Skałki i sztolnie- w Opawskich i Zlatych Horach
: 2017-04-06, 16:31
Piatkowym wieczorem suniemy w Góry Opawskie. Osiedlamy sie w PTSMie w Pokrzywnej, gdzie juz dzis gromadzi sie czesc ekipy. Wieczor mija nam przy ognichu na rozmowach i obserwacji nieba. Jako ze mamy w towarzystwie specjaliste w tej dziedzinie duzo mozna sie dowiedziec o roznych gwiazdach. Moj "mini wozik" tez odnaleziony! Wieczor jest niesamowicie cieply, jak letni.
Schronisko o poranku
Nie wiem czemu, ale strasznie lubie miejsca gdzie sa pobielone drzewka. Moze dlatego, ze przypomina mi to czasy dziecinstwa?
W sobote dojezdza reszta ekipy. Kilkunastoosobowa grupą jedziemy na czeska strone, polazic troche po pagórach w rejonie Zlatych Hor. Zaraz za granica zatrzymujemy sie przy sklepie- wycieczka bez czeskiego piwa nie jest tak udana jak wraz z nim. Gdy juz sie pakujemy do odjazdu- z knajpy nieopodal wyskakuje Pudel! Spotkanie zupelnie niezamierzone. Swiat jest jednak mały. Probujemy go namowic na wspolna wieczorna biesiade w Pokrzywnej ale niestety Pudel jest nieugiety i wierny swoim planom.
Kawałek dalej zagladamy w zapadlisko Żebraczki. Ja tu jestem po raz pierwszy, ale spora czesc ekipy złazila tutejsze sztolnie za czasow, gdy bylo to jeszcze mozliwe. Teraz wszystko pogrodzili płotami, obwiesili kamerami..
Jedziemy pod kosciol Marie Pomocne i stamtad bedziemy sobie tuptac po okolicy.
Mają tu zrodelko, ponoc cudowne! Strasznie lubie takowe zrodelka!
A wokol kwitna sobie wawrzynki
Cala tutejsza okolica, zreszta jak sama nazwa miasta wskazuje, jest zryta sztolniami gdzie niegdys kopano złoto. Stad rozne jamy, zapadliska, korytarze. Na dobry poczatek wpełzamy w jedna takową. Złota wprawdzie nie znalezlismy ale bylo troche wody i kolorowych sciennych nacieków. Jest tez podziemne jeziorko w miejscu zalanego szybu.
Potem tuptamy sobie przez bukowe lasy, skałki, wygrzewajac do slonca, ktore dzis zapodaje temperatury, ktorych nie powstydzilby sie lipiec. Niektorzy pufają z goraca, mi sie podoba! Wreszcie temperatury do zycia! Wreszcie mozna isc do kibla za krzak i nie odmarza odwrotna strona!
Polska strona to jedna wielka poręba… Co tym razem? Kornik, swieta wlasnosc prywatna czy ochrona kierowcow przed groznymi mordercami?
Wieza na Biskupiej Kopie jeszcze siedzi w lesie, ciekawe jak dlugo…
Docieramy w miejsce zwane Velke Pinky. Sa to ogromne leje, skalne zapadliska powstale w wyniku odkrywkowego wydobycia zlota w czasach bardzo dawnych oraz zapadniec gruntu w czasach nam blizszych. Gdzieniegdzie stoja ostrzezenia, ze caly teren jest tu podkopany, pod ziemia sa ogromne komory i kolejne “pinki” moga powstawac samoistnie, wiec zeby trzymac sie szlakow.
Do wnetrza dziur nie schodzimy, ide odwiedzic tylko jedna dobrze wygladajaca jame. Jakis korytarzyk tam dalej prowadzi ale chyba jestem za tłusta aby sie w oferowana szczeline zmiescic.
Gdzieniegdzie przyczaił sie jeszcze snieg- acz takie jego ilosci jestem w stanie w gorach tolerowac!
Znajdujemy tez lekko rozwalona wiate, ktora po dokladniejszych ogledzinach okazuje sie chyba byc podciętą ambona, ktora spadla na pysk z wysokosci.
Wokol rozrzucone jakies tajemnicze płozy
Ladne widoki zaczynaja sie w rejonie skalek zwanych Olovena i Taboriske Skaly. Skalka, na ktorej jest punkt widokowy okazuje sie byc sztuczna- jest to usypisko kamieni. Na gorze jest barierka ale jest ona połozona i tylko lekko wkopana w luzne kamienie. Słuzy chyba ozdobie, bo pomocy przy wchodzeniu czy bezpieczenstwu to raczej nie bardzo. Gdyby sie bardziej uwiesic na owej poreczy to zapewne zapewni sie jej i sobie dluzszy wspolny przelot Wylazimy na gore, cala skalka zdaje sie hustac na wszystkie strony. Chyba to pierwszy punkt widokowy, na ktorym sie czuje jak na bujanej kladce Widoki sa dzis mocno przymglone..
Tu tez pozeramy drugie sniadanie (albo trzecie), probujemy puszczac latawca i wypijamy piwo konopne o smaku specyficznym i bardzo ładnym kapslu, ktory bardzo upiekszy sciany naszego oławskiego kibla
Dalej sa juz skalki prawdziwe, stabilne ale niewidokowe
Dalej znajdują sie dwie sztolnie Melchior. Jedna z nich jest korytarzem, z ktorego wieje szczegolnym zimnem. W poprzedniej sztolni stala woda a tu jest lód!
Mozna tez znalezc zimujace ćmy- cale w kropelkach!
Na poczatku myslalam, ze ktos zmalowal sciane sprejem- a to jednak chyba jakis porost. W takim odblaskowym kolorze!
Druga sztolnia to obszerna jama z kilkoma połamanymi stemplami i sufitem usianym kropelkami wody
Zamieszkana jest przez 4 latajace myszorki. Jeszcze śpią? Przeciez juz wiosna! Na myszorkach tez osiadły kropelki.
W cieplych, wieczornych promieniach slonca wedrujemy żużlowymi i blotnistymi drogami
Przy trasie znow zrodelko
Zachod dopada nas idealnie- na widokowej skałce
Juz w ciemnosci mijamy jakies stacje drogi krzyzowej
A wieczorem znow ognicho- tym razem w duzo wiekszym skladzie. Wsrod blasku płomieni i zapachu kielbasek rodzą sie kolejne pomysly wspolnych wypraw w tym sezonie.
Schronisko o poranku
Nie wiem czemu, ale strasznie lubie miejsca gdzie sa pobielone drzewka. Moze dlatego, ze przypomina mi to czasy dziecinstwa?
W sobote dojezdza reszta ekipy. Kilkunastoosobowa grupą jedziemy na czeska strone, polazic troche po pagórach w rejonie Zlatych Hor. Zaraz za granica zatrzymujemy sie przy sklepie- wycieczka bez czeskiego piwa nie jest tak udana jak wraz z nim. Gdy juz sie pakujemy do odjazdu- z knajpy nieopodal wyskakuje Pudel! Spotkanie zupelnie niezamierzone. Swiat jest jednak mały. Probujemy go namowic na wspolna wieczorna biesiade w Pokrzywnej ale niestety Pudel jest nieugiety i wierny swoim planom.
Kawałek dalej zagladamy w zapadlisko Żebraczki. Ja tu jestem po raz pierwszy, ale spora czesc ekipy złazila tutejsze sztolnie za czasow, gdy bylo to jeszcze mozliwe. Teraz wszystko pogrodzili płotami, obwiesili kamerami..
Jedziemy pod kosciol Marie Pomocne i stamtad bedziemy sobie tuptac po okolicy.
Mają tu zrodelko, ponoc cudowne! Strasznie lubie takowe zrodelka!
A wokol kwitna sobie wawrzynki
Cala tutejsza okolica, zreszta jak sama nazwa miasta wskazuje, jest zryta sztolniami gdzie niegdys kopano złoto. Stad rozne jamy, zapadliska, korytarze. Na dobry poczatek wpełzamy w jedna takową. Złota wprawdzie nie znalezlismy ale bylo troche wody i kolorowych sciennych nacieków. Jest tez podziemne jeziorko w miejscu zalanego szybu.
Potem tuptamy sobie przez bukowe lasy, skałki, wygrzewajac do slonca, ktore dzis zapodaje temperatury, ktorych nie powstydzilby sie lipiec. Niektorzy pufają z goraca, mi sie podoba! Wreszcie temperatury do zycia! Wreszcie mozna isc do kibla za krzak i nie odmarza odwrotna strona!
Polska strona to jedna wielka poręba… Co tym razem? Kornik, swieta wlasnosc prywatna czy ochrona kierowcow przed groznymi mordercami?
Wieza na Biskupiej Kopie jeszcze siedzi w lesie, ciekawe jak dlugo…
Docieramy w miejsce zwane Velke Pinky. Sa to ogromne leje, skalne zapadliska powstale w wyniku odkrywkowego wydobycia zlota w czasach bardzo dawnych oraz zapadniec gruntu w czasach nam blizszych. Gdzieniegdzie stoja ostrzezenia, ze caly teren jest tu podkopany, pod ziemia sa ogromne komory i kolejne “pinki” moga powstawac samoistnie, wiec zeby trzymac sie szlakow.
Do wnetrza dziur nie schodzimy, ide odwiedzic tylko jedna dobrze wygladajaca jame. Jakis korytarzyk tam dalej prowadzi ale chyba jestem za tłusta aby sie w oferowana szczeline zmiescic.
Gdzieniegdzie przyczaił sie jeszcze snieg- acz takie jego ilosci jestem w stanie w gorach tolerowac!
Znajdujemy tez lekko rozwalona wiate, ktora po dokladniejszych ogledzinach okazuje sie chyba byc podciętą ambona, ktora spadla na pysk z wysokosci.
Wokol rozrzucone jakies tajemnicze płozy
Ladne widoki zaczynaja sie w rejonie skalek zwanych Olovena i Taboriske Skaly. Skalka, na ktorej jest punkt widokowy okazuje sie byc sztuczna- jest to usypisko kamieni. Na gorze jest barierka ale jest ona połozona i tylko lekko wkopana w luzne kamienie. Słuzy chyba ozdobie, bo pomocy przy wchodzeniu czy bezpieczenstwu to raczej nie bardzo. Gdyby sie bardziej uwiesic na owej poreczy to zapewne zapewni sie jej i sobie dluzszy wspolny przelot Wylazimy na gore, cala skalka zdaje sie hustac na wszystkie strony. Chyba to pierwszy punkt widokowy, na ktorym sie czuje jak na bujanej kladce Widoki sa dzis mocno przymglone..
Tu tez pozeramy drugie sniadanie (albo trzecie), probujemy puszczac latawca i wypijamy piwo konopne o smaku specyficznym i bardzo ładnym kapslu, ktory bardzo upiekszy sciany naszego oławskiego kibla
Dalej sa juz skalki prawdziwe, stabilne ale niewidokowe
Dalej znajdują sie dwie sztolnie Melchior. Jedna z nich jest korytarzem, z ktorego wieje szczegolnym zimnem. W poprzedniej sztolni stala woda a tu jest lód!
Mozna tez znalezc zimujace ćmy- cale w kropelkach!
Na poczatku myslalam, ze ktos zmalowal sciane sprejem- a to jednak chyba jakis porost. W takim odblaskowym kolorze!
Druga sztolnia to obszerna jama z kilkoma połamanymi stemplami i sufitem usianym kropelkami wody
Zamieszkana jest przez 4 latajace myszorki. Jeszcze śpią? Przeciez juz wiosna! Na myszorkach tez osiadły kropelki.
W cieplych, wieczornych promieniach slonca wedrujemy żużlowymi i blotnistymi drogami
Przy trasie znow zrodelko
Zachod dopada nas idealnie- na widokowej skałce
Juz w ciemnosci mijamy jakies stacje drogi krzyzowej
A wieczorem znow ognicho- tym razem w duzo wiekszym skladzie. Wsrod blasku płomieni i zapachu kielbasek rodzą sie kolejne pomysly wspolnych wypraw w tym sezonie.