Praszywki, Bendoszka, Przegibek
: 2024-10-17, 21:19
Ma być ładna sobota w górach, trzeba ją spożytkować. Cel - Praszywki i Bendoszka, podobno dobra trasa na kolorki złotej polskiej jesieni.
Wyjeżdżam pochmurną porą z Krakowa, gdy jest jeszcze ciemno. Po drodze mrok na niebie, w rejonie Żywca nieco się przejaśnia, ale już bliżej gór robi się znów mglisto i pochmurno. Parkuję samochód przy mostku na potoku Rycerka przy małej kapliczce przydrożnej. Przede mną pierwsze podejście dzisiaj - Praszywka Wielka. Okoliczne szczyty schowane w chmurach. Dużo lasów, dopiero pod koniec pojawiają się otwarte przestrzenie.
Chmury przetaczają nisko po niebie, nade maną sporadycznie pojawia się błękit, mgła czasem nawet lekko zawiewa na ścieżkę. Pojawią się przebłyski słońca, dość skąpe. Jest dość zimno i wietrzno.
Na Praszywce Wielkiej mrok. Widoki klimatyczne, ale dość skąpe i dalekie od ideału. Ubieram wszystkie ciepłe ubrania, dobrze że wziąłem softshell oraz wysokie, pełne buty-w tych siateczkowych pewnie by zmarzły nogi. Po chwili dociera rodzinka - mama, tata i dwóch synów w wieku wczesnoszkolnych, będziemy tak się mijać przez całą drogę, bo robią tę samą trasę co ja.
Na zejściu z Praszywki Wielkiej widoki na okolice Wielkiej Raczy. Dużo kolorowych drzew. Słońca brak.
Mijam bazę namiotową na Przysłopie Potockim i po chwili bezszlakowo idę na Praszywkę Małą, forumowicze zachwalali, że ładne trawy tam są i faktycznie - na szczyt prowadzi taka śliczna trawiasta przecinka.
Delikatnie się rozpogadza, słońce oświetla szczyt Bendoszki Wielkiej, następnego etapu wycieczki.
Pojawia się jesienny motyw żółtych, oświetlonych słońcem traw.
Na Bendoszce przybywa ludzi, większość z nich trafia tam z Przegibka. Czekam aż sobie pójdą, by zrobić zdjęcie samotnego krzyża.
Schodzę z góry, na zejściu widać zachmurzoną Małą Fatrę.
Idę do schroniska na obiad, zamawiam potrawę nawiązującą do dzisiejszych (zwłaszcza porannych) warunków, czyli kaszankę z ziemniakami i kapustą zasmażaną. Jest smaczna, polecam.
W międzyczasie się rozpogadza i robi się wreszcie (choć na chwilę) aura złotej polskiej jesieni. Idę na przysiółek Przegibek „aż" pod czerwony szlak, to jest jesienią bardzo piękne miejsce, pamiętam z październikowej pętli po Worku Raczańskim.
Teraz czeka mnie długie i ponoć mozolne zejście do Rycerki Dolnej. Adrian trochę mnie nastraszył, że to powrót doliną i asfaltową drogą strrrrasznie się dłuży. Może i tak, ale przynajmniej jest po równym, a mnie po zejściu z Suchego na Małej Fatrze do Krasnan żadne już nie jest straszne Słońce znowu chowa się za chmury.
Asfalt wprawdzie jest równy, ale nużący. Zaraz na początku drogi jest tam miejsce parkingowe, stoi kilkanaście aut turystów wybierających się zapewne na Przegibek. Teraz popołudniową porą wracają, próbuję złapać stopa i się udaje za drugim razem. Dwie sympatyczne turystki podwożą mnie pod mostek, przy którym mam zaparkowane auto. 4 km asfaltu pokonane błyskawicznie.
I to by było na tyle.