.
Prezes rusza z Tychów, do mnie dociera o 5 i ruszamy na południe. Poprzez mrok, mgły, słońce i błękitne niebo docieramy do celu. Ostatnie pytanie:
- Po co nam to?
- Nie wiem.
I ruszamy do boju. Do połączenia Cichej i Koprowej. W tym miejscu uderzamy na prawo w Koprową. To mój Geniusz Turystyczny tak zadecydował. Dziękuję Ci, mój Geniuszu. Idziemy wygodnym asfaltem przez las. Równym rytmem młodych stóp. Z prawej zaczynają się widoki. Na pewien szczyt podobny do tego co występuje na słowackich monetach euro. To ponoć niejaki Krywań. Piękny z profilu. Myślę o wywiadach środowiskowych albo o ankietach na temat jego trudności Trasa jest rewelacyjna - takiej ilości wiat i ławeczek nie widziałem na żadnej z moich poprzednich 11 wycieczek w Tatry. Nic tylko siedzieć, powoli sączyć piwo ( mielismy po jednym na twarz ), podziwiać widoki, lekko się wnerwić na chamstwo turystyczne ( wydrapane napisy w wiatach ) i dostojnie kroczyć od wiaty do wiaty. Jakbyśmy chcieli w każdej się zatrzymać to byśmy dalej tam chodzili No ale tego dnia trzeba było iść dalej. Od szlaku do szlaku z co raz piękniejszymi widokam. Krywań, Mur Hrubego, Pośredni Wierszyk, Liptowskie Mury, Cubryna z Cubrynką, Mięguszowiecki i inne. Ciekawą rzecz zobaczyliśmy przy rozstaju szlaków ( w Ciemnych Smreczynach ) na Zawory i do Stawów Ciemnosmreczyńskich - drewniany chodnik przez podmokłą łąke. Stawy na nas poczekają. Wkraczamy w Dolinę Kobylą - piękne, lekko pochylone pastwisko ( "siwe woły liptowskie podzwaniające wielkimi spiżowcami" ) z malutkim Kobylim Stawkiem. I tak oto wkraczamy na Zawory. Przełęcz na ważnym kiedyś szlaku Liliowe - Zawory. Obecnie po części nieczynnym. Widoki powalające. I na Zachodnie i na Wysokie. Pod nami otchłań Doliny Cichej Śmierci Liptowskie, po prawej Walentkowy Szczyt, Gładka Przełęcz i Gładki Wierch. Nie zatrzymując się ruszamy na Gładką Przełęcz. Czas jaki spędziliśmy na Zaworach i na Gładkiej był pochmurny i leciutko deszczowy. Dlatego ( obawiając się burzy ) ruszyliśmy od raz. Z Gładkiej cudny widok na Walentkowy, Świnicę, kolejne Turnie i Orlą. Oraz Kołową Czubę przed Orlą. Oraz na Stawy, Opalone, Miedziane i Szeroką Jaworzyńską i Bielskie w tle. Cudne miejsce, szkoda, że nie dostępne z polskiej części Tatr. Podziwiamy, maskujemy się na antydeszczowo i wracamy na Zawory. Mimo deszczu siadamy na ławeczce i podziwiamy. Np Cichy Wierch przed nami. Oj, bardzo się cieszymy z tej trasy. Coś nowego zawsze miło zobaczyć. I ( co było widać po 9 spotkanych tego dniach turystach ) jest to szlak rzadko odwiedzany. Ja osobiście znam trzy osoby, które tam krażyły w tym Obywatela Tempego Dyszla. Po odpoczynku wkraczamy w Dolinę Wierchcichą. Po lewej stronie Kopy Liptowskie, po prawej za moment wyłonią się np Beskid i Kasprowy. Fajnie się na nie patrzy z "dna" Sama Dolina jest Dziełem Sztuki. Ogrody pełne kwiecia, dzika ścieżka (mimo , że to oficjalny szlak ), widoki wspaniałe, liczne strumienie i wodospadzki, mostki albo przeskok przez wodę. Po prawicy pokazuja swoją "drugą" twarz szczyty w "goryczkowej grani" z Goryczkową Czubą w roli głównej. Tak patrząc na nie z tej strony i na urwiska pod nimi doszliśmy z Prezesem do wniosku , że wyglądają one dokładnie tak jak Płaczliwa Skała i Hawrań z dna Doliny Zadnich Koperszadów. Czyli są kuzynami. Albo raz za czas zamieniają się miejscami. Trzeba ten temat omówić. W międzyczasie za plecami pojawia się Świnica. Dostojna z pyska z tej strony ( swoja drogą to w sobotę usłyszałem "hit" disco polo "Jesteś mi bliska to daj mi pyska" ). Docieramy do kolejne wiaty na polu ... manewrowym ( lata temu dojeżdżali tu notable na polowania w rezerwacie ścisłym w Kopach Liptowskich ). W prawo Świnicy, przed nami zbocza "goryczkowe" ( gdzieś tam leżakuje siedem jaskiń ) , po lewej głębokie wcięcie Tomanowej Przełęczy. Po zasłużonej przerwie ruszamy dalej - przed nami 12 kilometrów asfaltu do Podbańskiej. Trudno, co robić ? Zwłaszcza, że widokowo dalej wspaniale. Docieramy do kolejnej wiaty przy początku zamkniętego obecnie szlaku na Tomanową Przełęcz. Ponoć z powodu "dużych drapieżników". Dalsza droga to już bardziej "autopilot" niż coś ciekawe. Poza tym, że na asfalcie i obok kolejnej wiaty zobaczylismy cztery ... zmarłe malutkie krety. Ciekawe kto je ubił. I tak idąc w ciszy docieramy do rozstaju dróg, na którym prawie 9 godzin wcześniej wybraliśmy zakręt w prawo. Żegna nas Krywań ze swoją granią. Czuwaj Krywaniu, przybędziemy. Docieramy na parking i jazda w domy. Przy muzyce Dr. H, Deep Purple i Rolling Stones'ów.
Amen.
Witajcie.
Wczoraj przeszedłem swoją 12 wycieczkę tatrzańską. Pięknymi terenami, w okrutnej pogodzie i w miarę normalnym towarzystwie - nie było Tomasza.
Tym razem GAC - e wyszły w teren w składzie okrojonym : tzw Prezes ( ostatnie dni dyktatury ) i ja. GAC Tomasz przy pomocy Magdaleny nosił dziecko po dolinkach w Tatrach. Wybaczylismy i zwolniliśmy z obowiązku partyjnego. Trasa nam lekko ewolułowała. Od Tatr Bielskich do Tatr Wysokich a w rzeczywistości wyszła trasa przez Wysokie i Zachodnie. Długa trasa ciekawym terenem.
Panie i Panowie - od Podbańskiej przez Koprową na Zawory i Gladką i w dół przez Cichą do Podbańskiej. 33 kilometry z hakiem, 1064 metry w górę i w dół, 9 i pół godziny przebierania nogami dolnymi. Ze śpiewem na ustach. Oczywiście śpiewaliśmy pieśni turystyczne takie jak te w tytule.
Prezes rusza z Tychów, do mnie dociera o 5 i ruszamy na południe. Poprzez mrok, mgły, słońce i błękitne niebo docieramy do celu. Ostatnie pytanie:
- Po co nam to?
- Nie wiem.
I ruszamy do boju. Do połączenia Cichej i Koprowej. W tym miejscu uderzamy na prawo w Koprową. To mój Geniusz Turystyczny tak zadecydował. Dziękuję Ci, mój Geniuszu. Idziemy wygodnym asfaltem przez las. Równym rytmem młodych stóp. Z prawej zaczynają się widoki. Na pewien szczyt podobny do tego co występuje na słowackich monetach euro. To ponoć niejaki Krywań. Piękny z profilu. Myślę o wywiadach środowiskowych albo o ankietach na temat jego trudności Trasa jest rewelacyjna - takiej ilości wiat i ławeczek nie widziałem na żadnej z moich poprzednich 11 wycieczek w Tatry. Nic tylko siedzieć, powoli sączyć piwo ( mielismy po jednym na twarz ), podziwiać widoki, lekko się wnerwić na chamstwo turystyczne ( wydrapane napisy w wiatach ) i dostojnie kroczyć od wiaty do wiaty. Jakbyśmy chcieli w każdej się zatrzymać to byśmy dalej tam chodzili No ale tego dnia trzeba było iść dalej. Od szlaku do szlaku z co raz piękniejszymi widokam. Krywań, Mur Hrubego, Pośredni Wierszyk, Liptowskie Mury, Cubryna z Cubrynką, Mięguszowiecki i inne. Ciekawą rzecz zobaczyliśmy przy rozstaju szlaków ( w Ciemnych Smreczynach ) na Zawory i do Stawów Ciemnosmreczyńskich - drewniany chodnik przez podmokłą łąke. Stawy na nas poczekają. Wkraczamy w Dolinę Kobylą - piękne, lekko pochylone pastwisko ( "siwe woły liptowskie podzwaniające wielkimi spiżowcami" ) z malutkim Kobylim Stawkiem. I tak oto wkraczamy na Zawory. Przełęcz na ważnym kiedyś szlaku Liliowe - Zawory. Obecnie po części nieczynnym. Widoki powalające. I na Zachodnie i na Wysokie. Pod nami otchłań Doliny Cichej Śmierci Liptowskie, po prawej Walentkowy Szczyt, Gładka Przełęcz i Gładki Wierch. Nie zatrzymując się ruszamy na Gładką Przełęcz. Czas jaki spędziliśmy na Zaworach i na Gładkiej był pochmurny i leciutko deszczowy. Dlatego ( obawiając się burzy ) ruszyliśmy od raz. Z Gładkiej cudny widok na Walentkowy, Świnicę, kolejne Turnie i Orlą. Oraz Kołową Czubę przed Orlą. Oraz na Stawy, Opalone, Miedziane i Szeroką Jaworzyńską i Bielskie w tle. Cudne miejsce, szkoda, że nie dostępne z polskiej części Tatr. Podziwiamy, maskujemy się na antydeszczowo i wracamy na Zawory. Mimo deszczu siadamy na ławeczce i podziwiamy. Np Cichy Wierch przed nami. Oj, bardzo się cieszymy z tej trasy. Coś nowego zawsze miło zobaczyć. I ( co było widać po 9 spotkanych tego dniach turystach ) jest to szlak rzadko odwiedzany. Ja osobiście znam trzy osoby, które tam krażyły w tym Obywatela Tempego Dyszla. Po odpoczynku wkraczamy w Dolinę Wierchcichą. Po lewej stronie Kopy Liptowskie, po prawej za moment wyłonią się np Beskid i Kasprowy. Fajnie się na nie patrzy z "dna" Sama Dolina jest Dziełem Sztuki. Ogrody pełne kwiecia, dzika ścieżka (mimo , że to oficjalny szlak ), widoki wspaniałe, liczne strumienie i wodospadzki, mostki albo przeskok przez wodę. Po prawicy pokazuja swoją "drugą" twarz szczyty w "goryczkowej grani" z Goryczkową Czubą w roli głównej. Tak patrząc na nie z tej strony i na urwiska pod nimi doszliśmy z Prezesem do wniosku , że wyglądają one dokładnie tak jak Płaczliwa Skała i Hawrań z dna Doliny Zadnich Koperszadów. Czyli są kuzynami. Albo raz za czas zamieniają się miejscami. Trzeba ten temat omówić. W międzyczasie za plecami pojawia się Świnica. Dostojna z pyska z tej strony ( swoja drogą to w sobotę usłyszałem "hit" disco polo "Jesteś mi bliska to daj mi pyska" ). Docieramy do kolejne wiaty na polu ... manewrowym ( lata temu dojeżdżali tu notable na polowania w rezerwacie ścisłym w Kopach Liptowskich ). W prawo Świnicy, przed nami zbocza "goryczkowe" ( gdzieś tam leżakuje siedem jaskiń ) , po lewej głębokie wcięcie Tomanowej Przełęczy. Po zasłużonej przerwie ruszamy dalej - przed nami 12 kilometrów asfaltu do Podbańskiej. Trudno, co robić ? Zwłaszcza, że widokowo dalej wspaniale. Docieramy do kolejnej wiaty przy początku zamkniętego obecnie szlaku na Tomanową Przełęcz. Ponoć z powodu "dużych drapieżników". Dalsza droga to już bardziej "autopilot" niż coś ciekawe. Poza tym, że na asfalcie i obok kolejnej wiaty zobaczylismy cztery ... zmarłe malutkie krety. Ciekawe kto je ubił. I tak idąc w ciszy docieramy do rozstaju dróg, na którym prawie 9 godzin wcześniej wybraliśmy zakręt w prawo. Żegna nas Krywań ze swoją granią. Czuwaj Krywaniu, przybędziemy. Docieramy na parking i jazda w domy. Przy muzyce Dr. H, Deep Purple i Rolling Stones'ów.
Amen.