Sępia Góra, Kozia Szyja i zmokła buba
: 2014-08-18, 22:27
Jakos tak wychodzi ze wyjezdzamy dosyc pozno w czwartek. Poczatkowo planujemy nocleg w nieczynnym kamieniolomie Krzyżowa Góra koło Sichowa, ale niepewna pogoda i chodzace po niebie chmury powoduja ze probujemy sobie przypomniec gdzie tu w okolicy bylaby jakas wiata. Uderzamy wiec na Przełecz Komarnicka gdzie nocowalismy 6 lat temu. Na przelecz docieramy juz po zmroku. Wiata stoi gdzie stala. Ma obecnie nowy dach, dwa solidne pieterka a w srodku calkiem sporo masywnych stolow i ław. Gdy tylko do niej wchodzimy to zaczyna lać.
Mimo dogodnych palenisk przed wiata odpuszczamy ognicho- nie chce sie nam chodzic po ciemku po mokrym lesie. Dosc wczesnie nurkujemy w spiworki i jak zwykle w takich miejscach spi sie cudownie.
Rano pogoda sie poprawia, widac cale Karkonosze w malymi mgielkami snujacymi sie gdzieniegdzie po dolinach.
Fajnie jesc sobie sniadanie z takim widokiem.
Na przeleczy rzuca sie w oczy nietypowe “drzewo”, bedace chyba wytworem jakiegos lokalnego artysty.
Nie moge sobie odmowic przyjemnosci przymierzenia jednego z eksponatow. Nawet calkiem moj rozmiar, tylko troche uwieraja gwozdzie!
Droga prowadzaca na przelecz jest dwujezdniowa autostrada z gatunku takich jakie lubie najbardziej. Co ciekawe- ruch jest calkiem spory- noca przejechalo z kilkanascie aut!
W Komarnie przyroda milo wspolgra z architektura
Ruszamy w strone Radomierza
Spotykamy stado krow albinosow wylozonych na łace i napawajacych sie widokami Karkonoszy.
Nad Maciejowa kluczac po lesie i zagladajac za rozne skalki udaje sie odnalezc “ruiny wiezy widokowej”.
Nigdy bym nie przypuscila ze to cos jest takie ogromne.
Niestety nie udaje sie zweryfikowac czy drzewa juz przerosly wieze czy nie- brak schodow/drabiny zdecydowanie dyskwalifikuje nas w zdobywaniu szczytu konstrukcji.
Kierujemy sie dzis w strone Pogorza Izerskiego. W Kwieciszowicach zwraca uwage spory budynek majacy dosc dziwacznych “ochroniarzy”- upiorne lalki, czesto dosyc niekompletne.
Kawalek dalej nurkujemy w lasy aby poszukac miejsca zwanego Odarte Skaly.
Troche powoli nam idzie szukanie, chyba czarne soczyste dary lasu maja cos z tym wspolnego
Na mapie miejsce jest znaczone jako spore jeziorko w wyrobisku dawnego kamieniolomu. Troche sie rozpasalismy na takich Jeziorkach Daisy wiec juz oczyma wyobrazni widzimy sie plywajacych w błekitnych wodach wsrod skał.. Niestety… Jeziorko wzielo sie i wyschlo a skal trzeba chyba szukac pod lupa. Miejsce napewno zadowoli milosnikow lotnych piaskow
Acz desenie odcisniete przez wysychajaca wode sa nieraz bardzo malownicze. Dopatrujemy sie w nich dzdzownic-mutantow, szkieletow dinozaurow i odciskow gąsienic lądujacego tu UFO :-P
Za towarzyszy mamy tu czerwone zuczki
Czujac niedosyt kapielowy suniemy w kolejne miejsce rokujace pod wzgledem “wodnym”, tereny “suchego zbiornika retencyjnego” miedzy Mirskiem a Rębiszowem Dolnym. Udaje sie odnalezc kilka milych jeziorek ale akurat w tym samym czasie szlag trafia pogode. Zrywa sie wiatr, temperatura zacheca raczej do wlozenia swetra a kapiel w ulewnym deszczu mamy zapewniona nawet na lądzie.
Chec zwiedzania zostaje troche przystopowana wiec od razu udajemy sie w strone planowanego miejsca noclegu, tzn jednej z nowych izerskich wiat de lux. W Jakuszycach wpadamy w kłebiacy sie tłum. Ratunku! Chyba odwyklismy od tego w cichych zaułkach Pogorzy. No tak.. Mamy dlugi weekend.. W okolicznych lasach wystepuje wiecej bilbordow niz drzew a znalezienie bezplatnego miejsca gdzie mozna wcisnac skodusie na kilkanascie godzin jest bardzo zmudne i czasochlonne (ze wzgledow ideologicznych platnym parkingom mowimy stanowcze NIE)
W koncu wszystko sie udaje a my w strugach deszczu tuptamy w strone Rozdroza pod Cicha Rownia. Czy ona taka cicha to ja nie wiem.. Caly czas podazamy pod prad fali ludzkiej, uciekajacej z gor z racji ulewnego deszczu. Plyna wiec szerokim asfaltem kolorowe kondoniki rowerzystow, plyna piesi zawinieci w foliowe pelerynki, tocza sie dziecinne wozki i hulajnogi, psy wszelakiej masci od groznych brytanow po “szczurki” trzymane na rekach. Brniemy wiec w gore ze swiadomoscia ze z minuty na minute gory staja sie coraz bardziej puste, a tłum przyglada sie ze zdziwieniem desperatom ktorzy nie decyduja sie na wieczorny powrot w cieple objecia pensjonatow. Kilku nawet opatrza swoje mysli jakims dosadnym komentarzem, ktorego to nie zacytuje nie chcac łamac forumowych regulaminow.
Wiata jest pusta. Dlugi weekend, piekny obiekt, popularny region i nikt nie planuje tu zanocowac? Jak nic duch ginie w narodzie!
Wiata przypomina ksztaltem i ogolna architektura te z Gor Kamiennych ale w odroznieniu od nich nie ma paleniska, tylko czysty zaorany zwirek. Pewnie zeby roznym bubom nie chodzily po glowie dziwne mysli- obok powiesili tabliczke “zakaz palenia ognisk”. Nie wiem czemu skoro caly ksztalt wiaty jest nawet do tego przystosowany ale niech im bedzie. Drewno i tak jest mokre
Gory ogolnie opustoszaly. Po okolicy niesie sie jedynie zapach kaszy z pomidorami , serem,fasola i ostra papryka.
Wieczorne cieple swiatlo swiec pelgajace po scianach wiaty zacheca do roznych zabaw z aparatem, bedac m.in. ziszczeniem marzen o posiadaniu siostry- blizniaczki.
Kolo polnocy kolo wiaty przemykaja zblakani rowerzysci. Chlopak cos wspomina ze trasa ktora jada jest ladniejsza od poczatkowo zaplanowanej i o romantycznych aspektach odglosow nocnego lasu. Dziewczyna powtarza tylko “ja juz z toba k… nigdzie nie pojade”. Nie przywabia ich cieply blask swiec. Slychac tylko chrzest zwiru i oddalajace sie glosy. Znow slychac tylko bebnienie deszczu o sciany (bo o dachy tych wiat nawet spory deszcz bębnic nie chce )
Kolo 3 w nocy budzi nas szuranie, szeleszczenie i blyskanie czolowek. We wiacie pojawia sie dwoch kompletnie przemoczonych chlopakow. Ja rozumiem ze pada deszcz, ze mokry las ale oni wygladaja jakby wlasnie wyszli z jeziora! Doslownie ociekaja woda, łacznie z namiotem i spiworami. Troche nieskladnie opowiadaja skad tu sie wzieli o tak dziwnej porze. Ida ponoc od rana ze Swieradowa. Chcieli nocowac w jakiejs chatce ale byla zajeta. Pozniej znalezli jakas “miejscowke” niedaleko Chatki Gorzystow, ale z nieznanych powodow ktorych nie chca wyjawic musieli sie stamtad ewakuowac. Nie maja ze soba nic suchego, dygotaja z zimna i zastanawiaja sie co dalej robic. Jeden z nich chce zostac tutaj pod dachem i przekoczowac do rana. Drugi woli cisnac dalej do Jakuszyc i wracac do domu. Jedyne co mozemy im zaproponowac to dwie folie NRC , suche skarpetki i koszulki. Gotujemy tez na Marusi herbate. Goscie musieli naprawde niezle wymarznac bo gdy polewam kuchenke benzyna, to chlopaki rzucaja sie na ogien aby choc troche sie ogrzac. Mysla tez przez chwile o suszeniu sie przy ognisku ale gdzies zgubili podpalke i suche gazety a mokre galezie nie chca sie im zajac. Ostatecznie wypijaja herbate i ruszaja w strone Jakuszyc. Ciemnosc deszczowej nocy polyka nikle swiatlo ich latarek i znow zostajemy sam na sam tylko z mglistym lasem.
zdjecia
https://picasaweb.google.com/1122023598 ... Dzien_1_2#
CDN
Mimo dogodnych palenisk przed wiata odpuszczamy ognicho- nie chce sie nam chodzic po ciemku po mokrym lesie. Dosc wczesnie nurkujemy w spiworki i jak zwykle w takich miejscach spi sie cudownie.
Rano pogoda sie poprawia, widac cale Karkonosze w malymi mgielkami snujacymi sie gdzieniegdzie po dolinach.
Fajnie jesc sobie sniadanie z takim widokiem.
Na przeleczy rzuca sie w oczy nietypowe “drzewo”, bedace chyba wytworem jakiegos lokalnego artysty.
Nie moge sobie odmowic przyjemnosci przymierzenia jednego z eksponatow. Nawet calkiem moj rozmiar, tylko troche uwieraja gwozdzie!
Droga prowadzaca na przelecz jest dwujezdniowa autostrada z gatunku takich jakie lubie najbardziej. Co ciekawe- ruch jest calkiem spory- noca przejechalo z kilkanascie aut!
W Komarnie przyroda milo wspolgra z architektura
Ruszamy w strone Radomierza
Spotykamy stado krow albinosow wylozonych na łace i napawajacych sie widokami Karkonoszy.
Nad Maciejowa kluczac po lesie i zagladajac za rozne skalki udaje sie odnalezc “ruiny wiezy widokowej”.
Nigdy bym nie przypuscila ze to cos jest takie ogromne.
Niestety nie udaje sie zweryfikowac czy drzewa juz przerosly wieze czy nie- brak schodow/drabiny zdecydowanie dyskwalifikuje nas w zdobywaniu szczytu konstrukcji.
Kierujemy sie dzis w strone Pogorza Izerskiego. W Kwieciszowicach zwraca uwage spory budynek majacy dosc dziwacznych “ochroniarzy”- upiorne lalki, czesto dosyc niekompletne.
Kawalek dalej nurkujemy w lasy aby poszukac miejsca zwanego Odarte Skaly.
Troche powoli nam idzie szukanie, chyba czarne soczyste dary lasu maja cos z tym wspolnego
Na mapie miejsce jest znaczone jako spore jeziorko w wyrobisku dawnego kamieniolomu. Troche sie rozpasalismy na takich Jeziorkach Daisy wiec juz oczyma wyobrazni widzimy sie plywajacych w błekitnych wodach wsrod skał.. Niestety… Jeziorko wzielo sie i wyschlo a skal trzeba chyba szukac pod lupa. Miejsce napewno zadowoli milosnikow lotnych piaskow
Acz desenie odcisniete przez wysychajaca wode sa nieraz bardzo malownicze. Dopatrujemy sie w nich dzdzownic-mutantow, szkieletow dinozaurow i odciskow gąsienic lądujacego tu UFO :-P
Za towarzyszy mamy tu czerwone zuczki
Czujac niedosyt kapielowy suniemy w kolejne miejsce rokujace pod wzgledem “wodnym”, tereny “suchego zbiornika retencyjnego” miedzy Mirskiem a Rębiszowem Dolnym. Udaje sie odnalezc kilka milych jeziorek ale akurat w tym samym czasie szlag trafia pogode. Zrywa sie wiatr, temperatura zacheca raczej do wlozenia swetra a kapiel w ulewnym deszczu mamy zapewniona nawet na lądzie.
Chec zwiedzania zostaje troche przystopowana wiec od razu udajemy sie w strone planowanego miejsca noclegu, tzn jednej z nowych izerskich wiat de lux. W Jakuszycach wpadamy w kłebiacy sie tłum. Ratunku! Chyba odwyklismy od tego w cichych zaułkach Pogorzy. No tak.. Mamy dlugi weekend.. W okolicznych lasach wystepuje wiecej bilbordow niz drzew a znalezienie bezplatnego miejsca gdzie mozna wcisnac skodusie na kilkanascie godzin jest bardzo zmudne i czasochlonne (ze wzgledow ideologicznych platnym parkingom mowimy stanowcze NIE)
W koncu wszystko sie udaje a my w strugach deszczu tuptamy w strone Rozdroza pod Cicha Rownia. Czy ona taka cicha to ja nie wiem.. Caly czas podazamy pod prad fali ludzkiej, uciekajacej z gor z racji ulewnego deszczu. Plyna wiec szerokim asfaltem kolorowe kondoniki rowerzystow, plyna piesi zawinieci w foliowe pelerynki, tocza sie dziecinne wozki i hulajnogi, psy wszelakiej masci od groznych brytanow po “szczurki” trzymane na rekach. Brniemy wiec w gore ze swiadomoscia ze z minuty na minute gory staja sie coraz bardziej puste, a tłum przyglada sie ze zdziwieniem desperatom ktorzy nie decyduja sie na wieczorny powrot w cieple objecia pensjonatow. Kilku nawet opatrza swoje mysli jakims dosadnym komentarzem, ktorego to nie zacytuje nie chcac łamac forumowych regulaminow.
Wiata jest pusta. Dlugi weekend, piekny obiekt, popularny region i nikt nie planuje tu zanocowac? Jak nic duch ginie w narodzie!
Wiata przypomina ksztaltem i ogolna architektura te z Gor Kamiennych ale w odroznieniu od nich nie ma paleniska, tylko czysty zaorany zwirek. Pewnie zeby roznym bubom nie chodzily po glowie dziwne mysli- obok powiesili tabliczke “zakaz palenia ognisk”. Nie wiem czemu skoro caly ksztalt wiaty jest nawet do tego przystosowany ale niech im bedzie. Drewno i tak jest mokre
Gory ogolnie opustoszaly. Po okolicy niesie sie jedynie zapach kaszy z pomidorami , serem,fasola i ostra papryka.
Wieczorne cieple swiatlo swiec pelgajace po scianach wiaty zacheca do roznych zabaw z aparatem, bedac m.in. ziszczeniem marzen o posiadaniu siostry- blizniaczki.
Kolo polnocy kolo wiaty przemykaja zblakani rowerzysci. Chlopak cos wspomina ze trasa ktora jada jest ladniejsza od poczatkowo zaplanowanej i o romantycznych aspektach odglosow nocnego lasu. Dziewczyna powtarza tylko “ja juz z toba k… nigdzie nie pojade”. Nie przywabia ich cieply blask swiec. Slychac tylko chrzest zwiru i oddalajace sie glosy. Znow slychac tylko bebnienie deszczu o sciany (bo o dachy tych wiat nawet spory deszcz bębnic nie chce )
Kolo 3 w nocy budzi nas szuranie, szeleszczenie i blyskanie czolowek. We wiacie pojawia sie dwoch kompletnie przemoczonych chlopakow. Ja rozumiem ze pada deszcz, ze mokry las ale oni wygladaja jakby wlasnie wyszli z jeziora! Doslownie ociekaja woda, łacznie z namiotem i spiworami. Troche nieskladnie opowiadaja skad tu sie wzieli o tak dziwnej porze. Ida ponoc od rana ze Swieradowa. Chcieli nocowac w jakiejs chatce ale byla zajeta. Pozniej znalezli jakas “miejscowke” niedaleko Chatki Gorzystow, ale z nieznanych powodow ktorych nie chca wyjawic musieli sie stamtad ewakuowac. Nie maja ze soba nic suchego, dygotaja z zimna i zastanawiaja sie co dalej robic. Jeden z nich chce zostac tutaj pod dachem i przekoczowac do rana. Drugi woli cisnac dalej do Jakuszyc i wracac do domu. Jedyne co mozemy im zaproponowac to dwie folie NRC , suche skarpetki i koszulki. Gotujemy tez na Marusi herbate. Goscie musieli naprawde niezle wymarznac bo gdy polewam kuchenke benzyna, to chlopaki rzucaja sie na ogien aby choc troche sie ogrzac. Mysla tez przez chwile o suszeniu sie przy ognisku ale gdzies zgubili podpalke i suche gazety a mokre galezie nie chca sie im zajac. Ostatecznie wypijaja herbate i ruszaja w strone Jakuszyc. Ciemnosc deszczowej nocy polyka nikle swiatlo ich latarek i znow zostajemy sam na sam tylko z mglistym lasem.
zdjecia
https://picasaweb.google.com/1122023598 ... Dzien_1_2#
CDN