Na rozgrzewkę - Kiczora
: 2014-01-28, 19:22
Dzisiejszego pochmurnego popołudnia, razem z kumplem zrobiliśmy sobie małą wycieczkę na pobliską Kiczorę. Raz drogą, raz przez największe chaszcze. Nieodłącznie z Ryśkiem i Whiskersem
Na początku wypadałoby wyjaśnić gdzie ta Kiczora się znajduje. Otóż jest to wzniesienie w paśmie Lubomira i Łysiny.
Wycieczkę rozpoczęliśmy z mojego domu, niedaleko żółtego szlaku na Łysinę. Bojowe nastroje i prowiant w postaci napojów rozgrzewających zmotywowały nas do dosyć szybkiego marszu. W sumie wycieczka trwała może z 2-3 h, ale nie ma to jak takie spacerki po okolicy, gdzie idąc sobie spokojnie lasem, nagle słyszysz jakieś dziwne odgłosy i z krzaków wychodzi kłusownik nieświadom Twojej obecności. Nagle nas zobaczył, życzył dobrego dnia i w zadziwiającym tempie zniknął w krzakach z których wyszedł
W końcu trafiamy na szczyt i "przechodzimy pod naturalnym łukiem bramy tworzonym przez uginające się pod ciężarem śniegu konary drzew"
Na szczycie znajdujemy oznaki mojej bytności parę lat temu i pod warstwą śniegu odnajdujemy punkt pomiarowy.
Wzmacniamy się kilkoma łykami wiśniówki i powolutku zaczynamy się zbierać. Przy okazji natrafiamy na zwiastuny wiosny.
Nawet nijakie widoki się znalazły po drodze.
A z drugiej strony aparatu... większość wycieczki wyglądało tak:
Na początku wypadałoby wyjaśnić gdzie ta Kiczora się znajduje. Otóż jest to wzniesienie w paśmie Lubomira i Łysiny.
Wycieczkę rozpoczęliśmy z mojego domu, niedaleko żółtego szlaku na Łysinę. Bojowe nastroje i prowiant w postaci napojów rozgrzewających zmotywowały nas do dosyć szybkiego marszu. W sumie wycieczka trwała może z 2-3 h, ale nie ma to jak takie spacerki po okolicy, gdzie idąc sobie spokojnie lasem, nagle słyszysz jakieś dziwne odgłosy i z krzaków wychodzi kłusownik nieświadom Twojej obecności. Nagle nas zobaczył, życzył dobrego dnia i w zadziwiającym tempie zniknął w krzakach z których wyszedł
W końcu trafiamy na szczyt i "przechodzimy pod naturalnym łukiem bramy tworzonym przez uginające się pod ciężarem śniegu konary drzew"
Na szczycie znajdujemy oznaki mojej bytności parę lat temu i pod warstwą śniegu odnajdujemy punkt pomiarowy.
Wzmacniamy się kilkoma łykami wiśniówki i powolutku zaczynamy się zbierać. Przy okazji natrafiamy na zwiastuny wiosny.
Nawet nijakie widoki się znalazły po drodze.
A z drugiej strony aparatu... większość wycieczki wyglądało tak: