Sama nie wiem: Beskid Makowski,Średni czy Myślenicki ;)
: 2024-12-01, 07:37
Październikowy urlop zaczynamy od Lanckorony. Bo się o tym miejscu nasłuchaliśmy, bo to Miasto Aniołów, bo to ulubione miejsce Grechuty no i blisko stamtąd w Beskid Makowski, który czeka na odkrycie
Już sam dojazd do naszego lokum- Willi Zamek – pokazał, czego mamy się tu spodziewać: wąska brukowana uliczka pnie się pod górę, spacerują środkiem ludzie, po bokach piękne domki a na końcu drogi nasz Zamek
Nocleg tu zarezerwowałam zupełnie przypadkiem, po prostu w wyszukiwarce wyświetliła mi się oferta, cena spoko, krótka rozmowa telefoniczna i już. Nie wertowałam opinii czy galerii zdjęć. Wysiadłam z samochodu i zamurowało mnie. Nawet szyld z nazwą był przykryty bluszczem, więc dopóki nie pojawiła się gospodyni, to nie miałam pewności, że dobrze trafiliśmy. Klamoty zostawiliśmy w pokoju i poszłam odkrywać otoczenie Zamku. Tajemniczy Ogród to mało powiedziane. Morze dalii, aksamitek, róż i innych kwitnących nadal kwiatów, ścieżynki wijące się pomiędzy skupiskami malin, jabłka wiszące jeszcze na drzewie i cała masa leżących pod… I krzesełka, stoliki, ławeczki… umieszczone w różnych zacisznych miejscach i z widokiem na góry. Nic, tylko zasiąść z filiżanką i sycić wszelkie zmysły.
Ale pierwszy spacer po Lanckoronie też nam się należy
Poniedziałek
Prognoza obiecywała słoneczny dzionek a tu jakoś tak niekoniecznie
Dziś w planie zdobycie Koskowej Góry. Auto zostawiliśmy pod sklepem w Bieńkówce i ruszyliśmy w stronę niebieskiego szlaku. Bardzo mi się podobają te nazwy na mapie: U Kruźla czy U Kiełbusa- tędy szliśmy. Ciekawa jestem, czy mieszkańcy na co dzień posługują się tymi określeniami. Skończyła się asfaltowa droga, słońce w końcu przebiło się przez chmury i coraz bardziej nas rozpieszcza, idziemy wzdłuż potoczku Wenców który miło pluszcze. Rawka cały czas kręci nosem i coś niucha. Widzę, że ma ochotę pogonić za jakimś świeżym tropem, bo cała jest w linii prostej: ogon, grzbiet i głowa. No i przebiegła nam sarna przed nosami i została donośnie obszczekana Skończyły się łąki, zaczął się las. Szukam grzybów. Pazerna jestem na te leśne skarby od zawsze, a że tej jesieni nie miałam kiedy jechać w porządny las, to mam nadzieję, że na urlopie się odkuję Przy małej kapliczce zawieszonej na drzewie robimy krótki postój i instruuję moją psicę, że dziś nie polujemy na sarny tylko na borowiki. Mina zwierza bezcenna Jacek spoglądając na mapę wyraził nadzieję, że jak pójdziemy nie szlakiem, tylko ścieżką na skróty, to może coś w końcu znajdę i dam wszystkim spokój No i poszliśmy wąską ścieżyną, i
Satysfakcja gwarantowana
Jeszcze kawałek lasem i już weszliśmy z powrotem na niebieski szlak, a zaraz potem dołączył żółty. Piękne łąki i… place budowy. Ludzie będą mieli fajne widoki z okien. Weszliśmy na asfaltową drogę, przy kapliczce zobaczyliśmy parking – płatny. Za parkomat służy pudełeczko albo słoik przytwierdzone do słupka: cena 7 zł za cały dzień.
Idziemy sobie dalej drogą, podziwiamy pola uprawne
A właściwie pomysłowe odstraszacze w postaci zawieszonych puszek. Stracha na wróble nie ma
W pewnym momencie mam wrażenie, że wchodzimy na czyjąś posesję, ale nie- są szlakowe niebieskie znaczki, bo żółte gdzieś tam wcześniej sobie skręciły, więc chyba tak ma być. Dopiero kilkanaście metrów dalej zbaczamy na polną dróżkę by wejść na szczyt Koskowej Góry. Spora polana, widoki na wszystkie strony świata
Nokautuję swe dzieci tekstem: a Wy co macie za oknem?
Na drzewie zawieszone 3 tabliczki z nazwą szczytu (zawsze mnie to zastanawia: jedna to za mało?) – komuś chyba nazewnictwo nie odpowiadało i musiał to naprawić
Rawka podbija serca dwójki fotografów łapiąc w locie swą piłeczkę i tarzając się w trawie i zamiast robić zdjęcia okolicy, to ją fotografują A zadanie do łatwych nie należy, bo modelką to ona nie jest w żadnym calu. Wiecznie się rusza ewentualnie odwraca się tyłem, więc przypuszczam, że z artystycznych zdjęć to im niewiele wyszło
Piknikujemy sobie dość długo w tych pięknych okolicznościach przyrody - lanckorońskie bułki z szynką po kujawsku plus herbata z własną działkową pigwą – zestaw prawie idealny. Czego brakuje? Kawki, najlepiej z pianką. Zapamiętałam z niedawnej relacji Sprocketa, że gdzieś w okolicy jest kiczowata knajpa. Mapa w ruch i zlokalizowaliśmy Wrzosowy Dwór. Zatem po łąkach i bezdrożach schodzimy z powrotem do kaplicy na Łazach i dalej już żółtym szlakiem idziemy niespiesznie bardzo malowniczą ścieżką w stronę Parszywki. W pewnym momencie rzucił mi się oczy taki znaczek
Nigdy o konfederatach tatrzańskich nie słyszałam, i bardzo mnie zaintrygowało. Doczytałam później, że to Oddział Tatrzański PTTK wyznakował trasę z Bogdanówki na Koskową Górę , bo właśnie taką drogę wielokrotnie przemierzali przywódcy Konfederacji Tatrzańskiej: Jadwiga Apostoł i Tadeusz Popek, a w roku 1942, przez 7 miesięcy ukrywali się tam przed gestapo. Tylko że w terenie zobaczyliśmy ten jeden jedyny znaczek i to mocno zarośnięty.
Wrzosowy Dwór widać z daleka. Jest wielki Zalegliśmy na leżakach i przy pysznej kawie i ciasteczku uskuteczniliśmy relaksik
Powrót do Bieńkówki miał być tą samą trasą, ale gdzieś tam pojawiła się leśna droga w obiecującym kierunku, zatem sobie w nią skręciliśmy. No cóż, czasem okazuje się, że obiecujący kierunek potem zmienia swój bieg Tak było właśnie tym razem i musieliśmy co nieco kluczyć, by dostać się do drogi, która sprowadzi nas w pobliże samochodu Po wyjściu z lasu kamienista ścieżka wiodła pomiędzy pastwiskami, na których krowy nie przerywały przeżuwania na nasz widok, a pasterze kierowali swymi stadami z wysokości quadowego siodełka.
Usatysfakcjonowani w pełni dzień zakończyliśmy w czarodziejskim ogrodzie na pogaduszkach z gospodynią.
https://pl.mapy.cz/s/lagososesa
Już sam dojazd do naszego lokum- Willi Zamek – pokazał, czego mamy się tu spodziewać: wąska brukowana uliczka pnie się pod górę, spacerują środkiem ludzie, po bokach piękne domki a na końcu drogi nasz Zamek
Nocleg tu zarezerwowałam zupełnie przypadkiem, po prostu w wyszukiwarce wyświetliła mi się oferta, cena spoko, krótka rozmowa telefoniczna i już. Nie wertowałam opinii czy galerii zdjęć. Wysiadłam z samochodu i zamurowało mnie. Nawet szyld z nazwą był przykryty bluszczem, więc dopóki nie pojawiła się gospodyni, to nie miałam pewności, że dobrze trafiliśmy. Klamoty zostawiliśmy w pokoju i poszłam odkrywać otoczenie Zamku. Tajemniczy Ogród to mało powiedziane. Morze dalii, aksamitek, róż i innych kwitnących nadal kwiatów, ścieżynki wijące się pomiędzy skupiskami malin, jabłka wiszące jeszcze na drzewie i cała masa leżących pod… I krzesełka, stoliki, ławeczki… umieszczone w różnych zacisznych miejscach i z widokiem na góry. Nic, tylko zasiąść z filiżanką i sycić wszelkie zmysły.
Ale pierwszy spacer po Lanckoronie też nam się należy
Poniedziałek
Prognoza obiecywała słoneczny dzionek a tu jakoś tak niekoniecznie
Dziś w planie zdobycie Koskowej Góry. Auto zostawiliśmy pod sklepem w Bieńkówce i ruszyliśmy w stronę niebieskiego szlaku. Bardzo mi się podobają te nazwy na mapie: U Kruźla czy U Kiełbusa- tędy szliśmy. Ciekawa jestem, czy mieszkańcy na co dzień posługują się tymi określeniami. Skończyła się asfaltowa droga, słońce w końcu przebiło się przez chmury i coraz bardziej nas rozpieszcza, idziemy wzdłuż potoczku Wenców który miło pluszcze. Rawka cały czas kręci nosem i coś niucha. Widzę, że ma ochotę pogonić za jakimś świeżym tropem, bo cała jest w linii prostej: ogon, grzbiet i głowa. No i przebiegła nam sarna przed nosami i została donośnie obszczekana Skończyły się łąki, zaczął się las. Szukam grzybów. Pazerna jestem na te leśne skarby od zawsze, a że tej jesieni nie miałam kiedy jechać w porządny las, to mam nadzieję, że na urlopie się odkuję Przy małej kapliczce zawieszonej na drzewie robimy krótki postój i instruuję moją psicę, że dziś nie polujemy na sarny tylko na borowiki. Mina zwierza bezcenna Jacek spoglądając na mapę wyraził nadzieję, że jak pójdziemy nie szlakiem, tylko ścieżką na skróty, to może coś w końcu znajdę i dam wszystkim spokój No i poszliśmy wąską ścieżyną, i
Satysfakcja gwarantowana
Jeszcze kawałek lasem i już weszliśmy z powrotem na niebieski szlak, a zaraz potem dołączył żółty. Piękne łąki i… place budowy. Ludzie będą mieli fajne widoki z okien. Weszliśmy na asfaltową drogę, przy kapliczce zobaczyliśmy parking – płatny. Za parkomat służy pudełeczko albo słoik przytwierdzone do słupka: cena 7 zł za cały dzień.
Idziemy sobie dalej drogą, podziwiamy pola uprawne
A właściwie pomysłowe odstraszacze w postaci zawieszonych puszek. Stracha na wróble nie ma
W pewnym momencie mam wrażenie, że wchodzimy na czyjąś posesję, ale nie- są szlakowe niebieskie znaczki, bo żółte gdzieś tam wcześniej sobie skręciły, więc chyba tak ma być. Dopiero kilkanaście metrów dalej zbaczamy na polną dróżkę by wejść na szczyt Koskowej Góry. Spora polana, widoki na wszystkie strony świata
Nokautuję swe dzieci tekstem: a Wy co macie za oknem?
Na drzewie zawieszone 3 tabliczki z nazwą szczytu (zawsze mnie to zastanawia: jedna to za mało?) – komuś chyba nazewnictwo nie odpowiadało i musiał to naprawić
Rawka podbija serca dwójki fotografów łapiąc w locie swą piłeczkę i tarzając się w trawie i zamiast robić zdjęcia okolicy, to ją fotografują A zadanie do łatwych nie należy, bo modelką to ona nie jest w żadnym calu. Wiecznie się rusza ewentualnie odwraca się tyłem, więc przypuszczam, że z artystycznych zdjęć to im niewiele wyszło
Piknikujemy sobie dość długo w tych pięknych okolicznościach przyrody - lanckorońskie bułki z szynką po kujawsku plus herbata z własną działkową pigwą – zestaw prawie idealny. Czego brakuje? Kawki, najlepiej z pianką. Zapamiętałam z niedawnej relacji Sprocketa, że gdzieś w okolicy jest kiczowata knajpa. Mapa w ruch i zlokalizowaliśmy Wrzosowy Dwór. Zatem po łąkach i bezdrożach schodzimy z powrotem do kaplicy na Łazach i dalej już żółtym szlakiem idziemy niespiesznie bardzo malowniczą ścieżką w stronę Parszywki. W pewnym momencie rzucił mi się oczy taki znaczek
Nigdy o konfederatach tatrzańskich nie słyszałam, i bardzo mnie zaintrygowało. Doczytałam później, że to Oddział Tatrzański PTTK wyznakował trasę z Bogdanówki na Koskową Górę , bo właśnie taką drogę wielokrotnie przemierzali przywódcy Konfederacji Tatrzańskiej: Jadwiga Apostoł i Tadeusz Popek, a w roku 1942, przez 7 miesięcy ukrywali się tam przed gestapo. Tylko że w terenie zobaczyliśmy ten jeden jedyny znaczek i to mocno zarośnięty.
Wrzosowy Dwór widać z daleka. Jest wielki Zalegliśmy na leżakach i przy pysznej kawie i ciasteczku uskuteczniliśmy relaksik
Powrót do Bieńkówki miał być tą samą trasą, ale gdzieś tam pojawiła się leśna droga w obiecującym kierunku, zatem sobie w nią skręciliśmy. No cóż, czasem okazuje się, że obiecujący kierunek potem zmienia swój bieg Tak było właśnie tym razem i musieliśmy co nieco kluczyć, by dostać się do drogi, która sprowadzi nas w pobliże samochodu Po wyjściu z lasu kamienista ścieżka wiodła pomiędzy pastwiskami, na których krowy nie przerywały przeżuwania na nasz widok, a pasterze kierowali swymi stadami z wysokości quadowego siodełka.
Usatysfakcjonowani w pełni dzień zakończyliśmy w czarodziejskim ogrodzie na pogaduszkach z gospodynią.
https://pl.mapy.cz/s/lagososesa