A my tydzien pozniej znow wracamy do czeskich skalnych miast. Tym razem uderzamy od strony Teplic.
Wyjezdzajac z Radkowa pogoda wyglada na calkiem ladna- co chwile przeblyskuje slonce. Suniemy boczna droga w strone Tłumaczowa..
Mala wioska po czeskiej stronie Otovice jest pelna starych, czesto na wpol opuszczonych domow. Nie zatrzymujemy sie jednak zbyt czesto porobic im zdjecia- obiecujac sobie ze zrobimy to wracajac (i nic z tego nie wychodzi bo wtedy jest juz ciemno)
W Broumovie sie gubimy co wychodzi nam na dobre bo trafiamy na drewniany kosciolek otoczony starym cmentarzem.
Na werando-kruzganku otaczajacym kosciolek zgromadzony wiele pomnikow, tablic nagrobnych czy starych odezw i plakatow.
Nie wiem czy to tybetanskie sloneczko jest przypadkiem czy efektem zamierzonym?
Fajne sa tez lwy o jednej glowie i dwoch kuprach!
Kosciol mozna zwiedzac za oplata w wyznaczone godziny w dni powszednie. Dzis mozna wsadzic oko przez dziure w drzwiach ktora jest dodatkowo zasiatkowana drutem. Ktos sprytny porozginal drut- widac dokladnie po to aby sie dalo wsadzic obiektyw aparatu.
Nad Broumovem dalej swieci slonko. A my jedziemy gdzies tam, w ta chmure....
Teplice robia na nas duzo lepsze wrazenie jak Ardspach- wszystko opustoszale i zamkniete na glucho. Turystow tez mniej- przez caly dzien spotkalismy chyba kilka osob.
Poczatek wycieczki mija pod haslem szukania jaskin. Wlazimy pod kamulce, czolgamy sie na brzuchach po miekkim (i mokrym nieraz) mchu. Jaskiniami to bym tego nie nazwala, ale sa ciekawe takie wneki pod kamieniami, pelne zapadlisk i chybotliwych scian.
Jesli gdzies mialyby zyc jakies krasnale albo inne gnomy to to miejsce wydaje sie byc wrecz idealne. Lekka mgla i lekko siapiacy deszcz poteguje dziwne wrazenie.. Ciagle mamy wrazenie ze kątem oka dostrzegamy jakas postac. Odwracajac glowe i patrzac prosto nic tam nie ma.. Czasem jakbysmy slyszeli jakis glos... ale tylko zwiedle brazowe pędy paproci szumia na wietrze...
Przy schodkach do zamku stoi drzewo, ktore rozpaczliwie poszukuje ziemi dziesiatkami macek rozcapierzonych na wszystkie strony.
No wlasnie - zamek... mamy na mapie znaczone jak byk ruiny zamku. Ruiny to ruiny- jakis kamien, cegla, znak budowlanej dzialalnosci czlowieka. Wlazimy po schodach plynnie przechodzacych w drabiny.
Skalki ladne, widok ladny- ale zamku ni ma!
Ze szczytu skalki widac ze cos sie jara- nie wiem czy w sposob kontrolowany czy nie. Kawalek nad jednym ze zrodel dymu stoi zaparkowane auto. Czyzby komus ucieklo ognisko albo celowo cos wypalaja? Ognia nie widac- tylko dym..
W skalnej szczelinie znajdujemy fajna rzecz- stary napis i resztki dawnej drabiny! Po takim chybotliwym cienkim drucie musialo sie tu dopiero fajnie wchodzic! Zapewne byla wieksza selekcja odwiedzajacych skalke
I znow skalne napisy, podobnie jak tydzien temu- ryte i malowane na przemian...
Za skala majaca cos wspolnego z Goethem wlazimy w omszala szczeline
a kawalek dalej przyglada nam sie morda konia
Gdzieniegdzie pojawiaja sie resztki bram, schodkow i zabudowan, ktore duzo bardziej wygladaja na zamek niz miejsce oznaczone na mapie.
Chyba zostaje przekleta przez pewnych rodzicow. Dzieciaczek biegnie sobie sciezka...
-"Mamo, mamo, moge wyjsc na ta skalke?"
- "Nie kochanie, tam sie nie wchodzi, nie wolno, pobrudzisz sie, a wogole to tam sie nie da wyjsc"
- "Mamo, mamo, zobacz a ta pani tam weszla!!
..i maly juz jest w polowie skalki.. A ja czuje na sobie ciezkie spojrzenie istot o instynktach morderczych
Sciezka nagle niknie w waskiej szczelinie skalnej,
ktorej sciany wyscielaja rozne formacje mchow.
A obok szemrze potoczek pelen glonow, lisci i rdzawych paproci
Mamy towarzystwo!!!
Taki korzen chcialabym miec w pokoju! (Jednak nie udalo sie przytroczyc do plecaka tej ciekawej pamiatki )
W przyklejonej do skaly wiacie gotujemy obiad.
Dzis na tapecie żurek z ziemniaczkami. Z glodu i łapczywosci prawie wydarza sie nieszczescie.. ogromny sloik wyslizguje mi sie z rąk i upada- na szczescie z niewysoka i na gruby, miękki piasek. Uffff
I jakos na tym etapie gasnie nam slonce.. Powoli wiec wracamy, co chwile porzucajac sciezke i zagladajac w skalne szczeliny w ktorych czai juz sie mrok
Docieramy tez do rozleglego punktu widokowego na ogromne bloki skalne
i do formacji zwanej "Katedra".
a wszystkiemy przypatruje sie czacha jakiegos wielkoluda!
U wejscia do niej znow sporo napisow z czasow bardzo roznych
Jest juz na tyle ciemno ze wyciagamy latarki, odkrywajac ze smutkiem ze prawie calkiem wyladowaly sie w obu baterie..
Jaskinia, wielka piłka i kapliczka gdzie dorzucamy garsc ormianskich monet wychodzi na zdjeciach juz tylko w błysku lampy..
Byla to nasza druga wycieczka do skalnego miasta. Zapewne tu jeszcze nieraz wrocimy, choc przyznam ze troche zaczyna nam sie juz nudzic chodzenie opalikowanymi szlakami a boczne szczeliny coraz bardziej nas wciagaja Na poprzednim, pierwszym wyjezdzie tego stanu nie zaobserwowalismy. Ciekawe wiec jak to bedzie wygladac za nastepnym razem :mrgreen:
wiecej zdjec
https://picasaweb.google.com/1122023598 ... oloTeplic#
https://picasaweb.google.com/1122023598 ... 01_Broumov
Powrot do Skalnych Miast
Powrot do Skalnych Miast
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 41 gości