Requiem dla trianguła poczciwego
: 2020-04-28, 11:40
Napisałem niedawno, na naszym forum górskim, kilka zdań na temat nieobecnych już niestety w krajobrazie, nie tylko górskim, drewnianych wież triangulacyjnych :
Była ich olbrzymia ilość. Były tak powszechne, że się im zdjęć po prostu nie robiło. Chyba, że się coś na nich lub w ich pobliżu działo. Wchodziło się na nie, aby z nich zrobić zdjęcie, ale im samym już rzadko. Wśród swoich fotografii znalazłem może około 30 zdjęć sudeckich drewnianych wież triangulacyjnych. Wśród zdjęć niezeskanowanych znajdę pewnie z dziesięć następnych. I to wszystko, niestety. O tym, jak ich było wiele, niech świadczy fakt, że w granicach mojego miasta, Świebodzic, znajdowały się dwie drewniane wieże triangulacyjne - na Sosnówce i Lisku, zaś dosłownie kilkaset metrów od granic miasta zlokalizowano kilka następnych. Miały one swój urok - szkoda, że nie udało mi się złapać "w obiektywie" tej chwili, kiedy zaczęły odchodzić w przeszłość.
Mógłbym jeszcze pisać, że w dzieciństwie, gdy co kilka tygodni jeździliśmy naszym trabancikiem ze Świebodzic do Dziadków mieszkających w Niwie między Polanicą a Wambierzycami, Tata prowadził autko, Mama coś czytała a my z siostrą... liczyliśmy. Najrozmaitsze obiekty uciekające nam za oknami samochodu. Raz były to wieże nad szybami wałbrzyskich i noworudzkich kopalń, innym razem kapliczki (tu już się w rachunkach gubiliśmy), jakieś mosty, jakieś kamieniołomy (te były fajne, bo miały karminowoczerwone ściany, te koło Nowej Rudy oczywiście), a wreszcie jeszcze innym razem drewniane wieże triangulacyjne. Było ich mnóstwo. W dziecięcej głowie wykoncypowałem, że tych wież koło Wałbrzycha i Nowej Rudy musi być dlatego tak wiele, że tu są przecież kopalnie, cały czas sypane są nowe hałdy, może dojść do jakich obsunięć ziemi lub nawet ruchów sejsmicznych (!!!), dlatego też trzeba to wszystko obserwować i mierzyć. Wykorzystując właśnie te drewniane wieże triangulacyjne. Tato jest matematykiem, więc wtedy ośmio- czy też dziewięcioletniemu brzdącowi coś tam zaczął opowiadać o trójkątach, podstawach, trygonometrii i jeszcze jakichś innych matematycznych niuansach.
A później, jeszcze za szkolnych moich czasów, zaczęły niektóre z tych wież znikać. Gdy wszedłem na moją własną turystyczną ścieżkę, to już były czasy licealne podsumowane maturą w 1980 r., było ich już znacznie mniej niż kilka lat wcześniej. Ale jeszcze były, jeszcze nie zapalił się w głowie ostrzegawczy sygnał, że to już jest ich łabędzi śpiew. Gdy wchodziło się na wieżę na Trójgarbie czy też Raduni, po spróchniałych już w znacznej części belkach, to przez głowę przebiegała raczej myśl "kiedy tę belkę wymienią?", niż obawa "kiedy to wszystko runie?".
I jednak to wszystko, co do sztuki, runęło...
... jak ta mi najbliższa, na Sosnówce nad Świebodzicami, z której wcześniej oglądało się i pobliski zamek Książ, i Wielką Sowę, i Chełmiec, jakieś nieznane mi jeszcze wtedy Wzgórza Strzegomskie, wreszcie na górującą ponad Rudawami Janowickimi karkonoską Śnieżkę.
Zebrałem tu moje fotografie drewnianych wież triangulacyjnych. Sam zdziwiłem się, że jest tych wież, uchwyconych w obiektywach mojej Smeny 8 M, później Certo KN35, Zenithów 12 XP i TTL i na koniec Pentaxa P40, tak niewiele. Zaledwie 9 wież z polskiej części Sudetów i 2 wieże czeskie. Może jeszcze coś w przyszłości odkryję - jakiś Stóg Izerski na przykład, albo wieżę na Niedźwiadkach czy na Sasie? Nie wiem..., chciałbym...
"Moje" wieże uszeregowałem chronologicznie, według daty zrobienia pierwszej fotografii wieży na tej górze/tym obiekcie. Dlatego na końcu znalazła się Jagodna, na której fotografię tego, co wcześniej było wieżą triangulacyjną, zrobiłem w maju 1995 r., chociaż obok "nieśmiganej" wieży na Jagodnej przechodziłem już w kwietniu 1982 r. i jeszcze kilka razy później. Napisałem wcześniej, że najczęściej to nie wieże były pretekstem do wykonania zdjęcia, lecz to co się na niej lub w jej pobliżu działo. Były zwykle tylko tłem.
1. Wieża triangulacyjna na zamku Gryf w Proszówce (Pogórze Izerskie)
- 26 września 1981 r.
- 19 października 1994 r.
2. Wieża triangulacyjna na szczycie Borowej (854 m n.p.m.) w Górach Wałbrzyskich
- 28 stycznia 1982 r.
- 15 kwietnia 1988 r.
- 17 marca 1991 r.
3. Wieża triangulacyjna na Trójgarbie (779 m n.p.m.) w Górach Wałbrzyskich
- 27 marca 1982 r.
- 2 grudnia 1983 r.
- 23 lutego 1985 r.
4. Wieża triangulacyjna na Sosnówce (402 m n.p.m.) na Pogórzu Wałbrzyskim
- 25 czerwca 1983 r.
- 24 czerwca 1984 r.
- 4 lipca 1985 r.
5. Dzikowiec Mały (696 m n.p.m.) w Górach Kamiennych - wieża znajdowała się na wschodnim skłonie szczytu, na grzbiecie łączącym Dzikowiec Mały z Dzikowcem Wielkim, przy zielonym szlaku turystycznym.
- 28 kwietnia 1984
6. Radunia (573 m n.p.m.) w Masywie Ślęży
- 1 grudnia 1985 r.
7. Radoń (422 m n.p.m.) na Pogórzu Wałbrzyskim
- 5 stycznia 1986 r.
8. Lisek - wierzchołek północny (354 m n.p.m.) na Pogórzu Wałbrzyskim
- 22 marca 1986 r.
9. Jagodna (977 m n.p.m.) w Górach Bystrzyckich
- 3 maja 1995 r. (już w stanie agonalnym, ale jeszcze niektóre elementy konstrukcyjne trzymające pion)
10. - 11. Dwie wieże w czeskiej części Gór Złotych (Rychlebské hory), w drodze na szczyt Větrov (918 m n.p.m.)
- 12 września 1987 r.
A dzisiaj?
Nie pozostała ani jedna spośród setek sudeckich drewnianych wieża triangulacyjnych. Jakieś dogorywające, butwiejące resztki zwalonej przed wielu laty wieży zalegają na Wężowej Górze koło Prudnika w Górach Opawskich, przykuwają uwagę (na zasadzie: co to może być?) pozostałości potężnych słupów podstawy konstrukcji wieży na Stogu Izerskim, stabilizowanych niegdyś stalowymi szynami.
Wyrwać tego z ziemi nie sposób. Każda z tych belek osadzona jest w mającym ok. 1,5 m średnicy gnieździe. Słupy nie były bowiem wbijane punktowo, a osadzane w szerokim dole, gdyż na ich końcach znajdowała się poprzeczna pozioma kotwa, spięta śrubami z pionowymi elementami konstrukcji. Miała ona uniemożliwiać "zanurzanie" się w podłoże belek pionowych pod wpływem ciężaru całej wieży.
Na takie gniazdo, w którym osadzono belkę i unieruchamiającą ją kotwę, natknęliśmy się kiedyś - w sierpniu 2006 r. - podczas wykopalisk archeologicznych na szczycie Gromnika (393 m n.p.m.), gdy podczas poszukiwania murów średniowiecznego zamku, wpakowaliśmy się w pozostałości XX-wiecznej drewnianej wieży. Ta stalowa taśma, widoczna na poniższym zdjęciu, to odgromnik drewnianej konstrukcji. Samo gniazdo na osadzenie podpory wieży widoczne jest w prawym dolnym rogu wykopu, i zarazem zdjęcia.
Zostało też bardzo dużo, liczonych w setki, wkopanych w ziemię, nieraz w skalne podłoże, kamiennych lub betonowych słupków geodezyjnych, nad którymi wznosiła się niegdyś konstrukcja wieży. Zauważyć też niekiedy można wklęsłe wgłębienie otaczające znak geodezyjny, zwykle o kwadratowym obrysie. Jak np. na Rogu (715 m n.p.m.) w Zaworach, czyli północno-zachodniej części Gór Stołowych.
Czy to już wszystko? Chyba tak, niestety...
PS. Wstawiłem ten swój szkic do działu "Relacje z wycieczek". Bo to jest - tak uważam - jakaś moja wędrówka. Taka trochę w czasie, i taka trochę w sudeckiej przestrzeni.
Była ich olbrzymia ilość. Były tak powszechne, że się im zdjęć po prostu nie robiło. Chyba, że się coś na nich lub w ich pobliżu działo. Wchodziło się na nie, aby z nich zrobić zdjęcie, ale im samym już rzadko. Wśród swoich fotografii znalazłem może około 30 zdjęć sudeckich drewnianych wież triangulacyjnych. Wśród zdjęć niezeskanowanych znajdę pewnie z dziesięć następnych. I to wszystko, niestety. O tym, jak ich było wiele, niech świadczy fakt, że w granicach mojego miasta, Świebodzic, znajdowały się dwie drewniane wieże triangulacyjne - na Sosnówce i Lisku, zaś dosłownie kilkaset metrów od granic miasta zlokalizowano kilka następnych. Miały one swój urok - szkoda, że nie udało mi się złapać "w obiektywie" tej chwili, kiedy zaczęły odchodzić w przeszłość.
Mógłbym jeszcze pisać, że w dzieciństwie, gdy co kilka tygodni jeździliśmy naszym trabancikiem ze Świebodzic do Dziadków mieszkających w Niwie między Polanicą a Wambierzycami, Tata prowadził autko, Mama coś czytała a my z siostrą... liczyliśmy. Najrozmaitsze obiekty uciekające nam za oknami samochodu. Raz były to wieże nad szybami wałbrzyskich i noworudzkich kopalń, innym razem kapliczki (tu już się w rachunkach gubiliśmy), jakieś mosty, jakieś kamieniołomy (te były fajne, bo miały karminowoczerwone ściany, te koło Nowej Rudy oczywiście), a wreszcie jeszcze innym razem drewniane wieże triangulacyjne. Było ich mnóstwo. W dziecięcej głowie wykoncypowałem, że tych wież koło Wałbrzycha i Nowej Rudy musi być dlatego tak wiele, że tu są przecież kopalnie, cały czas sypane są nowe hałdy, może dojść do jakich obsunięć ziemi lub nawet ruchów sejsmicznych (!!!), dlatego też trzeba to wszystko obserwować i mierzyć. Wykorzystując właśnie te drewniane wieże triangulacyjne. Tato jest matematykiem, więc wtedy ośmio- czy też dziewięcioletniemu brzdącowi coś tam zaczął opowiadać o trójkątach, podstawach, trygonometrii i jeszcze jakichś innych matematycznych niuansach.
A później, jeszcze za szkolnych moich czasów, zaczęły niektóre z tych wież znikać. Gdy wszedłem na moją własną turystyczną ścieżkę, to już były czasy licealne podsumowane maturą w 1980 r., było ich już znacznie mniej niż kilka lat wcześniej. Ale jeszcze były, jeszcze nie zapalił się w głowie ostrzegawczy sygnał, że to już jest ich łabędzi śpiew. Gdy wchodziło się na wieżę na Trójgarbie czy też Raduni, po spróchniałych już w znacznej części belkach, to przez głowę przebiegała raczej myśl "kiedy tę belkę wymienią?", niż obawa "kiedy to wszystko runie?".
I jednak to wszystko, co do sztuki, runęło...
... jak ta mi najbliższa, na Sosnówce nad Świebodzicami, z której wcześniej oglądało się i pobliski zamek Książ, i Wielką Sowę, i Chełmiec, jakieś nieznane mi jeszcze wtedy Wzgórza Strzegomskie, wreszcie na górującą ponad Rudawami Janowickimi karkonoską Śnieżkę.
Zebrałem tu moje fotografie drewnianych wież triangulacyjnych. Sam zdziwiłem się, że jest tych wież, uchwyconych w obiektywach mojej Smeny 8 M, później Certo KN35, Zenithów 12 XP i TTL i na koniec Pentaxa P40, tak niewiele. Zaledwie 9 wież z polskiej części Sudetów i 2 wieże czeskie. Może jeszcze coś w przyszłości odkryję - jakiś Stóg Izerski na przykład, albo wieżę na Niedźwiadkach czy na Sasie? Nie wiem..., chciałbym...
"Moje" wieże uszeregowałem chronologicznie, według daty zrobienia pierwszej fotografii wieży na tej górze/tym obiekcie. Dlatego na końcu znalazła się Jagodna, na której fotografię tego, co wcześniej było wieżą triangulacyjną, zrobiłem w maju 1995 r., chociaż obok "nieśmiganej" wieży na Jagodnej przechodziłem już w kwietniu 1982 r. i jeszcze kilka razy później. Napisałem wcześniej, że najczęściej to nie wieże były pretekstem do wykonania zdjęcia, lecz to co się na niej lub w jej pobliżu działo. Były zwykle tylko tłem.
1. Wieża triangulacyjna na zamku Gryf w Proszówce (Pogórze Izerskie)
- 26 września 1981 r.
- 19 października 1994 r.
2. Wieża triangulacyjna na szczycie Borowej (854 m n.p.m.) w Górach Wałbrzyskich
- 28 stycznia 1982 r.
- 15 kwietnia 1988 r.
- 17 marca 1991 r.
3. Wieża triangulacyjna na Trójgarbie (779 m n.p.m.) w Górach Wałbrzyskich
- 27 marca 1982 r.
- 2 grudnia 1983 r.
- 23 lutego 1985 r.
4. Wieża triangulacyjna na Sosnówce (402 m n.p.m.) na Pogórzu Wałbrzyskim
- 25 czerwca 1983 r.
- 24 czerwca 1984 r.
- 4 lipca 1985 r.
5. Dzikowiec Mały (696 m n.p.m.) w Górach Kamiennych - wieża znajdowała się na wschodnim skłonie szczytu, na grzbiecie łączącym Dzikowiec Mały z Dzikowcem Wielkim, przy zielonym szlaku turystycznym.
- 28 kwietnia 1984
6. Radunia (573 m n.p.m.) w Masywie Ślęży
- 1 grudnia 1985 r.
7. Radoń (422 m n.p.m.) na Pogórzu Wałbrzyskim
- 5 stycznia 1986 r.
8. Lisek - wierzchołek północny (354 m n.p.m.) na Pogórzu Wałbrzyskim
- 22 marca 1986 r.
9. Jagodna (977 m n.p.m.) w Górach Bystrzyckich
- 3 maja 1995 r. (już w stanie agonalnym, ale jeszcze niektóre elementy konstrukcyjne trzymające pion)
10. - 11. Dwie wieże w czeskiej części Gór Złotych (Rychlebské hory), w drodze na szczyt Větrov (918 m n.p.m.)
- 12 września 1987 r.
A dzisiaj?
Nie pozostała ani jedna spośród setek sudeckich drewnianych wieża triangulacyjnych. Jakieś dogorywające, butwiejące resztki zwalonej przed wielu laty wieży zalegają na Wężowej Górze koło Prudnika w Górach Opawskich, przykuwają uwagę (na zasadzie: co to może być?) pozostałości potężnych słupów podstawy konstrukcji wieży na Stogu Izerskim, stabilizowanych niegdyś stalowymi szynami.
Wyrwać tego z ziemi nie sposób. Każda z tych belek osadzona jest w mającym ok. 1,5 m średnicy gnieździe. Słupy nie były bowiem wbijane punktowo, a osadzane w szerokim dole, gdyż na ich końcach znajdowała się poprzeczna pozioma kotwa, spięta śrubami z pionowymi elementami konstrukcji. Miała ona uniemożliwiać "zanurzanie" się w podłoże belek pionowych pod wpływem ciężaru całej wieży.
Na takie gniazdo, w którym osadzono belkę i unieruchamiającą ją kotwę, natknęliśmy się kiedyś - w sierpniu 2006 r. - podczas wykopalisk archeologicznych na szczycie Gromnika (393 m n.p.m.), gdy podczas poszukiwania murów średniowiecznego zamku, wpakowaliśmy się w pozostałości XX-wiecznej drewnianej wieży. Ta stalowa taśma, widoczna na poniższym zdjęciu, to odgromnik drewnianej konstrukcji. Samo gniazdo na osadzenie podpory wieży widoczne jest w prawym dolnym rogu wykopu, i zarazem zdjęcia.
Zostało też bardzo dużo, liczonych w setki, wkopanych w ziemię, nieraz w skalne podłoże, kamiennych lub betonowych słupków geodezyjnych, nad którymi wznosiła się niegdyś konstrukcja wieży. Zauważyć też niekiedy można wklęsłe wgłębienie otaczające znak geodezyjny, zwykle o kwadratowym obrysie. Jak np. na Rogu (715 m n.p.m.) w Zaworach, czyli północno-zachodniej części Gór Stołowych.
Czy to już wszystko? Chyba tak, niestety...
PS. Wstawiłem ten swój szkic do działu "Relacje z wycieczek". Bo to jest - tak uważam - jakaś moja wędrówka. Taka trochę w czasie, i taka trochę w sudeckiej przestrzeni.