Kamieniołomy, upał i świetliki (okolice Żulovej i Vidnavy)
: 2015-07-07, 15:23
W sobotni upalny poranek suniemy w strone czeskiej granicy, ku Gorom Rychlebskim, ku Żulovej i Vidnawie gdzie wsrod lagodnych pagorow ukrylo sie pelno zalanych kamieniolomow, ktorych chlodne nurty zachecaja do kapieli. Chyba nigdzie nie ma takiego zageszczenia takowych jak w tym regionie. I wielkim plusem jest ze tamtejsze kamieniolomy sa opatrzone tabliczkami “kapiel na wlasna odpowiedzialnosc” a nie “zakaz kapieli”. Wlasciciel terenu i tak moze sie czuc bezpiecznie a o ile brzmi to sympatyczniej. Slonce dopieka, skodusia pufa i mieli wiatraczkami gdy dojezdzamy do pierwszego jeziorka na naszej trasie. Wioska Uhelna, “lom Pelnar”. Na pierwszy rzut oka toto kamieniolomu nie przypomina. Ot bajoro. No moze ostatecznie glinianka. Ludzi nieduzo acz krzyku sporo. Jakis Czech probuje oswoic swoje dziecko z woda ale mu nie wychodzi. Male panicznie boi sie wody i wyje. Wsadzane w wode- ryk, wyjmowane- natychmiastowa cisza. Jakis zdeklarowany szczur ladowy tu rosnie
Brzegi jeziorka wykoszone, zagospodarowane, jakies ławeczki, tablice. Niedaleko tez kempingi, dacze. Woda dosc ciepla i metna, lekko zagloniona. Ale skoro juz jestesmy to grzech sie nie przekapac!
Nastepny na trasie jest kamieniolom w Skoroszycach. Ten juz wyglada tak jak powinien- skaly, urwiska, zimna woda. Ludzi niezaduzo. Woda o odcieniu zielonkawym. Miejsce bardzo przyjemne.
Z okolic kamieniolomu rozciagaja sie fajne widoki na pobliskie gory i zabytki.
Miedzy Żulova a Vapenna jeden z bardziej znanych i lubianych kamieniolomow w okolicy, o bialych skalach i bardzo czystej wodzie.
Brzegi zalega dziki tlum.
Jest tu tez ogromna wiata, juz zasiedlona noclegowo przez kilka sympatycznych ekip. Zwlaszcza przypadla mi do gustu jedna grupa sunaca z plecakami boso, z przytroczonymi patelnia, lampa naftowa, gitara o trzech strunach a wszystko owiane lekka nutka roznych skrecikow. Widac ze niektorzy biwakuja tu dluzej- suszy sie w wiacie pranie, ognisko przypomina wrecz zbudowany z kamieni piec.
Tlum jednak jest na tyle niepomierny ze ciezko posiedziec chwile nie dostajac w łeb pilka i nie miec od razu na kolanach dwoch psow Warto tu by przybyc jakos w tygodniu.
Uciekamy wiec do kolejnego miejsca gdzie jest pusciej i spokojniej ale za to woda jakas fest metna i kapiel moze skutkowac zaplatanie sie w linki wystepujacych tu wedkarzy.
Rzut beretem jest stad Vycpalek. Kamieniolom otaczaja umocnione zbocza, resztki jakis budowli lub ich szkieletow.
Jeden takowy obiekt zasiedlila ekipa lubujaca sie w glosnej muzyce i duzej ilosci piwa. Cale jego skrzynki chlodza sie na jednej z zatopionych skal.
Jeden z ekipy ma wyrazne okresy aktywnosci i spoczynku. Czasem biega w kolko ku uciesze gawiedzi i drze sie “Olaffff” az skaly podskakuja a chwile pozniej traci rownowage i zalega w miejcu gdzie stal przynajmniej na pol godziny. Potem sie budzi , wciaga jednego zimnego browara i historia sie powtarza. Nie wiem co sie stalo z wymienianym tu Olafem. Wyglada na to ze albo utonal, albo wrocil do domu, albo doznal etapu niezniszczalnosci i ruszyl gdzies samotnie w gory. Za naszego pobytu Olaf nie zostal odnaleziony.
Woda jest wyraznie zimniejsza od poprzednich sugerujac wieksza glebokosc. Skaly sa wygrzane i dogodne do powspinania sie. Miejsce zasysa nas na dosc dlugo.
jarzebinowe odbicie
Kawalek nad rozpadlina z woda jest chatka. Niestety zamknieta, moze mozna ją wynajac? Obok miejsce ogniskowe, slawojka.. Ogladamy ją wokolo czy nie ma gdzies jakiego numeru telefonu do jakiegos stowarzyszenia albo co? choc drugiej strony i tak z Czechami dogadac sie nie potrafimy, nawet geba w gebe, wiec co dopiero przez telefon…
na kamiennym stole jakies stare napisy
Widoki z okolic kamieniolomu:
Nastepnie podazamy ku Cernej Vodzie. Najwiekszy tu nieczynny kamieniolom to Rampa. Jeden z ladniejszych w okolicy, acz ilosc ludzi zasiedlajacych obecnie jego brzegi mozna porownac z koloniami pingwinow.
Ciezko rowniez podejsc do wody tak aby nikt nie skoczyl akurat na glowe. Musi byc gleboki bo skoki odbywaja sie ze wszystkich krawedzi dookola z czestotliwoscia jeden skok co 5 sekund
Kawalek dalej jest drugie wyrobisko, dla odmiany zupelnie puste i niezbyt latwo dostepne. Zlaze po osypujacych sie kamulcach chwytajac drzew i zjezdzajac na tylku blotnistymi zboczami.
Miejsce urocze, wypelnione tylko spiewem wieczornego ptactwa. Przypomina mi jakies zdjecia ze splywow syberyjskimi rzekami. Zalegajaca na dnie woda jest zupelnie czarna, a dno muliste.
Przy szosie z Cernej Vody do Zulovej jest jeszcze jedno niewielkie oczko wsrod skal- calkowicie zarosle rzesa.
W Zulovej nie udaje sie znalezc wieczorowa pora sklepu gdzie mozna zaplacic karta, czy zlotowkami, nie ma rowniez bankomatu. Tak to jest jak czlowiek durny i wczesniej nie pomysli. Musi wiec wystarczyc 70 koron wydlubane gdzies z dna plecaka, ktore spozytkowujemy na 3 piwa, cole i butelke wody, ze smutkiem zagladajac do milego baru gdzie miejscowi wciagaja smazony syr… Ale za to mamy przy sobie duzo hrywien, forintow i kun Ale za nie sera rowniez sprzedac by pewnie nie chcieli
Na ryneczku fajna kamienna lawka
Dzis mielismy w planie noclegowym ponowne odwiedzenie tzw. chatki na kamieniolomie, gdzie spalismy 5 lat temu. Acz ostatecznie ten plan odpuszczamy, z kilku powodow:
- nie pamietam dokladnie gdzie jest chatka, a tylko przyblizony region. Szlismy tam ostatnio ze znajomymi a ja niestety tak jakos glupio mam, ze jak nie ja prowadze z mapa tylko ide za kims, to potem kompletnie nie wiem gdzie bylam. Zarowno w gorach jak i w miescie.. Trzeba by dzwonic dopytywac o droge..
- pogoda jest taka ze zbytnio nam nie zalezy na dachu nad glowa, a chyba bardziej na mozliwosci wykapania sie wieczorem, w nocy i nad ranem. Hmmm.. jeszcze nigdy nie plywalam z czolowka
- nie mamy pewnosci czy chatka jeszcze wogole stoi, jest otwarta , nie zawalil sie dach itp.
5 lat temu dach w czasie burzy przeciekal w rogu, piec dymil i gasł, sciany zdawaly sie byc solidne, wnetrze czyste i niezasmiecone.
Ktos moze kojarzy jak tam teraz wyglada?
Zatem ostatecznie lądujemy kolo Skoroszyc. Oprocz nas na biwak rozlozyla sie tu jedna parka, rodzina w kamperze, wedkarz i grupka emerytow, ktorzy przygotowuja taka ilosc opalu na ognisko jakby planowali tu zimowac Kamieniolom posiada jednak tyle zaulkow, polwyspow, zalomow i zatoczek ze kazdy znajdzie tu miejsce dla siebie i nie ma poczucia ciasnoty. Jakos tez mam wrazenie ze nie ma tu mody na wspolna wieczorna integracje…
Wieczor mija na kapielach, smazeniu kielbasek i sera oraz probowaniu sfotografowania swietlikow co oczywiscie konczy sie wielka porazka. Zwierzatka okazaly sie sprytniejsze!
W okolicy zaobserwowalismy charakterystyczna i niestety dosc liczna grupe ludzi. Dosyc mlodzi 25-35 lat. On, ona i pies. Przyjezdzaja nad wode na krotko, sami nawet zwykle sie nie rozbieraja, nie siadaja, czesto nawet nie mocza nog. Przyjezdzaja wykapac psa. Rzucaja mu patyczek albo pileczke, pies ze skowytem skacze do wody, wyskakuje i otrzasa sie na plazujacych ludzi, wskakuje im na kocyki, wsadza morde do siatek, rzuca sie do łydek.. Wlasciciele sa zachwyceni pupilem, patrza w niego jak w slonce, robia mu tysiace zdjec a wyraz ich twarzy wyraza jakis rodzaj obledu. Gdy juz pies odsika sie odpowiednia ilosc razy do wody, na stojace auta i rowery oraz powkurza spora czesc plazowiczow to przedstwienie sie konczy i osobnicy opuszczaja teren... Jezeli ktos im zwroci uwage to odchodza z mega obrazonymi minami.
W Tomikovicach wiele domow stoi w otoczeniu skal chyba z dawnych wyrobisk- w jednym takowym pelno zielonej zaroslej wody.
Mijaja nas tez dwa bardzo sympatyczne autka, bardzo dogodne do podrozy w czasie bezdeszczowym i upalnym!
Jedziemy pod Vidnave, do Stachlovic gdzie wsrod sosnowego lasu ukryl sie jeden z ladniejszych wedlug mnie kamieniolomow.
Miedzy skalami ktos rozciagnal linke z urzadzeniem do skokow. Nie wiem czy sie zepsula czy z innych powodow jednak ludzie wola skakac ze skal. Niektore skoki sa wrecz akrobatyczne, inne rozpaczliwe z donosnym plasnieciem brzuchem o wode..
Po drugiej stronie pylistej drogi jest tu barakobar, na ktory patrzymy smetnie z jezykami przyschnietymi do podniebienia… Coz, jeszcze dzis musimy opedzic jakos ciepla woda, ale my tu wrocimy!
Od jakiegos czasu chodza za mna hamaki. Tu ich mocowanie jest wyjatkowo klimatyczne!
Nastepne wyrobisko jest kolo samej Vidnavy, wydobywali tu kaolin. Po wystepujacych gdzieniegdzie gliniastych kaluzach widac ze to cos jest biale i maziste. Pewnie dlatego woda do przejrzystych nie nalezy. Wokol jeziorka wznosza sie piaszczyste suche wydmy.
Szukamy drugiego kamieniolomu w kaolinowych terenach. Jest po lasach troche dziur majacych na pewno jakas historie zwiazana z wydobyciem ale tej dziury z mapy z jeziorkiem na dnie znalezc sie nie udaje. Trafiamy za to pod mila kapliczke stojaca samotnie w lasach. Jedna jej czesc jest otwarta, zapodaje zapachem starej piwnicy i robi wrazenie jakby nocami tu straszylo.
Pająkom zdecydowanie tu dobrze.
Wiem ze sa ludzie ktorzy lubia sypiac w kapliczkach- wiec jak dla nich miejsce godne polecenia!
A na koniec jeszcze trafiaja sie opuszczone w Vidnavie- sporych rozmiarow fabryka, acz obecnie w stanie juz dosyc przemielonym i rozpadnietym. Udaje sie jednak znalezc budynek ktorego stan rokuje ze nie zawali sie natychmiast po wejsciu do srodka, a jeszcze na dodatek ma calkiem solidne betonowe schody. Z gornych pieter mozna podziwiac widoki niegorsze niz z gorskich wiez widokowych.
Nieopodal stoi tez zapomniany palacyk, acz nie chce sie nam forsowac ogrodzenia i gestych chaszczy. Moze jakas bezlistna pora roku tu wrocimy.
Sama Vidnava jako miasteczko rowniez przypada nam do gustu- senna, jakby lekko zapomniana, niewypicowana zgodnie z obecna moda do granic absurdu. Pewnie i tu kiedys przyjedziemy polazic uliczkami, pozagladac w podworka i do knajpek.
Jezeli ktos kojarzy jakies zalane kamieniolomy z tego rejonu w ktorych nie bylismy bede bardzo wdzieczna za pomoc w lokalizacji. (tzn wiem o tym Arcybiskupskim i na Zulovym Vrchu)
Brzegi jeziorka wykoszone, zagospodarowane, jakies ławeczki, tablice. Niedaleko tez kempingi, dacze. Woda dosc ciepla i metna, lekko zagloniona. Ale skoro juz jestesmy to grzech sie nie przekapac!
Nastepny na trasie jest kamieniolom w Skoroszycach. Ten juz wyglada tak jak powinien- skaly, urwiska, zimna woda. Ludzi niezaduzo. Woda o odcieniu zielonkawym. Miejsce bardzo przyjemne.
Z okolic kamieniolomu rozciagaja sie fajne widoki na pobliskie gory i zabytki.
Miedzy Żulova a Vapenna jeden z bardziej znanych i lubianych kamieniolomow w okolicy, o bialych skalach i bardzo czystej wodzie.
Brzegi zalega dziki tlum.
Jest tu tez ogromna wiata, juz zasiedlona noclegowo przez kilka sympatycznych ekip. Zwlaszcza przypadla mi do gustu jedna grupa sunaca z plecakami boso, z przytroczonymi patelnia, lampa naftowa, gitara o trzech strunach a wszystko owiane lekka nutka roznych skrecikow. Widac ze niektorzy biwakuja tu dluzej- suszy sie w wiacie pranie, ognisko przypomina wrecz zbudowany z kamieni piec.
Tlum jednak jest na tyle niepomierny ze ciezko posiedziec chwile nie dostajac w łeb pilka i nie miec od razu na kolanach dwoch psow Warto tu by przybyc jakos w tygodniu.
Uciekamy wiec do kolejnego miejsca gdzie jest pusciej i spokojniej ale za to woda jakas fest metna i kapiel moze skutkowac zaplatanie sie w linki wystepujacych tu wedkarzy.
Rzut beretem jest stad Vycpalek. Kamieniolom otaczaja umocnione zbocza, resztki jakis budowli lub ich szkieletow.
Jeden takowy obiekt zasiedlila ekipa lubujaca sie w glosnej muzyce i duzej ilosci piwa. Cale jego skrzynki chlodza sie na jednej z zatopionych skal.
Jeden z ekipy ma wyrazne okresy aktywnosci i spoczynku. Czasem biega w kolko ku uciesze gawiedzi i drze sie “Olaffff” az skaly podskakuja a chwile pozniej traci rownowage i zalega w miejcu gdzie stal przynajmniej na pol godziny. Potem sie budzi , wciaga jednego zimnego browara i historia sie powtarza. Nie wiem co sie stalo z wymienianym tu Olafem. Wyglada na to ze albo utonal, albo wrocil do domu, albo doznal etapu niezniszczalnosci i ruszyl gdzies samotnie w gory. Za naszego pobytu Olaf nie zostal odnaleziony.
Woda jest wyraznie zimniejsza od poprzednich sugerujac wieksza glebokosc. Skaly sa wygrzane i dogodne do powspinania sie. Miejsce zasysa nas na dosc dlugo.
jarzebinowe odbicie
Kawalek nad rozpadlina z woda jest chatka. Niestety zamknieta, moze mozna ją wynajac? Obok miejsce ogniskowe, slawojka.. Ogladamy ją wokolo czy nie ma gdzies jakiego numeru telefonu do jakiegos stowarzyszenia albo co? choc drugiej strony i tak z Czechami dogadac sie nie potrafimy, nawet geba w gebe, wiec co dopiero przez telefon…
na kamiennym stole jakies stare napisy
Widoki z okolic kamieniolomu:
Nastepnie podazamy ku Cernej Vodzie. Najwiekszy tu nieczynny kamieniolom to Rampa. Jeden z ladniejszych w okolicy, acz ilosc ludzi zasiedlajacych obecnie jego brzegi mozna porownac z koloniami pingwinow.
Ciezko rowniez podejsc do wody tak aby nikt nie skoczyl akurat na glowe. Musi byc gleboki bo skoki odbywaja sie ze wszystkich krawedzi dookola z czestotliwoscia jeden skok co 5 sekund
Kawalek dalej jest drugie wyrobisko, dla odmiany zupelnie puste i niezbyt latwo dostepne. Zlaze po osypujacych sie kamulcach chwytajac drzew i zjezdzajac na tylku blotnistymi zboczami.
Miejsce urocze, wypelnione tylko spiewem wieczornego ptactwa. Przypomina mi jakies zdjecia ze splywow syberyjskimi rzekami. Zalegajaca na dnie woda jest zupelnie czarna, a dno muliste.
Przy szosie z Cernej Vody do Zulovej jest jeszcze jedno niewielkie oczko wsrod skal- calkowicie zarosle rzesa.
W Zulovej nie udaje sie znalezc wieczorowa pora sklepu gdzie mozna zaplacic karta, czy zlotowkami, nie ma rowniez bankomatu. Tak to jest jak czlowiek durny i wczesniej nie pomysli. Musi wiec wystarczyc 70 koron wydlubane gdzies z dna plecaka, ktore spozytkowujemy na 3 piwa, cole i butelke wody, ze smutkiem zagladajac do milego baru gdzie miejscowi wciagaja smazony syr… Ale za to mamy przy sobie duzo hrywien, forintow i kun Ale za nie sera rowniez sprzedac by pewnie nie chcieli
Na ryneczku fajna kamienna lawka
Dzis mielismy w planie noclegowym ponowne odwiedzenie tzw. chatki na kamieniolomie, gdzie spalismy 5 lat temu. Acz ostatecznie ten plan odpuszczamy, z kilku powodow:
- nie pamietam dokladnie gdzie jest chatka, a tylko przyblizony region. Szlismy tam ostatnio ze znajomymi a ja niestety tak jakos glupio mam, ze jak nie ja prowadze z mapa tylko ide za kims, to potem kompletnie nie wiem gdzie bylam. Zarowno w gorach jak i w miescie.. Trzeba by dzwonic dopytywac o droge..
- pogoda jest taka ze zbytnio nam nie zalezy na dachu nad glowa, a chyba bardziej na mozliwosci wykapania sie wieczorem, w nocy i nad ranem. Hmmm.. jeszcze nigdy nie plywalam z czolowka
- nie mamy pewnosci czy chatka jeszcze wogole stoi, jest otwarta , nie zawalil sie dach itp.
5 lat temu dach w czasie burzy przeciekal w rogu, piec dymil i gasł, sciany zdawaly sie byc solidne, wnetrze czyste i niezasmiecone.
Ktos moze kojarzy jak tam teraz wyglada?
Zatem ostatecznie lądujemy kolo Skoroszyc. Oprocz nas na biwak rozlozyla sie tu jedna parka, rodzina w kamperze, wedkarz i grupka emerytow, ktorzy przygotowuja taka ilosc opalu na ognisko jakby planowali tu zimowac Kamieniolom posiada jednak tyle zaulkow, polwyspow, zalomow i zatoczek ze kazdy znajdzie tu miejsce dla siebie i nie ma poczucia ciasnoty. Jakos tez mam wrazenie ze nie ma tu mody na wspolna wieczorna integracje…
Wieczor mija na kapielach, smazeniu kielbasek i sera oraz probowaniu sfotografowania swietlikow co oczywiscie konczy sie wielka porazka. Zwierzatka okazaly sie sprytniejsze!
W okolicy zaobserwowalismy charakterystyczna i niestety dosc liczna grupe ludzi. Dosyc mlodzi 25-35 lat. On, ona i pies. Przyjezdzaja nad wode na krotko, sami nawet zwykle sie nie rozbieraja, nie siadaja, czesto nawet nie mocza nog. Przyjezdzaja wykapac psa. Rzucaja mu patyczek albo pileczke, pies ze skowytem skacze do wody, wyskakuje i otrzasa sie na plazujacych ludzi, wskakuje im na kocyki, wsadza morde do siatek, rzuca sie do łydek.. Wlasciciele sa zachwyceni pupilem, patrza w niego jak w slonce, robia mu tysiace zdjec a wyraz ich twarzy wyraza jakis rodzaj obledu. Gdy juz pies odsika sie odpowiednia ilosc razy do wody, na stojace auta i rowery oraz powkurza spora czesc plazowiczow to przedstwienie sie konczy i osobnicy opuszczaja teren... Jezeli ktos im zwroci uwage to odchodza z mega obrazonymi minami.
W Tomikovicach wiele domow stoi w otoczeniu skal chyba z dawnych wyrobisk- w jednym takowym pelno zielonej zaroslej wody.
Mijaja nas tez dwa bardzo sympatyczne autka, bardzo dogodne do podrozy w czasie bezdeszczowym i upalnym!
Jedziemy pod Vidnave, do Stachlovic gdzie wsrod sosnowego lasu ukryl sie jeden z ladniejszych wedlug mnie kamieniolomow.
Miedzy skalami ktos rozciagnal linke z urzadzeniem do skokow. Nie wiem czy sie zepsula czy z innych powodow jednak ludzie wola skakac ze skal. Niektore skoki sa wrecz akrobatyczne, inne rozpaczliwe z donosnym plasnieciem brzuchem o wode..
Po drugiej stronie pylistej drogi jest tu barakobar, na ktory patrzymy smetnie z jezykami przyschnietymi do podniebienia… Coz, jeszcze dzis musimy opedzic jakos ciepla woda, ale my tu wrocimy!
Od jakiegos czasu chodza za mna hamaki. Tu ich mocowanie jest wyjatkowo klimatyczne!
Nastepne wyrobisko jest kolo samej Vidnavy, wydobywali tu kaolin. Po wystepujacych gdzieniegdzie gliniastych kaluzach widac ze to cos jest biale i maziste. Pewnie dlatego woda do przejrzystych nie nalezy. Wokol jeziorka wznosza sie piaszczyste suche wydmy.
Szukamy drugiego kamieniolomu w kaolinowych terenach. Jest po lasach troche dziur majacych na pewno jakas historie zwiazana z wydobyciem ale tej dziury z mapy z jeziorkiem na dnie znalezc sie nie udaje. Trafiamy za to pod mila kapliczke stojaca samotnie w lasach. Jedna jej czesc jest otwarta, zapodaje zapachem starej piwnicy i robi wrazenie jakby nocami tu straszylo.
Pająkom zdecydowanie tu dobrze.
Wiem ze sa ludzie ktorzy lubia sypiac w kapliczkach- wiec jak dla nich miejsce godne polecenia!
A na koniec jeszcze trafiaja sie opuszczone w Vidnavie- sporych rozmiarow fabryka, acz obecnie w stanie juz dosyc przemielonym i rozpadnietym. Udaje sie jednak znalezc budynek ktorego stan rokuje ze nie zawali sie natychmiast po wejsciu do srodka, a jeszcze na dodatek ma calkiem solidne betonowe schody. Z gornych pieter mozna podziwiac widoki niegorsze niz z gorskich wiez widokowych.
Nieopodal stoi tez zapomniany palacyk, acz nie chce sie nam forsowac ogrodzenia i gestych chaszczy. Moze jakas bezlistna pora roku tu wrocimy.
Sama Vidnava jako miasteczko rowniez przypada nam do gustu- senna, jakby lekko zapomniana, niewypicowana zgodnie z obecna moda do granic absurdu. Pewnie i tu kiedys przyjedziemy polazic uliczkami, pozagladac w podworka i do knajpek.
Jezeli ktos kojarzy jakies zalane kamieniolomy z tego rejonu w ktorych nie bylismy bede bardzo wdzieczna za pomoc w lokalizacji. (tzn wiem o tym Arcybiskupskim i na Zulovym Vrchu)