113 czyli koniec.
: 2014-06-26, 09:30
Ave.
Dnia 22 czerwca tego roku nogi moje przeszły dwa ostatnie odcinki szlaków ( obecnie czynnych ) w Tatrach Polskich. Z tej okazji zamieszkaliśmy w pokoju 113 ...
Wszystko zaczeło się na poważnie w czerwcu 2002. Mój jedyny wcześniejszy wyjazd w Tatry miał miejsce w 1990 roku i na pewno nie był poważny. Jak to w LO. Natomiast w 2002 byłem już osobnikiem poważnym i zrównoważonym. I wykorzystując namowę jednej osoby udałem się w Tatry. Popatrzyłem, pomyślałem, rozważyłem za i przeciw i sytuacja rozwineła się dynamicznie. Dalej się rozwija ale pewna granica została osiągnięta - wszystkie oficjalne szlaki Tatr Polskich przeszły me nogi, ręce, mój łeb i reszta mnie. Niektóre miejsca i szlaki odwiedzałem wielokrotnie ( np Beskid - 25 razy, Kościelec - 12, Mylną z okolicami - 13, itp ), inne rzadko ( np.: Rysy od strony polskiej - 1, odcinek Skrajny - Krzyżne - też 1, Scieżka pod Reglami - w całości 1 raz, Wrota - 2 ). No i do ostatniej niedzieli były dwa odcinki, na których noga ma jeszcze nie staneła.
Wyjazd w okolicę zaplanowałem z kumplami już w styczniu. Telefon do schroniska, pytanie o pokój nr 113, ustalenie daty i składu. Mieszał się - w maksymalnym "momencie" było nas 12 chętnych, skończyło się na 7 osobach w pokoju, jednej na szlaku i jednej ( innej niż wcześniejsza jedna ) na jednym z wieczorków poetyckich. Z Naszego Forum osób nie było. W skład dramatu weszli:
- Dr Siwy Marek
- Doniu "Robsing" Budowniczy
- Sławek " Nic mi nie będzie" Ziemniaczek
- Łukasz "Pancernik" P
- Łukasz "Blacha" B
- Pablo "Z Gdyni mam blisko"
- Łukasz "Dobromił" T
To skład nocujący i chodzący po okolicy ( mniej i więcej ).
Oraz :
- Wasylisa "Polatam po okolicy"
- Emilia "Jaki ten świat, Pablo, jest mały"
Wasylisa przeszła część szlaku, a Emila brała udział w wieczorku poetyckim. Drugim.
Ekipą 6 - -osobową przybywamy do Zakopanego w okolicach godziny 10.45. Auto ciężkie, bagaże ciężkie, my ciężcy. A drogi jak to pod Zakopanem. Gościnne i szerokie. Mimo to docieramy do celu - parking obok Ronda Kuźnickiego. Towarzysze ( poza Łukaszami B i P ) mało górscy więc trzeba Im było coś w południe pokazać. Zaproponowałem odcinek Drogi nad Reglami: Kalatówki - Sarnia - Strążyska. Dla mnie to 6 spacer tym szlakiem więc informowalem Towarzyszy gdzie jesteśmy, po co, co widać, słychać itd. Cieszyli się podobalo Im się, chwycili temat. Dyskusje trwały. A to dla mnie bardzo ważne bo nie potrafię zaakaceptować milczącego współtowarzysza na szlaku. I tak sobie gadając docieramy do Herbaciarni na Strążyskiej. Łukasz P i Sławek idą ochłodzić łeb pod Siklawicą, a my w czterech idziemy się posilić. Nie polecamy kwąsnicy na wędzonce. Wędzonki w niej nie było. Mimo tego zgrzytu nie mścimy się. Wodospadowcy wracają i ruszamy w dół. Przechodzimy Dolinę, wchodzimy na Drogę pod Reglai, docieramy do skoczni i na parking. Następnie kierujemy się na Siwą Polanę. Parking, restauracja i jazda kolejką na Polanę Huciska. Potem nogami dwunastoma docieramy do celu dnia pierwszego - Schroniska Chochołowskiego. Mrocznego jak Prawdziwi Polacy. Na szczęście nie wygląd bryły się liczy ale wnętrze. A we wnętrzu czekał już Pablo. Z kluczem do pokoju 113 ... Reszta wieczoru była elegancka. Dodam jeszcze tylko, że Chochołowska lekko się zmieniła po ostatnich podmuchach. Kilka nowych skał wylazło z drzew.
Koniec dnia pierwszego, 21 czerwca 2014 roku. Dobranoc.
Dnia 22 czerwca tego roku nogi moje przeszły dwa ostatnie odcinki szlaków ( obecnie czynnych ) w Tatrach Polskich. Z tej okazji zamieszkaliśmy w pokoju 113 ...
Wszystko zaczeło się na poważnie w czerwcu 2002. Mój jedyny wcześniejszy wyjazd w Tatry miał miejsce w 1990 roku i na pewno nie był poważny. Jak to w LO. Natomiast w 2002 byłem już osobnikiem poważnym i zrównoważonym. I wykorzystując namowę jednej osoby udałem się w Tatry. Popatrzyłem, pomyślałem, rozważyłem za i przeciw i sytuacja rozwineła się dynamicznie. Dalej się rozwija ale pewna granica została osiągnięta - wszystkie oficjalne szlaki Tatr Polskich przeszły me nogi, ręce, mój łeb i reszta mnie. Niektóre miejsca i szlaki odwiedzałem wielokrotnie ( np Beskid - 25 razy, Kościelec - 12, Mylną z okolicami - 13, itp ), inne rzadko ( np.: Rysy od strony polskiej - 1, odcinek Skrajny - Krzyżne - też 1, Scieżka pod Reglami - w całości 1 raz, Wrota - 2 ). No i do ostatniej niedzieli były dwa odcinki, na których noga ma jeszcze nie staneła.
Wyjazd w okolicę zaplanowałem z kumplami już w styczniu. Telefon do schroniska, pytanie o pokój nr 113, ustalenie daty i składu. Mieszał się - w maksymalnym "momencie" było nas 12 chętnych, skończyło się na 7 osobach w pokoju, jednej na szlaku i jednej ( innej niż wcześniejsza jedna ) na jednym z wieczorków poetyckich. Z Naszego Forum osób nie było. W skład dramatu weszli:
- Dr Siwy Marek
- Doniu "Robsing" Budowniczy
- Sławek " Nic mi nie będzie" Ziemniaczek
- Łukasz "Pancernik" P
- Łukasz "Blacha" B
- Pablo "Z Gdyni mam blisko"
- Łukasz "Dobromił" T
To skład nocujący i chodzący po okolicy ( mniej i więcej ).
Oraz :
- Wasylisa "Polatam po okolicy"
- Emilia "Jaki ten świat, Pablo, jest mały"
Wasylisa przeszła część szlaku, a Emila brała udział w wieczorku poetyckim. Drugim.
Ekipą 6 - -osobową przybywamy do Zakopanego w okolicach godziny 10.45. Auto ciężkie, bagaże ciężkie, my ciężcy. A drogi jak to pod Zakopanem. Gościnne i szerokie. Mimo to docieramy do celu - parking obok Ronda Kuźnickiego. Towarzysze ( poza Łukaszami B i P ) mało górscy więc trzeba Im było coś w południe pokazać. Zaproponowałem odcinek Drogi nad Reglami: Kalatówki - Sarnia - Strążyska. Dla mnie to 6 spacer tym szlakiem więc informowalem Towarzyszy gdzie jesteśmy, po co, co widać, słychać itd. Cieszyli się podobalo Im się, chwycili temat. Dyskusje trwały. A to dla mnie bardzo ważne bo nie potrafię zaakaceptować milczącego współtowarzysza na szlaku. I tak sobie gadając docieramy do Herbaciarni na Strążyskiej. Łukasz P i Sławek idą ochłodzić łeb pod Siklawicą, a my w czterech idziemy się posilić. Nie polecamy kwąsnicy na wędzonce. Wędzonki w niej nie było. Mimo tego zgrzytu nie mścimy się. Wodospadowcy wracają i ruszamy w dół. Przechodzimy Dolinę, wchodzimy na Drogę pod Reglai, docieramy do skoczni i na parking. Następnie kierujemy się na Siwą Polanę. Parking, restauracja i jazda kolejką na Polanę Huciska. Potem nogami dwunastoma docieramy do celu dnia pierwszego - Schroniska Chochołowskiego. Mrocznego jak Prawdziwi Polacy. Na szczęście nie wygląd bryły się liczy ale wnętrze. A we wnętrzu czekał już Pablo. Z kluczem do pokoju 113 ... Reszta wieczoru była elegancka. Dodam jeszcze tylko, że Chochołowska lekko się zmieniła po ostatnich podmuchach. Kilka nowych skał wylazło z drzew.
Koniec dnia pierwszego, 21 czerwca 2014 roku. Dobranoc.