Orla Perć - intymna przygoda
- sprocket73
- Posty: 5935
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Orla Perć - intymna przygoda
Pogoda ostatnio niezmiennie rozpieszcza. Znowu zatęskniłem za górami, ale Ukochana stwierdziła, że ma już przesyt i mogę sobie jechać sam. Stwierdziłem, że skoro tak, to wyskoczę w Tatry przypomnieć sobie jak wygląda Orla Perć. Kiedyś był to mój ulubiony szlak, niestety w ostatnich latach jakoś tak wypada, że rzadko się tam pojawiam. Postanowiłem poważnie podejść do problemu i nastawiłem budzik na 2:00, co poskutkowało tym, że fotkę rozpoczynającą pod autem w Zakopcu zrobiłem o 4:39, a następnie ruszyłem z buta do Kuźnic.
Na dzień dobry wybrałem szlak niebieski przez Skupniów Upłaz, kiedy wyszedłem ponad las zaczynało szarzeć i można było schować czołówkę. Wschód słońca oglądałem jedząc drugie śniadanie na ławeczkach powyżej schroniska. Tam też spotkałem pierwszych turystów, którzy mieli w planie Orlą + Świnicę na początek. Mój plan był zacząć od Przełęczy Krzyżne, iść sobie niespiesznie robiąc dużo zdjęć i skończyć tam gdzie akurat wypadnie - sielanka. Ruszyłem więc całkowicie zacienioną Doliną Pańszczycy, podziwiając pięknie oświetlone szczyty. Dopiero na przełęczy znowu zobaczyłem słońce.
W całkowitej samotności rozpocząłem wędrówkę. Początkowo Orlą idzie się jak zwykłym szlakiem. Było cieplutko, bezwietrznie, niskie słońce przepięknie oświetlało góry.
Wkrótce pojawiły się łańcuchy. Naprzemiennie, dół i w górę, strome żleby, przepaście. Fajnie się szło, bo zupełnie pusto.
Ruch zaczął się dopiero przy Granatach, ale nie jakiś masakryczny. Spotkałem troje turystów, z których spotkałem rano o wschodzie. Szybko im poszło z tą Świnicą. Zażartowałem, że ja też muszę zaliczyć Świnicę, skoro oni dali radę.
Całą drogę starałem się dokładnie analizować trudności, żeby wyczaić jakieś odcinki, na które mógłbym zabrać Ukochaną. Niewiele by się tego znalazło, np. od Skrajnego Granatu do Zadniego - co miałem już na oku wcześniej, ale teraz wyczaiłem jeszcze jeden prosty odcinek: wyjść Żlebem Kulczyńskiego na Kozi Wierch i zejść do Piątki. Pozostałe odcinki, niestety nie dla Ukochanej.
Na Kozim Wierchu zastanawiałem się co dalej. Teoretycznie szlak robi się jednokierunkowy i nie można zejść na Kozią Przełęcz. Wracać się do Koziej Dolinki trochę mi się nie chciało. Czasowo wyglądało, że mógłbym spokojnie dość nawet do Zawratu i w ten sposób zaliczyć całość Orlej, co było kuszące. Posiedziałem, pojadłem, popiłem, pogadałem z ludźmi, porobiłem zdjęcia. Przekonałem nawet dwóch chłopaków, którzy szli od Kasprowego, żeby się nie napinali, na przejście Orlej do końca. Jeden czuł się mocny i kozaczył przed drugim, że do 19:00 dojdą na Krzyżne, najtrudniejszy odcinek za nimi, za za Granatami nie ma już łańcuchów. Uświadomiłem, że są... dużo łańcuchów.
W końcu zdecydowałem się pójść pod prąd. Wiem nieładnie, ale przepuszczałem wszystkich, co jeszcze bardziej spowolniło moje i tak wolne tempo. Faktycznie odcinek Kozi - Kozia można uznać za najtrudniejszy kawałek Orlej Perci, ale widoki w stronę Świnicy wynagradzają wszystko.
W okolicach Koziej na szlaku było już bardzo mało ludzi. Na dodatek odniosłem wrażenie, że ci którzy tutaj jeszcze są, bardzo tego żałują. Chłopak z dziewczyną, on klnie na czym świat stoi, żali mi się: "rozjebałem zegarek, rozleciały mi się adidasy", co za skurwiel wymyślił te łańcuchy!", "pierwszy raz na orlej?" pytam... "tak, pierwszy i kurwa ostatni". Kawałek dalej słyszę, że się pokłócili, tak na serio. Dziewczyna zaczęła śmigać po łańcuchach w górę, a on stał i rzucał za nią kurwami.
Od Koziej do Zawratu nie ma już nikogo na szlaku, więc poruszam się dość szybko. Jednak coraz częściej myślę o Świnicy - wszystko przez tych spotkanych po drodze i mój rzucony na Granatach żart. Na Zawracie jestem 17:15, tabliczka pokazuje 2h do Murowańca, czyli zdążyłbym tam zejść przed zmrokiem, a potem z czołówką do Zakopca. Ostatnie spojrzenie na góry. Słońca pod wieczór coraz więcej. Piękny byłby zachód na Świnicy. No ale brakło czasu. No jak to, kurde... mnie brakło czasu? Sam idę i nie zdążyłem? Co jest ze mną nie tak starość? Nie no, jakbym poszedł na dół, to niskie morale by mnie dobiło. Idę na Świnicę
Dosłownie moment i już jestem. Powietrze mocno nieprzejrzyste, ale jest dobrze Jem sobie kolację. Na kolację miałem dokładnie to samo co na obiad i śniadanie Na szczycie jest jeszcze gościu z mamą, mają nocleg w Piątce. Zbierają się, zostaję sam.
W końcu i ja się zbieram i nagle szok. Na szczyt wychodzą chłopaczek z dziewuszką. Bardzo młodzi, 15-16 lat na oko. Wychodząc na górę minąłem ich 5 minut przed szczytem. Wyglądało na to, że oni te 5 minut robili w pół godziny. Dziewuszka ma bardzo niewyraźną minę, jakby się miała rozpłakać. Chłopaczek rozgląda się dookoła i pyta "czy wie pan, którędy schodzi czerwony szlak na dół?". Odpowiadam, że dokładnie tak jak wyszli, rozwidlenie do Świnickiej Przełęczy jest trochę pod szczytem i pokazuję palcem. Dziewuszka patrzy przerażona, na łańcuchy, po których przed chwilą tu weszła i mówi, że tędy nie zejdzie. Stoimy tak we trójkę, chłopaczek mówi, żebym szedł przodem, a oni jakoś powoli dadzą radę. Idę, ale w głowie mam milion myśli... Przecież nie można ich tak zostawić? Czy mają chociaż czołówki? Jedzenie, picie, coś więcej do ubrania? Stanąłem na rozwidleniu, patrzę wstecz - oni ciągle na górze, zaplątani w łańcuchy, dziewuszka trzyma się kurczowo rękami i zębami, chłopaczek ciągnie ją za nogę w dół. Na szczęście objawił się jakiś koleś. Zamieniłem z nim parę słów, zamierza nocować na szczycie, ma porządny sprzęt foto, nastawia się na fotografowanie zachodu i wschodu. Pojawia się jeszcze para, przygotowana na biwak w namiocie. Idą na zachód na szczyt, a potem rozbiją się gdzieś niżej. Z ulgą pozostawiam młodych pod ich opieką i postanawiam ratować siebie. Dzień kończy się piękną grą światła.
Powrót idzie mi dobrze. Jestem już przy schronisku. Zmęczony ale zadowolony z siebie. Spotykam chłopaków, którym na Kozim uświadamiałem trudy parcia na Krzyżne. Okazało się, że dopiero po 18:00 byli na Skrajnym Granacie i mając w głowie moje ostrzeżenia zeszli w dół. Razem schodzimy do Zakopanego rozmawiając o górach. 21:30 jestem przy aucie. Przed północą w domu. Warto było
Jeżeli komuś mało zdjęć to link do sporej galerii tutaj: https://goo.gl/photos/ttJEBwnRDb7m9N2G8
Ogólnie zrobiłem 364 zdjęcia (takie, które zostają), a migawka klapneła mi 1436 razy... to chyba mój jednodniowy rekord, ale wycieczka była długa - 17 godzin, to chyba też nowy rekord
Na dzień dobry wybrałem szlak niebieski przez Skupniów Upłaz, kiedy wyszedłem ponad las zaczynało szarzeć i można było schować czołówkę. Wschód słońca oglądałem jedząc drugie śniadanie na ławeczkach powyżej schroniska. Tam też spotkałem pierwszych turystów, którzy mieli w planie Orlą + Świnicę na początek. Mój plan był zacząć od Przełęczy Krzyżne, iść sobie niespiesznie robiąc dużo zdjęć i skończyć tam gdzie akurat wypadnie - sielanka. Ruszyłem więc całkowicie zacienioną Doliną Pańszczycy, podziwiając pięknie oświetlone szczyty. Dopiero na przełęczy znowu zobaczyłem słońce.
W całkowitej samotności rozpocząłem wędrówkę. Początkowo Orlą idzie się jak zwykłym szlakiem. Było cieplutko, bezwietrznie, niskie słońce przepięknie oświetlało góry.
Wkrótce pojawiły się łańcuchy. Naprzemiennie, dół i w górę, strome żleby, przepaście. Fajnie się szło, bo zupełnie pusto.
Ruch zaczął się dopiero przy Granatach, ale nie jakiś masakryczny. Spotkałem troje turystów, z których spotkałem rano o wschodzie. Szybko im poszło z tą Świnicą. Zażartowałem, że ja też muszę zaliczyć Świnicę, skoro oni dali radę.
Całą drogę starałem się dokładnie analizować trudności, żeby wyczaić jakieś odcinki, na które mógłbym zabrać Ukochaną. Niewiele by się tego znalazło, np. od Skrajnego Granatu do Zadniego - co miałem już na oku wcześniej, ale teraz wyczaiłem jeszcze jeden prosty odcinek: wyjść Żlebem Kulczyńskiego na Kozi Wierch i zejść do Piątki. Pozostałe odcinki, niestety nie dla Ukochanej.
Na Kozim Wierchu zastanawiałem się co dalej. Teoretycznie szlak robi się jednokierunkowy i nie można zejść na Kozią Przełęcz. Wracać się do Koziej Dolinki trochę mi się nie chciało. Czasowo wyglądało, że mógłbym spokojnie dość nawet do Zawratu i w ten sposób zaliczyć całość Orlej, co było kuszące. Posiedziałem, pojadłem, popiłem, pogadałem z ludźmi, porobiłem zdjęcia. Przekonałem nawet dwóch chłopaków, którzy szli od Kasprowego, żeby się nie napinali, na przejście Orlej do końca. Jeden czuł się mocny i kozaczył przed drugim, że do 19:00 dojdą na Krzyżne, najtrudniejszy odcinek za nimi, za za Granatami nie ma już łańcuchów. Uświadomiłem, że są... dużo łańcuchów.
W końcu zdecydowałem się pójść pod prąd. Wiem nieładnie, ale przepuszczałem wszystkich, co jeszcze bardziej spowolniło moje i tak wolne tempo. Faktycznie odcinek Kozi - Kozia można uznać za najtrudniejszy kawałek Orlej Perci, ale widoki w stronę Świnicy wynagradzają wszystko.
W okolicach Koziej na szlaku było już bardzo mało ludzi. Na dodatek odniosłem wrażenie, że ci którzy tutaj jeszcze są, bardzo tego żałują. Chłopak z dziewczyną, on klnie na czym świat stoi, żali mi się: "rozjebałem zegarek, rozleciały mi się adidasy", co za skurwiel wymyślił te łańcuchy!", "pierwszy raz na orlej?" pytam... "tak, pierwszy i kurwa ostatni". Kawałek dalej słyszę, że się pokłócili, tak na serio. Dziewczyna zaczęła śmigać po łańcuchach w górę, a on stał i rzucał za nią kurwami.
Od Koziej do Zawratu nie ma już nikogo na szlaku, więc poruszam się dość szybko. Jednak coraz częściej myślę o Świnicy - wszystko przez tych spotkanych po drodze i mój rzucony na Granatach żart. Na Zawracie jestem 17:15, tabliczka pokazuje 2h do Murowańca, czyli zdążyłbym tam zejść przed zmrokiem, a potem z czołówką do Zakopca. Ostatnie spojrzenie na góry. Słońca pod wieczór coraz więcej. Piękny byłby zachód na Świnicy. No ale brakło czasu. No jak to, kurde... mnie brakło czasu? Sam idę i nie zdążyłem? Co jest ze mną nie tak starość? Nie no, jakbym poszedł na dół, to niskie morale by mnie dobiło. Idę na Świnicę
Dosłownie moment i już jestem. Powietrze mocno nieprzejrzyste, ale jest dobrze Jem sobie kolację. Na kolację miałem dokładnie to samo co na obiad i śniadanie Na szczycie jest jeszcze gościu z mamą, mają nocleg w Piątce. Zbierają się, zostaję sam.
W końcu i ja się zbieram i nagle szok. Na szczyt wychodzą chłopaczek z dziewuszką. Bardzo młodzi, 15-16 lat na oko. Wychodząc na górę minąłem ich 5 minut przed szczytem. Wyglądało na to, że oni te 5 minut robili w pół godziny. Dziewuszka ma bardzo niewyraźną minę, jakby się miała rozpłakać. Chłopaczek rozgląda się dookoła i pyta "czy wie pan, którędy schodzi czerwony szlak na dół?". Odpowiadam, że dokładnie tak jak wyszli, rozwidlenie do Świnickiej Przełęczy jest trochę pod szczytem i pokazuję palcem. Dziewuszka patrzy przerażona, na łańcuchy, po których przed chwilą tu weszła i mówi, że tędy nie zejdzie. Stoimy tak we trójkę, chłopaczek mówi, żebym szedł przodem, a oni jakoś powoli dadzą radę. Idę, ale w głowie mam milion myśli... Przecież nie można ich tak zostawić? Czy mają chociaż czołówki? Jedzenie, picie, coś więcej do ubrania? Stanąłem na rozwidleniu, patrzę wstecz - oni ciągle na górze, zaplątani w łańcuchy, dziewuszka trzyma się kurczowo rękami i zębami, chłopaczek ciągnie ją za nogę w dół. Na szczęście objawił się jakiś koleś. Zamieniłem z nim parę słów, zamierza nocować na szczycie, ma porządny sprzęt foto, nastawia się na fotografowanie zachodu i wschodu. Pojawia się jeszcze para, przygotowana na biwak w namiocie. Idą na zachód na szczyt, a potem rozbiją się gdzieś niżej. Z ulgą pozostawiam młodych pod ich opieką i postanawiam ratować siebie. Dzień kończy się piękną grą światła.
Powrót idzie mi dobrze. Jestem już przy schronisku. Zmęczony ale zadowolony z siebie. Spotykam chłopaków, którym na Kozim uświadamiałem trudy parcia na Krzyżne. Okazało się, że dopiero po 18:00 byli na Skrajnym Granacie i mając w głowie moje ostrzeżenia zeszli w dół. Razem schodzimy do Zakopanego rozmawiając o górach. 21:30 jestem przy aucie. Przed północą w domu. Warto było
Jeżeli komuś mało zdjęć to link do sporej galerii tutaj: https://goo.gl/photos/ttJEBwnRDb7m9N2G8
Ogólnie zrobiłem 364 zdjęcia (takie, które zostają), a migawka klapneła mi 1436 razy... to chyba mój jednodniowy rekord, ale wycieczka była długa - 17 godzin, to chyba też nowy rekord
Ostatnio zmieniony 2016-09-30, 23:21 przez sprocket73, łącznie zmieniany 1 raz.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
sprocket73 pisze:17 godzin, to chyba też nowy rekord
Młodość dodaje nam skrzydeł
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
Zdjęcia wybitnie zajebiste. Iść taki kawał i zrobić 1,5 tysiąca zdjeć... Nie no... Biję pokłony.
wschód piękny, kruczydło też. Kto nie kliknął na galerię, niech to zrobi, polecam!
Z jednym się tylko nie zgodzę. Kulczyński nie będzie się nadawać dla Ukochanej, moim zdaniem łatwiej będzie wejść zielonym na Zadni i zejść Mniszkiem. Mniszek jednak łatwiejszy jest od Kulczyńskiego. W mojej opinii oczywiście.
Ale najlepiej to pomyśl o swojej pierwszej myśli, czyli te Granaty. Z wejściem żółtym.
Mina dziewczyny na Świnicy bezcenna. No ale takie są skutki pobliskiej kolejki - część ludzi naprawdę nie jest świadoma, co ich może spotkać wyżej, gdzie kończy się wygodna droga.
wschód piękny, kruczydło też. Kto nie kliknął na galerię, niech to zrobi, polecam!
Z jednym się tylko nie zgodzę. Kulczyński nie będzie się nadawać dla Ukochanej, moim zdaniem łatwiej będzie wejść zielonym na Zadni i zejść Mniszkiem. Mniszek jednak łatwiejszy jest od Kulczyńskiego. W mojej opinii oczywiście.
Ale najlepiej to pomyśl o swojej pierwszej myśli, czyli te Granaty. Z wejściem żółtym.
Mina dziewczyny na Świnicy bezcenna. No ale takie są skutki pobliskiej kolejki - część ludzi naprawdę nie jest świadoma, co ich może spotkać wyżej, gdzie kończy się wygodna droga.
- sprocket73
- Posty: 5935
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Kurde, no fakt, przecież tam największe trudności są zanim się połączy z czerwonym. Cholercia...sokół pisze:Z jednym się tylko nie zgodzę. Kulczyński nie będzie się nadawać dla Ukochanej
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
- sprocket73
- Posty: 5935
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
No proszę - Pudelek zakochał się w TatrachPudelek pisze:nawet ja mogę powiedzieć, że ładnie
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
- sprocket73
- Posty: 5935
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
laynn pisze:Świetne te zdj z pory wieczorowej.
Mnie też się podobają. Szkoda byłoby je stracić schodząc z Zawratu.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Oj sprocket, zawiodłeś mnie. Nie ambitnym przejściem, bo podobna wyrypa chyba poza moimi możliwościami, ale pozostawieniem dziewczyny na pastwę losu. Ukochana Ukochaną, chłopak chłopakiem, turyści turystami - widząc kobietę w opałach należy iść z pomocą, bo nigdy nie wiadomo, jakiej pomocy może jeszcze potrzebować.
Często oceniając sytuację samemu oferuje się pomoc, nie czekając na prośbę zawstydzonej niewiasty. Chyba żeby o Twej nadgorliwości dowiedziała się Ukochana, to przez kilka dni miałbyś "inność", która wzmocniłaby Wasz związek (lub odpoczywałbyś na L4)
Często oceniając sytuację samemu oferuje się pomoc, nie czekając na prośbę zawstydzonej niewiasty. Chyba żeby o Twej nadgorliwości dowiedziała się Ukochana, to przez kilka dni miałbyś "inność", która wzmocniłaby Wasz związek (lub odpoczywałbyś na L4)
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
- sprocket73
- Posty: 5935
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 21 gości