Listopadowy weekend w Wysowej-Zdrój
: 2024-11-18, 19:35
11 listopada w 2024 roku wypada w poniedziałek. Wypada spożytkować ten długi weekend na jakiś fajny wyjazd, tym bardziej że ostatnimi laty pogoda w listopadzie dopisuje. To już nie jest ten szary, pochmurny i ponury miesiąc martwego sezonu turystycznego, ale słoneczny choć chłodny okres końca złotej polskiej jesieni. Mam taką obserwację, że jesień dłużej trzyma w Beskidzie Niskim niż w beskidzkich pasmach położonych bardziej na zachodzie, o czym mieliśmy okazję przekonać się m.in. dwa lata temu w Bardejowie, gdzie również pojechaliśmy na długi weekend, wtedy dla odmiany 11 listopada wypadał w piątek.
Myśląc o lokalizacji pierwsze, co mi przychodzi na myśl, to Wysowa - Zdrój właśnie w Beskidzie Niskim i potem już żadnego lepszego pomysłu nie mam. Decyzja podjęta. Byłem w Wysowej dwa razy na wycieczkach jednodniowych, teraz będzie okazja pokazać Renacie te tereny.
Dzień pierwszy - Cigelka, czyli widokowy Beskid Niski.
Robiona przeze mnie trzy lata temu trasa transgraniczna, o podobnej porze roku. To był ostatni weekend października, właśnie tydzień temu wróciliśmy z dwutygodniowych wakacji w Bieszczadach, a ja jeszcze nie miałem dość jesiennych kolorków, które tu w Niskim wybuchły niczym granat przeciwpancerny. Dziś ją powtarzamy razem, beż żadnych modyfikacji.
Rano w Wysowej-Zdrój mgła. Widoczność kiepska, zimno, wilgotno, mroczno, ale liczę na częstą o tej porze roku inwersję. O tym, że będzie dobrze, utwierdza mnie spojrzenie na kamery stacji narciarskiej w nieodległym Tyliczu.
Idziemy na Przełęcz Cigelka zielonym szlakiem. Z łąk znajdujących się na początku szlaku pięknie widać okolice Wysowej, ale nie dziś. Dziś jest klimat.
element cmentarny, nieozdowny w Niskim
Za skrętem drogi prowadzącym do kapliczki pod górą Jawor szlak wchodzi w las. Im wyżej, tym jest więcej błękitu na niebie. Dobrze. Słońce zaczyna ogrzewać szron na szczytach drzew.
Z przełęczy Cigelka idziemy na Polanę Pod Medvediu. To duża widokowa polana. Rano jej schowane w cieniu fragmenty jeszcze są oszronione, a wokół panują cudne warunki. Piękny listopadowy poranek, dobrze że się wyrwaliśmy z Krakowa na długi listopadowy weekend, bo w Krakowie będzie buro i ponuro przez jego wszystkie trzy dni. Tu jest wszystko: widoczki, kolorki, chmurki, mgiełki, szron na trawie, schroniska jedynie brakuje, musimy popijać herbatę z termosa.
Przekraczamy teraz granicę państwa i schodzimy nad wieś Cigelka. Po drodze wchodzimy na bezimienne wzgórze 611 metrów. Widać mgły spychane na słowacką stronę od Wysowej oraz spod góry Cigelka. Miejmy nadzieję, że nie spłyną do nas.
Wzgórze 611 jest świetnym miejscem widokowym.
Podobnie jak trzy lata temu, nie schodzimy do wsi, lecz idziemy w stronę niebieskiego szlaku łąkami nad zabudowaniami.
Przecinamy pastwiska, są pełne gnojówki. Dobrze, że jest zimno, temperatura pewnie niewiele powyżej zera, bo gnojówka jest twarda i nieśmierdząca, można po niej łatwo iść. Pasą się dwa stada krów, Renia boi się spotkania z bykiem (dlaczego?) więc schodzimy w dół centralnie między stadami, efekt jest taki, że na chwilę gubimy niebieski szlak i czeka nas chwila błądzenia po błotku. Na szczęście nie trwa to długo.
W miarę podchodzenia niebieskim szlakiem widzimy, jak coraz więcej mgły przelewa się na słowacką stronę. Na razie nie wygląda to źle, raczej interesująco. Oby tylko warunki się nie pogorszyły.
Jesteśmy już na Przełęczy Pod Hrbem. Przed nami zejście na łąki nad miejscowością Wyżny Twarożec, a naprzeciw nas szczyty, którym Słowakom nie chciało się nadać nazw. Pamiętam sprzed trzech lat to miejsce jako niezwykle urokliwe i takie lekko „nierealne". Dziś jest podobnie, kolorki są piękne a chmurki dodają klimatu. Ci, którzy uważają, że Beskid Niski to tylko lasy, cmentarze i cerkwie, muszą koniecznie tu przyjechać. Przy tym miejsce to ma taką lokalizację, że Słowacy tu raczej nie docierają, Polacy preferują w tym rejonie Lackową (KGP, wiadomo), albo czerwony szlak graniczny, żywego ducha ciężko tu spotkać. Szkoda, że na naszej drodze nie widzieliśmy żadnej zwierzyny.
Zastanawiam się, czy wejdziemy w te przewalające się przez grzbiet chmury, gdy będziemy wracać zielonym szlakiem na granicę polsko-słowacką i polanę znajdującą się przy przełęczy Wyżni Twarożec.
Jednak nie, na przełęczy czeka na nas piękna pogoda i spotkanie z Polakami wędrującymi szlakiem granicznym.
Nie wybieramy się na Płaziny, bezszlakowo schodzimy do Blechnarki. Tu co ciekawe, pogoda się psuje, jest pochmurno i ponuro aż do samego końca wycieczki. Miałem nadzieję na jakieś ładne jesienne widoki z Blechnarki, ale mam klimatyczne jesienne widoki z Blechnarki. Widać przebłyski świateł na niebie po słowackiej stronie, tam chyba utrzymuje się ładna pogoda. Tu jest kicha, czyżby sprawdziło się powiedzenie, że na Słowacji zawsze lepiej.
Chyba nie, bo nasza gospodyni mówi nam po powrocie, że w Wysowej było słonecznie, dopiero po 14 się zachmurzyło. Tak czy siak, pójście na Słowację w ten dzień było bardzo dobrym pomysłem.
A widok z balkonu mamy taki:
c.d.n.
Myśląc o lokalizacji pierwsze, co mi przychodzi na myśl, to Wysowa - Zdrój właśnie w Beskidzie Niskim i potem już żadnego lepszego pomysłu nie mam. Decyzja podjęta. Byłem w Wysowej dwa razy na wycieczkach jednodniowych, teraz będzie okazja pokazać Renacie te tereny.
Dzień pierwszy - Cigelka, czyli widokowy Beskid Niski.
Robiona przeze mnie trzy lata temu trasa transgraniczna, o podobnej porze roku. To był ostatni weekend października, właśnie tydzień temu wróciliśmy z dwutygodniowych wakacji w Bieszczadach, a ja jeszcze nie miałem dość jesiennych kolorków, które tu w Niskim wybuchły niczym granat przeciwpancerny. Dziś ją powtarzamy razem, beż żadnych modyfikacji.
Rano w Wysowej-Zdrój mgła. Widoczność kiepska, zimno, wilgotno, mroczno, ale liczę na częstą o tej porze roku inwersję. O tym, że będzie dobrze, utwierdza mnie spojrzenie na kamery stacji narciarskiej w nieodległym Tyliczu.
Idziemy na Przełęcz Cigelka zielonym szlakiem. Z łąk znajdujących się na początku szlaku pięknie widać okolice Wysowej, ale nie dziś. Dziś jest klimat.
element cmentarny, nieozdowny w Niskim
Za skrętem drogi prowadzącym do kapliczki pod górą Jawor szlak wchodzi w las. Im wyżej, tym jest więcej błękitu na niebie. Dobrze. Słońce zaczyna ogrzewać szron na szczytach drzew.
Z przełęczy Cigelka idziemy na Polanę Pod Medvediu. To duża widokowa polana. Rano jej schowane w cieniu fragmenty jeszcze są oszronione, a wokół panują cudne warunki. Piękny listopadowy poranek, dobrze że się wyrwaliśmy z Krakowa na długi listopadowy weekend, bo w Krakowie będzie buro i ponuro przez jego wszystkie trzy dni. Tu jest wszystko: widoczki, kolorki, chmurki, mgiełki, szron na trawie, schroniska jedynie brakuje, musimy popijać herbatę z termosa.
Przekraczamy teraz granicę państwa i schodzimy nad wieś Cigelka. Po drodze wchodzimy na bezimienne wzgórze 611 metrów. Widać mgły spychane na słowacką stronę od Wysowej oraz spod góry Cigelka. Miejmy nadzieję, że nie spłyną do nas.
Wzgórze 611 jest świetnym miejscem widokowym.
Podobnie jak trzy lata temu, nie schodzimy do wsi, lecz idziemy w stronę niebieskiego szlaku łąkami nad zabudowaniami.
Przecinamy pastwiska, są pełne gnojówki. Dobrze, że jest zimno, temperatura pewnie niewiele powyżej zera, bo gnojówka jest twarda i nieśmierdząca, można po niej łatwo iść. Pasą się dwa stada krów, Renia boi się spotkania z bykiem (dlaczego?) więc schodzimy w dół centralnie między stadami, efekt jest taki, że na chwilę gubimy niebieski szlak i czeka nas chwila błądzenia po błotku. Na szczęście nie trwa to długo.
W miarę podchodzenia niebieskim szlakiem widzimy, jak coraz więcej mgły przelewa się na słowacką stronę. Na razie nie wygląda to źle, raczej interesująco. Oby tylko warunki się nie pogorszyły.
Jesteśmy już na Przełęczy Pod Hrbem. Przed nami zejście na łąki nad miejscowością Wyżny Twarożec, a naprzeciw nas szczyty, którym Słowakom nie chciało się nadać nazw. Pamiętam sprzed trzech lat to miejsce jako niezwykle urokliwe i takie lekko „nierealne". Dziś jest podobnie, kolorki są piękne a chmurki dodają klimatu. Ci, którzy uważają, że Beskid Niski to tylko lasy, cmentarze i cerkwie, muszą koniecznie tu przyjechać. Przy tym miejsce to ma taką lokalizację, że Słowacy tu raczej nie docierają, Polacy preferują w tym rejonie Lackową (KGP, wiadomo), albo czerwony szlak graniczny, żywego ducha ciężko tu spotkać. Szkoda, że na naszej drodze nie widzieliśmy żadnej zwierzyny.
Zastanawiam się, czy wejdziemy w te przewalające się przez grzbiet chmury, gdy będziemy wracać zielonym szlakiem na granicę polsko-słowacką i polanę znajdującą się przy przełęczy Wyżni Twarożec.
Jednak nie, na przełęczy czeka na nas piękna pogoda i spotkanie z Polakami wędrującymi szlakiem granicznym.
Nie wybieramy się na Płaziny, bezszlakowo schodzimy do Blechnarki. Tu co ciekawe, pogoda się psuje, jest pochmurno i ponuro aż do samego końca wycieczki. Miałem nadzieję na jakieś ładne jesienne widoki z Blechnarki, ale mam klimatyczne jesienne widoki z Blechnarki. Widać przebłyski świateł na niebie po słowackiej stronie, tam chyba utrzymuje się ładna pogoda. Tu jest kicha, czyżby sprawdziło się powiedzenie, że na Słowacji zawsze lepiej.
Chyba nie, bo nasza gospodyni mówi nam po powrocie, że w Wysowej było słonecznie, dopiero po 14 się zachmurzyło. Tak czy siak, pójście na Słowację w ten dzień było bardzo dobrym pomysłem.
A widok z balkonu mamy taki:
c.d.n.