MOJA sudecka przygoda 06.07.15-16.07.15.
: 2015-07-20, 16:02
Do Karpacza przyjeżdżamy w poniedziałek przed południem po sześciu godzinach podróży. Trochę zmęczeni i głodni rzucamy klamoty w kąt wynajętego mieszkania i ruszamy zobaczyć tutejsze "Krupówki" i zapolować na jakie sensowne żarcie. "Krupówki" takie sobie, a polowanie okazuje się dosłowne, bo knajpy w większości dopiero otwierają. Wreszcie w jakiejś niewielkiej spelunce udaje nam się zjeść coś ciepłego i dość sensownego nawet.Wracamy do mieszkania odpocząć po dość męczącej podróży, a po południu idziemy zwiedzać Świątynię Wang oraz przyległy do niej cmentarz. Postanawiamy czas spędzić relaksowo, w góry wyjść dopiero następnego dnia.
Kościółek bardzo nam się podoba, toteż kupuję książkę na temat jego historii i tym sposobem prezent dla mamuśki mam już z głowy.
Postanawiamy zapuścić się bardziej w miasto, a właściwie jego peryferie. Idziemy na długi spacer po drodze odwiedzając Dziki Wodospad znajdujący się przy żółtym szlaku prowadzącym z Białego Jaru do Strzechy Akademickiej.
Wracając do mieszkania przyglądamy sie jeszcze z zainteresowaniem jednej górce.
I tak po próżniacku i typowo urlopowemu mija nam pierwszy dzień.
DZIEŃ 2
Ranek wita nas bezchmurnym niebem i pięknym słońcem. Będziemy zdobywać Śnieżkę-metodą "na lenia". Wjeżdżamy wyciągiem krzesełkowym na Kopę, kilkanaście minut i już jesteśmy przy Domu Śląskim.
Czerwonym szlakiem gnamy na Królewnę. Tak wieje, że łeb chce urwać. Mijamy turystów w klapkach i z reklamówkami odpoczywających po drodze i już jesteśmy na Śnieżce. Pomimo,że nie przepadam za tak ucywilizowanymi szczytami, spędzamy tam prawie godzinę, głównie łażąc, podziwiając widoki i robiąc sporo fotek.
Wracamy pod Dom Śląski , a stamtąd odbijamy na niebieski szlak i po chwili jesteśmy u naszych południowych sąsiadów.
Jeszcze spojrzenie na niedawno zdobyty szczyt.
Nasz następny przystanek:wypasione czeskie schronisko, a w zasadzie chyba hotel górski.
Wchodzimy do środka, mijamy salę restauracyjną i idziemy do baru. Ślubny rzuca się na złocisty napój, ja zamawiam pół litra ulubionej kofoli. Do tego fundujemy sobie ogromnych rozmiarów rogala z kminkiem-miejscowy wypiek. Fajniaście smakuje z moją kofolą, podobno z piwskiem również.Nie próbowałam, wierzę na słowo. Mija kolejna godzina i czas ruszać dalej. Żółty szlak w 15 minut zaprowadza nas na Równię pod Śnieżką.
Mijamy Strzechę Akademicką nie zatrzymując się w niej (przyjdzie i na to odpowiedni czas)i schodzimy w kierunku Samotni. I tu moje pierwsze wow. No, pięknie jest, zaje.... powiedziałabym nawet.
Znajdujemy sobie wolne ławeczki przy stawie i rozsiadamy się wygonie, w zasadzie ślubny się rozsiada, bo ja to głównie leżę patrząc w bezchmurne niebo. Przyjemny wiaterek wieje od stawu, nie odczuwa się upału. Nigdzie nam się już nie spieszy. Po dwóch godzinach leniuchowania ruszamy w dół.Początek szlaku bardzo nam się podoba, toteż sporo focimy.
Później przez las.
Odwiedzamy Domek Myśliwski, a w zasadzie oglądamy go z zewnątrz, bo jest zamknięty.
I już jesteśmy na Polanie.
Stamtąd podchodzimy jeszcze chwilę w górę żółtym szlakiem i odbijamy w prawo , aby zobaczyć formację skalną o nazwie Kotki.Na polance obok skałek piknik ma grupa Niemców, witamy się z nimi grzecznie, robimy zdjęcia i znikamy, żeby im nie przeszkadzać.
Schodzimy niebieskim szlakiem do Wangu, a stamtąd do mieszkania -zadowoleni i pełni nadziei na piękny następny dzień.
CIĄG DALSZY NASTĄPI
Kościółek bardzo nam się podoba, toteż kupuję książkę na temat jego historii i tym sposobem prezent dla mamuśki mam już z głowy.
Postanawiamy zapuścić się bardziej w miasto, a właściwie jego peryferie. Idziemy na długi spacer po drodze odwiedzając Dziki Wodospad znajdujący się przy żółtym szlaku prowadzącym z Białego Jaru do Strzechy Akademickiej.
Wracając do mieszkania przyglądamy sie jeszcze z zainteresowaniem jednej górce.
I tak po próżniacku i typowo urlopowemu mija nam pierwszy dzień.
DZIEŃ 2
Ranek wita nas bezchmurnym niebem i pięknym słońcem. Będziemy zdobywać Śnieżkę-metodą "na lenia". Wjeżdżamy wyciągiem krzesełkowym na Kopę, kilkanaście minut i już jesteśmy przy Domu Śląskim.
Czerwonym szlakiem gnamy na Królewnę. Tak wieje, że łeb chce urwać. Mijamy turystów w klapkach i z reklamówkami odpoczywających po drodze i już jesteśmy na Śnieżce. Pomimo,że nie przepadam za tak ucywilizowanymi szczytami, spędzamy tam prawie godzinę, głównie łażąc, podziwiając widoki i robiąc sporo fotek.
Wracamy pod Dom Śląski , a stamtąd odbijamy na niebieski szlak i po chwili jesteśmy u naszych południowych sąsiadów.
Jeszcze spojrzenie na niedawno zdobyty szczyt.
Nasz następny przystanek:wypasione czeskie schronisko, a w zasadzie chyba hotel górski.
Wchodzimy do środka, mijamy salę restauracyjną i idziemy do baru. Ślubny rzuca się na złocisty napój, ja zamawiam pół litra ulubionej kofoli. Do tego fundujemy sobie ogromnych rozmiarów rogala z kminkiem-miejscowy wypiek. Fajniaście smakuje z moją kofolą, podobno z piwskiem również.Nie próbowałam, wierzę na słowo. Mija kolejna godzina i czas ruszać dalej. Żółty szlak w 15 minut zaprowadza nas na Równię pod Śnieżką.
Mijamy Strzechę Akademicką nie zatrzymując się w niej (przyjdzie i na to odpowiedni czas)i schodzimy w kierunku Samotni. I tu moje pierwsze wow. No, pięknie jest, zaje.... powiedziałabym nawet.
Znajdujemy sobie wolne ławeczki przy stawie i rozsiadamy się wygonie, w zasadzie ślubny się rozsiada, bo ja to głównie leżę patrząc w bezchmurne niebo. Przyjemny wiaterek wieje od stawu, nie odczuwa się upału. Nigdzie nam się już nie spieszy. Po dwóch godzinach leniuchowania ruszamy w dół.Początek szlaku bardzo nam się podoba, toteż sporo focimy.
Później przez las.
Odwiedzamy Domek Myśliwski, a w zasadzie oglądamy go z zewnątrz, bo jest zamknięty.
I już jesteśmy na Polanie.
Stamtąd podchodzimy jeszcze chwilę w górę żółtym szlakiem i odbijamy w prawo , aby zobaczyć formację skalną o nazwie Kotki.Na polance obok skałek piknik ma grupa Niemców, witamy się z nimi grzecznie, robimy zdjęcia i znikamy, żeby im nie przeszkadzać.
Schodzimy niebieskim szlakiem do Wangu, a stamtąd do mieszkania -zadowoleni i pełni nadziei na piękny następny dzień.
CIĄG DALSZY NASTĄPI