Żabnica Skałka jako baza wypadowa -sierpień 2025
: 2025-09-02, 09:04
Znów udało się zakombinować z grafikiem i obrać w czwartek po pracy kierunek na południe. Co prawda zapowiedzi pogodowe były mało rewelacyjne, ale ja już miałam klapki na oczach
Wymyśliłam sobie okolice Węgierskiej Górki i po konsultacjach ze Sprocketem trafiłam na parking leśny w Żabnicy Skałce. Zdążyłam ogarnąć tematy kolacyjno—toaletowo- noclegowe i … krop krop krop, zaczyna padać
Czyli los mi sprzyja
Dobry moment na kilka stron książki przed snem.
Rano już nie padało, choć wyglądało na to, że w każdej chwili może to ulec zmianie. Zatem po chwili namysłu stwierdziłam, że wędrówka ze schroniskami po drodze to będzie dobre rozwiązanie.
No to ruszamy: zielonym szlakiem w kierunku Abrahamowa. Początkowo szeroka droga zmienia się z czasem w ścieżkę. Docieramy do przysiółka Kowalówka, gdzie trwa cisza i spokój. Pokręciłyśmy się pomiędzy obejściami w wysokiej mokrej trawie. Na opuszczone nie wyglądają, zapewne to cisza przed weekendem. Ciąg dalszy zielonym szlakiem wyprowadza na łąki Abrahamowa (lub Abramowa-tak mam na mapie papierowej;) ), gdzie złapał mnie zasięg -5 sms-ów z domu czy żyję. No to skorzystałam sobie z aktualnie mijanej infrastruktury

i chwilę z małżonkiem pogawędziłam. Dowiedziałam się o pogodzie: na Kujawach armagedon prawie, a w okolicach moich pada. Moje odczucia były zgoła inne – zaczęło nawet przeciskać się słoneczko
Po dotarciu do czerwonego szlaku słonko świeciło już całkiem przyzwoicie, zatem zmieniłam zamysł: zamiast iść do Stacji Turystycznej Abrahamów, podążyłyśmy dalej zielonym. No i to był super strzał –jeżyny! Wzdłuż drogi z betonowych płyt przez Fabisie (cudna nazwa) pożerając hurtowe ilości tychże owoców dotarłyśmy do ul.Św.Katarzyny w Cięcinie. Tam chwila rozterek- w którą stronę się udać, ale znak

(Zdjęcie z netu)
mnie skusił. Nawet zaczęłam te zdrowaśki odmawiać, żeby wiedzieć, ile to będzie minut
Wg mojej starej mapy wędrowałyśmy teraz żółtym szlakiem papieskim, a w rzeczywistości niemapowej był to czarny szlak rowerowy, w dalszym ciągu z betonowych płyt. Na polanie płyty się skończyły

szlak sobie szedł lekko w prawo, a strzałka do kaplicy bardziej w prawo
No to poszłyśmy „bardziej”. O jak tam ładnie! Słonko pięknie oświetlało polankę z kaplicą i całą infrastrukturą w postaci ławek i krzyża, to sobie chyba jakieś drugie śniadanko spożyjemy.
Kilka kęsów później ruszyłyśmy sobie dalej naiwnie wyszukując szlakowych znaków. Droga sobie jest, to dokądś doprowadzi, ale wolałabym , żeby wiodła pod górę – wtedy byłaby szansa dotarcia na Magurę. Moje życzeniowe myślenie odniosło pożądany skutek- pojawiła się ścieżka odbijająca w lewo. Trochę kląskało miejscami, zdecydowanie nie jest uczęszczana, ale do Hali Magury bez użycia maczety doszłyśmy. I tam znów zobaczyłam znaki szlaku papieskiego. To którędy on prowadzi? (To zagadka, na którą bardzo często nie znajduję odpowiedzi.)
Rawka kocha przestrzeń, a jeszcze bardziej kocha połączenie- polana z piłeczką. Tu mogła się wyżyć

Dalszą wędrówkę uskuteczniałam już wieloma szlakami naraz, i nawet mogłam skręcić do bufetu

Ale zapasy w plecaku z pewnością mi wystarczą, więc kierunku marszu nie zmieniłam- idziemy na Skałę. Tuż przed szczytem oczom mym ukazało się całe drewniane haziajstwo. Całkiem spory domek z tarasem, drugi budynek typu gospodarczego, wiaty ze stołami + miliony strzałek , rzeźb i dekoracji.

Ciekawe miejsce. Kawałek dalej właściwy szczyt już mniej godnie oznaczony

No to teraz już prosta kamienista droga do Słowianki. A tam- ludzie! Już zapomniałam, że w górach w wakacje można kogoś spotkać
Plansze z mapami, huśtawki, stojaki rowerowe…
My idziemy dalej – na Suchy Groń.
Kilka lat temu zobaczyłam tam stary drewniany dom.

2018 r
Strasznie mi się tam podobało i chciałam sprawdzić, jak się teraz miewa. No i szok- remontują go. A w niedalekiej odległości stoją jeszcze inne chatki. A przy szlaku rozstawiona sympatyczna budka z dzbankiem lemoniady i ciastem i psem, który zapewne miał pilnować, ale spał że aż chrapał i nawet nas nie zauważył
Na Suchym Groniu opuściłyśmy szlak czerwony, i zaległyśmy na kontemplację okolicy, konsumpcję zapasów i chwilę psiej drzemki .

W planach jeszcze Koźliczyna, zatem ruszamy w dół przez Płone. Bardzo mi się spodobał znak

i przyznać trzeba, że w trakcie dzisiejszego spaceru śmieci nie widziałam. Czyżby był skuteczny? Może w moim przydomowym lesie takie poustawiać?
Rozmyślając nad tym pomysłem, klucząc pomiędzy domami,

uciekając przed ciężarówką wiozącą drewno krętą drogą, zbaczając w las … doszłyśmy do wielce malowniczego przysiółka.

jak by dziecko rysowało wiejski domek to pewnie tak by wyglądał
Rawka znów oszalała- hopsasy, dzikie biegi i ogólny szał. Jak bym była młodsza pewnie też tak bym się zacieszała, a tak to tylko syciłam oczy tym widokiem

Chatki pozamykane i tylko gdzieś pod lasem słychać piłę lub kosiarkę i jakieś życie się toczy- stoi samochód. Skoro jest auto, to musi być jakiś dojazd, ale to, co ja miałam pod nogami, to na standardową drogę dojazdową mi nie wyglądało

No i dotarłyśmy z powrotem do miejsca startu. Obiadokolacja i rozkminka nad mapą jeszcze przy świetle dziennym.
https://mapy.com/s/gerekanozu
Książka już przy latarce.
Tym mini raportem z wędrówki chcę podziękować Sprocketowi za udzieloną fachową poradę w kwestiach logistycznych
Rano już nie padało, choć wyglądało na to, że w każdej chwili może to ulec zmianie. Zatem po chwili namysłu stwierdziłam, że wędrówka ze schroniskami po drodze to będzie dobre rozwiązanie.
No to ruszamy: zielonym szlakiem w kierunku Abrahamowa. Początkowo szeroka droga zmienia się z czasem w ścieżkę. Docieramy do przysiółka Kowalówka, gdzie trwa cisza i spokój. Pokręciłyśmy się pomiędzy obejściami w wysokiej mokrej trawie. Na opuszczone nie wyglądają, zapewne to cisza przed weekendem. Ciąg dalszy zielonym szlakiem wyprowadza na łąki Abrahamowa (lub Abramowa-tak mam na mapie papierowej;) ), gdzie złapał mnie zasięg -5 sms-ów z domu czy żyję. No to skorzystałam sobie z aktualnie mijanej infrastruktury
i chwilę z małżonkiem pogawędziłam. Dowiedziałam się o pogodzie: na Kujawach armagedon prawie, a w okolicach moich pada. Moje odczucia były zgoła inne – zaczęło nawet przeciskać się słoneczko
Po dotarciu do czerwonego szlaku słonko świeciło już całkiem przyzwoicie, zatem zmieniłam zamysł: zamiast iść do Stacji Turystycznej Abrahamów, podążyłyśmy dalej zielonym. No i to był super strzał –jeżyny! Wzdłuż drogi z betonowych płyt przez Fabisie (cudna nazwa) pożerając hurtowe ilości tychże owoców dotarłyśmy do ul.Św.Katarzyny w Cięcinie. Tam chwila rozterek- w którą stronę się udać, ale znak
(Zdjęcie z netu)
mnie skusił. Nawet zaczęłam te zdrowaśki odmawiać, żeby wiedzieć, ile to będzie minut
Wg mojej starej mapy wędrowałyśmy teraz żółtym szlakiem papieskim, a w rzeczywistości niemapowej był to czarny szlak rowerowy, w dalszym ciągu z betonowych płyt. Na polanie płyty się skończyły
szlak sobie szedł lekko w prawo, a strzałka do kaplicy bardziej w prawo
No to poszłyśmy „bardziej”. O jak tam ładnie! Słonko pięknie oświetlało polankę z kaplicą i całą infrastrukturą w postaci ławek i krzyża, to sobie chyba jakieś drugie śniadanko spożyjemy.
Kilka kęsów później ruszyłyśmy sobie dalej naiwnie wyszukując szlakowych znaków. Droga sobie jest, to dokądś doprowadzi, ale wolałabym , żeby wiodła pod górę – wtedy byłaby szansa dotarcia na Magurę. Moje życzeniowe myślenie odniosło pożądany skutek- pojawiła się ścieżka odbijająca w lewo. Trochę kląskało miejscami, zdecydowanie nie jest uczęszczana, ale do Hali Magury bez użycia maczety doszłyśmy. I tam znów zobaczyłam znaki szlaku papieskiego. To którędy on prowadzi? (To zagadka, na którą bardzo często nie znajduję odpowiedzi.)
Rawka kocha przestrzeń, a jeszcze bardziej kocha połączenie- polana z piłeczką. Tu mogła się wyżyć
Dalszą wędrówkę uskuteczniałam już wieloma szlakami naraz, i nawet mogłam skręcić do bufetu
Ale zapasy w plecaku z pewnością mi wystarczą, więc kierunku marszu nie zmieniłam- idziemy na Skałę. Tuż przed szczytem oczom mym ukazało się całe drewniane haziajstwo. Całkiem spory domek z tarasem, drugi budynek typu gospodarczego, wiaty ze stołami + miliony strzałek , rzeźb i dekoracji.
Ciekawe miejsce. Kawałek dalej właściwy szczyt już mniej godnie oznaczony
No to teraz już prosta kamienista droga do Słowianki. A tam- ludzie! Już zapomniałam, że w górach w wakacje można kogoś spotkać
Plansze z mapami, huśtawki, stojaki rowerowe…
My idziemy dalej – na Suchy Groń.
Kilka lat temu zobaczyłam tam stary drewniany dom.
2018 r
Strasznie mi się tam podobało i chciałam sprawdzić, jak się teraz miewa. No i szok- remontują go. A w niedalekiej odległości stoją jeszcze inne chatki. A przy szlaku rozstawiona sympatyczna budka z dzbankiem lemoniady i ciastem i psem, który zapewne miał pilnować, ale spał że aż chrapał i nawet nas nie zauważył
Na Suchym Groniu opuściłyśmy szlak czerwony, i zaległyśmy na kontemplację okolicy, konsumpcję zapasów i chwilę psiej drzemki .
W planach jeszcze Koźliczyna, zatem ruszamy w dół przez Płone. Bardzo mi się spodobał znak
i przyznać trzeba, że w trakcie dzisiejszego spaceru śmieci nie widziałam. Czyżby był skuteczny? Może w moim przydomowym lesie takie poustawiać?
Rozmyślając nad tym pomysłem, klucząc pomiędzy domami,
uciekając przed ciężarówką wiozącą drewno krętą drogą, zbaczając w las … doszłyśmy do wielce malowniczego przysiółka.
jak by dziecko rysowało wiejski domek to pewnie tak by wyglądał
Rawka znów oszalała- hopsasy, dzikie biegi i ogólny szał. Jak bym była młodsza pewnie też tak bym się zacieszała, a tak to tylko syciłam oczy tym widokiem
Chatki pozamykane i tylko gdzieś pod lasem słychać piłę lub kosiarkę i jakieś życie się toczy- stoi samochód. Skoro jest auto, to musi być jakiś dojazd, ale to, co ja miałam pod nogami, to na standardową drogę dojazdową mi nie wyglądało
No i dotarłyśmy z powrotem do miejsca startu. Obiadokolacja i rozkminka nad mapą jeszcze przy świetle dziennym.
https://mapy.com/s/gerekanozu
Książka już przy latarce.
Tym mini raportem z wędrówki chcę podziękować Sprocketowi za udzieloną fachową poradę w kwestiach logistycznych