Styczeń 2018 i moja ulubiona zimowa miejscówka w Tatrach. Cisza, spokój, w miarę bezpieczne trasy, przyjemne widoki. Kolejna zima w Chochołowskiej!
Standardowo wieczorny pociąg do stolicy, przesiadka na nocny do Zakopanego. Zakupy, bus i startujemy!
Siwa Polana nie zapowiada szału pogodowego:
Spacer Doliną Chochołowską mija bez większych ekscytacji i ekscesów. Droga ładna i przyjemna ale przechodzona już tyle razy, że nie zachwyca tak jak na początku.
Po dotarciu na Polanę Chochołowską powitalny ukłon w stronę widocznego Kominiarskiego...
...i niewidocznego Wołowca:
W schronisku mój pokój nie jest jeszcze dostępny więc muszę kiblować dobrą godzinę a jestem za leniwy żeby z całym majdanem iść gdzieś wyżej. Gdy już dostaję łóżko na zewnątrz zaczyna wiać i padać więc rezygnuję z wyjścia nawet na Grzegorza.
Cisza, książka, śnieg, góry. Żyć nie umierać!
Wieczorem dołącza reszta ekipy. Lekka alkoholizacja i snucie planów na kolejny dzień. Biorąc pod uwagę świeży opad śniegu ustalamy co następuje:
- plan minimum: Trzydniowiański,
- plan optimum: Kończysty,
- plan maksimum: Starorobociański.
A teraz grzecznie spać!
Dzień 1 - Kończysty Wierch (2003 m n.p.m.)
Po szybkim śniadaniu i jeszcze szybszym pakowaniu wychodzimy ze schroniska w stronę Polany Trzydniówka. Zaczynamy podejście. Śnieg nieskalany ludzką stopą a jest go sporo po wczorajszych opadach więc już wiemy, że będzie trzeba torować.
Dochodzimy do żlebu Krowiniec, śniegu miejscami po kolana. Zmieniamy się co parę chwil. Mimo, że idzie się całkiem przyjemnie to torowanie daje jednak trochę w dupę. Jeszcze tylko trochę i skręcamy w lewo w las.
Tutaj idzie się już fatalnie. Bez raków nie wygodnie, w rakach wcale nie lepiej. Śniegu sporo i często osuwa się w dół a my wraz z nim. W końcu po zaciętej walce wychodzimy na ramię Kulawca. Tutaj jest znacznie wygodniej!
Szlak wznosi się powoli wśród coraz rzadszych drzew i kosówki. W końcu ostatnie podejście i plan minimum wykonany. Jesteśmy na Trzydniowiańskim Wierchu!
Pogoda w pytę więc można podziwiać widoki!
Na południowym zachodzie Łopata, Rohacze, Wołowiec i Rakoń:
Na północnym wschodzie Kominiarski Wierch:
Na północnym zachodzie Długi Upłaz, Grześ, Osobita, Bobrowiecka Przełęcz i Bobrowiec:
Na południowym wschodzie Bystra i Starorobociański Wierch:
Na wschodzie grzbiet Ornaku:
I jeszcze zbliżenie na Rohacze i Wołowiec:
Na szczycie robimy dłuższą przerwę. Po jakimś czasie z dołu dochodzi para i jakaś laska więc powoli zbieramy się do drogi. Ruszamy. Każdy swoim tempem.
Na grzbiecie śnieg jest w miarę dobrze zbity ale trafiają się miejsca z nawianym świeżym opadem. Powoli do przodu, powoli do góry, garb za garbem, metr za metrem, krok za krokiem. Chłopaki daleko z przodu ale mam to w nosie. Walczę sam z sobą. W końcu ostatni odcinek i jestem na szczycie Kończystego Wierchu! Plan optimum wykonany!
Droga wejściowo/zejściowa:
Widok na wschód:
Widok na zachód:
Starorobociański Wierch i Zadnia Kopa:
Jeden ze znajomych (z poznaną na Trzydniowiańskim niewiastą) ciśnie dalej na Starego Robota a z drugim po kilkunastu minutach rozpoczynamy zejście. Bez większych i mniejszych przygód schodzimy najpierw na Trzydniowiański Wierch a potem do Doliny Chochołowskiej. Już w schronisku dociera drugi ze sprawców zamieszania i wieczór spędzamy tradycyjnie na konsumpcji jadła i niskoprocentowych alkoholi.
Góry, żarcie i piwo! Ach jak przyjemnie!
Dzień 2 - Rakoń (1879 m n.p.m.)
Prognoza pogody mówi nam, że ma dmuchać i chuchać. Wychodzimy więc ze schroniska bez spiny, że gdziekolwiek dojdziemy. Zresztą mamy jeszcze jeden dzień więc jest luz.
Na Grzesia wchodzimy bez większych problemów ale aura zdecydowanie nie jest przyjazna. Przez grzbiet przewalają się chmurzyska. Zimno, wieje. W sumie nic dziwnego - w końcu zima w Tatrach!
Po chwili odpoczynku zaczynamy podejście Długim Upłazem. Wiatr wali w gęby śniegiem i lodem. Chucha, dmucha, wieje. Znowu każdy idzie swoim tempem i w końcu doczłapujemy się na Rakoń. Tu zarządzamy odwrót! Nie ma sensu pchać się wyżej w takich warunkach.
Wołowiec z Rakonia:
Powrót tą samą drogą, bez historii. Ot tyle, że wiatr hula i chce nas zrzucić z grzbietu. Przerabiałem to już w tym rejonie kilka razy więc po prostu idziemy w dół nie zachwycając się zbytnio nad pięknem przyrody ale i zbytnio nie marudząc. Na dole tradycyjne obżarstwo, pijaństwo i snucie planów na kolejny dzień.
Dzień 3 - Wołowiec (2064 m n.p.m.)
Ostatni dzień więc motywacja jest, pogoda też ma być. Ruszamy w uszczuplonym składzie gdyż jeden ze znajomych postanawia przebić się do schroniska na Hali Ornak i podziałać w okolicy.
Ruszamy skoro świt:
Idzie się dobrze a nawet bardzo dobrze! Bez zbytniego ociągania docieramy na Grzegorza.
Widok ze szczytu na dalszą część trasy:
Po chwili odpoczynku ruszamy dalej. Nadal idzie się dobrze. Słoneczko, lekki mróz. Po prostu pięknie! Dochodzimy na Rakoń i robimy parę zdjęć.
Od Trzech Kop po Brestową:
Widok na wschód:
Rohacze:
Po chwili nakładamy raki a dłonie uzbrajamy w czekany i zaczynamy delikatne zejście na Zawracie. Pozostał atak szczytowy! Śnieg pięknie zmrożony. Takie podejście to sama przyjemność! Podszczytowe wypłaszenie i ostatnie metry w górę.
Jesteśmy na Wołowcu!
Pod wierzchołkiem koczuje kilka osób. My też zrzucamy graty i zaczynamy sesję zdjęciową.
Trzy Kopy i tym podobne:
Widok na wschód:
Rohacze:
Na szczycie (a właściwie to pod nim) spędzamy jakieś pół godziny napawając się pięknymi okolicznościami przyrody. Gdy zaczynają dochodzić coraz to nowe osoby zawijamy się na dół.
Zawracie. Rakoń. Grześ. Polana Chochołowska. Piękny dzień, fajny wyjazd. Na pewno jeszcze tu wrócę zimą!
Zimowa oaza spokoju
- _Sokrates_
- Posty: 1610
- Rejestracja: 2015-04-06, 16:35
- Lokalizacja: Białystok
Zimowa oaza spokoju
Wiem, że nic nie wiem.
Brrrr powiało chłodem.
To pewnie przechodziłeś przez tą przełęcz pod Wołowcem Spoko, tylko co cię tak wzięło na zimę w środku lata?
Byliśmy w sylwestra 2 lata temu na Grzesiu w pięknych okolicznościach pogody, ale Wołowiec dopiero przed nami. W sumie pogodę mieliście wymarzoną.
To pewnie przechodziłeś przez tą przełęcz pod Wołowcem Spoko, tylko co cię tak wzięło na zimę w środku lata?
Byliśmy w sylwestra 2 lata temu na Grzesiu w pięknych okolicznościach pogody, ale Wołowiec dopiero przed nami. W sumie pogodę mieliście wymarzoną.
Ostatnio zmieniony 2019-07-18, 21:11 przez Adrian, łącznie zmieniany 1 raz.
- _Sokrates_
- Posty: 1610
- Rejestracja: 2015-04-06, 16:35
- Lokalizacja: Białystok
_Sokrates_ pisze:Wieczorem dołącza reszta ekipy. Lekka alkoholizacja i snucie planów na kolejny dzień. Biorąc pod uwagę świeży opad śniegu ustalamy co następuje:
- plan minimum: Trzydniowiański,
- plan optimum: Kończysty,
- plan maksimum: Starorobociański.
A nie braliście w planach pod uwagę kapliczki "Janosika" ?
P.s. Jak za młodu ta dolina mnie odrzucała to na starość bywam tam bardzo często. Sam nie wiem czemu …
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- _Sokrates_
- Posty: 1610
- Rejestracja: 2015-04-06, 16:35
- Lokalizacja: Białystok
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 46 gości