Szlak Ułanów Legii Nadwiślańskiej na Pogórzu Wałbrzyskim
: 2017-05-02, 03:51
Jednym z bardziej nietypowych turystycznych szlaków pieszych w polskiej części Sudetów jest biegnący głównie na terenie Pogórza Wałbrzyskiego Szlak Ułanów Legii Nadwiślańskiej. Nietypowy jest z przynajmniej dwóch względów. Po pierwsze, jest to jedyny sudecki szlak pieszy, którego kolor podstawowy (niebieski pasek), nie znajduje się pomiędzy pasami białymi, lecz żółtymi. Szlak ten ma takie oto oznakowanie:
W przeszłości mylony był niekiedy z turystycznymi szlakami narciarskimi, w których kolor szlaku ujęty był z obydwu stron (od góry i dołu) paskami pomarańczowymi. Niebiesko-żółty Szlak Ułanów Legii Nadwiślańskiej wytyczony i wyznakowany został w 1960 r. przez Oddział PTTK w Wałbrzychu, w celu uczczenia - no właśnie kogo?
I tu pojawia się "druga odsłona" nietypowości tego szlaku. Ma on najzwyczajniej w świecie błędną nazwę. Wypada zatem napisać kilka zdań na temat genezy sudeckiego Szlaku Ułanów Legii Nadwiślańskiej.
15 maja 1807 r. w pobliżu Wałbrzycha, a ściślej na północnych skłonach Czerwonego Wzgórza, niewysokiego wzniesienia położonego pomiędzy Szczawnem-Zdrój (niem. Salzbrunn) a wioską Struga (niem. Adelsbach), miała miejsce zwycięska potyczka pomiędzy stosunkowo nielicznym, dowodzonym przez majora Piotra Świderskiego, oddziałem lansjerów pułku Legii Polsko-Włoskiej (około 280 ułanów) a znacznie liczebniejszymi oddziałami pruskimi (do ok. 1500 żołnierzy - piechoty i jazdy, wzmocnionej 80-osobowym pieszym oddziałem Bośniaków). O Bitwie pod Strugą pisał sam Stefan Żeromski w "Popiołach", odnotowano ją w kilku wspomnieniach kronikarskich (ale tylko polskich; w historiografii niemieckiej ten epizod wojen napoleońskich jest praktycznie nieobecny), istnieje też wiele opracowań naukowych i krajoznawczych, publikowanych na papierze i ostatnio w internecie. Zwalnia mnie to więc z obowiązku zanudzania forumowiczów historią. Kto będzie chciał poznać więcej szczegółów stoczonej równo 210 lat temu bitwy na Czerwonym Wzgórzu, bez problemu je znajdzie. W wielu opracowaniach, głównie krajoznawczych i popularnonaukowych, bitwę pod Strugą określa się jako pierwszą zwycięską bitwę wojsk polskich nad w wojskami zaborców, stoczoną na ziemiach polskich. Jest to mocno "nadmuchane" stwierdzenie - najpewniej żaden z polskich żołnierzy walczących na polach pod Strugą nie miał świadomości, że bije się za Polskę na ziemiach polskich. Chyba dla każdego naszego ułana była to potyczka na jego bojowym szlaku wiodącym do Polski - ale tej Polski w przedrozbiorowych granicach. Uczestniczył w swoim przekonaniu w bitwie stoczonej na Śląsku, wówczas pruskim, a wcześniej austriackim, czeskim i tak z może 450 lat przed bitwą pod Strugą piastowskim. I chyba o dziedzictwie Piastów raczej nie myślał.
A zatem 15 maja 1807 r. pod Strugą i Szczawnem walczyli polscy ułani pułku Legii Polsko-Włoskiej, nie zaś Legii Nadwiślańskiej. Ta formacja jeszcze wtedy nie istniała. Została ona utworzona poprzez reorganizację Legii Polsko-Włoskiej dopiero w następnym roku, w marcu 1808 r. Historycznie poprawna nazwa szlaku winna zatem brzmieć "Szlak Ułanów Legii Polsko-Włoskiej". Nazwano nieco inaczej, chyba było to wtedy poprawniejsze politycznie a może i "patriotycznie". Pamiętajmy, że zaledwie 15 lat przed wytyczeniem szlaku Dolny Śląsk znalazł się "ponownie" w granicach Polski.
Barwy szlaku też są nieprzypadkowe. Żołnierze Legii Polsko-Włoskiej, a następnie Legii Nadwiślańskiej, nosili mundury właśnie o takich barwach - granatowe spodnie i kurtki oraz żółte wyłogi. Żółte były też guziki i lampasy u spodni.
Nie ma sensu rozpisywać się tu o sytuacji na Dolnym Śląsku w pierwszych kilkunastu latach po II wojnie światowej, o rozmaitych programach integracji przybyłej tu polskiej ludności z nadodrzańskim regionem. Śladów polskości, słowiańskości i prasłowiańskości doszukiwano się wszędzie, nieraz bardzo po omacku (wtedy to pojawił się slogan, że "w piastowskim Wrocławiu każdy kamień mówi po polsku"; złośliwi dopowiadali zaś "no tak, bo niemiecką wrocławską cegłę wywieziono na odbudowę Warszawy"). Polskich akcentów doszukiwano się także i w górach. Obok szlaku Ułanów Legii Nadwiślańskiej wytyczono bowiem nieco wcześniej Szlak Zamków Piastowskich, jakiś czas później dużą część góry Ślęży otoczyła sieć tematycznych archeologicznych szlaków pieszych, oznaczonych symbolem ślężańskiego niedźwiadka (poniżej fotografia z 13 kwietnia 2012 r., z Sobótki).
Szlak ułański połączył dwa miasta leżące w powiecie świdnickim - Świdnicę i Strzegom, chociaż najatrakcyjniejszy krajobrazowo i krajoznawczo jego odcinek znajdował się w powiecie wałbrzyskim. Niewielki fragment szlaku biegł wówczas też przez obszar powiatu jaworskiego (fragment koło Dobromierza; po ostatniej reformie administracyjnej miejscowość ta znajduje się już w powiecie świdnickim). Piszę o tym, gdyż w powstanie szlaku musiały być zaangażowane aż trzy oddziały PTTK - w Wałbrzychu, Świdnicy i Jaworze. Jak wyglądały rozmowy działaczy - nie wiadomo, wiadomo natomiast, że cały splendor związany ze szlakiem spadł na Oddział PTTK w Wałbrzychu. Wałbrzyski "petetek" organizował corocznie na wiosnę Rajdy Ułańskie - na kilka z nich nawet, jeszcze jako licealista, się załapałem. Fajnie było...
Wędrówkę szlakiem ułańskim lepiej rozpocząć w Strzegomiu. Więcej po prostu widać! Idzie się bowiem na południe, w stronę gór. Góry Wałbrzyskie i Kamienne ma się przed sobą, Góry Kaczawskie, Rudawy Janowickie i gdzieś tam za nimi Karkonosze nieco z prawej, Góry Sowie i Masyw Ślęży natomiast z lewej. Na ostatnich kilometrach szlaku, dochodząc do Świdnicy, patrzymy na Ślężę z Radunią i Wzgórzami Kiełczyńskimi (to przed nami) oraz - spoglądając na prawo - na Góry Sowie i wschodnią część Pogórza Wałbrzyskiego. O jakiś tam Wzgórzach Imbramowickich (z przodu po lewej) tylko w tym miejscu napomknę. Marsz w drugą stronę to taka trochę niekomfortowa sytuacja - ostatnich 11 kilometrów to oglądanie zaledwie kilku górek Wzgórz Strzegomskich przed sobą, jeszcze kilkunastu innych Pogórza Kaczawskiego z przodu po lewej, a te wymienione wcześniej Karkonosze, Kaczawskie, Rudawy, Kamienne, Wałbrzyskie, Sowie i Masyw Ślęży wszystkie pozostają za naszymi plecami.
Lepiej zatem - powtórzę to - rozpocząć wędrówkę w Strzegomiu, aby przez Dobromierz, Chwaliszów, zamek Cisy, Strugę, Szczawno Zdrój, Szczawienko, zamki Stary Książ i Książ, Lubiechów, górę Witosz, jezioro Daisy i Witoszów dotrzeć - po 54,2 kilometrach i pokonaniu 762 m sumy podejść - do Świdnicy, a ściślej do przylegającego do dworca kolejowego Placu Grunwaldzkiego (a co, przecież pisałem, że ma być patriotycznie!).
Według www.mapa-turystyczna.pl przejście Szlaku Ułanów Legii Nadwiślańskiej wycenione jest na 61 punktów do Górskiej Odznaki Turystycznej (długość trasy 54,2 km i 762 m sumy podejść).
Krajoznawczych kulminacji (czyli po prostu atrakcji) na trasie szlaku jest sporo - dla niektórych będzie to architektura militarno-rezydencjonalna (zamki Cisy, Stary Książ i Książ, grodzisko w Dobromierzu, pałace w Strudze i Witoszowie), dla innych atrakcje skalne (Wąwóz Pełcznicy, jezioro Daisy), jeszcze dla innych dziesiątki zabytków w Strzegomiu i Świdnicy. No i jest jeszcze Szczawno-Zdrój. Ale taką zapomnianą już w tej chwili przebrzmiałą niegdysiejszą atrakcją jest też coś, czego dzisiaj wędrując tym szlakiem można nie dostrzec...
Pomnik polskich ułanów na Czerwonym Wzgórzu (tu na mojej fotografii z 4 kwietnia 1981 r.)
Kiedyś stał przy wąziutkiej asfaltowej drodze łączącej Strugę ze Szczawnem, która stała się obecnie częścią północno-zachodniego objazdu aglomeracji wałbrzyskiej. Najmniej ciekawy odcinek szlaku - tylko stąd uciekać. Głupieją w tym miejscu kierowcy i wędrujący "szlakiem" (?) turyści. A i szlak głupieje, bo teraz wytyczony został przy tych wiaduktach wyjątkowo podle. W tym wszystkim pomnik lansjerów majora Piotra Świderskiego staje się chyba najmniej istotny.
Tutaj taki sobie obrazek z 25 kwietnia 2014 r.
Ufff! To wstęp mam już za sobą!
Tylko wstęp do czego?
Umieszczam przecież ten mój tekst o Szlaku Ułanów Legii Nadwiślańskiej w dziale "Relacje", a jak dotąd uskuteczniam na razie jedynie międlenie na temat dziejów wojen napoleońskich na Śląsku i rozwoju sieci drożnej w rejonie Wałbrzycha! Gdzie tu relacja, gdzie tu wędrówka?
No właśnie, słowo "wędrówka" rymuje się z jakże miłym słówkiem "majówka"! Uświadomiłem sobie, że plecak się przecież sam nie spakuje, a zatem...
... a zatem c.d.n.
PS. Jeśli ktoś nie ma jeszcze skonkretyzowanych planów na najbliższe górskie dni to Szlak Ułanów Legii Nadwiślańskiej czeka!
W przeszłości mylony był niekiedy z turystycznymi szlakami narciarskimi, w których kolor szlaku ujęty był z obydwu stron (od góry i dołu) paskami pomarańczowymi. Niebiesko-żółty Szlak Ułanów Legii Nadwiślańskiej wytyczony i wyznakowany został w 1960 r. przez Oddział PTTK w Wałbrzychu, w celu uczczenia - no właśnie kogo?
I tu pojawia się "druga odsłona" nietypowości tego szlaku. Ma on najzwyczajniej w świecie błędną nazwę. Wypada zatem napisać kilka zdań na temat genezy sudeckiego Szlaku Ułanów Legii Nadwiślańskiej.
15 maja 1807 r. w pobliżu Wałbrzycha, a ściślej na północnych skłonach Czerwonego Wzgórza, niewysokiego wzniesienia położonego pomiędzy Szczawnem-Zdrój (niem. Salzbrunn) a wioską Struga (niem. Adelsbach), miała miejsce zwycięska potyczka pomiędzy stosunkowo nielicznym, dowodzonym przez majora Piotra Świderskiego, oddziałem lansjerów pułku Legii Polsko-Włoskiej (około 280 ułanów) a znacznie liczebniejszymi oddziałami pruskimi (do ok. 1500 żołnierzy - piechoty i jazdy, wzmocnionej 80-osobowym pieszym oddziałem Bośniaków). O Bitwie pod Strugą pisał sam Stefan Żeromski w "Popiołach", odnotowano ją w kilku wspomnieniach kronikarskich (ale tylko polskich; w historiografii niemieckiej ten epizod wojen napoleońskich jest praktycznie nieobecny), istnieje też wiele opracowań naukowych i krajoznawczych, publikowanych na papierze i ostatnio w internecie. Zwalnia mnie to więc z obowiązku zanudzania forumowiczów historią. Kto będzie chciał poznać więcej szczegółów stoczonej równo 210 lat temu bitwy na Czerwonym Wzgórzu, bez problemu je znajdzie. W wielu opracowaniach, głównie krajoznawczych i popularnonaukowych, bitwę pod Strugą określa się jako pierwszą zwycięską bitwę wojsk polskich nad w wojskami zaborców, stoczoną na ziemiach polskich. Jest to mocno "nadmuchane" stwierdzenie - najpewniej żaden z polskich żołnierzy walczących na polach pod Strugą nie miał świadomości, że bije się za Polskę na ziemiach polskich. Chyba dla każdego naszego ułana była to potyczka na jego bojowym szlaku wiodącym do Polski - ale tej Polski w przedrozbiorowych granicach. Uczestniczył w swoim przekonaniu w bitwie stoczonej na Śląsku, wówczas pruskim, a wcześniej austriackim, czeskim i tak z może 450 lat przed bitwą pod Strugą piastowskim. I chyba o dziedzictwie Piastów raczej nie myślał.
A zatem 15 maja 1807 r. pod Strugą i Szczawnem walczyli polscy ułani pułku Legii Polsko-Włoskiej, nie zaś Legii Nadwiślańskiej. Ta formacja jeszcze wtedy nie istniała. Została ona utworzona poprzez reorganizację Legii Polsko-Włoskiej dopiero w następnym roku, w marcu 1808 r. Historycznie poprawna nazwa szlaku winna zatem brzmieć "Szlak Ułanów Legii Polsko-Włoskiej". Nazwano nieco inaczej, chyba było to wtedy poprawniejsze politycznie a może i "patriotycznie". Pamiętajmy, że zaledwie 15 lat przed wytyczeniem szlaku Dolny Śląsk znalazł się "ponownie" w granicach Polski.
Barwy szlaku też są nieprzypadkowe. Żołnierze Legii Polsko-Włoskiej, a następnie Legii Nadwiślańskiej, nosili mundury właśnie o takich barwach - granatowe spodnie i kurtki oraz żółte wyłogi. Żółte były też guziki i lampasy u spodni.
Nie ma sensu rozpisywać się tu o sytuacji na Dolnym Śląsku w pierwszych kilkunastu latach po II wojnie światowej, o rozmaitych programach integracji przybyłej tu polskiej ludności z nadodrzańskim regionem. Śladów polskości, słowiańskości i prasłowiańskości doszukiwano się wszędzie, nieraz bardzo po omacku (wtedy to pojawił się slogan, że "w piastowskim Wrocławiu każdy kamień mówi po polsku"; złośliwi dopowiadali zaś "no tak, bo niemiecką wrocławską cegłę wywieziono na odbudowę Warszawy"). Polskich akcentów doszukiwano się także i w górach. Obok szlaku Ułanów Legii Nadwiślańskiej wytyczono bowiem nieco wcześniej Szlak Zamków Piastowskich, jakiś czas później dużą część góry Ślęży otoczyła sieć tematycznych archeologicznych szlaków pieszych, oznaczonych symbolem ślężańskiego niedźwiadka (poniżej fotografia z 13 kwietnia 2012 r., z Sobótki).
Szlak ułański połączył dwa miasta leżące w powiecie świdnickim - Świdnicę i Strzegom, chociaż najatrakcyjniejszy krajobrazowo i krajoznawczo jego odcinek znajdował się w powiecie wałbrzyskim. Niewielki fragment szlaku biegł wówczas też przez obszar powiatu jaworskiego (fragment koło Dobromierza; po ostatniej reformie administracyjnej miejscowość ta znajduje się już w powiecie świdnickim). Piszę o tym, gdyż w powstanie szlaku musiały być zaangażowane aż trzy oddziały PTTK - w Wałbrzychu, Świdnicy i Jaworze. Jak wyglądały rozmowy działaczy - nie wiadomo, wiadomo natomiast, że cały splendor związany ze szlakiem spadł na Oddział PTTK w Wałbrzychu. Wałbrzyski "petetek" organizował corocznie na wiosnę Rajdy Ułańskie - na kilka z nich nawet, jeszcze jako licealista, się załapałem. Fajnie było...
Wędrówkę szlakiem ułańskim lepiej rozpocząć w Strzegomiu. Więcej po prostu widać! Idzie się bowiem na południe, w stronę gór. Góry Wałbrzyskie i Kamienne ma się przed sobą, Góry Kaczawskie, Rudawy Janowickie i gdzieś tam za nimi Karkonosze nieco z prawej, Góry Sowie i Masyw Ślęży natomiast z lewej. Na ostatnich kilometrach szlaku, dochodząc do Świdnicy, patrzymy na Ślężę z Radunią i Wzgórzami Kiełczyńskimi (to przed nami) oraz - spoglądając na prawo - na Góry Sowie i wschodnią część Pogórza Wałbrzyskiego. O jakiś tam Wzgórzach Imbramowickich (z przodu po lewej) tylko w tym miejscu napomknę. Marsz w drugą stronę to taka trochę niekomfortowa sytuacja - ostatnich 11 kilometrów to oglądanie zaledwie kilku górek Wzgórz Strzegomskich przed sobą, jeszcze kilkunastu innych Pogórza Kaczawskiego z przodu po lewej, a te wymienione wcześniej Karkonosze, Kaczawskie, Rudawy, Kamienne, Wałbrzyskie, Sowie i Masyw Ślęży wszystkie pozostają za naszymi plecami.
Lepiej zatem - powtórzę to - rozpocząć wędrówkę w Strzegomiu, aby przez Dobromierz, Chwaliszów, zamek Cisy, Strugę, Szczawno Zdrój, Szczawienko, zamki Stary Książ i Książ, Lubiechów, górę Witosz, jezioro Daisy i Witoszów dotrzeć - po 54,2 kilometrach i pokonaniu 762 m sumy podejść - do Świdnicy, a ściślej do przylegającego do dworca kolejowego Placu Grunwaldzkiego (a co, przecież pisałem, że ma być patriotycznie!).
Według www.mapa-turystyczna.pl przejście Szlaku Ułanów Legii Nadwiślańskiej wycenione jest na 61 punktów do Górskiej Odznaki Turystycznej (długość trasy 54,2 km i 762 m sumy podejść).
Krajoznawczych kulminacji (czyli po prostu atrakcji) na trasie szlaku jest sporo - dla niektórych będzie to architektura militarno-rezydencjonalna (zamki Cisy, Stary Książ i Książ, grodzisko w Dobromierzu, pałace w Strudze i Witoszowie), dla innych atrakcje skalne (Wąwóz Pełcznicy, jezioro Daisy), jeszcze dla innych dziesiątki zabytków w Strzegomiu i Świdnicy. No i jest jeszcze Szczawno-Zdrój. Ale taką zapomnianą już w tej chwili przebrzmiałą niegdysiejszą atrakcją jest też coś, czego dzisiaj wędrując tym szlakiem można nie dostrzec...
Pomnik polskich ułanów na Czerwonym Wzgórzu (tu na mojej fotografii z 4 kwietnia 1981 r.)
Kiedyś stał przy wąziutkiej asfaltowej drodze łączącej Strugę ze Szczawnem, która stała się obecnie częścią północno-zachodniego objazdu aglomeracji wałbrzyskiej. Najmniej ciekawy odcinek szlaku - tylko stąd uciekać. Głupieją w tym miejscu kierowcy i wędrujący "szlakiem" (?) turyści. A i szlak głupieje, bo teraz wytyczony został przy tych wiaduktach wyjątkowo podle. W tym wszystkim pomnik lansjerów majora Piotra Świderskiego staje się chyba najmniej istotny.
Tutaj taki sobie obrazek z 25 kwietnia 2014 r.
Ufff! To wstęp mam już za sobą!
Tylko wstęp do czego?
Umieszczam przecież ten mój tekst o Szlaku Ułanów Legii Nadwiślańskiej w dziale "Relacje", a jak dotąd uskuteczniam na razie jedynie międlenie na temat dziejów wojen napoleońskich na Śląsku i rozwoju sieci drożnej w rejonie Wałbrzycha! Gdzie tu relacja, gdzie tu wędrówka?
No właśnie, słowo "wędrówka" rymuje się z jakże miłym słówkiem "majówka"! Uświadomiłem sobie, że plecak się przecież sam nie spakuje, a zatem...
... a zatem c.d.n.
PS. Jeśli ktoś nie ma jeszcze skonkretyzowanych planów na najbliższe górskie dni to Szlak Ułanów Legii Nadwiślańskiej czeka!