W Beskid Śląski z pewną taką nieśmiałością ;)

Relacje z Beskidów od bieszczadzkich połonin po Beskid Śląsko-Morawski.
Awatar użytkownika
Lidka
Posty: 512
Rejestracja: 2022-01-26, 14:36

W Beskid Śląski z pewną taką nieśmiałością ;)

Postautor: Lidka » 2024-12-28, 23:11

Beskid Śląski to górska porażka a Brenna to jeden wielki grill.- Tak mi się w głowie utrwaliło po wcześniejszych mych tam bytnościach. Dwóch.
Ale…
Relacje i zdjęcia kilku Forumowiczów z Hali Jaworowej nie dawały mi spać po nocach i w końcu nadarzyła się okazja sprawdzić, czy nie ściemniają ;)
Co prawda to ostatni weekend wakacji, na pewno będą tłumy, ale jak nie teraz to pewnie na święty nigdy. Rano spakowałam klamoty, a w pracy już niewielki pożytek ze mnie mieli, bo myślami byłam het het :slonce :slonce :slonce
Obiadek małżonek zaserwował, prowiant na drogę uszykował i śmigamy. Ja i Rawka.
Kocham A1- 4,5 godziny i zaparkowałam w Brennej :lol
Jeszcze spacerek zapoznawczy z okolicą, kilka stron książki i spać.
Rankiem wjechałam sobie beztrosko autem pod Chatę Grabową - droga się dość ostro wznosi do góry, wije się niesamowicie i w blasku wschodzącego dopiero słońca już jest pięknie. Na wygodnym zwalonym pniu drzewa uskuteczniłyśmy sobie śniadanko, smsy meldunkowe do domu wysłane, można ruszać na zaplanowaną trasę.
Czarnym szlakiem w kierunku szczytu

Obrazek

Tabliczka stoi na połączeniu szlaku czarnego z czerwonym, a nie na faktycznym szczycie, co prawda przenosić jej nie zamierzam, ale tak tylko co jakiś czas zastanawiam się, czym to jest spowodowane. Jeszcze rozumiem, gdy sam wierzchołek jest niedostępny, ale w tym przypadku jest przy szlaku… Niewiedza pracowników oddelegowanych do wykonania zadania czy niefrasobliwość ?
No to już teraz czerwonym szlakiem idziemy przez Grabową w kierunku Kotarza, gdzie podobno w czasach kontrreformacji spotykali się prześladowani ewangelicy i odprawiali potajemne nabożeństwa. Ma tam być symboliczny ołtarz zbudowany z kamieni pochodzących z całego świata, a nawet nie z tego świata, bo i meteoryty wchodzą w grę. Brzmi ciekawie. Tymczasem droga, którą idę jest usiana kamieniami i zastanawiam się, czy i tutejsze wykorzystano do budowy ołtarza. Po bokach widać jakieś murki –granice dawnych posesji czy po prostu zebrane z drogi kamulce i odłożone na bok? Niby susza, ale kilka wielkich kałuż trzeba było wyminąć przeciskając się pod świerkami. Gdzieniegdzie pojawiają się widoczki, czasem przemknie wiewiórka, a nagle pojawia się strzałka do baru. A za chwilę sam ci on-ów bar i cała infrastruktura okołopiknikowa

Obrazek

Uwierzcie lub nie, ale byłam w lekkim szoku, bo widziałam sobie na mapie wiatkę , Ołtarz Europejski, nawet nadajnik, ale baru się nie dopatrzyłam. No i lipa, bo jestem zdecydowanie za wcześnie- otwierają go dopiero o 10-tej więc tym razem nie skorzystam z oferty gastronomicznej :D
Wciąż rozwalona psychicznie swym słabym przygotowaniem logistycznym do wycieczki rozglądam się, gdzie jest ów ogromny "Ołtarz Europy" przypominający o czasach konfliktów na tle religijnym. No jest

Obrazek

W konfrontacji z barem, jego wielkość zdecydowanie zanikła. Ciekawe, jak wyglądają tu msze (gdzieś wyczytałam, że często mają charakter ekumeniczny)- klienci potrafią zachować ciszę, czy ew. knajpa jest na ten czas zamykana?
Pokręciłyśmy się jeszcze chwilę i ruszyłyśmy już bez szlaku w kierunku Hali Jaworowej. Kilka kroków i jesteśmy. Ooo, jak mi się podoba. Stoję i się zachłystuję tą przestrzenią. Powoli suniemy przez ten „bezkresny przestwór oceanu”

Obrazek

Widzę 5 namiotów, przy których zaczyna się poranny ruch: w jednym miejscu rozpalają ognisko (pewnie będzie śniadanko na ciepło ;) ), gdzieś tam słyszę gadkę o myciu zębów, a z drugiej strony trwają poszukiwania jednego buta. My obieramy kierunek na wielkie drzewo, nieco poniżej głównej arterii. Co prawda nie jestem zmęczona i nie muszę odpoczywać, za to tym razem będę się relaksować ;)

Obrazek

Pomimo wczesnej pory (coś ok.9) jest upalnie i cień wielkiego drzewa jak najbardziej jest okolicznością sprzyjającą. Rawka po wytarzaniu się w nasłonecznionej części hali, również zaległa koło mnie i tak sobie zgodnie kontemplowałyśmy okolicę. Cóż mogę rzec: zachwyty Wasze nie były przesadzone :D Jak już psicy znudziło się wylegiwanie, spakowałam manatki i ruszyłyśmy w kierunku wierzchołka o pięknej nazwie: Nastróży. Ostatni rzut oka na Halę i weszłyśmy w las. Szeroka leśna droga prowadzi do przysiółka Na Kotarzu, który wita nas beczeniem https://photos.google.com/share/AF1QipNXlyVEvz52ocGUmZpbXsXrWsn6rsmryhv7k4iaSQtCtDkIkOt8F_IiNLhXYfaeqQ/photo/AF1QipMcV_5f_o073ozLEi60R9VXeDJ4CVzqfycP8xNs?key=aDctRE1FVlRQM0dhc0RNNk5ZdHg2dE5LTHZNLXhR

Przez chwilę obserwowałyśmy kolorowe stadko a potem wzdłuż płotów powędrowałyśmy dalej. Na mapie jest zaznaczona ścieżka, którą chciałam dostać się na wzniesienie ponad wioską (bez nazwy), ale po krótkiej penetracji miejsca, gdzie powinna ona być, okazało się, że jest to już teren prywatny i trwa tam budowa :/
No to dalej wzdłuż płotów widokową drogą, aż za którymś budynkiem wyczaiłam dróżkę, która wiodła pod górę i ostatecznie doprowadziła nas tam, gdzie sobie wcześniej wymyśliłam dotrzeć. Liczyłam na widokowe miejsce, ale choinki już za wysokie i pozostało nam tylko rzucanie patyków ;) Jak już cała duma z dotarcia tutaj ze mnie spłynęła, to ruszyłyśmy w dół, by krętą leśną drogą dojść do niebieskiego szlaku, przy którym miało być źródełko, ale niestety wyschło, za to zrobiło się gęsto: piesi i biegacze, pojedynczo, parami i grupowo, z psem przy nodze lub psem w plecaku… konfiguracji całe mnóstwo. Klasyczna już sytuacja: czy tędy dojdziemy do Kotarza/Chaty Grabowej/Błatniej? Jak wyciągnęłam z plecaka mapę, to zaczęłam robić jako punkt informacyjny. Dwa pierwsze pytania były na tak, przy trzecim miałam chęć powiedzieć, że i owszem, ale zależy ile mają czasu ;) A najśmieszniejsze było to, że ja kompletnie nie znam tych terenów i bez tej mapy to wiele bym nie pomogła, ale widocznie człowiek z plecakiem wygląda na mądrzejszego
Informacja turystyczna zakończyła swą działalność zatem pora ruszać dalej- dosłownie kilka kroków i już pierwsze zabudowania Brennej. Upał daje się we znaki już całkiem solidnie, woda w plecaku stała się ciepła i mało apetyczna, coś zimnego by się przydało- tak sobie pomyślałam, a tu

Obrazek

Bidony napełnione, ludzie i psy napojone, fotka pstryknięta :D Pełen szacun dla pomysłodawcy!
Podążamy sobie dalej ulicą Kotarz , mijamy różne ciekawe obiekty

Obrazek

i dochodzimy do potoku Hołcyna. Mój pierwotny plan zakładał powrót do auta Bajkowym Szlakiem Utopca, ale to jest po prostu asfaltowa droga. Co z tego, że jest tam zakaz wjazdu i szlaban, ale w dalszym ciągu jest to asfalt, a z nieba leje się żar, więc skoro nie muszę, to nie skorzystam. Pod górę idzie jakowaś leśna piaszczysta droga- i to jest bardzo słuszna koncepcja, dojdziemy sobie do zielonego szlaku i dalej on nas poprowadzi. Jak pomyślałam, tak uczyniłam, a że przy tym się okropnie zziajałam, to insza inszość- bo to okrutnie stromy odcinek sobie był. Droga idzie w zasadzie przez las, ale co chwilę pojawiają się polanki, które serwują miłe widoki - głównie na prawo, a na jednej z nich – zaraz za Horzelicą- dodatkowo pojawia się zaproszenie

Obrazek

no masz, znów ten brak wyczucia czasu-za tydzień to ja będę zachrzaniać w robocie ! :zly
Westchnęłam sobie zatem żałośnie i pomaszerowałam dalej do przysiółka Stary Groń, gdzie widok płotu ze sztachet i zarośniętego ogrodu rozwalił mnie zupełnie. Zatem przerwa na kontemplację okolicy, rzucanie piłeczki, przeżuwanie suchego prowiantu i co tam jeszcze psica ze swym człowiekiem wymyśli

Obrazek

Stąd już rzut beretem do szczytu Stary Groń, na którym stoi sobie drewniana i skrzypiąca wieża widokowa :D oraz bacówka i kilka ław i stolików. Pojawił się też w końcu sympatyczny wiaterek, trawy wokół falują, i jest pięknie

Obrazek

Oczywiście znów się rozkładamy i relaksujemy, w końcu po to przyjechałam. Błogie lenistwo przerywa cienki głosik: Rawka, jak miło cię znów widzieć!- to młoda osóbka, której kilka godzin wcześniej pokazywałam mapę i która ochrzaniała tatę, że mapy nie mają. Kilka słów rozmowy (a właściwie przesympatyczny słowotok dziewczynki o napotkanych robaczkach) i każde z nas ruszyło w swoją stronę- my do Chaty Grabowej drogą pośród łąk pełnych wrotyczu, krwawnika i kocanek. No cud miód i malina i tylko kawy mrożonej mi brak. Ale takowe problemy rozwiązują w Chacie- moja prośba o naprawdę zimny napój spotkała się z pełnym zrozumieniem :D W chłodnym wnętrzu delektowałam się swym ulubionym letnim trunkiem, ładowałam telefon i obmyślałam ciąg dalszy tak pięknie rozpoczętego weekendu. https://pl.mapy.cz/s/gahocojeka Efektem błądzenia wzrokiem po mapie było przebazowanie do Ustronia.
cdn
Podróżnik widzi to, co widzi. Turysta widzi to, co przyszedł zobaczyć. (Gilbert Keith Chesterton).
Awatar użytkownika
_laynn
Posty: 370
Rejestracja: 2024-08-10, 08:10

Re: W Beskid Śląski z pewną taką nieśmiałością ;)

Postautor: _laynn » 2024-12-29, 10:43

Dość nietypowa pętla - startować spod Chaty Grabowej.
W maju wchodziłem tą drogą Szlakiem Utopca i owszem dość nudna a na koniec nawet ostro idąca pod górę trasa - asfalt jest do ok połowy szlaku.
Hala Jaworowa to miejsce, dzięki któremu się przekonałem do B. Śląskiego - też trafiłem na nią, dzięki Sokołowi, gdy trawy na wietrze niczym na połoninach falowały - było pięknie!
Awatar użytkownika
Coldman
Posty: 1445
Rejestracja: 2020-05-19, 22:34
Lokalizacja: Wysoczyzna Kaliska
Kontakt:

Re: W Beskid Śląski z pewną taką nieśmiałością ;)

Postautor: Coldman » 2024-12-29, 12:46

Skopiowałem cię trochę z tą trasą, chociaż w Twoim wydaniu wyszło to znacznie przyjemniej. Też bym sobie chciał poleżeć na Hali Jaworowej :D
Świat gór! Aby go nazwać swoim, trzeba zainwestować znacznie więcej niż krótkotrwałą radość oczu. I może dlatego właśnie człowiek naprawdę kochający góry chce znosić trudy, wyrzeczenia i niebezpieczeństwa na ich skalnych szlakach
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6399
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Re: W Beskid Śląski z pewną taką nieśmiałością ;)

Postautor: buba » 2024-12-29, 12:58

Upał daje się we znaki już całkiem solidnie, woda w plecaku stała się ciepła i mało apetyczna, coś zimnego by się przydało- tak sobie pomyślałam, a tu


Strasznie lubie takie bele pełne wody! Zwykle kojarzą mi się z jakimis odległymi miejscami w gorach, gdzie się poją owce - a tu przy domach ktoś podobna zrobił! Fajnie! :)

Bajkowym Szlakiem Utopca


Ciekawe skad taka nazwa?
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
Adrian
Posty: 10088
Rejestracja: 2017-11-13, 12:17

Re: W Beskid Śląski z pewną taką nieśmiałością ;)

Postautor: Adrian » 2024-12-29, 13:59

Jaworowa i Stary Groń, jedna z moich ulubionych pętli z Brennej do Brennej ;)
Ale w albumie który podpięłaś, są fajne foty z rejonu Czantorii :)
Awatar użytkownika
Sebastian
Posty: 6429
Rejestracja: 2017-11-09, 17:18
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: W Beskid Śląski z pewną taką nieśmiałością ;)

Postautor: Sebastian » 2024-12-29, 14:02

Chata Grabowa - nietypowy pomysł na rozpoczęcie trasy, ale wygodny, bo dość wysoko. Zaczynam dostrzegać plusy takich pomysłów ;)
Też podchodziłem do Śląskiego przez długie lata jak pies do jeża - z podobnych powodów, co Ty. Ale można tam znaleźć kilka ciekawych miejsc, a Hala Jaworowa z pewnością należy do jednych z nich.

_laynn pisze:Hala Jaworowa to miejsce, dzięki któremu się przekonałem do B. Śląskiego - też trafiłem na nią, dzięki Sokołowi, gdy trawy na wietrze niczym na połoninach falowały - było pięknie!

Ja też trafiłem tam dzięki Sokołowi (świeć Panie nad jego turystyczną duszą), a było to zimą, gdy bezlistne drzewa falowały targane podmuchami porywistego wiatru.

Obrazek

A to jest dla mnie kwintesencja Śląskiego ;) :

Obrazek
Awatar użytkownika
Lidka
Posty: 512
Rejestracja: 2022-01-26, 14:36

Re: W Beskid Śląski z pewną taką nieśmiałością ;)

Postautor: Lidka » 2024-12-29, 15:49

Bajkowym Szlakiem Utopca
Ciekawe skad taka nazwa?

To jest szlak o przygodach Gazdy Brennicy, a po drodze można spotkać rzeźby postaci z mitologii słowiańskiej, takich jak utopiec czy rusałka i różne tablice z bajkami i legendami. Dla dzieci to na pewno frajda :)
Pomysł z podjazdem pod Chatę G. zrodził się spontanicznie- na widok asfaltu :dev Teraz to bym zaparkowała tutaj https://pl.mapy.cz/s/cokuboheto
Adrian, przez pół godziny dumałam, gdzie ja wrzuciłam fotki z Czantorii, aż znalazłam :piwo
Podróżnik widzi to, co widzi. Turysta widzi to, co przyszedł zobaczyć. (Gilbert Keith Chesterton).
Awatar użytkownika
sprocket73
Posty: 6124
Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
Kontakt:

Re: W Beskid Śląski z pewną taką nieśmiałością ;)

Postautor: sprocket73 » 2024-12-29, 17:24

Nie no, Śląski fajny jest. Hala Jaworowa powinna zachwycać oczywiście wszystkich, ale są tez inne miejsca, np. Kościelec. A i na szlaku, na Błatniej jest bardzo ładnie. Dobromił oprowadza wycieczki po tak dzikich miejscach w Śląskim, że strach się bać ;)
Awatar użytkownika
Adrian
Posty: 10088
Rejestracja: 2017-11-13, 12:17

Re: W Beskid Śląski z pewną taką nieśmiałością ;)

Postautor: Adrian » 2024-12-29, 18:09

Adrian, przez pół godziny dumałam, gdzie ja wrzuciłam fotki z Czantorii, aż znalazłam :piwo


Widzę że poszłaś też na Wróżną, to się chwali, tam mało kto zagląda :)
Awatar użytkownika
sprocket73
Posty: 6124
Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
Kontakt:

Re: W Beskid Śląski z pewną taką nieśmiałością ;)

Postautor: sprocket73 » 2024-12-29, 22:47

E tam, mój pies tam był ;)
Awatar użytkownika
Dobromił
Posty: 14818
Rejestracja: 2013-07-09, 08:33

Re: W Beskid Śląski z pewną taką nieśmiałością ;)

Postautor: Dobromił » 2024-12-30, 14:26

Beskid Śląski ma sens. Warto w nim bywać.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
Awatar użytkownika
Lidka
Posty: 512
Rejestracja: 2022-01-26, 14:36

Re: W Beskid Śląski z pewną taką nieśmiałością ;)

Postautor: Lidka » 2024-12-30, 23:07

Jakiś czas temu ukazała się na forum relacja z Czantorią, Rycerską Ścieżką i upałem w roli głównej, która bardzo mi utkwiła w głowie i postanowiłam niedzielną trasę jakoś tak podobnie zrealizować. Wyszło tak
https://pl.mapy.cz/s/levujecare
Zatem ruszamy żółtym szlakiem z Jelenicy w kierunku Małej Czantorii. Jest bardzo mgliście i za wiele to ja nie widzę. Tzn. widzę, że droga wiedzie przez las i że docieramy do Ołtarza Naszej Małej Ojczyzny. Z tablicy się dowiaduję, że to miejsce upamiętnia najważniejsze wydarzenia z dziejów chrześcijaństwa w Ustroniu

Obrazek
zdjęcie z portalu beskidzka24

Oglądam po kolei wszystkie plansze, na których opisano historyczne momenty związane z latami: 866, 966, 1241 i 1517 . Te daty są też wyryte na głazach ustawionych wokół wielkiego krzyża

Obrazek
zdjęcie z portalu beskidzka24

Ruszamy dalej leśną drogą dość stromo pod górę aż do ostrego zakrętu, na którym wisi tablica informacyjna o zmianie przebiegu szlaku z przyczyn mało dla mnie zrozumiałych, bo to coś o ochronie drzewostanu i śladzie węglowym było. Wychodzi na to, że turyści wędrując jedną ścieżką niszczą , ale inną już mogą, bo tam nie ma wyznaczonego pasa ochronnego. Hmmm… Niech będzie. Zgadzam się na wszystko, tylko niech ta mgła wreszcie się rozejdzie ;) Widać za mało skuteczna w modłach jestem, bo im wyżej, tym gorzej. Dotarłyśmy na szczyt i

Obrazek

Mina mi rzedła coraz bardziej. Planowałam zjeść sobie śniadanie z pięknym widokiem, a tu lipa. No ale co zrobisz jak nic nie zrobisz: odnalazłam ścieżkę, która ma sprowadzać do ruin owczarni na zboczu góry, i obmyślając ewentualną modyfikację wędrówki, szłyśmy sobie dalej. Dotarłszy na Polanę Cichula doszłam do wniosku, że ta mgła tu absolutnie pasuje :D

Obrazek

Jest bardzo nastrojowo – skoro nie będzie śniadania z widokiem, to będzie chociaż z klimatem. Są niby ławeczki przy ogniskowym kręgu, to tam się rozłożyłam z haftowanym obrusem i miśnieńską porcelaną ;)
Trochę się porozglądałam: bacówka ma dach pokryty papą i jest zamknięta na kłódkę, ale sam murowany budynek już nie ma dachu wcale, a w środku zarasta wszelakim chaszczem. Kiedyś owce były tutaj zamykane późną jesienią i karmione sianem, które składowano na strychu. Fajnie na to mówili: zimarka.
Mgła nie odpuszcza, albo jesteśmy już w chmurze- jedno licho, ale ja już się nie przejmuję. Idziemy na Czantorię zgodnie z planem: docieramy do zielonego szlaku i sobie nim wędrujemy. Mijamy polanę Bakule z górną stacją wyciągu Poniwiec i wręcz się cieszę z warunków atmosferycznych, i to nie dlatego, że raptem się zmieniły. Bo się nie zmieniły. Po prostu panuje tam taki burdel, ze ręce mi opadły: butelki, plastikowe kubki i talerzyki- wszystko to wala się dookoła. Jest tam jakiś bar i to chyba efekt uboczny :/
Uciekamy stamtąd czym prędzej. Kawałek dalej też jest bar-Koliba Roberta, i jest tam porządek. Nawet zaczyna się jakiś ruch

Obrazek

Dalej jest Horská chata Čantoryje, gdzie zaczynają rozstawiać parasole. My sobie idziemy dalej aż na Czantorię Wielką. Ja z wieży nie skorzystam, choć już otwarta, ale obserwuję sobie rodzinkę: dzieci upierają się, by na wieżę wejść, a rodzice tłumaczą, że nie ma sensu bo nic nie widać. Nie wiem, kto tę potyczkę ostatecznie wygrał, bo wyglądało to na długą dyskusję a na słupku ze szlakowskazami dopatrzyłam się, że jesteśmy już na Rycerskiej Ścieżce, więc poszłyśmy sobie dalej -na razie wzdłuż granicy. Kilkadziesiąt metrów dalej zobaczyłam krzyż

Obrazek

Oczywiście nie umiem po czesku, a data jakoś mi na wojnę polsko- bolszewicką pasowała, ale żeby tutaj? Jak wróciłam do domu, to zaczęłam szukać i znalazłam biednego wojaka Klementa. Okazało się, że zginął pilnując komisji wytyczającej nową granicę polsko-czechosłowacką. Całą historię można przeczytać
https://vlast.cz/tragicky-incident-na-s ... beskydech/
Jeszcze kilka kroków i opuściłyśmy ziemie polskie i wkroczyłyśmy na czeską stronę mocy. Fajnie się idzie- cały czas w dół :D Ścieżka jest na początku szeroka, potem coraz węższa, kluczy co nieco ponad jakimiś domami, aż wychodzimy na fajną polanę. I tu niespodzianka- pełne słońce! Nie mam pojęcia, kiedy wyszłam z chmury vel mgły, tak byłam skupiona na pilnowaniu drogi :lol Na środku polany leżą sobie słomiane bele- ewidentnie to znak, że tutaj zrobimy sobie postój

Obrazek

Chyba nawet chwilę obie kimałyśmy bo jakoś tak szybko godzinkę zgubiłam ;)
Mapa pokazuje gdzieś tutaj źródełko i nawet je zlokalizowałam, ale woda w środku zielona była, więc poprzestałyśmy na spożywaniu naszej ciepłej

Obrazek
zdjęcie z mapy.cz

Zebrałyśmy manatki i pełne szczęśliwości z powodu błękitnego nieba powędrowałyśmy sobie Rycerską Ścieżką dalej aż do zajefajnego kubkowego płota

Obrazek

Bardzo chętnie tu wrócę i zawieszę jeszcze jeden, żeby mieli do kolekcji. Może fajansowy? Za takie pomysły powinni ich wpisać do Teleexpresowej Loży Ludzi Pozytywnie Zakręconych :D Pozachwycałam się odrobinę i poszłyśmy dalej opuszczając na chwilę Rycerską Ścieżkę, bo dobrzy ludzie donieśli że za kilkanaście metrów jest zacieniona wiatka i źródełko. No jest, ale czy to wiatka czy zadaszony stoliczek?

Obrazek
zdjęcie z mapy.cz

Woda sobie powolutku ciurka, podstawiłam więc swój kubek a sama zasiadłam na ławeczce. Po chwili kubek się napełnił, Rawka schłodziła się w kałuży, obie się nawodniłyśmy od wewnątrz i nabrałyśmy sił na dalszy ciąg wędrówki. Taka energia mnie rozpierała, że zupełnie zapomniałam o skale, która gdzieś tu w pobliżu sobie na mnie czeka, i na skróty przez łąkę w pełnym słońcu dotarłam do osady Zakamen. Skąd tu wzięło się tyle ludzi? Do tej pory może z 5 osób spotkałam, a tu od razu peleton jakiś… Ale co się dziwić, skoro tu tak ładnie. Zasuwamy więc zgodnie pod górę aż do połączenia z żółtym szlakiem. No i mam teraz zagwozdkę: co dalej? No i wydumałam, że skoro teraz jest słonecznie, to może jednak wrócę na Czantorię popatrzeć sobie na świat z góry. O ja nieogarnięta istota! Jak tu jest stromo! Po co mi to było w tym upale! Dotarłyśmy zmachane i zgrzane do grzbietu i jedyne czego mi się chciało, to zimnego piwa. Potem ogarniemy ciąg dalszy. W Horskiej chacie Čantoryje zakupiłam ciemny litovel i duszkiem go wessałam. Teraz mogę pomyśleć, co dalej. No to wymyśliłam: pivo, które was rozrehta :D

Obrazek

Rozleniwiłyśmy się kompletnie. Na drodze przed nami przewala się tłumek, a my sobie w miłym cieniu odpoczywamy. Rawka wręcz pochrapuje i ma w głębokim poważaniu to co się wokół niej dzieje. Ja uruchomiłam mapy cz i rozkminiam drogę powrotną. Pokazało się mym oczom coś takiego jak Szlak Widokowy, i wielce mi przypasowało: zejdziemy do Ustronia niebieskim szlakiem, a potem wskoczymy na ten widokowy i pętelka będzie zakończona U Jonka na Kępie. Jeszcze do tego na wprost nas jest ścieżka, którą sobie skrócimy do niebieskiego szlaku. Taaaa… w metrach to skróciłyśmy, ale czas wydłużył się znacznie, i do tego podrapane nogi od jeżyn a psica cała w kolczastych kulkach. Sam szlak niebieski jest po prostu monotonny. Idziemy w dół prostą jak drut drogą przez las. I tyle. Nadzieją jest Szlak Widokowy. Skoro tak się nazywa, to musi być miły dla oka. Przekraczamy potok Poniwiec i wychodzimy na ul.Akacjową. Znaczki szlakowe już powinny gdzieś tu być, ale nie widzę. Pewnie jestem zmęczona i nie zauważam. Idziemy zatem w kierunku wskazywanym przez aplikację, skręcamy w jakąś wąską ulicę, przy której stoi znak: droga prywatna. Hmm… Ale nic to, zasuwamy raźno aż do

Obrazek
zdjęcie z mapy.cz

A za bramą farma fotowoltaiczna! No nie! Ruszamy więc wzdłuż ogrodzenia, jakoś chyba to obejdziemy. Ale niestety, musiałyśmy odpuścić, bo co kawałek to były płoty i w końcu wylądowałyśmy znów na Akacjowej. Gdzieś tam jeszcze próbowałam się przebić jakimiś skrótami, ale odbijałam się od bram i terenów prywatnych. Ostatecznie przemaszerowałyśmy już wcale nie dziarskim krokiem przez rozgrzane totalnie miasto, a nagrodą były królicze uszy dla Rawki i gulasz z kaszą dla mnie :D

Obrazek
cdn
Ostatnio zmieniony 2024-12-31, 06:06 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Podróżnik widzi to, co widzi. Turysta widzi to, co przyszedł zobaczyć. (Gilbert Keith Chesterton).
Awatar użytkownika
Adrian
Posty: 10088
Rejestracja: 2017-11-13, 12:17

Re: W Beskid Śląski z pewną taką nieśmiałością ;)

Postautor: Adrian » 2024-12-31, 05:55

Drogi prywatne i posesję, zamknięte bramy ...

Jak tamtędy szedłem, to miałem szczęście bo brama była otwarta, a szlak pamiętam jako taki z ładnym widokiem (musiałbym sprawdzić zdjęcia :lol) szkoda, że tak się dzieje, ale cóż, teren prywatny.

Fajnie że poszłaś tym kawałkiem czeskim, gdzie było źródełko ...

Klimatycznie też lubimy, aczkolwiek fajnie by było mieć widoki np. Z Małej Czantorii na Poniwiec, bo jest ładny ;)

Czekam na c.d
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6399
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Re: W Beskid Śląski z pewną taką nieśmiałością ;)

Postautor: buba » 2024-12-31, 11:30

Fajne te źródełka! To zawsze wielka radosc na wycieczce takowe znalezc :)

bo to coś o ochronie drzewostanu i śladzie węglowym było.


Może jedna ścieżka była za bardzo stroma? I tam idąc ludzie za bardzo sapią (albo pierdzą? ;) ) i to robi za duży ślad węglowy? :lol

Dotarłszy na Polanę Cichula doszłam do wniosku, że ta mgła tu absolutnie pasuje :D


Pasuje! Nieraz we mgle to całkiem zwykle miejsce staje się niezwykle urokliwe!

dzieci upierają się, by na wieżę wejść, a rodzice tłumaczą, że nie ma sensu bo nic nie widać.


To tak jak kabak - na każdą wieżę z wielką ochotą wbiega, ale na tym aby się na górze rozejrzec to jej juz mniej zalezy.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"



na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
Pudelek
Posty: 8581
Rejestracja: 2013-07-08, 15:01
Lokalizacja: Oberschlesien

Re: W Beskid Śląski z pewną taką nieśmiałością ;)

Postautor: Pudelek » 2024-12-31, 11:35

Lidka pisze:J
Zatem ruszamy żółtym szlakiem z Jelenicy w kierunku Małej Czantorii. Jest bardzo mgliście i za wiele to ja nie widzę. Tzn. widzę, że droga wiedzie przez las i że docieramy do Ołtarza Naszej Małej Ojczyzny. Z tablicy się dowiaduję, że to miejsce upamiętnia najważniejsze wydarzenia z dziejów chrześcijaństwa w Ustroniu

trochę im się herb pomylił tych ich "małej Ojczyzny"...

Oczywiście nie umiem po czesku, a data jakoś mi na wojnę polsko- bolszewicką pasowała, ale żeby tutaj? Jak wróciłam do domu, to zaczęłam szukać i znalazłam biednego wojaka Klementa. Okazało się, że zginął pilnując komisji wytyczającej nową granicę polsko-czechosłowacką.


ten krzyż i tabliczka jest regularnie dewastowana... co Czesi postawią nową, to wkrótce znowu ktoś ją niszczy...
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 27 gości