Krótki spacer w Górach Czarnych.
: 2023-05-21, 09:42
Do hotelu wszyscy wchodzą z walizkami, jedynie jeden człowiek wchodzi z plecakiem.
Tym człowiekiem jestem ja...a to oznacza, że...
będą góry!!!
Gdy dowiedziałem się, że na szkolenie jedziemy do miejscowości na skraju dwóch pasm górskich, do tego w Sudetach - z czego w jednym z nich mnie jeszcze nie było...to zamiast walizki zabieram plecak oraz ciuchy, w których zamierzam iść w góry i dlatego nieco różniłem się od reszty gości hotelowych
Obecny rok, 2023 to zdecydowanie rok sudecki. To będzie moja siódma wycieczka górska i czwarta w Sudetach, a gdy doliczymy jeszcze spacer na Górze Świętej Anny to nawet piąta (z ośmiu wycieczek) w kierunku zachodnim.
Najpierw jednak trzeba na miejsce dojechać. Gdy ruszamy spod mojego bloku to leje ale tak konkretnie. Deszcz ustaje dopiero gdzieś między Brzegiem a Oławą. Z autobany zjeżdżamy nieco za Wrocławiem i jadąc drogą na Świdnice mijamy Ślęże, praktycznie jadąc pod tuż obok niej. Dzięki temu, że jestem pasażerem, mogę podziwiać widoki zza okna, oraz robić zdjęcia z czego korzystam, choć światło jest kiepskie...
Masyw Ślęży odcinający się zielenią od żółci rzepakowych pól:
Choć to szczyt Przedgórza Sudeckiego, to jednak spory kawał góry z tej Ślęży!
Zostawiamy ją jednak za sobą mknąc dalej ku widocznym na południu górom. Te wyższe to Góry Sowie, zaś niższe to wzniesienia Pogórza Wałbrzyskiego. W rejonie wsi Bystrzycy Górnej wjeżdżamy w dolinę Bystrzycy, by podążając wzdłuż rzeki jechać na południe. Mijamy wsie z charakterystyczną poniemiecką zabudową, jakąś gospodę niczym z epoki PRLu i ciekawe mosty kolejowe na linii biegnącej z Wrocławia. I mijając kolejne wsie, coraz to nowe widoki, czuje ekscytację. Przede mną znów coś nowego!
W końcu dojeżdżamy do celu. Jesteśmy w Jedlinie Zdrój, uzdrowiskowym mieście na granicy Gór Sowich i Wałbrzyskich. Właśnie to drugie pasmo mnie interesuje bardziej, w Górach Sowich już byłem - na początku ubiegłego roku, zaś w Górach Wałbrzyskich jeszcze nie. Choć tak na prawdę to interesuje mnie tu cała okolica, ale na to nie mam czasu, jestem tu służbowo i czas będę miał późnym popołudniem.
Zakwaterujemy się w hotelu i mając chwilę wolnego czasu ruszamy na spacer.
widok spod hotelu
Myślałem, że może się uda jeszcze w dniu przyjazdu gdzieś wyjść w góry, ale jest cholernie zimno, a wiatr potęguje uczucie chłodu, do tego wiszą nisko chmury i mimo, że nie powinno padać, to tracimy chęci na wyjście wyżej. Bo chłopaki z którymi przyjechałem chcą mi towarzyszyć. Idziemy na krótki spacer. Na górze polany, oglądamy widok w kierunku hotelu, za którym widać niewysokie szczyty Gór Wałbrzyskich:
Wchodzimy w las i spokojnym krokiem docieramy do stacji kolejowej Jedlina Zdrój gdzie kończymy spacer. No jeszcze tylko zaglądamy w stronę tunelu kolejowego:
Przy okazji, czy ktoś wie co to za napis? Bo na pozostałość z II WŚ mi to nie wygląda:
I wracamy do hotelu by przejść się odwiedzić przyhotelowy browar. Próbujemy piwa pszenicznego (całkiem dobre). A później...
Kolejnego dnia wita nas słońce. Ale dopiero po zajęciach szybko się przebieramy i ruszamy na wycieczkę. Naszym celem są oglądane spod hotelu szczyty:
Wyglądają dość ostro. Znów musimy dojść do stacji kolejowej, gdzie akurat wjeżdża pociąg z Wałbrzycha:
Udaje mi się go złapać jeszcze z mostu jak kieruje się w stronę tunelu, bo skubany szybko wystartował z peronu:
Pociąg zniknął za zakrętem, a my ruszamy w górę. Naszym celem jest Jałowiec, czyli szczyt leżący w paśmie Gór Czarnych, które są jednym z kilku pasm, jakie wchodzą w skład Gór Wałbrzyskich. Nie jest to długa trasa, ale już sam początek pokazuje nam to, z czego są znane te góry - czyli krótkich ale ostrych podejść. Choć akurat to pierwsze podejście było na rozgrzewkę, to już następne, które zaczyna się tuż obok tuneli kolejowych (szkoda, że nie wiedziałem, że są dwa, z czego jeden nie czynny...), czyli podejście na Przełęcz pod Wawrzyniakiem jest już konkret:
Gdy wyżej się zatrzymuję, by zrobić zdjęcie widoku wstecz, to mało brakowało do zjechania w dół, tak stromo szlak opada. To podejście coś jak północna ściana Śnieżnicy, czy wejście na Świtkową - ale tu jest ono na szczęście o wiele krótsze, choć i tak na przełęczy musimy odsapnąć. Chwilę później ruszamy dalej, Mateusz rusza tą widoczną ścieżką, my z Michałem ruszamy zakosami po prawej (niewidoczne na zdjęciu):
Znów jest stromo, do tego sypko. Na prawdę paskudnie. Dzięki temu jednak szybko nabieramy wysokości, przez co można szybko nacieszyć oczy widokami. A te są doprawdy zacne. Tylko co widać?
Na pewno zabudowania Głuszycy, za nią z lewej strony kadru pewnie to Góry Sowie, na wprost Wzgórza Włodzickie, kończąc na Górach Kamiennych:
szczyt nad drzewem to chyba Gontowa, natomiast po prawej to Góra Źródlana, a na lewo od niej to Włodzicka Góra (chyba - jakby co poproszę o korektę)
Zostawiamy to wredne podejście za sobą i wchodzimy w las, by po chwili wyjść na mały garb, skąd między drzewami widać sąsiednie szczyty. To Gomólnik i jak się przyjrzeć na zbliżeniu, to można dostrzec nową platformę widokową zbudowaną na szczycie (link), siodło pod nim to Przełęcz pod Gomólnikiem i po prawej Jeleniec. Mimo, że te góry są tuż obok, to okazuje się, że to już inne pasmo - to Góry Kamienne - w których też mnie jeszcze nie było:
Następną część trasy, już pod Jedliniec przejdziemy w lesie i kolejne widoki pojawiają się dopiero pod Jedlińcem.
Widać polany nad Łomnicą, góra nad nimi to Ostoja, za nią z lewej to Góra Źródlana - czyli wzniesienia Gór Kamiennych tuż przy granicy z Czechami:
Kilka kroków dalej pojawiają się widoki w drugą stronę, na północ. Tu widać głównie szczyty Gór Wałbrzyskich.
Widok z Jedlińca (735m npm) na północny zachód - widoczne góry to:
od lewej, Borowa (najwyższy szczyt Gór Wałbrzyskich), w środku wystający za Suchej, Kozioł (niżej zbliżenie), Dłużyna i Okrągła; najbliżej za młodymi drzewkami wystaje Małosz, za którym są niższe wzniesienia Gór Wałbrzyskich.
Od lewej - Borowa, Kozioł i Sucha.
Z lewej, między drzewami jak się dobrze przyjrzymy widać platformę widokową na Jałowcu:
Robię jeszcze zdjęcia Pogórza Wałbrzyskiego ze Ślężą:
Teraz trzeba nieco zejść, by znów na sam koniec, krótkim ale treściwym podejściem podejść na szczyt Jałowca. I oto jesteśmy na naszym dzisiejszym celu:
platforma widokowa na Jałowcu (750m npm)
Chwilę oglądamy widoki, choć niestety, drzewa pod platformą powoli zaczynają je zasłaniać. Oczywiście widać Borową z Suchą (zdjęcie tytułowe nr1), bardzo dobrze widoczne są również północne niższe wzniesienia Gór Wałbrzyskich, tu Szerzawa:
zza których widoczne są pola rzepaków na równinach jak i również wrocławski drapacz chmur, Sky Tower Wrocław:
nieco w prawo ponad masztami, to prawie 65km odległości
Dobrze również widoczna są Góry Sowie z Wielką Sową, na której widać dwie wieże:
Wielka Sowa - 12km
Jeszcze robimy wspólne zdjęcie - ja, Mateusz i Michał:
i rozpoczynamy zejście w kierunku stacji kolejowej. Ale nad drzewami dostrzegam jeszcze coś. Czyżby to...
Robię zdjęcie teleobiektywem i po skadrowaniu mam już pewność. Tak to Śnieżka, najwyższy szczyt Karkonoszy, do którego jest stąd nieco ponad 41km:
Teraz szybko schodzimy w stronę stacji kolejowej. Raz, że w dół idzie się dużo szybciej, a niebieski szlak, którym mijamy górę Małosz jest o wiele łagodniejszy, niż ten na przełęcz pod Wawrzyniakiem, więc schodzi się wręcz przyjemnie, to do tego wiedzie lasem, co powoduje, że nie zatrzymuję się na robienie zdjęć. Ot normalna droga wiodąca pięknym lasem.
Jedyną krótką przerwę poświęcam na sfotografowanie padalca, którego omal nie zadeptujemy nie zauważając go w pierwszym momencie:
Teraz pozostało nam tylko zejść do linii kolejowej, którą przekraczamy tunelem i mijając bloki kolejowe, oraz budynki dworca kolejowego wracamy do hotelu:
Cały spacer to 8km pieszej wędrówki, podczas której pokonaliśmy prawie 400metrów przewyższeń.
Wieczorem idziemy do Pałacu Jedlinka, który został wybudowany na początku XVII wieku, przebudowany w drugiej połowie XIX wieku, w ostatnich dwóch latach II WŚ mieściło się w nim biuro nazistowskiej organizacji Todt (zdjęcia z telefonu):
Oczywiście po wojnie wykorzystywano go przez PGR, składując min w nim siano...więc później trzeba było go odrestaurować. I widać, że jeszcze trochę zostało do odrestaurowania w nim (widać choćby na suficie dykty):
Oglądam z jego okien zachód słońca:
Ostatniego dnia znów wita nas chłodny, pochmurny dzień. Po śniadaniu wsiadamy w auto i ruszamy ku domom żegnając Góry Wałbrzyskie:
Znów mijamy Ślężę, która tym razem się nam nawet nie pokazała.
Pogoda nieco popsuła plany. Miałem nadzieję na krótkie, ale dwie wycieczki w góry, ale z tej jednej, bardzo jestem zadowolony; nawet całkiem ładna pogoda nam na niej dopisała.
Dzięki tej krótkiej wycieczce, w tym roku odwiedziłem trzecie pasmo górskie, w którym mnie jeszcze nie było. Z białych plam na mojej mapie polskich gór, wcześniej zniknęły - Masyw Śnieżnika i Góry Bardzkie a teraz do tego grona dołączyły też Góry Wałbrzyskie.
Do zmazania pozostaje mi jeszcze...sześć białych plam... (choć samych pasm górskich to cztery).
Tym człowiekiem jestem ja...a to oznacza, że...
będą góry!!!
Gdy dowiedziałem się, że na szkolenie jedziemy do miejscowości na skraju dwóch pasm górskich, do tego w Sudetach - z czego w jednym z nich mnie jeszcze nie było...to zamiast walizki zabieram plecak oraz ciuchy, w których zamierzam iść w góry i dlatego nieco różniłem się od reszty gości hotelowych
Obecny rok, 2023 to zdecydowanie rok sudecki. To będzie moja siódma wycieczka górska i czwarta w Sudetach, a gdy doliczymy jeszcze spacer na Górze Świętej Anny to nawet piąta (z ośmiu wycieczek) w kierunku zachodnim.
Najpierw jednak trzeba na miejsce dojechać. Gdy ruszamy spod mojego bloku to leje ale tak konkretnie. Deszcz ustaje dopiero gdzieś między Brzegiem a Oławą. Z autobany zjeżdżamy nieco za Wrocławiem i jadąc drogą na Świdnice mijamy Ślęże, praktycznie jadąc pod tuż obok niej. Dzięki temu, że jestem pasażerem, mogę podziwiać widoki zza okna, oraz robić zdjęcia z czego korzystam, choć światło jest kiepskie...
Masyw Ślęży odcinający się zielenią od żółci rzepakowych pól:
Choć to szczyt Przedgórza Sudeckiego, to jednak spory kawał góry z tej Ślęży!
Zostawiamy ją jednak za sobą mknąc dalej ku widocznym na południu górom. Te wyższe to Góry Sowie, zaś niższe to wzniesienia Pogórza Wałbrzyskiego. W rejonie wsi Bystrzycy Górnej wjeżdżamy w dolinę Bystrzycy, by podążając wzdłuż rzeki jechać na południe. Mijamy wsie z charakterystyczną poniemiecką zabudową, jakąś gospodę niczym z epoki PRLu i ciekawe mosty kolejowe na linii biegnącej z Wrocławia. I mijając kolejne wsie, coraz to nowe widoki, czuje ekscytację. Przede mną znów coś nowego!
W końcu dojeżdżamy do celu. Jesteśmy w Jedlinie Zdrój, uzdrowiskowym mieście na granicy Gór Sowich i Wałbrzyskich. Właśnie to drugie pasmo mnie interesuje bardziej, w Górach Sowich już byłem - na początku ubiegłego roku, zaś w Górach Wałbrzyskich jeszcze nie. Choć tak na prawdę to interesuje mnie tu cała okolica, ale na to nie mam czasu, jestem tu służbowo i czas będę miał późnym popołudniem.
Zakwaterujemy się w hotelu i mając chwilę wolnego czasu ruszamy na spacer.
widok spod hotelu
Myślałem, że może się uda jeszcze w dniu przyjazdu gdzieś wyjść w góry, ale jest cholernie zimno, a wiatr potęguje uczucie chłodu, do tego wiszą nisko chmury i mimo, że nie powinno padać, to tracimy chęci na wyjście wyżej. Bo chłopaki z którymi przyjechałem chcą mi towarzyszyć. Idziemy na krótki spacer. Na górze polany, oglądamy widok w kierunku hotelu, za którym widać niewysokie szczyty Gór Wałbrzyskich:
Wchodzimy w las i spokojnym krokiem docieramy do stacji kolejowej Jedlina Zdrój gdzie kończymy spacer. No jeszcze tylko zaglądamy w stronę tunelu kolejowego:
Przy okazji, czy ktoś wie co to za napis? Bo na pozostałość z II WŚ mi to nie wygląda:
I wracamy do hotelu by przejść się odwiedzić przyhotelowy browar. Próbujemy piwa pszenicznego (całkiem dobre). A później...
Kolejnego dnia wita nas słońce. Ale dopiero po zajęciach szybko się przebieramy i ruszamy na wycieczkę. Naszym celem są oglądane spod hotelu szczyty:
Wyglądają dość ostro. Znów musimy dojść do stacji kolejowej, gdzie akurat wjeżdża pociąg z Wałbrzycha:
Udaje mi się go złapać jeszcze z mostu jak kieruje się w stronę tunelu, bo skubany szybko wystartował z peronu:
Pociąg zniknął za zakrętem, a my ruszamy w górę. Naszym celem jest Jałowiec, czyli szczyt leżący w paśmie Gór Czarnych, które są jednym z kilku pasm, jakie wchodzą w skład Gór Wałbrzyskich. Nie jest to długa trasa, ale już sam początek pokazuje nam to, z czego są znane te góry - czyli krótkich ale ostrych podejść. Choć akurat to pierwsze podejście było na rozgrzewkę, to już następne, które zaczyna się tuż obok tuneli kolejowych (szkoda, że nie wiedziałem, że są dwa, z czego jeden nie czynny...), czyli podejście na Przełęcz pod Wawrzyniakiem jest już konkret:
Gdy wyżej się zatrzymuję, by zrobić zdjęcie widoku wstecz, to mało brakowało do zjechania w dół, tak stromo szlak opada. To podejście coś jak północna ściana Śnieżnicy, czy wejście na Świtkową - ale tu jest ono na szczęście o wiele krótsze, choć i tak na przełęczy musimy odsapnąć. Chwilę później ruszamy dalej, Mateusz rusza tą widoczną ścieżką, my z Michałem ruszamy zakosami po prawej (niewidoczne na zdjęciu):
Znów jest stromo, do tego sypko. Na prawdę paskudnie. Dzięki temu jednak szybko nabieramy wysokości, przez co można szybko nacieszyć oczy widokami. A te są doprawdy zacne. Tylko co widać?
Na pewno zabudowania Głuszycy, za nią z lewej strony kadru pewnie to Góry Sowie, na wprost Wzgórza Włodzickie, kończąc na Górach Kamiennych:
szczyt nad drzewem to chyba Gontowa, natomiast po prawej to Góra Źródlana, a na lewo od niej to Włodzicka Góra (chyba - jakby co poproszę o korektę)
Zostawiamy to wredne podejście za sobą i wchodzimy w las, by po chwili wyjść na mały garb, skąd między drzewami widać sąsiednie szczyty. To Gomólnik i jak się przyjrzeć na zbliżeniu, to można dostrzec nową platformę widokową zbudowaną na szczycie (link), siodło pod nim to Przełęcz pod Gomólnikiem i po prawej Jeleniec. Mimo, że te góry są tuż obok, to okazuje się, że to już inne pasmo - to Góry Kamienne - w których też mnie jeszcze nie było:
Następną część trasy, już pod Jedliniec przejdziemy w lesie i kolejne widoki pojawiają się dopiero pod Jedlińcem.
Widać polany nad Łomnicą, góra nad nimi to Ostoja, za nią z lewej to Góra Źródlana - czyli wzniesienia Gór Kamiennych tuż przy granicy z Czechami:
Kilka kroków dalej pojawiają się widoki w drugą stronę, na północ. Tu widać głównie szczyty Gór Wałbrzyskich.
Widok z Jedlińca (735m npm) na północny zachód - widoczne góry to:
od lewej, Borowa (najwyższy szczyt Gór Wałbrzyskich), w środku wystający za Suchej, Kozioł (niżej zbliżenie), Dłużyna i Okrągła; najbliżej za młodymi drzewkami wystaje Małosz, za którym są niższe wzniesienia Gór Wałbrzyskich.
Od lewej - Borowa, Kozioł i Sucha.
Z lewej, między drzewami jak się dobrze przyjrzymy widać platformę widokową na Jałowcu:
Robię jeszcze zdjęcia Pogórza Wałbrzyskiego ze Ślężą:
Teraz trzeba nieco zejść, by znów na sam koniec, krótkim ale treściwym podejściem podejść na szczyt Jałowca. I oto jesteśmy na naszym dzisiejszym celu:
platforma widokowa na Jałowcu (750m npm)
Chwilę oglądamy widoki, choć niestety, drzewa pod platformą powoli zaczynają je zasłaniać. Oczywiście widać Borową z Suchą (zdjęcie tytułowe nr1), bardzo dobrze widoczne są również północne niższe wzniesienia Gór Wałbrzyskich, tu Szerzawa:
zza których widoczne są pola rzepaków na równinach jak i również wrocławski drapacz chmur, Sky Tower Wrocław:
nieco w prawo ponad masztami, to prawie 65km odległości
Dobrze również widoczna są Góry Sowie z Wielką Sową, na której widać dwie wieże:
Wielka Sowa - 12km
Jeszcze robimy wspólne zdjęcie - ja, Mateusz i Michał:
i rozpoczynamy zejście w kierunku stacji kolejowej. Ale nad drzewami dostrzegam jeszcze coś. Czyżby to...
Robię zdjęcie teleobiektywem i po skadrowaniu mam już pewność. Tak to Śnieżka, najwyższy szczyt Karkonoszy, do którego jest stąd nieco ponad 41km:
Teraz szybko schodzimy w stronę stacji kolejowej. Raz, że w dół idzie się dużo szybciej, a niebieski szlak, którym mijamy górę Małosz jest o wiele łagodniejszy, niż ten na przełęcz pod Wawrzyniakiem, więc schodzi się wręcz przyjemnie, to do tego wiedzie lasem, co powoduje, że nie zatrzymuję się na robienie zdjęć. Ot normalna droga wiodąca pięknym lasem.
Jedyną krótką przerwę poświęcam na sfotografowanie padalca, którego omal nie zadeptujemy nie zauważając go w pierwszym momencie:
Teraz pozostało nam tylko zejść do linii kolejowej, którą przekraczamy tunelem i mijając bloki kolejowe, oraz budynki dworca kolejowego wracamy do hotelu:
Cały spacer to 8km pieszej wędrówki, podczas której pokonaliśmy prawie 400metrów przewyższeń.
Wieczorem idziemy do Pałacu Jedlinka, który został wybudowany na początku XVII wieku, przebudowany w drugiej połowie XIX wieku, w ostatnich dwóch latach II WŚ mieściło się w nim biuro nazistowskiej organizacji Todt (zdjęcia z telefonu):
Oczywiście po wojnie wykorzystywano go przez PGR, składując min w nim siano...więc później trzeba było go odrestaurować. I widać, że jeszcze trochę zostało do odrestaurowania w nim (widać choćby na suficie dykty):
Oglądam z jego okien zachód słońca:
Ostatniego dnia znów wita nas chłodny, pochmurny dzień. Po śniadaniu wsiadamy w auto i ruszamy ku domom żegnając Góry Wałbrzyskie:
Znów mijamy Ślężę, która tym razem się nam nawet nie pokazała.
Pogoda nieco popsuła plany. Miałem nadzieję na krótkie, ale dwie wycieczki w góry, ale z tej jednej, bardzo jestem zadowolony; nawet całkiem ładna pogoda nam na niej dopisała.
Dzięki tej krótkiej wycieczce, w tym roku odwiedziłem trzecie pasmo górskie, w którym mnie jeszcze nie było. Z białych plam na mojej mapie polskich gór, wcześniej zniknęły - Masyw Śnieżnika i Góry Bardzkie a teraz do tego grona dołączyły też Góry Wałbrzyskie.
Do zmazania pozostaje mi jeszcze...sześć białych plam... (choć samych pasm górskich to cztery).