Okołotrójkątnie na rozpoczęcie roku.
: 2014-01-17, 16:17
Piątek 10 stycznia A.D. 2014. Matki Boskiej Pieniężnej. A ja mam wolne za nadpracowane. Decyzja jest jedna i jedynie słuszna. Zbieraj dziadu dupę w troki i marsz. Tylko pomysłu nie ma, a pora dość późna - południe. Kombinuję jak cygan w Ośrodku Pomocy Społecznej i nagle wpadam na genialny w swej prostocie pomysł. Przecież mam zaproszenie do Lucjana - od niemal 2 i pół roku, więc dlaczego by nie skorzystać. Szybki telefon celem upewnienia się, że chatar siedzi u siebie i nieśpiesznie ruszam wyciągiem w stronę Chatki pod Potrójną. I tu przeżywam szok. Na wyciągu leżą resztki czegoś białego, co onegdaj w naszych okolicach nazywane było śniegiem i było w styczniu zjawiskiem dość powszechnym.
Zaczynam żałować, że nie wziąłem raków, jednak widok kolesia łojącego wyciąg na żelaziwie musiałby być dość (delikatnie rzecz ujmując) oryginalny Nic to. Po piętnastej glebie przestaję liczyć bliskie spotkania ryja z tym czymś białym i zimnym. W końcu doczłapuję. Wiadomo gdzie
Krótka pogawędka z chatkowym Mariuszem i zmykam słoneczkami do Kocierza Basi. Powoli robi się ćmok więc po dojściu na końcowy przystanek PKS otwieram browarka i drę te 2,5 km asfaltu w dół. W końcu odnajduję chatę Lucjana. Serdeczne przywitanie z gospodarzem i Leszkiem, Lucjan oprowadza mnie po swoich włościach i zasiadamy do biesiady. Wieczór i kawałek nocy mija nam na wspominkach, pogaduchach, krupniku (i bynajmniej nie jest to zupa ) jajecznicy na boczku i kiełbasie i śnie o Victorii.
Sobotni poranek. Wstyd się przyznać, ale jak w domu budzę się bez pomocy budzika około 4:15, tak tam śpię słodko do niemalże 10. Szybka kawusia rozruchowa, browarek i około południa czas pożegnać gościnne progi. Wpierw miałem zdymać asfalcik aż pod szlaban i odwiedzić Stacha na Gibasach. Ale mnie się odechciało Odwiedziłem nowe żeremia bobrowe na Kocierzance i potuptałem słoneczkami pod Zbójeckie Okno.
W nocy trochę chyba piździło
Po drodze dostaję jeszcze sms-a od Przema, że idzie do Anki i Rafała na szczyt i jakbym był w okolicy, to mam wbijać. Tak kuffa jestem w okolicy od wczoraj No i miałem wbić
Tylko że muszę na dziada czekać ponad trzy godziny. Zanim się ta pijaczyna doturla z Zembrzyc. No ale siedząc na tarasie chaty mam takie widoki.
W międzyczasie do chaty dociera jeszcze trójca (nie)przenajświętsza w osobach Neny, Joli oraz Darka T., czyli reprezentacja forum którego imienia wypowiadać nie jestem godzien. Rzecz jasna jestem w stosunku do nich niezmiernie złośliwy i szyderczy, za co chcą mnie potraktować święconką. Egzorcyzmy jednak nie dają rezultatu i uciekają w dolinę. A kysz!!!
Wieczór i pół nocy z Przemem oraz dwiema świeżo poznanymi koleżankami ze... Szczecina upływa nam na pogaduchach i tradycyjnym topieniu robaka. Rano jest fajnie. Choć polemizowałbym. Rura pali.
I czas wracać do cywilizacji. A śniegiem napierdala jak przed wojną.
I to chyba na tyle.
Komplet zdjęć będzie, może, kiedyś. Jak mnie się zechce to ogarnąć. A już dawno mnie się tak nie chciało. Dziękuję za uwagę. Dobranoc.
Zaczynam żałować, że nie wziąłem raków, jednak widok kolesia łojącego wyciąg na żelaziwie musiałby być dość (delikatnie rzecz ujmując) oryginalny Nic to. Po piętnastej glebie przestaję liczyć bliskie spotkania ryja z tym czymś białym i zimnym. W końcu doczłapuję. Wiadomo gdzie
Krótka pogawędka z chatkowym Mariuszem i zmykam słoneczkami do Kocierza Basi. Powoli robi się ćmok więc po dojściu na końcowy przystanek PKS otwieram browarka i drę te 2,5 km asfaltu w dół. W końcu odnajduję chatę Lucjana. Serdeczne przywitanie z gospodarzem i Leszkiem, Lucjan oprowadza mnie po swoich włościach i zasiadamy do biesiady. Wieczór i kawałek nocy mija nam na wspominkach, pogaduchach, krupniku (i bynajmniej nie jest to zupa ) jajecznicy na boczku i kiełbasie i śnie o Victorii.
Sobotni poranek. Wstyd się przyznać, ale jak w domu budzę się bez pomocy budzika około 4:15, tak tam śpię słodko do niemalże 10. Szybka kawusia rozruchowa, browarek i około południa czas pożegnać gościnne progi. Wpierw miałem zdymać asfalcik aż pod szlaban i odwiedzić Stacha na Gibasach. Ale mnie się odechciało Odwiedziłem nowe żeremia bobrowe na Kocierzance i potuptałem słoneczkami pod Zbójeckie Okno.
W nocy trochę chyba piździło
Po drodze dostaję jeszcze sms-a od Przema, że idzie do Anki i Rafała na szczyt i jakbym był w okolicy, to mam wbijać. Tak kuffa jestem w okolicy od wczoraj No i miałem wbić
Tylko że muszę na dziada czekać ponad trzy godziny. Zanim się ta pijaczyna doturla z Zembrzyc. No ale siedząc na tarasie chaty mam takie widoki.
W międzyczasie do chaty dociera jeszcze trójca (nie)przenajświętsza w osobach Neny, Joli oraz Darka T., czyli reprezentacja forum którego imienia wypowiadać nie jestem godzien. Rzecz jasna jestem w stosunku do nich niezmiernie złośliwy i szyderczy, za co chcą mnie potraktować święconką. Egzorcyzmy jednak nie dają rezultatu i uciekają w dolinę. A kysz!!!
Wieczór i pół nocy z Przemem oraz dwiema świeżo poznanymi koleżankami ze... Szczecina upływa nam na pogaduchach i tradycyjnym topieniu robaka. Rano jest fajnie. Choć polemizowałbym. Rura pali.
I czas wracać do cywilizacji. A śniegiem napierdala jak przed wojną.
I to chyba na tyle.
Komplet zdjęć będzie, może, kiedyś. Jak mnie się zechce to ogarnąć. A już dawno mnie się tak nie chciało. Dziękuję za uwagę. Dobranoc.