W czwartkowe wczesne popołudnie w siąpiącym deszczu zaparkowaliśmy na polance pod Chatką i zaczęliśmy intensywny weekendowy reset, czyli każdy robi to, co lubi: Wojtek z Jackiem zamelinowali się w kuchni z zamiarem ugotowania żurku. No i w tym momencie dokonali makabrycznego odkrycia- nie zakupiliśmy ziemniaków! Telefony do kilku ekip, które były gdzieś w drodze na różnych etapach z prośbą o 3 kg zaowocowały – wieczorem w kuchni mieliśmy już chyba z 15 kg kartofelków

Panowie wyżywali się kulinarnie, a płeć piękna poszła sobie zobaczyć najbliższą okolicę. Po błocie lekko sunęłyśmy w dół, w trawach wycierałyśmy buty, a na koniec znalazłyśmy zimę
Jak wróciłyśmy na apartamenta, to powitały nas już szklaneczki pełne różnorakich trunków, gorący żurek
i muzyka
https://photos.google.com/album/AF1QipP ... i6mLgOllqu
Wielki urok chatki polega na tym, że człek może się walnąć na pryczy i dalej słuchać śpiewaków i grajków, bo są tuż obok, i niepostrzeżenie zapaść sobie w sen.
W piątkowy poranek nie budząc nikogo poszłam w świat

Jest lekki mrozek więc błoto mi nie grozi. Mam zamiar dostać się na słowacki czerwony szlak i wrócić jakoś opłotkami. Nawet się udało

https://pl.mapy.cz/s/gasocarusa
Początkowo ścieżką wzdłuż granicy a potem już bezczelnie po słowackiej stronie w dół w kierunku stacji kolejowej Skalité-Serafínov. Po drodze mijam bunkier
I wielką wiatę ze stołami i kominkiem, która jest obok boiska. Są też tu jakieś punkty gastronomiczne, ale o 8 rano zamknięte. Jeszcze kilkadziesiąt metrów i docieram do stacji. Tu zaczyna się czerwony szlak, którym powinnam iść pod górę, ale najpierw mamy tunel pod torami
Minąwszy kilka domostw wkraczam na leśną ścieżkę, która po chwili staje się ścieżką polną. Mijam stację przekaźnikową i paśniki ukryte pomiędzy drzewami, a kilka zadziwionych saren przebiega mi przed nosem. Znów docieram do granicy- przechodzę kładką nad łączącą się tutaj słowacką drogą D3 z polską S1 i żeby nie to, że jechałam tędy w maju ub. roku, to bym pomyślała, że jeszcze nie są oddane do użytku, bo ruch żaden
Podobają mi się tutejsze szlakowskazy i pomysłowa konstrukcja oznaczająca szlak rowerowy
Idę sobie dalej wzdłuż granicznych słupków, zaczyna wiać zimny wiatr i na ten moment dzwoni mój telefon- to szanowny małżonek raczył był wstać i zauważyć brak swej połowicy

Akurat dotarłam do ławeczki, na której nie zasiadłam, bo zawiewało zewsząd, ale widoczki fajne oferuje
więc wysłałam fotkę motywującą do ruszenia tyłków reszty towarzystwa, a sama naciągnęłam mocniej kaptur i kontynuowałam swój spacer czerwonym szlakiem. Gdy dotarłam do skrzyżowania Za Kikulą to się aż zachłysnęłam, bo po prawej stronie zobaczyłam megaławkę! No nie wierzę. Idę zatem zobaczyć to dziwo z bliska. Jak już się wdrapałam na ów Trojak vel Kikulę, oczom mym ukazała się jeszcze solidna wiata, w której zamelinowałam się na drugie śniadanie
Popijając gorącą herbatkę z imbirem i pigwą doznałam olśnienia: skoro dziś wyjątkowo targam aparat fotograficzny, to mogę sobie zrobić sesję foto. Pomysł wcieliłam w życie i biegałam w te i nazad usiłując w czasie 10 sekund (bo taki czas ma mój samowyzwalacz) wdrapać się na ławkę. Sama z siebie się śmiałam w głos- takie rzeczy człowiek wyprawia tylko wtedy, gdy nie ma innych ludzisków w pobliżu

No dobra, pora ruszać dalej. Minęłam Polanę i sunę sobie powoli i dostojnie delektując się ciszą i przestrzenią. Słońcem jakoś nie jest mi dane się delektować

Fajne te krzyże, takie nieoczywiste. To też sobie zrobię sesję, a co

Dalej szlak wiedzie delikatnie w dół aż do Skalitego. Ja postanowiłam skrócić sobie co nieco drogę i w okolicach przekaźnika opuściłam szlak czerwony. Teraz jak patrzę na mapę na tę moją trasę, to widzę, ze ja szłam nad tunelem w którym biegnie D3. Może gdybym akurat nie zaczęła zachwycać się faktem, że sypie delikatnie śnieg, to bym dokonała tego odkrycia w realu, a nie dopiero na monitorze komputera… A tymczasem idę ulicą pomiędzy domami przysiółka Mikulovci i spotkałam tu dopiero pierwszych ludzi


Hmm… Moje dywagacje na temat aury przerywa telefon: Jacek zadzwonił uświadomić mnie, że na Skalance sypie śnieg. No serio? U mnie na Seszelach świeci słońce

No to idę dalej na szczyt. Niby jest zalesiony, ale jest polanka, i fajny zimowy spektakl tam się odbywa
Nie zatrzymuję się już na dłuższe zachwyty, tylko idę dalej skupiona na wypatrywaniu drogi. Do tej pory była ona oczywista, ale gdy minęłam Kýčerę, coś przestało pasować. Kilka razy musiałam posiłkować się mapą.cz bo albo ładowałam się za bardzo w dół, albo droga kończyła się w jakimś zagajniku … A sypie dalej… Nawet moje ślady zasypuje w kilka chwil. Jak w końcu zobaczyłam słupki graniczne, to odetchnęłam . Chwilę później zobaczyłam czerwone szlakowe znaczki
i mogłam duszę z ramienia spokojnie zdjąć i udawać, że nic a nic się przez ostatnią godzinę nie bałam

W Chatce zostałam powitana z honorami rumem na rozgrzewkę, jak na Królową Śniegu przystało

Gdy już wszyscy z powrotem dotarli, nastał czas biesiady, który trwał …
wstałam ok. 7 i to nie echo, tylko muzykanci nadal grali

cdn