Zimowe Kaczawskie
: 2017-01-11, 12:47
Na dlugi weekend ruszamy miedzy innymi w gory Kaczawskie. Biorac pod uwage zapowiedzi odnosnie przewidywanej pogody, mocno dziwi nas, ze jeszcze na wysokosci Strzegomia sniegu praktycznie nie ma. Na tym etapie mam jeszcze złudne nadzieje, ze moze caly wyjazd tak bedzie wygladac? Jedna z zapowiadanych zawiej i zamieci dopada nas za Jaworem, co skutkuje pomyleniem drogi- drogowskazow nie widac, jest tylko biala sciana jakies kilka metrow przed skodusia. Tym sposobem jedziemy do Złotoryi bocznymi drogami miedzy innymi przez Słup. Gdzies tam w rejonie zbiornika natrafiamy na obelisk upamietniajacy bitwe. Gdy zadymka zanika okazuje sie, ze sniegu tu rowniez nie ma.
W Zlotoryi odbieramy klucze do Marianowki i dowiadujemy sie, ze tym razem nie ma w chacie drewna. Zwykle obsluga zapewnia paliwo do kominka ale tym razem na sylwestra cale poszlo. Mamy pytac w Stanislawowie niejakiego Zygmunta aby nam przywiozl pare pniakow.
W lasach za Sichowem pojawia sie biale paskudztwo i z kazdym kilometrem jest go wiecej. Droga prowadzaca na Rosoche jest juz calkowicie biala.
Zygmunta odnajdujemy acz drewna na zbyciu nie ma. Pytamy jeszcze w jednej z chalup gdzie mieszka dziadek z babcia ale oni tez maja opał tylko dla siebie. No coz… Bedzie trzeba wydlubywac jakies patyki spod sniegu… Troche drewna kupilismy na naszej ulubionej stacji benzynowej, ale to starczy tylko na rozpałke i na nocne dorzucanie.
Karkonoszy dzis nie widac..
Z otwarciem chatki meczymy sie chyba z godzine, klodki sa tu jakies dziwne a dzis jeszcze na dodatek zamarzly. W czasie gdy sie z nimi szarpiemy przychodzi babuszka- z tego domu gdzie pytalismy o drewno. Zrobilo jej sie zal “zagubionych zmarznietych dzieci” i przyszla nam pomoc. Jejku- ze chcialo sie jej isc taki kawal pod gore zamiast siedziec w cieplym domku! Posciagala na droge rozne bele drewna i pokazala nam w lesie rozwalony plot, ktory mozemy sobie rozebrac. Naprawde jakos tak cieplo kolo serca sie robi gdy spotka sie takich ludzi, ktorzy pragna bezinteresownie komus pomoc. Babcia mowi, ze przypomnielismy jej rajdy z bardzo dawnych lat, w ktorych niegdys sama uczestniczyla. Kilkoma wspomnieniami sie podzielila, niby nic wielkiego ale wracam do chatki z dechami pod pachą i Sudetami sprzed 50 lat przed oczami.
Wieczorem docieraja jeszcze Iza, Romek, Chris i Karuda.
Dokladam do kominka cala noc a i tak marzne w dwoch spiworach puchowych! Jak dobrze ze zabralam tez ten drugi!
Rano udaje mi sie jeszcze zagotowac wode na marusi. Kolejnego dnia gdy temperatura jeszcze spadnie woda odmowi gotowania. 10 minut a wrzatku wciaz nie ma... I na palnikach i na marusiach! Trzeba bedzie gotowac w chatce.. A niby marusia miala byc syberyjska! No i co? Moze paliwo nie takie?
Dzis sobie idziemy na spacer z Rosochy do wioski Leszczyna.
W Leszczynie sporo starych typowo dolnoslaskich domow-kamienic, o szachulcowych scianach i wielkich kamiennych bramach
W garazach czaja sie sympatyczne maszyny
Mijamy rozne kapliczki
Sa tu tez pozostalosci zespolu dworskiego.
Ten sam dom z drugiej strony wyglada calkiem niepozornie
Chyba ciezko juz odczytac....
Nie omieszkam tez zajrzec do opuszczonych przydroznych piwniczek. Beczek z winem brak (albo sa dobrze ukryte )
Gdy wracamy, cala droga na Rosoche jest obstawiona mysliwymi w odblaskowych kurtkach i ze spluwami w łapach. Sporo miedzy nimi jest obcokrajowcow. Wyjatkowo sa mili, nie strasza nas odstrzeleniem jak to czesto bywa, nie wrzeszcza ze mamy “wypier** bo las jest ich”, raczej tylko sie smieja z mojej czapki i troche maja miny jakby nie wiedzieli czy to przypadek czy moze jakas prowokacja Wszystko ładnie pieknie ale do kibla za krzak nie ide.. Jakos wytrzymam do wychodka w Marianowce.. Szlag ich wie czy nie maja teraz sezonu na łosie ...
Przed chatka czeka na nas juz Tomek, Biker i Ala. Rozpalili ognisko i ponoc juz sie zastanawiali jak zrobic ze stolu i folii tymczasowe schronienie - jakbysmy jednak nie przyszli do chatki
Popoludnie mija na dalszym pozyskiwaniu drewna- pies rowniez pomaga!
Niektorzy pija napoje chlodzace nawet przy - 20 stopniach!
Inni wola rozgrzewajace
Wieczor mija na milych pogawedkach w blasku swiec, gitarowych spiewach, jedzeniu i piciu - jak to w gorach, jak to w chatce, jak to w fajnej ekipie!
Mamy dzis na zakaske wyjatkowy przysmak- kiszone rzodkiewki! Takie specjaly powstaja w Miedzyrzeczu! Mniam!
Dzis obchodzimy tez z Bikerem osiemnastke naszych swetrow! Moj kupilam w 99 roku! Bikerowy jest chyba jeszcze starszy- choc moj moze tez? Oba byly kupione w ciucholandach! Nadal dobrze sluza i moze posluza kolejne tyle? mamy nadzieje ze w 2035 roku tez zabierzemy je w gory!
Dzis w chatce jest cieplej. Jeden spiwor wystarcza Oczywiscie w nocy dokladam do kominka
cdn
W Zlotoryi odbieramy klucze do Marianowki i dowiadujemy sie, ze tym razem nie ma w chacie drewna. Zwykle obsluga zapewnia paliwo do kominka ale tym razem na sylwestra cale poszlo. Mamy pytac w Stanislawowie niejakiego Zygmunta aby nam przywiozl pare pniakow.
W lasach za Sichowem pojawia sie biale paskudztwo i z kazdym kilometrem jest go wiecej. Droga prowadzaca na Rosoche jest juz calkowicie biala.
Zygmunta odnajdujemy acz drewna na zbyciu nie ma. Pytamy jeszcze w jednej z chalup gdzie mieszka dziadek z babcia ale oni tez maja opał tylko dla siebie. No coz… Bedzie trzeba wydlubywac jakies patyki spod sniegu… Troche drewna kupilismy na naszej ulubionej stacji benzynowej, ale to starczy tylko na rozpałke i na nocne dorzucanie.
Karkonoszy dzis nie widac..
Z otwarciem chatki meczymy sie chyba z godzine, klodki sa tu jakies dziwne a dzis jeszcze na dodatek zamarzly. W czasie gdy sie z nimi szarpiemy przychodzi babuszka- z tego domu gdzie pytalismy o drewno. Zrobilo jej sie zal “zagubionych zmarznietych dzieci” i przyszla nam pomoc. Jejku- ze chcialo sie jej isc taki kawal pod gore zamiast siedziec w cieplym domku! Posciagala na droge rozne bele drewna i pokazala nam w lesie rozwalony plot, ktory mozemy sobie rozebrac. Naprawde jakos tak cieplo kolo serca sie robi gdy spotka sie takich ludzi, ktorzy pragna bezinteresownie komus pomoc. Babcia mowi, ze przypomnielismy jej rajdy z bardzo dawnych lat, w ktorych niegdys sama uczestniczyla. Kilkoma wspomnieniami sie podzielila, niby nic wielkiego ale wracam do chatki z dechami pod pachą i Sudetami sprzed 50 lat przed oczami.
Wieczorem docieraja jeszcze Iza, Romek, Chris i Karuda.
Dokladam do kominka cala noc a i tak marzne w dwoch spiworach puchowych! Jak dobrze ze zabralam tez ten drugi!
Rano udaje mi sie jeszcze zagotowac wode na marusi. Kolejnego dnia gdy temperatura jeszcze spadnie woda odmowi gotowania. 10 minut a wrzatku wciaz nie ma... I na palnikach i na marusiach! Trzeba bedzie gotowac w chatce.. A niby marusia miala byc syberyjska! No i co? Moze paliwo nie takie?
Dzis sobie idziemy na spacer z Rosochy do wioski Leszczyna.
W Leszczynie sporo starych typowo dolnoslaskich domow-kamienic, o szachulcowych scianach i wielkich kamiennych bramach
W garazach czaja sie sympatyczne maszyny
Mijamy rozne kapliczki
Sa tu tez pozostalosci zespolu dworskiego.
Ten sam dom z drugiej strony wyglada calkiem niepozornie
Chyba ciezko juz odczytac....
Nie omieszkam tez zajrzec do opuszczonych przydroznych piwniczek. Beczek z winem brak (albo sa dobrze ukryte )
Gdy wracamy, cala droga na Rosoche jest obstawiona mysliwymi w odblaskowych kurtkach i ze spluwami w łapach. Sporo miedzy nimi jest obcokrajowcow. Wyjatkowo sa mili, nie strasza nas odstrzeleniem jak to czesto bywa, nie wrzeszcza ze mamy “wypier** bo las jest ich”, raczej tylko sie smieja z mojej czapki i troche maja miny jakby nie wiedzieli czy to przypadek czy moze jakas prowokacja Wszystko ładnie pieknie ale do kibla za krzak nie ide.. Jakos wytrzymam do wychodka w Marianowce.. Szlag ich wie czy nie maja teraz sezonu na łosie ...
Przed chatka czeka na nas juz Tomek, Biker i Ala. Rozpalili ognisko i ponoc juz sie zastanawiali jak zrobic ze stolu i folii tymczasowe schronienie - jakbysmy jednak nie przyszli do chatki
Popoludnie mija na dalszym pozyskiwaniu drewna- pies rowniez pomaga!
Niektorzy pija napoje chlodzace nawet przy - 20 stopniach!
Inni wola rozgrzewajace
Wieczor mija na milych pogawedkach w blasku swiec, gitarowych spiewach, jedzeniu i piciu - jak to w gorach, jak to w chatce, jak to w fajnej ekipie!
Mamy dzis na zakaske wyjatkowy przysmak- kiszone rzodkiewki! Takie specjaly powstaja w Miedzyrzeczu! Mniam!
Dzis obchodzimy tez z Bikerem osiemnastke naszych swetrow! Moj kupilam w 99 roku! Bikerowy jest chyba jeszcze starszy- choc moj moze tez? Oba byly kupione w ciucholandach! Nadal dobrze sluza i moze posluza kolejne tyle? mamy nadzieje ze w 2035 roku tez zabierzemy je w gory!
Dzis w chatce jest cieplej. Jeden spiwor wystarcza Oczywiscie w nocy dokladam do kominka
cdn