I znowu nocy było mało...
: 2013-11-25, 17:45
Tak. Przyszła ta nieszczęsna pora, w której muszę sobie powiedzieć. Starym dziadem jesteś darkheush. Starość nie radość, młodość nie wieczność, majtki nie pokrzywy...
Na całe szczęście w moim zgredzeniu towarzyszyła mi jeszcze jedna jubilatka - Ruda zwana czasem Aganiokiem, kiedy indziej Sabinką, a jeszcze kiedy indziej Sabrinką
Jednak zaczęło się niewinnie. Od namawiania na Beskid Mały i dramat (już ponad) czterdziestolatka nes_ski. Tej długo przekonywać nie trzeba było.
Andrychów, sobota srana. Z busa wytacza się jakaś postać obładowana jak cygan. Na szczęście nie ma przy sobie siaty z biedry, bo wstyd byłby na całą wioskę
Plan jest prosty i perfidny. Dochodzimy czym prędzej na chatę, szybki przepak i spacer do Stacha na Gibasy. Po drodze próbuję pokazać nes_sce kawałek BM i mam nadzieję, że nie zanudzałem opowieściami
Pogoda jest wręcz cudowna!!! Słońce, lazur nieba, widoczność sięga 200 km... Kurva sam siebie nie oszukam. Tak to wyglądało...
Gdy ponownie lądujemy niemal o zmroku na chacie okazuje się, że są tam już i Beskidus i Kaper i inni. Część baśniową wieczoru czas zacząć.
Ostatnią rzeczą, której jestem świadom, to to, że ułożyliśmy się na lotnisku w składzie Tres Tenores i zaczęliśmy chrapać. Lekko z nami nie ma
Poranek był niemrawy, mocno niemrawy, tak gdzieś do 12 w południe. Na dodatek zaczęło kropić (z nieba, z butelek i puszek) więc kto by tam się gdzieś wybierał. Góry??? Ocipiałeś??? Są przyjemniejsze rzeczy
Jakim cudem ja przeżyłem dziś szkolenie w kołchozie, sam nie wiem. nes_ska może się wybierze jeszcze kiedyś w Beskid Mały, choć wątpię.
Więcej szczegółów nie będzie, bo dzieci mogą czytać.
P.S. Przy okazji chciałbym zdementować koszmarne plotki jakoby nes_ska chodziła żółwim tempem. W szczytowych okresach potrafi rozwinąć tempo ślimaka na amfetaminie
Na całe szczęście w moim zgredzeniu towarzyszyła mi jeszcze jedna jubilatka - Ruda zwana czasem Aganiokiem, kiedy indziej Sabinką, a jeszcze kiedy indziej Sabrinką
Jednak zaczęło się niewinnie. Od namawiania na Beskid Mały i dramat (już ponad) czterdziestolatka nes_ski. Tej długo przekonywać nie trzeba było.
Andrychów, sobota srana. Z busa wytacza się jakaś postać obładowana jak cygan. Na szczęście nie ma przy sobie siaty z biedry, bo wstyd byłby na całą wioskę
Plan jest prosty i perfidny. Dochodzimy czym prędzej na chatę, szybki przepak i spacer do Stacha na Gibasy. Po drodze próbuję pokazać nes_sce kawałek BM i mam nadzieję, że nie zanudzałem opowieściami
Pogoda jest wręcz cudowna!!! Słońce, lazur nieba, widoczność sięga 200 km... Kurva sam siebie nie oszukam. Tak to wyglądało...
Gdy ponownie lądujemy niemal o zmroku na chacie okazuje się, że są tam już i Beskidus i Kaper i inni. Część baśniową wieczoru czas zacząć.
Ostatnią rzeczą, której jestem świadom, to to, że ułożyliśmy się na lotnisku w składzie Tres Tenores i zaczęliśmy chrapać. Lekko z nami nie ma
Poranek był niemrawy, mocno niemrawy, tak gdzieś do 12 w południe. Na dodatek zaczęło kropić (z nieba, z butelek i puszek) więc kto by tam się gdzieś wybierał. Góry??? Ocipiałeś??? Są przyjemniejsze rzeczy
Jakim cudem ja przeżyłem dziś szkolenie w kołchozie, sam nie wiem. nes_ska może się wybierze jeszcze kiedyś w Beskid Mały, choć wątpię.
Więcej szczegółów nie będzie, bo dzieci mogą czytać.
P.S. Przy okazji chciałbym zdementować koszmarne plotki jakoby nes_ska chodziła żółwim tempem. W szczytowych okresach potrafi rozwinąć tempo ślimaka na amfetaminie