2014-05-09 Černá Studnice + Hvězda (Štěpánka) + wyprawa KGP
: 2014-12-22, 02:25
Relacji nie pisałem z kilku powodów: było pochmurnie z przelotnymi opadami deszczu, nie ma nic ciekawego i wróciłem z poczuciem zmarnowanego czasu.
Do Szklarskiej Poręby dotarłem bezpośrednim autobusem. Potem złapałem autostop do Tanvaldu, kierowcą zbiegiem okoliczności okazał się uczestnik szkolenia sprzed 15 lat. Dowiedziałem się, że kolejnym "zbiegiem okoliczności" w ciągu kilku lat mieszkańcy dostali ponad 100% podwyżki cen za media komunalne - pisałem coś o pręgierzu, chlebie i wodzie? /tam korupcję podejrzewałem 5 lat temu/. Z centrum Tanvaldu czerwonym szlakiem na Černou Studnici, potem do źródeł Nysy Łużyckiej, przejazd autobusem i marsz na drugi z szczyt zaliczany do sudeckiego włóczykija /mapa www.mapy.cz/
Żadna rewelacja - być może potrzebuję mocniejszych wrażeń, które spotkały mnie przez kolejne 2 dni z klubem KGP. Jestem już wyluzowany i pomimo upływu 7 miesięcy nadal trudno mi dobrać słowa na temat spotkania kółka różańcowego. Co do obiektu nie mam żadnych zastrzeżeń: czysto, schludnie, smaczna kuchnia. Do hotelu Sudety spóźniłem się na kolację, już rozpoczął się wieczór regionalny (burmistrz Szklarskiej Poręby, przewodnik PTTK) - słuchając z korytarza przewracały mi się wnętrzności, więc udałem się do pokoju (jedynka), zszedłem dopiero na posiedzenie Loży Zdobywców KGP wzorowo przygotowany do obrony czwartej (zimowej, ale w styczniu zrezygnowano z kategorii "zimowej" dla bezpieczeństwa członków) korony KGP. W tym celu w albumie zebrałem komplet zdjęć ze wszystkich szczytów koronnych pogrupowanych szczytami, bo lubię chodzić o różnych porach roku (wykluczam w ten sposób możliwość oszustwa, że wszedłem na szczy z zapasem koszulek lub Broń Boże naruszyłem chronologię zdobywania koron! (nie można zdobyć szczytu do kolejnej korony przed zakończeniem poprzedniej). Miałem również poprzednie książeczki KGP oraz tabelaryczny wykaz dat zdobycia szczytów poszczególnych koron. Ponadto na 5" smartfonie posiadałem udokumentowane zdjęcia ze szlaków wraz z selfie /mój face zajmował często 1/5 zdjęcia/. Byłem zatem przygotowany nie tylko do obrony czwartej/zimowej/ korony, ale także poprzednich trzech. Zgodnie z regulaminem jednym z wystarczających dowodów są zdjęcia na szczytach /nie napisano, że mają być wklejone do książeczki/. Wadą moją, że lubię zbierać pieczątki, a gdy miejsca brak (np. z Karkonoszy lub Izerów), to przybijałem je na stronie np. Radziejowej, Mogielicy, itp.
Co ma piernik do wiatraka (zdjęcia ze szczytów do pieczątek w książeczce KGP)? Ano ma - stary piernik (przewodniczący loży) odrzucił książeczkę i tym samym mój wniosek, nawet nie zajrzał do albumu ze zdjęciami - mógł otworzyć i zobaczyć: 4x Rysy (każde zdjęcie posiada nadruk w postaci daty wykonania zdjęcia), dalej 4x Babia, itd.
Przy takim układzie łatwo wykluczyć jakiekolwiek oszustwo (do wglądu 3 poprzednie książeczki, każda strona parafowana podpisami poprzednich składów loży i z datą zdobycia szczytu). Wydawać by się mogło, że tak przygotowany nie mam się czego obawiać. A jednak. Na odchodne stwierdziłem, czy uważa osobiście, że tytuł zdobywcy KGP po raz czwarty wart jest kłótni? Godzinę później jeden z milczących członków loży stwierdził, że chyba coś musiałem mieć na sumieniu, jeśli tak łatwo odpuściłem.
Udałem się do szefa klubu KGP i powiedziałem o podejrzeniu oszustwa i przekazałem żądanie, abym dnia następnego stanął przed tą Lożą Zdobywców KGP, na co wyraził zgodę. Z recepcji pożyczyłem taśmę klejącą i powyjmowałem z albumu po jednym zdjęciu i wkleiłem je do książeczki KGP. Następnego dnia po śniadaniu grupa autobusem udała się do Jakuszyc i ruszyli na Wysoką Kopę. Ja miałem to w dupie, poszedłem piechotą niebieskim i potem czerwonym szlakiem, na szczycie WK byłem drugi, lecz na niedobitki trzeba było czekać prawie 2h (jak to robi kogut: ku..., ku ...). Doszli wszyscy - już mam podwyższone ciśnienie (każdy dostał rano jajko, aby wnieść je na szczyt). Na szczycie "wysiadywanie jaja" - miałem wrażenie, że jestem pośród osób poważnie upośledzonych, hamuję się na maksa, oby wytrzymać jeszcze jutrzejszy dzień. Potem wręczanie dyplomu zdobywcy WK - kolejne chyba 30 minut, a ciśnienie mi rośnie, co jeszcze wymyślą. W końcu zdjęcie grupowe (staję za drzewem, aby przez przypadek nie zrobiono mi z tą grupą zdjęcia). Wracamy do hotelu przez Wysoki Kamień, moje zdrowie jest ważniejsze i planuję wyskoczyć chociaż na Orle, potem okazuje się, że zabraknie mi 15 minut na pociąg, więc udaję się do Jakuszyc. Po kolacji wieczorek, śpiewy (chyba jakieś modlitwy), o godz. 21:37 śpiew "Barki", czy ja jestem w jakiejś sekcie? Drugiego dnia przystępuję przed oblicze tej samej loży - sami mnie znacie, że jak ktoś z forum mi nadepnie na odcisk, to potem płacze do poduszki. Głównie przewodniczącemu loży wygłosiłem 2-minutowe przemówienie o zasadach, regulaminie i jego obowiązkach, potem z uśmiechem na twarzy czekałem na pytania weryfikacyjne. Facet (dwukrotny zdobywca KGP) nie rozpoznał kilku szczytów, w tym charakterystycznych schodów oraz części UFO na Śnieżce, chociaż na zdjęciu była nazwa szczytu, data i godzina, zaś na Babiej nie mógł mnie rozpoznać (nie byłem złośliwy, ale pytałem, czy może okulary by były pomocne, czy był kiedykolwiek na Śnieżce, zaś na Babią następnym razem wybiorę się w rakach i podkoszulku). Reszta członków loży stanęła po mojej stronie, obejrzeli zdjęcia także z poprzednich koron i stwierdzili, że jestem zdobywcą KGP po raz czwarty. Następnego dnia po śniadaniu nastąpiło pasowanie zdobywców, rozdano jakieś gadżety (żona to od razu do kosza wyrzuciła), trochę materiałów o Izerach ... i mamy prawie południe - ani to wracać do domu, ani to wyjść gdzieś dalej - zamierzałem iść na Szrenicę, lecz w połowie drogi zawróciłem (mżawka, zaś nad Szrenicą chmury) robiąc mała pętelkę.
Piotrze, czy był sens pisać relację?
Kilka zdjęć
Do Szklarskiej Poręby dotarłem bezpośrednim autobusem. Potem złapałem autostop do Tanvaldu, kierowcą zbiegiem okoliczności okazał się uczestnik szkolenia sprzed 15 lat. Dowiedziałem się, że kolejnym "zbiegiem okoliczności" w ciągu kilku lat mieszkańcy dostali ponad 100% podwyżki cen za media komunalne - pisałem coś o pręgierzu, chlebie i wodzie? /tam korupcję podejrzewałem 5 lat temu/. Z centrum Tanvaldu czerwonym szlakiem na Černou Studnici, potem do źródeł Nysy Łużyckiej, przejazd autobusem i marsz na drugi z szczyt zaliczany do sudeckiego włóczykija /mapa www.mapy.cz/
Żadna rewelacja - być może potrzebuję mocniejszych wrażeń, które spotkały mnie przez kolejne 2 dni z klubem KGP. Jestem już wyluzowany i pomimo upływu 7 miesięcy nadal trudno mi dobrać słowa na temat spotkania kółka różańcowego. Co do obiektu nie mam żadnych zastrzeżeń: czysto, schludnie, smaczna kuchnia. Do hotelu Sudety spóźniłem się na kolację, już rozpoczął się wieczór regionalny (burmistrz Szklarskiej Poręby, przewodnik PTTK) - słuchając z korytarza przewracały mi się wnętrzności, więc udałem się do pokoju (jedynka), zszedłem dopiero na posiedzenie Loży Zdobywców KGP wzorowo przygotowany do obrony czwartej (zimowej, ale w styczniu zrezygnowano z kategorii "zimowej" dla bezpieczeństwa członków) korony KGP. W tym celu w albumie zebrałem komplet zdjęć ze wszystkich szczytów koronnych pogrupowanych szczytami, bo lubię chodzić o różnych porach roku (wykluczam w ten sposób możliwość oszustwa, że wszedłem na szczy z zapasem koszulek lub Broń Boże naruszyłem chronologię zdobywania koron! (nie można zdobyć szczytu do kolejnej korony przed zakończeniem poprzedniej). Miałem również poprzednie książeczki KGP oraz tabelaryczny wykaz dat zdobycia szczytów poszczególnych koron. Ponadto na 5" smartfonie posiadałem udokumentowane zdjęcia ze szlaków wraz z selfie /mój face zajmował często 1/5 zdjęcia/. Byłem zatem przygotowany nie tylko do obrony czwartej/zimowej/ korony, ale także poprzednich trzech. Zgodnie z regulaminem jednym z wystarczających dowodów są zdjęcia na szczytach /nie napisano, że mają być wklejone do książeczki/. Wadą moją, że lubię zbierać pieczątki, a gdy miejsca brak (np. z Karkonoszy lub Izerów), to przybijałem je na stronie np. Radziejowej, Mogielicy, itp.
Co ma piernik do wiatraka (zdjęcia ze szczytów do pieczątek w książeczce KGP)? Ano ma - stary piernik (przewodniczący loży) odrzucił książeczkę i tym samym mój wniosek, nawet nie zajrzał do albumu ze zdjęciami - mógł otworzyć i zobaczyć: 4x Rysy (każde zdjęcie posiada nadruk w postaci daty wykonania zdjęcia), dalej 4x Babia, itd.
Przy takim układzie łatwo wykluczyć jakiekolwiek oszustwo (do wglądu 3 poprzednie książeczki, każda strona parafowana podpisami poprzednich składów loży i z datą zdobycia szczytu). Wydawać by się mogło, że tak przygotowany nie mam się czego obawiać. A jednak. Na odchodne stwierdziłem, czy uważa osobiście, że tytuł zdobywcy KGP po raz czwarty wart jest kłótni? Godzinę później jeden z milczących członków loży stwierdził, że chyba coś musiałem mieć na sumieniu, jeśli tak łatwo odpuściłem.
Udałem się do szefa klubu KGP i powiedziałem o podejrzeniu oszustwa i przekazałem żądanie, abym dnia następnego stanął przed tą Lożą Zdobywców KGP, na co wyraził zgodę. Z recepcji pożyczyłem taśmę klejącą i powyjmowałem z albumu po jednym zdjęciu i wkleiłem je do książeczki KGP. Następnego dnia po śniadaniu grupa autobusem udała się do Jakuszyc i ruszyli na Wysoką Kopę. Ja miałem to w dupie, poszedłem piechotą niebieskim i potem czerwonym szlakiem, na szczycie WK byłem drugi, lecz na niedobitki trzeba było czekać prawie 2h (jak to robi kogut: ku..., ku ...). Doszli wszyscy - już mam podwyższone ciśnienie (każdy dostał rano jajko, aby wnieść je na szczyt). Na szczycie "wysiadywanie jaja" - miałem wrażenie, że jestem pośród osób poważnie upośledzonych, hamuję się na maksa, oby wytrzymać jeszcze jutrzejszy dzień. Potem wręczanie dyplomu zdobywcy WK - kolejne chyba 30 minut, a ciśnienie mi rośnie, co jeszcze wymyślą. W końcu zdjęcie grupowe (staję za drzewem, aby przez przypadek nie zrobiono mi z tą grupą zdjęcia). Wracamy do hotelu przez Wysoki Kamień, moje zdrowie jest ważniejsze i planuję wyskoczyć chociaż na Orle, potem okazuje się, że zabraknie mi 15 minut na pociąg, więc udaję się do Jakuszyc. Po kolacji wieczorek, śpiewy (chyba jakieś modlitwy), o godz. 21:37 śpiew "Barki", czy ja jestem w jakiejś sekcie? Drugiego dnia przystępuję przed oblicze tej samej loży - sami mnie znacie, że jak ktoś z forum mi nadepnie na odcisk, to potem płacze do poduszki. Głównie przewodniczącemu loży wygłosiłem 2-minutowe przemówienie o zasadach, regulaminie i jego obowiązkach, potem z uśmiechem na twarzy czekałem na pytania weryfikacyjne. Facet (dwukrotny zdobywca KGP) nie rozpoznał kilku szczytów, w tym charakterystycznych schodów oraz części UFO na Śnieżce, chociaż na zdjęciu była nazwa szczytu, data i godzina, zaś na Babiej nie mógł mnie rozpoznać (nie byłem złośliwy, ale pytałem, czy może okulary by były pomocne, czy był kiedykolwiek na Śnieżce, zaś na Babią następnym razem wybiorę się w rakach i podkoszulku). Reszta członków loży stanęła po mojej stronie, obejrzeli zdjęcia także z poprzednich koron i stwierdzili, że jestem zdobywcą KGP po raz czwarty. Następnego dnia po śniadaniu nastąpiło pasowanie zdobywców, rozdano jakieś gadżety (żona to od razu do kosza wyrzuciła), trochę materiałów o Izerach ... i mamy prawie południe - ani to wracać do domu, ani to wyjść gdzieś dalej - zamierzałem iść na Szrenicę, lecz w połowie drogi zawróciłem (mżawka, zaś nad Szrenicą chmury) robiąc mała pętelkę.
Piotrze, czy był sens pisać relację?
Kilka zdjęć