Zadzierna, Wielka Kopa i Pańska Góra
: 2015-02-05, 20:11
Tym razem postanowilismy sie wybrac w okolice Lubawki. Za Kamienna Gora zaczyna sie strefa sniegu...
Zajezdzamy do malej wioski Paprotki, gdzie wyjatkowo jak na Sudety mozna znalezc troche drewnianych budowli.
Do wioski wlasnie zawinal sklep objazdowy, wiec ze wszystkich stron ciagna do niego miejscowi z torbami.
Wioske przemierzamy chyba ze trzy razy tam i spowrotem aby znalezc jakas jame na skodusie na zasniezonych poboczach. Gdy to w koncu sie udaje podpelzamy bialymi polami w strone pagora zwanego Zadzierna
Nie idziemy dzis ta trasa jako pierwsi- szlak jest przetarty!
Jak zaglebiamy sie w las przeblyskuje na chwile slonce
Sam szczyt to skalka z barierka, widok na jezioro Bukowka i pewnie zwykle ladnie widac stad Karkonosze, acz dzisiaj siedza schowane w gestych chmurach.
Nastepna miejscowoscia ktora postanawiamy odwiedzic jest Raszów. Zagladamy do sklepu, przy ktorym pare lat temu bylismy swiadkami oprawiania swinki. Dzis po swini juz nie ma sladu, nabywamy za to dobre jagodzianki.
Z wioski tuptamy na Wielka Kope, skaczac po drodze przez szemrzace strumyki i czasem w nie wpadajac.
Dalej lasy staja sie coraz bardziej osniezone i nijak nie mozna wypatrzec oznak nadejscia wiosny
Widoczek ze szczytu nie jest na wszystkie strony jak to zaznaczyli na mapie - ciut mu sie wzielo i zaroslo.
Widac stad chyba kamieniolom kolo Wiesciszowic, gdzie zjezdzalismy po zboczach z lawina kamieni w pewien goracy sierpniowy dzionek
oraz wyjedzona maksymalnie gorke ktora wyglada na kaczawski Polom, ale nie wiem czy to mozliwe zeby go bylo stad tak dobrze widac?
Wracajac zasysa nas mila wiatka gdzie postanawiamy zjesc obiad. Dzis kuchnia polowa serwuje bitki i kiszone ogorki.
Potem doznajemy ciezkiego zacmienia umyslu i postanawiamy isc zobaczyc kolorowe jeziorka.... Pierwszy stawek jest zdecydowanie... bialy... Wiec na tym konczymy nasza "kolorowa eskapade" obiecujac sobie wrocic na wiosne..
Nad stawkiem ktos sobie zbudowal szalasik
Dzien ma sie powoli ku koncowi, slonce zlazi nisko i potem sie chowa za wał chur lezacy na Karkonoszach.
W Kamiennej Gorze odwiedzamy bar Skerco- w ktorym mozna smakowicie i tanio zjesc.
Wloczymy sie chwile po miescie, przypatrujac roznym plaskorzezbom nagrobnym i wszelakim zaulkom.
Na nocleg suniemy do Jarkowic gdzie jest schronisko Srebrny Potok.
Z zewnatrz jest calkiem sympatyczne, gorzej w srodku bo wyglada calkiem jak pensjonat i do tego jest masakrycznie zimno!!! Ubieramy na siebie wszystko co mamy, wlazimy do spiworow i rozwazamy czy w naszej wiatce pod Mieroszowem, przy ognisku , nie byloby przypadkiem cieplej?
Sa tez wyrazne plusy tego miejsca- mila obsluga, nieograniczony dostep do kuchni i puszysty rudy kot na stanie!
Podoba mi sie tez sposob malowania tutejszych drzwi, szaf, stolow itp
Rano postanawiamy w Miszkowicach zobaczyc ruiny kosciola
ale to nie one zdaja sie tu byc najciekawszym obiektem w okolicy. Zaraz obok stoi kilka bud, uzytkowanych jako szopy, garaze itp a na scianach maja napisy w cyrylicy.
Slowa zdaja sie byc calkiem swojskie bo "Lubawka", "ul. Kowarska", "Zaklady Chemii Gospodarczej Pollena". Ale czemu w takiej czcionce???
Kolejna wioska zwana Opawa obfituje w kapliczki przydrozne
Szukamy jakiejs sciezki prowadzacej w strone wzgorza Pańska Gora, a pomaga nam w tym ptactwo gęgajac sciagajac nas we wlasciwa strone.
Zasniezonymi łąkami tuptamy sobie do gory
Widac stad tez jakas wieksza miejscowosc o przemyslowym charakterze, chyba jest to czeski Zacler
Po Panskej Gorze lazimy chyba z godzine, tam i spowrotem, zagladajac za kazda skalke, w mlodniki i miedzy krzaczory. Powodem sa poszukiwania kapliczki ktora wedlug mapy powinna sie tu gdzies znajdowac.
W koncu udaje sie ją odnalezc a wyposazenie wskazuje ze jest ona zwiazana z kultem maryjnym i zapewne w maju zbieraja sie tu okoliczne babuszki. Wnetrze jest bardzo zadbane, w taki prosty, wiejski, niewyszukany sposob. W srodku pachnie drewnem, starym dywanem i cisza.... Postanawiamy sobie ze musimy tu na wiosne ponownie zawitac.
Ze skalek po drugiej stronie wzgorza rozciaga sie widok w strone Grzbietu Lasockiego. Niesamowite miejsce- stojac tu jak okiem siegnac nigdzie nie widac domow, wsi, glownych drog..
Gdy schodzimy w dol goni nas łukowata chmura
Zajezdzamy do malej wioski Paprotki, gdzie wyjatkowo jak na Sudety mozna znalezc troche drewnianych budowli.
Do wioski wlasnie zawinal sklep objazdowy, wiec ze wszystkich stron ciagna do niego miejscowi z torbami.
Wioske przemierzamy chyba ze trzy razy tam i spowrotem aby znalezc jakas jame na skodusie na zasniezonych poboczach. Gdy to w koncu sie udaje podpelzamy bialymi polami w strone pagora zwanego Zadzierna
Nie idziemy dzis ta trasa jako pierwsi- szlak jest przetarty!
Jak zaglebiamy sie w las przeblyskuje na chwile slonce
Sam szczyt to skalka z barierka, widok na jezioro Bukowka i pewnie zwykle ladnie widac stad Karkonosze, acz dzisiaj siedza schowane w gestych chmurach.
Nastepna miejscowoscia ktora postanawiamy odwiedzic jest Raszów. Zagladamy do sklepu, przy ktorym pare lat temu bylismy swiadkami oprawiania swinki. Dzis po swini juz nie ma sladu, nabywamy za to dobre jagodzianki.
Z wioski tuptamy na Wielka Kope, skaczac po drodze przez szemrzace strumyki i czasem w nie wpadajac.
Dalej lasy staja sie coraz bardziej osniezone i nijak nie mozna wypatrzec oznak nadejscia wiosny
Widoczek ze szczytu nie jest na wszystkie strony jak to zaznaczyli na mapie - ciut mu sie wzielo i zaroslo.
Widac stad chyba kamieniolom kolo Wiesciszowic, gdzie zjezdzalismy po zboczach z lawina kamieni w pewien goracy sierpniowy dzionek
oraz wyjedzona maksymalnie gorke ktora wyglada na kaczawski Polom, ale nie wiem czy to mozliwe zeby go bylo stad tak dobrze widac?
Wracajac zasysa nas mila wiatka gdzie postanawiamy zjesc obiad. Dzis kuchnia polowa serwuje bitki i kiszone ogorki.
Potem doznajemy ciezkiego zacmienia umyslu i postanawiamy isc zobaczyc kolorowe jeziorka.... Pierwszy stawek jest zdecydowanie... bialy... Wiec na tym konczymy nasza "kolorowa eskapade" obiecujac sobie wrocic na wiosne..
Nad stawkiem ktos sobie zbudowal szalasik
Dzien ma sie powoli ku koncowi, slonce zlazi nisko i potem sie chowa za wał chur lezacy na Karkonoszach.
W Kamiennej Gorze odwiedzamy bar Skerco- w ktorym mozna smakowicie i tanio zjesc.
Wloczymy sie chwile po miescie, przypatrujac roznym plaskorzezbom nagrobnym i wszelakim zaulkom.
Na nocleg suniemy do Jarkowic gdzie jest schronisko Srebrny Potok.
Z zewnatrz jest calkiem sympatyczne, gorzej w srodku bo wyglada calkiem jak pensjonat i do tego jest masakrycznie zimno!!! Ubieramy na siebie wszystko co mamy, wlazimy do spiworow i rozwazamy czy w naszej wiatce pod Mieroszowem, przy ognisku , nie byloby przypadkiem cieplej?
Sa tez wyrazne plusy tego miejsca- mila obsluga, nieograniczony dostep do kuchni i puszysty rudy kot na stanie!
Podoba mi sie tez sposob malowania tutejszych drzwi, szaf, stolow itp
Rano postanawiamy w Miszkowicach zobaczyc ruiny kosciola
ale to nie one zdaja sie tu byc najciekawszym obiektem w okolicy. Zaraz obok stoi kilka bud, uzytkowanych jako szopy, garaze itp a na scianach maja napisy w cyrylicy.
Slowa zdaja sie byc calkiem swojskie bo "Lubawka", "ul. Kowarska", "Zaklady Chemii Gospodarczej Pollena". Ale czemu w takiej czcionce???
Kolejna wioska zwana Opawa obfituje w kapliczki przydrozne
Szukamy jakiejs sciezki prowadzacej w strone wzgorza Pańska Gora, a pomaga nam w tym ptactwo gęgajac sciagajac nas we wlasciwa strone.
Zasniezonymi łąkami tuptamy sobie do gory
Widac stad tez jakas wieksza miejscowosc o przemyslowym charakterze, chyba jest to czeski Zacler
Po Panskej Gorze lazimy chyba z godzine, tam i spowrotem, zagladajac za kazda skalke, w mlodniki i miedzy krzaczory. Powodem sa poszukiwania kapliczki ktora wedlug mapy powinna sie tu gdzies znajdowac.
W koncu udaje sie ją odnalezc a wyposazenie wskazuje ze jest ona zwiazana z kultem maryjnym i zapewne w maju zbieraja sie tu okoliczne babuszki. Wnetrze jest bardzo zadbane, w taki prosty, wiejski, niewyszukany sposob. W srodku pachnie drewnem, starym dywanem i cisza.... Postanawiamy sobie ze musimy tu na wiosne ponownie zawitac.
Ze skalek po drugiej stronie wzgorza rozciaga sie widok w strone Grzbietu Lasockiego. Niesamowite miejsce- stojac tu jak okiem siegnac nigdzie nie widac domow, wsi, glownych drog..
Gdy schodzimy w dol goni nas łukowata chmura