Wszystko zaczeło się we wtorek - zadzwonił Biskup. Czy przypadkiem nie mam / mamy zamiaru odwiedzic Tatry w weekend z Dniem Potwora Kobiecego. Przypadkiem mieliśmy, użytkownik Prezes i ja. Co by reszta wydarzeń nie była przypadkowa ustalilismy z Don Biskupem co i jak. Mielismy zameldować się wieczorową porą, 8 marca, w Murowańcu. Don leżakował tam już od czwartku. Leżakował w bardzo zacnym gronie. Z powodu bardzo ważnej okazji. Załatwił nam nocleg i oczekiwał naszego nadejścia. Jak się okazało na nasze postacie czekały też inne, znane nam od lat, postacie. Przyjemne zaskoczenie.
Wyruszyliśmy w stronę Tatr w sobotę o godzinie 15. Pod Tatry dotarliśmy o 16.40. Parking, taxi, kolejka na Kasprowy. Tak dziwnie wyszło, że jechalismy i taxi ( busem ) i kolejką jako jedyni pasażerowie. Był to tzw wieczór vipowski. Polecam od czasu do czasu. Wjeżdżamy na Kasprowy, pracownik otwiera przed nami drzwi i wnikamy w mrok. Mrok mroczny jak kler polski. Ale im niżej było tym milej było. Piękny, wieczorny, widok na Kościelce, Granaty, Świnicę i inne bydlaki. Gwiazdy, półksiężyc, meteoryty, stacje kosmiczne i samoloty bojowe. I ratraki na zboczu. W takim to towarzystwie docieramy do miejsca przeznaczenia - Murowaniec. To takie schronisko stojące w Tatrach Zachodnich. Wnikamy, patrzymy, a tu dwie zacne mordy - Pomrocznik i Dresik, weterani Forum TG, nasi starzy i źli

znajomi. No cóż ... Napić się warto. Po chwili witamy się z Biskupem, który pod ścianą brał udział w ważnym wydarzeniu. Witamy się też z innymi uczestnikami tamtego wydarzenia - ku czci Berbeki i Kowalskiego. Zacne osoby tam były i wspominały.
Wieczór, pisząc w skrócie, przebiegł w spokoju.
Powstajemy radośni i rześcy. Przed godziną siódmą. poranek jak to poranek w schronisku. Każdy wie jak wygląda. Żegnamy się z towarzystwem i z Prezesem kierujemy nogi swe w stronę Kasprowego wierchu. Ładny to szczyt, zacny widokowo, posiada w swym wnętrzu bar. Czyli jest przydatny dla ludzi. Jak ktoś sądzi inaczej to niech go omija. Zdobywamy go PIESZO, nie korzystając z narciarskiego wyciągu. Co silna wola to silna wola. A że pogoda była wręcz okrutna to spacerek się nam podobał. W dobrym stylu wtaczamy się do restauracji, zasiadamy, chłoniemy widok za oknem, dyskutujemy i szykujemy się do ataku szczytowego. I to nie na jeden szczyt !!!!

W doskonałym stylu zdobywamy szczyt Kasprowego Wierchu, chłoniemy widoki - do Giewonta biało, potem buro, szaro i ponuro ( tylko na stokach narciarskich brudno biało ), następnie biale czapy Babiej Góry i Pilska wystające z chmur. Ogólnie to trochę dziwnie jak na 9 marca. No cóż, taki mamy klimat. Ale przed nami szlak w bieli. Widać z niego było wszystko co można było zobaczyć. Np Niżne Tatry. Turystów pieszych było nie wielu, z deskami wielu. I tak sobie idziemy, idziemy i wchodzimy na Pośredni Wierch Goryczkowy. Tam sobie siadamy i gadamy. A co, odpoczynek jest ważny. Następnie stwierdzamy, że wracamy. I wróciliśmy - PIESZO szlakiem z Kasprowego pod kolejką. Nasza dzielność turystyczna tego dnia przeszła samą siebie. I doszla po pewnym czasie do Kuźnic. Tam odwiedziliśmy Bar Jaworzynka, odpoczeliśmy, zjedliśmy i PIESZO udaliśmy się na parking w okolicach skoczni. Tego dnia byliśmy turystami Etosowymi i Ekologicznymi. Wiem, że jesteście z nas dumni.
Dziękuję za uwagę.