Rudawy Janowickie okiem SPROCKET'a
: 2025-09-13, 19:02
Ostatnio znowu jeden użytkownik mnie hejtował, że nie jeżdżę w Sudety. No to musiałem pojechać, wystarczyło zwolnić się z pracy 
Część I - spacer po Janowicach i kwatera
Zaczęliśmy od soboty. Przed południem miało padać, więc nie spieszyliśmy się z wyjazdem. Na miejscu okazało się, że opady się wydłużyły, więc dopiero popołudniem wybraliśmy się na spacer. Mieszkaliśmy za rzeką, a najbliższy most zerwała zeszłoroczna wrześniowa powódź.

Na szczęście pogoda wróciła. Widok na Sokolik - najbardziej charakterystyczny szczyt Rudaw.


Rzeka Bóbr. Przeszliśmy ją w sąsiedniej miejscowości - Trzcińsko.

Park w Janowicach.


Jedno mocno mnie dziwiło. Dlaczego wokół parkowego jeziorka nie ma nawet wydeptanej ścieżki.

Z rzeczy podnoszących adrenalinę tego dnia była tylko tyrolka.


Odwiedziliśmy jeszcze knajpę oferującą regionalne potrawy i wróciliśmy sobie na kwaterę.

Mieszkaliśmy w tym starym niemieckim domu. Z zewnątrz nie wyglądał zbyt zachęcająco.

W środku dużo lepiej.

Piętro sypialni.

Piętro rozrywkowe. Oprócz piłkarzyków i bilarda był jeszcze ping-pong. Właśnie tu czekaliśmy aż przestanie padać

Na dole kuchnia i salon z kominkiem. Ściana z kamienia jest naturalna, w sensie prawdziwa nośna ściana domu.

Stare zabudowania gospodarcze z cegły.


Wieczorem podświetlone. Ale we wrześniu wieczory już zimne, więc siedzieliśmy w środku.

Cały dom jest podzielony na 2 apartamenty pod wynajem. My mieliśmy ten mniejszy - 8 osobowy, 200 m2, 3 poziomy. Wszystko to co widać na zdjęciach to tylko nasza część. Nietypowe warunki jak dla nas, ale Ukochana była zadowolona.
Po pierwszym dniu mieliśmy takie dziwne uczucie, że jest tu jakoś inaczej, inaczej niż w Polsce, którą znamy. Bo w zasadzie tu są Niemcy. To się czuje dość mocno. To tyle tytułem wstępu
C.D.N.
Część I - spacer po Janowicach i kwatera
Zaczęliśmy od soboty. Przed południem miało padać, więc nie spieszyliśmy się z wyjazdem. Na miejscu okazało się, że opady się wydłużyły, więc dopiero popołudniem wybraliśmy się na spacer. Mieszkaliśmy za rzeką, a najbliższy most zerwała zeszłoroczna wrześniowa powódź.
Na szczęście pogoda wróciła. Widok na Sokolik - najbardziej charakterystyczny szczyt Rudaw.
Rzeka Bóbr. Przeszliśmy ją w sąsiedniej miejscowości - Trzcińsko.
Park w Janowicach.
Jedno mocno mnie dziwiło. Dlaczego wokół parkowego jeziorka nie ma nawet wydeptanej ścieżki.
Z rzeczy podnoszących adrenalinę tego dnia była tylko tyrolka.
Odwiedziliśmy jeszcze knajpę oferującą regionalne potrawy i wróciliśmy sobie na kwaterę.
Mieszkaliśmy w tym starym niemieckim domu. Z zewnątrz nie wyglądał zbyt zachęcająco.
W środku dużo lepiej.
Piętro sypialni.
Piętro rozrywkowe. Oprócz piłkarzyków i bilarda był jeszcze ping-pong. Właśnie tu czekaliśmy aż przestanie padać
Na dole kuchnia i salon z kominkiem. Ściana z kamienia jest naturalna, w sensie prawdziwa nośna ściana domu.
Stare zabudowania gospodarcze z cegły.
Wieczorem podświetlone. Ale we wrześniu wieczory już zimne, więc siedzieliśmy w środku.
Cały dom jest podzielony na 2 apartamenty pod wynajem. My mieliśmy ten mniejszy - 8 osobowy, 200 m2, 3 poziomy. Wszystko to co widać na zdjęciach to tylko nasza część. Nietypowe warunki jak dla nas, ale Ukochana była zadowolona.
Po pierwszym dniu mieliśmy takie dziwne uczucie, że jest tu jakoś inaczej, inaczej niż w Polsce, którą znamy. Bo w zasadzie tu są Niemcy. To się czuje dość mocno. To tyle tytułem wstępu
C.D.N.