Zanim przejdę do relacji z mojego ostatniego wyjazdu w Tatry, krótko o tym co działo się ponad miesiąc wcześniej a o czym do tej pory nie pisałem. To zaniedbanie wynikało trochę z braku czasu a trochę z lenistwa...
MROCZNA STRONA TATR
W ramach kompletowania przez Edytę szczytów Wielkiej Korony Tatr udało nam się w połowie czerwca zaliczyć kolejne dwa szczyty. 16 czerwca wraz z dwójką kolegów, Arturem i Mariuszem udaliśmy się na Staroleśny Szczyt. Przyznam się szczerze, że była to dla mnie ale chyba także dla nas wszystkich duża lekcja pokory. Dwa lata wcześnie byłem na tym szczycie samotnie. Wówczas wejście z Tatrzańskiej Polanki na szczyt było dla mnie lekką i łatwą wycieczką. Na szczyt wszedłem bez większych przygód w ciągu około 4 godzin. Po dwóch latach wyprawa na ten sam szczyt okazała się pełną walki, przygód i pokory wyrypą. Mimo, że rano Tatry powitały nas bezchmurnym niebem, w ciągu dnia pogoda diametralnie się zmieniła. Pogarszająca się widoczność, coraz silniejszy i coraz bardziej zimny wiatr oraz niekończący się rytuał z zakładaniem i zdejmowaniem raków. sprawił, że wejście na szczyt stało pod dużym znakiem zapytania. Ostatecznie udało nam się zdobyć dwa najwyższe wierzchołki Staroleśnego Szczytu i zejść bezpiecznie na dół. Do Tatrzańskiej Polanki wróciliśmy około 20.Wejście i zejście zajęło nam cały dzień.
Kolejny szczyt zdobyliśmy dzień później. Tym razem już tylko z Edytą wybraliśmy się na Krywań. Góra wydawałoby się lekka, łatwa i przyjemna. Początkowo planowaliśmy spędzić noc na szczycie. Niestety również tego dnia pogoda nie rozpieszczała. Znów musieliśmy walczyć z bardzo silnym wiatrem i słabą widocznością. Gdy dotarliśmy na szczyt decyzja była tylko jedna: schodzimy niżej. Tylko na kilka sekund Krywań zaoferował nam jakiekolwiek widoki. Noc spędziliśmy w namiocie na stokach Krywania, wśród kosówek. Następnego dnia zeszliśmy na dół i wróciliśmy do Polski. Dzięki tym dwóm wejściom Edyta miała już w swojej kolekcji 12 z 14 szczytów WKT.
SŁONECZNA STRONA TATR
30.07.2016 Pośrednia Grań
Na kolejny nasz wyjazd w Tatry przyszło nam czekać do końca lipca. Do Zakopanego dotarliśmy 28 lipca wieczorem. Przywitała nas tam ulewa, która trwała przez całą noc. Nie napawało nas to optymizmem. Następnego dnia po załatwieniu kilku spraw w Zakopanem udaliśmy się do Starego Smokowca. Tam spotkaliśmy się z Arturem i Mariuszem. Po przepakowaniu się i pozostawieniu w samochodzie zbędnych rzeczy wyruszyliśmy w kierunku Doliny Pięciu Stawów Spiskich. Naszym celem na ten dzień było dotarcie do Terinki i spędzenie tam nocy. Częściowo szlakiem a częściowo sobie znanymi skrótami późnym wieczorem dotarliśmy na miejsce i zameldowaliśmy się w Terince. Udało nam się tę noc spędzić w wygodnym łóżku. Następnego dnia (30.07) wstaliśmy około 4 rano. Po przepakowaniu się i ogarnięciu pozostawiliśmy część naszych rzeczy w Terince. Około 4:30 wyruszyliśmy w kierunku naszego celu. Podeszliśmy pod żleb opadający z Przełączki pod Żółtą Ściana i tam przygotowaliśmy się do wejścia w trudniejszy teren. Szybko założyliśmy, uprzęże, kaski i związaliśmy się liną. Zaczęliśmy podejście na Przełączkę. Po dotarciu na miejsce czekała nas największa atrakcja całej naszej drogi czyli eksponowana grań łącząca Żółtą Ścianę z Ławką Dubkego. Przejście tej grani zajmuje raptem kilkanaście minut ale wrażenia z jej przejścia muszę przyznać są niesamowite. Grań jest ostra i mocno eksponowana na obie strony i pomimo, że nie sprawia większych trudności technicznych potrafi dostarczyć należytą porcję adrenaliny. Po przejściu grani czekało nas jeszcze wejście około 3,5 m ścianką i znaleźliśmy się na szerokiej już w tym miejscu grani wyprowadzającej na przecinający w poprzek Pośrednią Grań zachód zwany Ławką Dubkego. Tym zachodem dotarliśmy pod żleb opadający z Wyżniej Pośredniej Przełączki znajdującej się pomiędzy wierzchołkami Pośredniej i Małej Pośredniej Grani. W tym miejscu na chwilę się rozwiązaliśmy i wraz z Arturem w błyskawicznym "ataku" na lekko weszliśmy na pobliski Żółty Szczyt. Gdy wróciliśmy znów się związaliśmy i zaczęliśmy wspinaczkę na przełączkę. Po dotarciu tam zeszliśmy kilkadziesiąt metrów żlebem opadającym do Doliny Staroleśnej i odbiliśmy by wąskim i miejscami dość stromym zachodzikiem obejść wierzchołek. Wkrótce znaleźliśmy się już w pobliżu bardzo dobrze mi znanego z moich poprzednich wejść żlebu wyprowadzającego na wierzchołek. Wejście zajęło nam kilka kolejnych minut i o godzinie 9 zameldowaliśmy się na Pośredniej Grani. Pogoda cały czas trzymała dzięki czemu mogliśmy podziwiać otaczające nas szczyty. Zarówno te najbliższe jak i te oddalone od nas wiele kilometrów. Można było dostrzec również znajome nam, polskie szczyty z Rysami, Świnicą i Kozim Wierchem na czele. Po sesji zdjęciowej, odpoczynku i posileniu się zaczęliśmy schodzić. Tym razem nasza droga wiodła najpierw w kierunku Ciemniastego Przechodu a później Żlebem Stilla do Doliny Małej Zimnej Wody. Pogoda podczas zejścia, zaczęła się jednak psuć i często mieliśmy ograniczoną widoczność. Przydało się jednak to, że ja tą trasę przechodziłem już kilka razy. Niestety Żleb Stilla ma to do siebie, że jest dość nieprzyjemny i miejscami bardzo kruchy. Zejście nim to bardzo mozolna droga. Po zejściu czekało nas jeszcze podejście do Terinki skąd planowaliśmy następnego dnia wejście na kolejny szczyt. Po dotarciu do Terinki okazało się, że tę noc będziemy musieli spędzić na podłodze. Nie za bardzo nas to dotknęło a nawet cieszyliśmy się z tego bo pozwalało nam to oszczędzić 10 euro. Wieczorem położyliśmy się spać na wygodnych, grubych materacach. Niczego więcej nie potrzebowaliśmy... To było moje 3 wejście na Pośrednią Grań, pierwsze przez Ławkę Dubkego. Muszę w tym miejscu napisać, że była to jedna z najpiękniejszych dróg jakie do tej pory dane było mi przejść.
31.07.2016 Durny Szczyt
O wejściu na Durny Szczyt nie da się opowiedzieć bez cofnięcia się o jeden dzień wcześniej... a dokładnie do późnego popołudnia. Wtedy bowiem miło miejsce zdarzenie, które pozostało gdzieś w naszych głowach podczas wejścia na Durny. Wówczas miała miejsce akcja HZS. W rejonie Durnego Szczytu znaleziono ciało poszukiwanego od kilku dni Polaka. Byliśmy świadkami akcji polegającej na ściągnięciu ciała tego Polaka. Nie muszę chyba dodawać jaki wpływ na nas a szczególnie na Edytę miało to zdarzenie w kontekście naszego wyjścia na ten szczyt...
Rano znów wstaliśmy około 4. Szybko się ogarnęliśmy i znów przed wyjściem zostawiliśmy niepotrzebne rzeczy. Gdy wyszliśmy z Terinki ku naszemu zaskoczeniu na zewnątrz była ulewa... Postanowiliśmy wrócić do środka i znów położyć się na materacach. Budziki nastawiliśmy na 5. Zanim jednak budziki dały nam sygnał do wstania Artur zakomunikował nam, że przestało padać. Poleżeliśmy jeszcze trochę i około 5:15 wyruszyliśmy w stronę Durnego Szczytu. Pogoda z każdym przebytym krokiem stawała się coraz lepsza i w końcu przejaśniło się już całkowicie. Szliśmy początkowo ścieżką, która chwilami ginęła wśród rumowisk. W końcu dotarliśmy do miejsca, gdzie ścieżka się kończy a zaczynają skały. Znów tak jak poprzedniego dnia związaliśmy się liną i zaczęliśmy wspinaczkę na Małą Durną Przełęcz.W pewnym momencie zeszliśmy za bardzo w lewo przez co znaleźliśmy się na dnie żlebu. Musieliśmy pokonać stromą i ubogą w stopnie i chwyty rynnę. Po jej pokonaniu znów odbiliśmy w prawo i zaczęliśmy wspinać się po dobrze urzeźbionych skałkach. Od tego momentu posuwaliśmy się w górę szybkim i równym tempem. W końcu dotarliśmy na Małą Durną Przełęcz. Stąd wdrapaliśmy się na Mały Durny Szczyt, z którego mogliśmy już podziwiać nasz główny cel. Po zejściu na Durną Przełęcz i obejściu Durnej Igły zaczęliśmy podchodzić na Durny Szczyt. Znów poszliśmy swoim wariantem przez co sobie trochę podnieśliśmy niechcący trudności. Na szczęście bardzo szybko wróciliśmy na właściwy wariant i znaleźliśmy się na grani prowadzącej na wierzchołek. Około 9:15 stanęliśmy na Durnym Szczycie. Dla Edyty, Artura i Mariusza był to 14, ostatni szczyt Wielkiej Korony Tatr. Dla mnie było to drugie wejście na ten szczyt i sentymentalna podróż o prawie dwa lata wstecz (2 sierpnia 2014 roku to właśnie na Durnym Szczycie zakończyłem swoją WKT). Pogoda cały czas była dla nas łaskawa więc mogliśmy podziwiać będące na wyciągnięcie ręki Łomnicę, Grań Wideł, Kieżmarski oraz znajdujące się już w większej odległości szczyty z Pośrednią Granią, Lodowym czy Gerlachem na czele. Po odpoczynku, zrobieniu zdjęć zaczęliśmy schodzić. Znów musieliśmy podejść na Mały Durny Szczyt z którego zeszliśmy na Małą Durną Przełęcz. Z przełęczy schodziliśmy w dół już dużo wygodniejszym wariantem. Tak już to jest, że z góry zawsze lepiej widać którędy idzie jakiś zarys perci czy gdzie znajduje się najbliższy kopczyk. Durny Szczyt pozwolił nam wejść i zejść. Nawet z pogodą był dla nas łaskawy... Deszczem pożegnał nas dopiero tuż przed Terinką. Po odpoczynku w schronisku zaczęliśmy zejście do Smokowca. Po drodze złapała nas jeszcze ulewa i słychać było w oddali odgłosy burzy. My jednak wracaliśmy zadowoleni. Cele na te dwa dni zostały osiągnięte a pogoda w kluczowych momentach była dla nas łaskawa...
O troje takich co zdobyło Koronę...
- Leszek Tatry
- Posty: 226
- Rejestracja: 2014-11-17, 19:46
O troje takich co zdobyło Koronę...
Ostatnio zmieniony 2016-08-11, 23:03 przez Leszek Tatry, łącznie zmieniany 6 razy.
"... Wspinanie kojarzy mi się nie tyle ze stawaniem na szczycie, co ze spoglądaniem na drugą stronę. Bo zawsze masz przed sobą nowe horyzonty, ku którym zmierzasz..." (Chris Bonington)
https://www.facebook.com/leszek.tatry
https://www.facebook.com/leszek.tatry
Re: O troje takich co zdobyło Koronę...
Ładne szczyty, to i foty ciekawe , fajnie popatrzeć na obie "strony" Tatr, tą mroczną i słoneczną
Od której strony wchodziliście na Staroleśny Szczyt 16 czerwca? Bo piszesz, że jak byłeś samotnie, to wchodziłeś z Tatrzańskiej Polanki najbanalniejszym wariantem, czyli jak sadzę, przez Kwietnikowy Kocioł do góry, potem trawersem pod Rogatą Turnią w stronę Kwietnikowej Przełączki i później rzut beretem na szczyt. A teraz (w czerwcu) jaki wariant wejścia obraliście?
Dla mnie Pośrednia i Staroleśna i Durne były zawsze najciekawszymi szczytami tatrzańskimi, z czego Staroleśna jest chyba orientacyjnie najbardziej zakręcona
Ps.Gratuluję ekipie korony!
Leszek Tatry pisze: 16 czerwca wraz z dwójką kolegów, Arturem i Mariuszem udaliśmy się na Staroleśny Szczyt. Przyznam się szczerze, że była to dla mnie ale chyba także dla nas wszystkich duża lekcja pokory. Dwa lata wcześnie byłem na tym szczycie samotnie. Wówczas wejście z Tatrzańskiej Polanki na szczyt było dla mnie lekką i łatwą wycieczką. Na szczyt wszedłem bez większych przygód w ciągu około 4 godzin. Po dwóch latach wyprawa na ten sam szczyt okazała się pełną walki, przygód i pokory wyrypą.
Od której strony wchodziliście na Staroleśny Szczyt 16 czerwca? Bo piszesz, że jak byłeś samotnie, to wchodziłeś z Tatrzańskiej Polanki najbanalniejszym wariantem, czyli jak sadzę, przez Kwietnikowy Kocioł do góry, potem trawersem pod Rogatą Turnią w stronę Kwietnikowej Przełączki i później rzut beretem na szczyt. A teraz (w czerwcu) jaki wariant wejścia obraliście?
Dla mnie Pośrednia i Staroleśna i Durne były zawsze najciekawszymi szczytami tatrzańskimi, z czego Staroleśna jest chyba orientacyjnie najbardziej zakręcona
Ps.Gratuluję ekipie korony!
- Leszek Tatry
- Posty: 226
- Rejestracja: 2014-11-17, 19:46
Re: O troje takich co zdobyło Koronę...
Paula pisze:Od której strony wchodziliście na Staroleśny Szczyt 16 czerwca?
Wchodziliśmy Kwietnikowym Żlebem i później przez Zwodną Ławkę. Tak samo wchodziłem zresztą 2 lata wcześniej. Nie podchodziliśmy pod Rogatą Turnię
"... Wspinanie kojarzy mi się nie tyle ze stawaniem na szczycie, co ze spoglądaniem na drugą stronę. Bo zawsze masz przed sobą nowe horyzonty, ku którym zmierzasz..." (Chris Bonington)
https://www.facebook.com/leszek.tatry
https://www.facebook.com/leszek.tatry
- Leszek Tatry
- Posty: 226
- Rejestracja: 2014-11-17, 19:46
Paula pisze:Acha, czyli w dół schodziliście przez Pawłową Turnię i na Zwodną..?
Wchodziliśmy i schodziliśmy Klimkowym Żlebem. Na Pawłową i Kwietnikową Turnie w ogóle nie wchodziliśmy bo w tych warunkach nie było sensu. Tam było takie piekło, że uciekaliśmy na dół. Dwa lata temu byłem na 3 wierzchołkach bo oprócz Klimkowej i Tajbrowej poszedłem jeszcze na Kwietnikową Turnię. Pawłową sobie wtedy też odpuściłem.
"... Wspinanie kojarzy mi się nie tyle ze stawaniem na szczycie, co ze spoglądaniem na drugą stronę. Bo zawsze masz przed sobą nowe horyzonty, ku którym zmierzasz..." (Chris Bonington)
https://www.facebook.com/leszek.tatry
https://www.facebook.com/leszek.tatry
- Malgo Klapković
- Posty: 2482
- Rejestracja: 2013-07-06, 22:45
- Leszek Tatry
- Posty: 226
- Rejestracja: 2014-11-17, 19:46
Malgo Klapković pisze:Chyba z przyjemnością wraca się w tamte strony, ja przyznam, że jestem sentymentalna a każdy powrót w znane mi miejsce daje mnóstwo wrażeń i poczucie, że za każdym razem jest inaczej.
Zgadza się. Wraca się tam z przyjemnością Ja po zejściu z Pośredniej Grani zarzekałem się, że to ostatni raz, że z PG wyrównałem wszystkie rachunki i w końcu przeszedłem tą dróg, którą zawsze chciałem na PG wejść. Twierdziłem, że to już koniec, ostatni raz i już nie wrócę tam... Jednak po kilku dniach zmieniłem zdanie. Chcę znów tam kiedyś wrócić, znów na Ławkę Dubkego. Urzekła mnie ta trasa a do Pośredniej Grani mam sentyment mimo, że kiedyś mnie tak długo "odrzucała" Tylko, żeby jeszcze zejście stamtąd było przyjemniejsze...
"... Wspinanie kojarzy mi się nie tyle ze stawaniem na szczycie, co ze spoglądaniem na drugą stronę. Bo zawsze masz przed sobą nowe horyzonty, ku którym zmierzasz..." (Chris Bonington)
https://www.facebook.com/leszek.tatry
https://www.facebook.com/leszek.tatry
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 13 gości