Słowacki łącznik
Słowacki łącznik
Start z Tatliakowej Chaty. Równo o północy zza grani powoli wyłonił się istotny członek tej wycieczki. Początkowo wyglądało jakby wśród kosówki ku Zabrackiej Przełęczy na długich team Horskiego Pogotowia znosił jakiegoś nieszczęśnika. A to wampirzy księżyc powoli wspinał się po gałęziach limb. Naświetlił całą olicę gdy już na dobre rozgościł na sklepieniu.
W chacie pustki, po paru godzinach od spektaklu zwinąłem manatki i poszedłem. Trochę oszukiwałem niosąc zapas domowych racuchów z jabłkami i cynamonem, z których każdy na lekkości dodaje +1000m do podejścia. Wyszlifowany szlak jak nić ariadny mienił się w blasku księżyca. Szedłem na tej naturalnej noktowizji, podwójny backup sztucznego światła oszczędzałem na grubsze okazje. W nocy odchłań pustki pod stopami, wody i krwi wyglądają zupełnie tak samo, a można nawet powiedzieć że ich cechą wspólną jest brak określonego kształtu. Pochłaniają światło.
Tytułowy łącznik czyli odcinek piarżysk od rozstajów Pod Trzema Kopami:
do rozejścia pod Hrubą Kopą:
Tak popularny ze początkowo na jedną stopę szeroki, dalej wcale nie lepiej. Zmieniłem buty na bardziej odpowiednie na skalno rumoszowy teren.
Pod Pachołem nastąpił impas ze starym rogatym kozim capem.
Widząc że podchodzę specjalnie wlazł na szlak i zaczął syczeć. Na nasze można to przetlumaczyć jako - proszę zrób ze mnie wypchane trofeum albo chociaż fotkę na fejsa. Znam jedną historię o zapchaniu się tym żlebem w górę. Prawilnie obchodzi się z lewej, w tym wypadku wliczając uparte capisko.
Wybrałem bramkę numer dwa.
Od przełęczy wiało.
Jak na mój nos przez 3h stałe 40-50kmh, w porywach do 60-70kmh.
Plus napływała lekka mgła.
W końcu jesienny poranek na grani
ot warunki,
żadna nowość.
Bez jakichś ambicjonalnych ciśnień starałem się iść tą przyjemną granią,
z priorytetem zawietrznych wariantów północno wschodnich.
W okolicy Małego Salatyna wydawało mi się, że nasze śmigło wleciało we mgłę nad Skryniarki. Za mną na odległości dwóch szczytów szła dwójka. Póżniej już ich nie widziałem, może mgła im pokrzyżowała plany. Mgła to najgorszy warun.
Dalej już komfortowo
a wręcz z żelaznymi ułatwieniami
W pełnym słońcu doczłapałem się pod Siwego Uja.
zostawiajac za plecami
Z którego z Głównej Grani zszedłem
wariantem zielonym,
kierując się na Chatkę pod Naruzim.
Wierząc w oznaczenia na Predovratym Siodle to 15 minut, które najwyraźniej nie uwzględnia przeskakiwania psich kopczyków i anty kopczyków lokalnej terytorialnej zwierzyny.
Momentami wietrzysko na grani wprowadzało zwątpienie i przyznam się chciałem ten dzień tu zakończyć, a nie taki był plan. Mam sentyment do tej Chaty i cieszę się że tak prężnie rozwinęli sie po remoncie. Kwadrans odespałem pod ich wiatą, nabrałem wody w chatkowym źródełku i wzmocniony ruszyłem ku przygodzie.
W okolicy tego zbiornika, natrafiłem na ciekawą jaskinię.
Nie penetrowałem wiedząc że przede mną ponad 500m ostrego podejścia, a warto było wyrobić się jeszcze za światła dziennego. W lesie całkowity zmrok przychodzi szybciej. Podążająć za białym królikiem, wcale nie trzeba włazić do nieznanej dziury, aby sprawdzić jaką jest się w stanie osiągnąć głebokość. Na jednym z leśnych odcinków +20% nachylenia natrafiłem na czerwonego pająka - nieznany mi z imienia bydlak lekko miał 10cm średnicy. Pięść z ośmioma palcami. Daleko byłem od robienia zdjęć. Piękną mamy jesień. Nocleg:
Garść suchych statystyk: 30km i 3 racuchy podejść
// CDN
W chacie pustki, po paru godzinach od spektaklu zwinąłem manatki i poszedłem. Trochę oszukiwałem niosąc zapas domowych racuchów z jabłkami i cynamonem, z których każdy na lekkości dodaje +1000m do podejścia. Wyszlifowany szlak jak nić ariadny mienił się w blasku księżyca. Szedłem na tej naturalnej noktowizji, podwójny backup sztucznego światła oszczędzałem na grubsze okazje. W nocy odchłań pustki pod stopami, wody i krwi wyglądają zupełnie tak samo, a można nawet powiedzieć że ich cechą wspólną jest brak określonego kształtu. Pochłaniają światło.
Tytułowy łącznik czyli odcinek piarżysk od rozstajów Pod Trzema Kopami:
do rozejścia pod Hrubą Kopą:
Tak popularny ze początkowo na jedną stopę szeroki, dalej wcale nie lepiej. Zmieniłem buty na bardziej odpowiednie na skalno rumoszowy teren.
Pod Pachołem nastąpił impas ze starym rogatym kozim capem.
Widząc że podchodzę specjalnie wlazł na szlak i zaczął syczeć. Na nasze można to przetlumaczyć jako - proszę zrób ze mnie wypchane trofeum albo chociaż fotkę na fejsa. Znam jedną historię o zapchaniu się tym żlebem w górę. Prawilnie obchodzi się z lewej, w tym wypadku wliczając uparte capisko.
Wybrałem bramkę numer dwa.
Od przełęczy wiało.
Jak na mój nos przez 3h stałe 40-50kmh, w porywach do 60-70kmh.
Plus napływała lekka mgła.
W końcu jesienny poranek na grani
ot warunki,
żadna nowość.
Bez jakichś ambicjonalnych ciśnień starałem się iść tą przyjemną granią,
z priorytetem zawietrznych wariantów północno wschodnich.
W okolicy Małego Salatyna wydawało mi się, że nasze śmigło wleciało we mgłę nad Skryniarki. Za mną na odległości dwóch szczytów szła dwójka. Póżniej już ich nie widziałem, może mgła im pokrzyżowała plany. Mgła to najgorszy warun.
Dalej już komfortowo
a wręcz z żelaznymi ułatwieniami
W pełnym słońcu doczłapałem się pod Siwego Uja.
zostawiajac za plecami
Z którego z Głównej Grani zszedłem
wariantem zielonym,
kierując się na Chatkę pod Naruzim.
Wierząc w oznaczenia na Predovratym Siodle to 15 minut, które najwyraźniej nie uwzględnia przeskakiwania psich kopczyków i anty kopczyków lokalnej terytorialnej zwierzyny.
Momentami wietrzysko na grani wprowadzało zwątpienie i przyznam się chciałem ten dzień tu zakończyć, a nie taki był plan. Mam sentyment do tej Chaty i cieszę się że tak prężnie rozwinęli sie po remoncie. Kwadrans odespałem pod ich wiatą, nabrałem wody w chatkowym źródełku i wzmocniony ruszyłem ku przygodzie.
W okolicy tego zbiornika, natrafiłem na ciekawą jaskinię.
Nie penetrowałem wiedząc że przede mną ponad 500m ostrego podejścia, a warto było wyrobić się jeszcze za światła dziennego. W lesie całkowity zmrok przychodzi szybciej. Podążająć za białym królikiem, wcale nie trzeba włazić do nieznanej dziury, aby sprawdzić jaką jest się w stanie osiągnąć głebokość. Na jednym z leśnych odcinków +20% nachylenia natrafiłem na czerwonego pająka - nieznany mi z imienia bydlak lekko miał 10cm średnicy. Pięść z ośmioma palcami. Daleko byłem od robienia zdjęć. Piękną mamy jesień. Nocleg:
Garść suchych statystyk: 30km i 3 racuchy podejść
// CDN
Ostatnio zmieniony 2023-10-10, 18:16 przez 100, łącznie zmieniany 1 raz.
Darz Szlak.
Taaa ... śmigłowcem albo po wystrzeleniu z armaty.
Skromny, a rzucający się w oczy.
I tak sobie doszedłeś do Siwego i dalej
Dawaj część dalszą. Na razie jest cudnie.
100 pisze:Wierząc w oznaczenia na Predovratym Siodle to 15 minut
Taaa ... śmigłowcem albo po wystrzeleniu z armaty.
100 pisze:a wręcz z żelaznymi ułatwieniami
Skromny, a rzucający się w oczy.
100 pisze:Bez jakiś ambicjonalnych ciśnień starałem się iść tą przyjemną granią
I tak sobie doszedłeś do Siwego i dalej
Dawaj część dalszą. Na razie jest cudnie.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
Adrian pisze:Chatę pod Narużim wspominam dobrze
Byłem w niej cztery razy. Dwa razy sprzedawca zaprosił na kielona.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- sprocket73
- Posty: 5933
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Właściwa pora wyjścia na tatrzańskie dalekie trasy o tej porze roku! Pogratulować trasy.
mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
Wysokość miałem nabitą poprzedniego dnia, także był czas sobie pospać. O 7:00 wpadła kawa, racuchy i zajrzałem na pobliski punkt widokowy na Trnacu. Skąd dalej kosówkowym premium duktem udałem się na Raztokę.
wyjście z kosówek
widok z Roztoki na przebytą trasę
jednak to Baraniec przykuwał uwagę i zrobiłem mu ze 20 podobnych ujęć
Jałowiecka Kopa rano ma bardzo zdradliwe zejście w stronę
Jałowieckiej Przełęczy, gdzie zaczęło się zielone rozchodzone szlakowe podejście na Przysłop i dalej Banikow
To zdjęcie miało szansę zostać najlepszym z całego wypadu. Warunki zrobiły się wymarzone. Za plecami przebijało słońce, a w tle pływały mgły. Coś nie zagrało, ale w przeciągu 10 minut idąc nad szlakiem trzy razy powstał efekt widma brockenu na stoku pod Banikowską Przełęczą.
Pokryte szronem trawki na Banikowie. Starałem się też zrobić macro zamarźniętych łańcuchów, a wyszedł jedynie zalodzony szlakowskaz. Znaczyło tylko jedno - tego dnia jako pierwszy wszedłem w tę mgłę.
Stan banikowskiej graniowej koleby:
Z czasem mgły zaczęły odpuszczać..
praktycznie bezwietrznie,
a może wiało nie wiem
poezja przez cały odcinek
pojawiło się więcej zauroczonych osób
co tu pisać..
czasem trzeba było wyjść z chmury
by dalej focić..
mało pionowych ujęć,
za którymi nie przepada fotosik
Wysiadka z raju wypadła na Smutnym Siodle
Dzisiejszy trip
Dolina Żarska z góry
i od dołu
Nie wszystkim znana Chata Baraniec
na dalszym odcinku tatrzańska magistrala leży odłogiem, mocno zarośnięta. Środki poszły na cyklomagisralę biegnącą w dolinie. Nagrodą za przetarcie szlaku było trafienie na rykowisko jeleni. Nocleg:
Podsumowując dzień - 28km i 2 racuchy przewyższeń
// CDN
wyjście z kosówek
widok z Roztoki na przebytą trasę
jednak to Baraniec przykuwał uwagę i zrobiłem mu ze 20 podobnych ujęć
Jałowiecka Kopa rano ma bardzo zdradliwe zejście w stronę
Jałowieckiej Przełęczy, gdzie zaczęło się zielone rozchodzone szlakowe podejście na Przysłop i dalej Banikow
To zdjęcie miało szansę zostać najlepszym z całego wypadu. Warunki zrobiły się wymarzone. Za plecami przebijało słońce, a w tle pływały mgły. Coś nie zagrało, ale w przeciągu 10 minut idąc nad szlakiem trzy razy powstał efekt widma brockenu na stoku pod Banikowską Przełęczą.
Pokryte szronem trawki na Banikowie. Starałem się też zrobić macro zamarźniętych łańcuchów, a wyszedł jedynie zalodzony szlakowskaz. Znaczyło tylko jedno - tego dnia jako pierwszy wszedłem w tę mgłę.
Stan banikowskiej graniowej koleby:
Z czasem mgły zaczęły odpuszczać..
praktycznie bezwietrznie,
a może wiało nie wiem
poezja przez cały odcinek
pojawiło się więcej zauroczonych osób
co tu pisać..
czasem trzeba było wyjść z chmury
by dalej focić..
mało pionowych ujęć,
za którymi nie przepada fotosik
Wysiadka z raju wypadła na Smutnym Siodle
Dzisiejszy trip
Dolina Żarska z góry
i od dołu
Nie wszystkim znana Chata Baraniec
na dalszym odcinku tatrzańska magistrala leży odłogiem, mocno zarośnięta. Środki poszły na cyklomagisralę biegnącą w dolinie. Nagrodą za przetarcie szlaku było trafienie na rykowisko jeleni. Nocleg:
Podsumowując dzień - 28km i 2 racuchy przewyższeń
// CDN
Ostatnio zmieniony 2023-10-12, 19:23 przez 100, łącznie zmieniany 1 raz.
- sprocket73
- Posty: 5933
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Gór Ski pisze:Przyznam szczerze że o tej chatce nie wiedziałem
W partiach leśnych ścieżka wygląda tak:
Chatka stoi na uboczu, a ścieżka obok prowadzi do wychodka. Regulamin jest wypisany na tablicy przed wejściem, nie odbiega od podobnych. Dałbym jej 3/5 gwiazdek. Biesiadnicy prędzej wnoszą gąsior śliwowicy, worek ziemniaków, niż paradują w kolorowych bokserkach pod pachy pro onduro coolmax superlight z wgranym chipem programu fitness. Słowacki sposób odcięcia się od świata, często bez wchodzenia na piki. Chatka broni się sama - wyrwać w górę idzie płuca zostawić, są leśne odcinki ponad 30% nachylenia, nie wstaniesz sprzed komputera żeby tam dojść. Cały ruch idzie w dół i tak mogę polecić. Jako alternatywne zejście, w miejsce emeryckiego kabaretu po asfalcie doliny Żarskiej.
laynn pisze:Początek czytałem jak dobrą prozę. Ładnie!
Wypadało coś nabazgrać, bez obrazków grani Rakonia na podkładkę. Na pierwszym to może być Polaris na tle Zielonej grani, bezpośrednio bez odbicia w stawie. Księżyć już żwawo wyrwał w prawo.
Kozica została oszczędzona, to tak na wstępie. Pozostaje pytanie czy czekałem na księżyc, czy księżyc na mnie?! Zanim się rozjaśniło śniadanie wpadło w pięknej scenerii Rohackich stawów, przed wejściem na piarżyska. Temat biegania natomiast to czyste spekulacje. Kiedyś nosiło się koszulkę na zmianę na przełęcz, żeby przebrać spoconą i dalej iść na sucho. Wichura na grani od 8 do 11 wyeliminowała większość chętnych. Próbując szarpanie tempa mogłyby mnie ominąć kolejne dni.Adrian pisze:szaleńczy trip, bieganie po nocach w świetle księżyca, wąskimi Tatrzańskimi ścieżkami ! Czy było wycie do księżyca ?
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 65 gości