14-15.02.2017 - Śnieżnik, Śnieżnik i znowu ten Śnieżnik !
: 2017-02-24, 15:32
Miałem jechać w Tatry..., potem zmieniłem swoje plany na wyjazd w Karkonosze... i tuż przed samym wyjazdem kolejna zmiana. Wybieram opcję niskobudżetową czyli jadę rowerem, a moim celem jest ponownie tej zimy Śnieżnik Kłodzki. Osoby znające moje zainteresowania dalekoobserwacyjne nie będą zdziwieni bo wiedzą, że z tego szczytu jest jeszcze coś do ugrania. Chodzi konkretnie o uchwycenie najbliższego alpejskiego dwutysięcznika, którym jest Schneeberg.
Pogodę mamy naprawdę bardzo ładną, a kamery w górach pokazują, że są całkiem dobre warunki do dalekich obserwacji. Trzeba to wykorzystać skoro i tak mam wolne Szybko przepakowuję plecak tak by był odrobinę lżejszy. Na niewiele się to zadaje bo i tak jest w nim około 15 kg. Muszę szybko się zorganizować by zdążyć na zachód słońca. Mam do pokonania 60 kilometrów. Niby nie tak wiele, ale należy pamiętać, że mamy zimę, a zimą to nie to samo co latem. W trakcie jazdy rowerem krępują ruchy ciepłe zimowe ciuchy no i ten ciężki plecak.... Do pokonania mam dwie przełęcze przekraczające 700 m n.p.m. Sama końcówka to oczywiście wspinaczka po oblodzonej jezdni do chaty Navrsi.
To właśnie w okolicy chaty mam zamiar pozostawić gdzieś rower i dalej iść już pieszo. Choć przyznam szczerze iż spokojnie moglem jechać dalej bo śnieg już od bardzo dawna nie padał i trasa ładnie ubita.
Na szczyt jest niedaleko, ale muszę się sprężać. Jako, że jest to środek tygodnia to turystów niewielu. Mijały mnie zaledwie 3-4 osoby schodzące z góry.
Wierzchołek osiągam w ostatniej chwili. To znaczy, że do zachodu słońca pozostało około 10 minut. W sam raz by rozłożyć sprzęt. Dla mnie i tak najważniejsze było to co będzie się dziać już po zachodzie słońca.
Oprócz mnie na szczycie jest dwójka Polaków. Chodzą ciągle w koło wyczekując zapewne zachodu słońca. Nie ma wiatru i do mych uszu dociera ich ciągła sprzeczka. Kobieta ma jakieś pretensje do mężczyzny, że ten ją zabrał w góry na zachód słońca. Mężczyzna z kolei straszy kobietę, że jak tylko zajdzie słońce to temperatura spadnie do -10. I tak chodzą w koło z ogromnym tabletem pod pachą
Oczywiście mój wzrok przykuwają Karkonosze. Jeszcze są za delikatną mgiełką, ale po zachodzie słońca powinny wyglądać lepiej. Ciekawie też prezentowała się Ślęża wystająca dość sporo ze smogu
Karpat oczywiście nie widać bo tam też wysoko zalega syf w powietrzu. Może o poranku będzie lepiej ?
Pradziad pięknie się prezentuje w zachodzącym słońcu.
Później zostaję na szczycie sam. Zaczyna się spektakl kolorów na wieczornym niebie.
Czasami kieruję obiektyw w kierunku południowym. Tak mniej/więcej ponad miejscowością Hedeč powinien się pokazać Schneeberg. Jednak nie tym razem.....
Siedzę na ruinach wieży bardzo długo. Do momentu aż cała Kotlina Kłodzka zapłonęła od ulicznych latarni, a na niebie pojawiło się miliony gwiazd.
Schodzę do schroniska na hali pod Śnieżnikiem na kolację. Zanim jednak pójdę przekąsić coś ciepłego rozkładam sprzęt poniżej schroniska...
W schronisku jest kilka osób. Przeważnie osoby tu nocujące. Jakoś muszę sobie zorganizować 3 godziny bo tyle czasu potrzebuję na zgromadzenie odpowiedniej ilości materiału. Gdy wychodzę na zewnątrz na niebie jest już księżyc. Efekt jaki uzyskałem przez ten czas prezentuje się tak:
No ale godzina jeszcze młoda by iść ponownie na szczyt. Nie chcę tam marznąć tym bardziej, że zerwał się dość silny wiatr. Postanawiam przespać się w korytarzu schroniska do trzeciej w nocy. Dopiero wówczas idę nie śpiesznie na szczyt. Księżyc jest kilka dni po pełni i odbija jeszcze sporo słonecznego światła. Widać również, że warunki się znacznie poprawiły. W kotlinach nie ma już śladu mgieł.
Na szczycie jestem po godzinnym spokojnym spacerze. Wieje dość mocno, a mimo to zajmuję stanowisko w najwyższym punkcie czyli na ruinach wieży. Załączam długie naświetlanie i przysypiam. Z drzemki wybudza mnie klapnięcie migawki. I tak kilkukrotnie
Widać wyraźnie, że nawet w kierunku Karpat warunki znacznie się poprawiły ! Będzie się dziać o świcie
05:40, aparat rejestruje już pojaśniały horyzont. Robię obchód wierzchołka...
Przychodzi pora na skoncentrowaniu się nad panoramami. Warunki w kierunku Karpat są więcej niż dobre. Jak na dłoni widać najbardziej odległy szczyt jakim jest Kľak (188 km) oraz niewiele mniej odlegle szczyty Strážov(181,5 km) oraz Inovec(181,1 km).
Panorama w większym rozmiarze: http://c1.staticflickr.com/3/2780/32209162734_cbb08d63ea_o.jpg
Oczywiście najgorsze warunki były w tym najbardziej pożądanym kierunku czyli na Alpy. Wydaje się, że zabrakło by inwersja zeszła co najmniej o 100 metrów niżej aby było cokolwiek widać.
A tymczasem cień ziemi zwiastuje zbliżający się wschód słońca. Ten był z kolei całkiem ładny
Teraz już na spokojnie patrzę na inne kierunki.
Góra Świętej Anny - 98,2 km
El. Opole - 95,5 km
Sky Tower we Wrocławiu - 99,5 km
Wieje jednak przenikliwie chłodny wiatr, a gdy tak człowiek siedzi w bezruchu to bardzo jest to odczuwalne. Dzięki słońcu temperatura dość szybko rośnie. Wydawało mi się, że słupek rtęci idzie zbyt wysoko. Zachodzi obawa, że ten cały śnieg zacznie po prostu się topić. Myśl ta spowodowała iż rezygnuję z zaplanowanej dzisiaj trasy. Chodzić w wilgotnym obuwiu to ja nie mam zamiaru
Tymczasem słońce coraz wyżej i oświetlenie się zmienia. Jeszcze tylko kilka zdjęć i decyduję o najkrótszym zejściu do pozostawionego w lesie roweru.
Schodzę tą samą trasą jak podchodziłem w dniu wczorajszym. Odwiedzam na moment "słonia" bo wczoraj z racji pośpiechu nie dało rady. Im jestem niżej ty śnieg jest coraz bardziej rozmiękły...
Później dłuższy odcinek bez widoków. Dopiero od przełęczy pod Stříbrnická ponownie pojawiają się jakieś widoki.
Rower leży tam gdzie go pozostawiłem, więc nie pozostaje nic innego jak wrócić nim do domu
Cała galeria pod adresem: https://goo.gl/photos/J9FC1EPEwQWG39ZH6
Pogodę mamy naprawdę bardzo ładną, a kamery w górach pokazują, że są całkiem dobre warunki do dalekich obserwacji. Trzeba to wykorzystać skoro i tak mam wolne Szybko przepakowuję plecak tak by był odrobinę lżejszy. Na niewiele się to zadaje bo i tak jest w nim około 15 kg. Muszę szybko się zorganizować by zdążyć na zachód słońca. Mam do pokonania 60 kilometrów. Niby nie tak wiele, ale należy pamiętać, że mamy zimę, a zimą to nie to samo co latem. W trakcie jazdy rowerem krępują ruchy ciepłe zimowe ciuchy no i ten ciężki plecak.... Do pokonania mam dwie przełęcze przekraczające 700 m n.p.m. Sama końcówka to oczywiście wspinaczka po oblodzonej jezdni do chaty Navrsi.
To właśnie w okolicy chaty mam zamiar pozostawić gdzieś rower i dalej iść już pieszo. Choć przyznam szczerze iż spokojnie moglem jechać dalej bo śnieg już od bardzo dawna nie padał i trasa ładnie ubita.
Na szczyt jest niedaleko, ale muszę się sprężać. Jako, że jest to środek tygodnia to turystów niewielu. Mijały mnie zaledwie 3-4 osoby schodzące z góry.
Wierzchołek osiągam w ostatniej chwili. To znaczy, że do zachodu słońca pozostało około 10 minut. W sam raz by rozłożyć sprzęt. Dla mnie i tak najważniejsze było to co będzie się dziać już po zachodzie słońca.
Oprócz mnie na szczycie jest dwójka Polaków. Chodzą ciągle w koło wyczekując zapewne zachodu słońca. Nie ma wiatru i do mych uszu dociera ich ciągła sprzeczka. Kobieta ma jakieś pretensje do mężczyzny, że ten ją zabrał w góry na zachód słońca. Mężczyzna z kolei straszy kobietę, że jak tylko zajdzie słońce to temperatura spadnie do -10. I tak chodzą w koło z ogromnym tabletem pod pachą
Oczywiście mój wzrok przykuwają Karkonosze. Jeszcze są za delikatną mgiełką, ale po zachodzie słońca powinny wyglądać lepiej. Ciekawie też prezentowała się Ślęża wystająca dość sporo ze smogu
Karpat oczywiście nie widać bo tam też wysoko zalega syf w powietrzu. Może o poranku będzie lepiej ?
Pradziad pięknie się prezentuje w zachodzącym słońcu.
Później zostaję na szczycie sam. Zaczyna się spektakl kolorów na wieczornym niebie.
Czasami kieruję obiektyw w kierunku południowym. Tak mniej/więcej ponad miejscowością Hedeč powinien się pokazać Schneeberg. Jednak nie tym razem.....
Siedzę na ruinach wieży bardzo długo. Do momentu aż cała Kotlina Kłodzka zapłonęła od ulicznych latarni, a na niebie pojawiło się miliony gwiazd.
Schodzę do schroniska na hali pod Śnieżnikiem na kolację. Zanim jednak pójdę przekąsić coś ciepłego rozkładam sprzęt poniżej schroniska...
W schronisku jest kilka osób. Przeważnie osoby tu nocujące. Jakoś muszę sobie zorganizować 3 godziny bo tyle czasu potrzebuję na zgromadzenie odpowiedniej ilości materiału. Gdy wychodzę na zewnątrz na niebie jest już księżyc. Efekt jaki uzyskałem przez ten czas prezentuje się tak:
No ale godzina jeszcze młoda by iść ponownie na szczyt. Nie chcę tam marznąć tym bardziej, że zerwał się dość silny wiatr. Postanawiam przespać się w korytarzu schroniska do trzeciej w nocy. Dopiero wówczas idę nie śpiesznie na szczyt. Księżyc jest kilka dni po pełni i odbija jeszcze sporo słonecznego światła. Widać również, że warunki się znacznie poprawiły. W kotlinach nie ma już śladu mgieł.
Na szczycie jestem po godzinnym spokojnym spacerze. Wieje dość mocno, a mimo to zajmuję stanowisko w najwyższym punkcie czyli na ruinach wieży. Załączam długie naświetlanie i przysypiam. Z drzemki wybudza mnie klapnięcie migawki. I tak kilkukrotnie
Widać wyraźnie, że nawet w kierunku Karpat warunki znacznie się poprawiły ! Będzie się dziać o świcie
05:40, aparat rejestruje już pojaśniały horyzont. Robię obchód wierzchołka...
Przychodzi pora na skoncentrowaniu się nad panoramami. Warunki w kierunku Karpat są więcej niż dobre. Jak na dłoni widać najbardziej odległy szczyt jakim jest Kľak (188 km) oraz niewiele mniej odlegle szczyty Strážov(181,5 km) oraz Inovec(181,1 km).
Panorama w większym rozmiarze: http://c1.staticflickr.com/3/2780/32209162734_cbb08d63ea_o.jpg
Oczywiście najgorsze warunki były w tym najbardziej pożądanym kierunku czyli na Alpy. Wydaje się, że zabrakło by inwersja zeszła co najmniej o 100 metrów niżej aby było cokolwiek widać.
A tymczasem cień ziemi zwiastuje zbliżający się wschód słońca. Ten był z kolei całkiem ładny
Teraz już na spokojnie patrzę na inne kierunki.
Góra Świętej Anny - 98,2 km
El. Opole - 95,5 km
Sky Tower we Wrocławiu - 99,5 km
Wieje jednak przenikliwie chłodny wiatr, a gdy tak człowiek siedzi w bezruchu to bardzo jest to odczuwalne. Dzięki słońcu temperatura dość szybko rośnie. Wydawało mi się, że słupek rtęci idzie zbyt wysoko. Zachodzi obawa, że ten cały śnieg zacznie po prostu się topić. Myśl ta spowodowała iż rezygnuję z zaplanowanej dzisiaj trasy. Chodzić w wilgotnym obuwiu to ja nie mam zamiaru
Tymczasem słońce coraz wyżej i oświetlenie się zmienia. Jeszcze tylko kilka zdjęć i decyduję o najkrótszym zejściu do pozostawionego w lesie roweru.
Schodzę tą samą trasą jak podchodziłem w dniu wczorajszym. Odwiedzam na moment "słonia" bo wczoraj z racji pośpiechu nie dało rady. Im jestem niżej ty śnieg jest coraz bardziej rozmiękły...
Później dłuższy odcinek bez widoków. Dopiero od przełęczy pod Stříbrnická ponownie pojawiają się jakieś widoki.
Rower leży tam gdzie go pozostawiłem, więc nie pozostaje nic innego jak wrócić nim do domu
Cała galeria pod adresem: https://goo.gl/photos/J9FC1EPEwQWG39ZH6