Sylwestrowo w Beskidzie Niskim i w okolicach
: 2014-01-03, 18:31
Jak już pisałam Nowy Rok powitałam ponownie w Beskidzie Niskim, tym razem w Kotani, w schronisku "Stajnia Rumak". Bardzo pozytywne miejsce, noclegi tylko po 15 zł, gospodarze się nie wtrącają, można robić co się chce.
Ale po kolei.
28.12 razem z moim kolegą Ryśkiem wyjeżdżamy około 9 z Chorzowa i jedziemy po dziewczyny - to jest Agnieszkę i Magdę do Bielska. Z Bielska z powrotem na Kraków i autostradą do Tarnowa. Zastanawiamy się, co tym razem zwiedzić po drodze, bo wszelkie muzea czy też "Karpacka Troja" o której myślałam są w tym dniu czynne tylko do 15, lub w ogóle zamknięte. W końcu uzgodniliśmy, że żadne z nas nie zwiedzało jeszcze Tarnowa, a podobno jest ładny, no więc jedziemy do Tarnowa.
Zjeżdżamy z A4 w jakimś dziwnym miejscu, gdzie jest ograniczenie do 7 ton i do 20 km /godz., trochę dziwne jak na zjazd z autostrady. Niemniej bez błądzenia dobijamy do centrum Tarnowa. Tam zostawiwszy samochód pod kościołem idziemy na spacer do centrum. W centrum stoi bardzo ładny stary tramwaj, w którym jest kawiarnia.
My jesteśmy już porządnie głodni, więc idziemy na obiad do pobliskiej restauracji "Tatrzańskiej". Jak się okazało jest to chyba najbardziej elegancki lokal Tarnowa, ale można w nim kupić tanie i smaczne obiady firmowe, więc obiad z kawą i deserem nie rujnuje nam kieszeni.
Potem idziemy do Katedry.
Na Rynek:
Niestety wszystkie muzea są zamknięte. Sporo czasu spędziliśmy w informacji turystycznej zbierając różne ciekawe materiały. Wszyscy stwierdzamy, że trzeba tu powrócić najlepiej z jakąś wycieczką, którą poprowadzimy.
Wracamy w kierunku samochodu, zwiedzamy jeszcze świeżo odnowiony i bardzo ładny dworzec PKP a potem podjeżdżamy do parku, gdzie na wyspie na środku stawu znajduje się oryginalne mauzoleum urodzonego w Tarnowie generała Bema.
Z Tarnowa wyjechaliśmy około 17, jadąc niespiesznie i z kilkoma przystankami około godziny 20 dobiliśmy do Krempnej, a z niej do pobliskiej Kotani.
Opisy spotkań towarzyskich i imprez pominę.
Kolejnego dnia to jest w niedzielę pogoda była nie najlepsza. Rano chcieliśmy zobaczyć cerkwie w Świątkowej Małej i Wielkiej. Udało się tylko w tej Wielkiej, w czasie mszy.
Piękna i pięknie odnowiona polichromia pod kopułą cerkwi:
.
A ta ciekawa polichromia pod chórem czeka jeszcze na odnowienie:
Jedziemy dalej w kierunku granicy słowackiej, mijając pod drodze takie dość niezwykłe znaki drogowe:
W planie mieliśmy zwiedzenie Bardejovskych Kupeli i ciekawego położonego w nich skansenu.
W skansenie są dwie drewniane cerkwie przeniesione z pobliskich wsi oraz kilkanaście zabudowań mieszkalnych i gospodarczych
Ja tam byłam po raz drugi, ale wszyscy moi znajomi pierwszy raz. Bardzo ciekawe miejsce, ale pewnie latem jest tam dużo ładniej.
Wkrótce dojeżdżamy do Bardejova, uwielbiam to miasto, a szczególnie jego Rynek - jest jak z piernika:
W pierwszej kolejności poszliśmy zwiedzić Katedrę św. Idziego z całą kolekcją niezwykłych średniowiecznych ołtarzy drewnianych. Nie znam drugiego kościoła, gdzie byłoby tyle cennych ołtarzy średniowiecznych (przeważnie XV w.). Zdjęć z wnętrza nie mam, bo za fotografowanie trzeba ekstra płacić 2 euro, więc niech się wypchają.
Potem zaproponowałam koleżeństwu zwiedzenie muzeum ikon, gdzie sama jeszcze nie byłam, ale mimo dość ciekawych zbiorów jestem trochę rozczarowana, gdyż ikon było niewiele. Nasz Sanok lub Przemyśl posiadają dużo bogatsze kolekcje.
Czyżby to była "podła sztuka rybotycka" ?
Po zwiedzeniu muzeum trzeba pokrzepić ciało, więc idziemy na obiad do knajpy, a kiedy wychodzimy jest już trochę ciemno.
Na koniec jeszcze oglądamy oddaloną o około 1 km od centrum dawną synagogę:
Potem idziemy jeszcze do Hypernovej, robimy zakupy potrzebnych płynów i wracamy do Polski.
W tym rejonie jest bardzo duża różnica w zagospodarowaniu pomiędzy polską a słowacką stroną granicy. Po stronie polskiej okolice Świątkowych, Kotani, Grabia i Ożennej to kompletne tak zwane zadupie, po stronie słowackiej, za niskim grzbietem granicznym jest sporo sklepów, ośrodków wypoczynkowych, nawet basen i SPA w Bardejovskich Kupelach. W każdym razie żadnego niedźwiedzia ani wilka nie przejechaliśmy i około 20 wrócili do Kotani.
Ciąg dalszy nastąpi.
Ale po kolei.
28.12 razem z moim kolegą Ryśkiem wyjeżdżamy około 9 z Chorzowa i jedziemy po dziewczyny - to jest Agnieszkę i Magdę do Bielska. Z Bielska z powrotem na Kraków i autostradą do Tarnowa. Zastanawiamy się, co tym razem zwiedzić po drodze, bo wszelkie muzea czy też "Karpacka Troja" o której myślałam są w tym dniu czynne tylko do 15, lub w ogóle zamknięte. W końcu uzgodniliśmy, że żadne z nas nie zwiedzało jeszcze Tarnowa, a podobno jest ładny, no więc jedziemy do Tarnowa.
Zjeżdżamy z A4 w jakimś dziwnym miejscu, gdzie jest ograniczenie do 7 ton i do 20 km /godz., trochę dziwne jak na zjazd z autostrady. Niemniej bez błądzenia dobijamy do centrum Tarnowa. Tam zostawiwszy samochód pod kościołem idziemy na spacer do centrum. W centrum stoi bardzo ładny stary tramwaj, w którym jest kawiarnia.
My jesteśmy już porządnie głodni, więc idziemy na obiad do pobliskiej restauracji "Tatrzańskiej". Jak się okazało jest to chyba najbardziej elegancki lokal Tarnowa, ale można w nim kupić tanie i smaczne obiady firmowe, więc obiad z kawą i deserem nie rujnuje nam kieszeni.
Potem idziemy do Katedry.
Na Rynek:
Niestety wszystkie muzea są zamknięte. Sporo czasu spędziliśmy w informacji turystycznej zbierając różne ciekawe materiały. Wszyscy stwierdzamy, że trzeba tu powrócić najlepiej z jakąś wycieczką, którą poprowadzimy.
Wracamy w kierunku samochodu, zwiedzamy jeszcze świeżo odnowiony i bardzo ładny dworzec PKP a potem podjeżdżamy do parku, gdzie na wyspie na środku stawu znajduje się oryginalne mauzoleum urodzonego w Tarnowie generała Bema.
Z Tarnowa wyjechaliśmy około 17, jadąc niespiesznie i z kilkoma przystankami około godziny 20 dobiliśmy do Krempnej, a z niej do pobliskiej Kotani.
Opisy spotkań towarzyskich i imprez pominę.
Kolejnego dnia to jest w niedzielę pogoda była nie najlepsza. Rano chcieliśmy zobaczyć cerkwie w Świątkowej Małej i Wielkiej. Udało się tylko w tej Wielkiej, w czasie mszy.
Piękna i pięknie odnowiona polichromia pod kopułą cerkwi:
.
A ta ciekawa polichromia pod chórem czeka jeszcze na odnowienie:
Jedziemy dalej w kierunku granicy słowackiej, mijając pod drodze takie dość niezwykłe znaki drogowe:
W planie mieliśmy zwiedzenie Bardejovskych Kupeli i ciekawego położonego w nich skansenu.
W skansenie są dwie drewniane cerkwie przeniesione z pobliskich wsi oraz kilkanaście zabudowań mieszkalnych i gospodarczych
Ja tam byłam po raz drugi, ale wszyscy moi znajomi pierwszy raz. Bardzo ciekawe miejsce, ale pewnie latem jest tam dużo ładniej.
Wkrótce dojeżdżamy do Bardejova, uwielbiam to miasto, a szczególnie jego Rynek - jest jak z piernika:
W pierwszej kolejności poszliśmy zwiedzić Katedrę św. Idziego z całą kolekcją niezwykłych średniowiecznych ołtarzy drewnianych. Nie znam drugiego kościoła, gdzie byłoby tyle cennych ołtarzy średniowiecznych (przeważnie XV w.). Zdjęć z wnętrza nie mam, bo za fotografowanie trzeba ekstra płacić 2 euro, więc niech się wypchają.
Potem zaproponowałam koleżeństwu zwiedzenie muzeum ikon, gdzie sama jeszcze nie byłam, ale mimo dość ciekawych zbiorów jestem trochę rozczarowana, gdyż ikon było niewiele. Nasz Sanok lub Przemyśl posiadają dużo bogatsze kolekcje.
Czyżby to była "podła sztuka rybotycka" ?
Po zwiedzeniu muzeum trzeba pokrzepić ciało, więc idziemy na obiad do knajpy, a kiedy wychodzimy jest już trochę ciemno.
Na koniec jeszcze oglądamy oddaloną o około 1 km od centrum dawną synagogę:
Potem idziemy jeszcze do Hypernovej, robimy zakupy potrzebnych płynów i wracamy do Polski.
W tym rejonie jest bardzo duża różnica w zagospodarowaniu pomiędzy polską a słowacką stroną granicy. Po stronie polskiej okolice Świątkowych, Kotani, Grabia i Ożennej to kompletne tak zwane zadupie, po stronie słowackiej, za niskim grzbietem granicznym jest sporo sklepów, ośrodków wypoczynkowych, nawet basen i SPA w Bardejovskich Kupelach. W każdym razie żadnego niedźwiedzia ani wilka nie przejechaliśmy i około 20 wrócili do Kotani.
Ciąg dalszy nastąpi.