Beskid Żywiecki - klasyk w wersji rodzinnej - Rysianka, Lipowska...
: 2024-09-24, 07:54
Na zakończenie kalendarzowego lata, wspólnie z moimi dziewczynami pojechaliśmy na spacer w klasykę Beskidu Żywieckiego.
Na szlak trzech hal.
Choć po prawdzie, to hal na nim jest więcej niż trzy, ale stoją tam właśnie trzy schroniska stąd moja nazwa tej trasy.
Po dziesiątej ruszamy na szlak - jest ciepło, błękitne niebo bez grama chmurek więc zapowiada się cudny dzień. Ruszamy klasycznie - zielonym szlakiem.
Klasycznie dla mnie, bo gdy idę na Rysiankę, to właśnie w tę stronę - wchodzę wpierw na Rysiankę i z niej schodzę przez Lipowską na Boraczą i dalej na dół do Skałki.
Choć na Rysiankę można wejść na wiele sposobów.
Z Żabnicy:
- czarnym szlakiem przez Halę Boraczą,
- zielonym na Pawlusią (mój ulubiony szlak)
- czarnym przez Słowiankę i dalej przez/pod Romankę.
Ze Złatnej Huta:
- czarnym na Rysiankę (najszybsza opcja, choć najstromsza),
- żółtym przez Lipowską.
Ze Złatnej niebieskim przez Lipowską,
Z Sopotni na dwa sposoby:
- przez Kotarnicę i Romankę
- oraz wzdłuż potoku Sopotnia.
Ale opcji jest więcej - można podejść z Węgierskiej Górki (albo GSB przez Abrahamów lub niebieskim przez Prusów);
z Rajczy (żółtym przez Redykalną Halę, lub niebieskim przez Boraczą);
z Ujsoł, z Sopotni przez Pilsko, również przez Słowiankę jest kilka opcji...
Dla mnie jednak to wejście z Żabnicy zielonym i zejście z Boraczej to właśnie klasyka. Choć praktycznie większością szlaków wyżej wymienionych wchodziłem, to najbardziej lubię ten jeden szlak. Jednym z powodów, jest fakt, że od Rysianki mam praktycznie w dół, więc największe podejście jest na początek wędrówki.
Dziś ruszamy jednak z ostatniego przystanku w Żabnicy, gdzie parkujemy na prywatnym parkingu (15 zł/dzień), mijając wcześniejsze pełne parkingi, oraz sporo aut pozostawianych na skraju drogi.
Na początek mamy widok na Romankę. Jak zwykle robi on na mnie spore wrażenie. Czuję się tu jak w wysokich górach:
Mijamy ostatnie zabudowania i wkraczamy w las. Szlak zaczyna mocno się wspinać nudnym lasem, bez widoków. Ale dzięki prześwitującym promieniom słonecznym dziś jest w nim pięknie:
Pierwsze widoki mamy dzięki wyrębowi lasu - możemy zobaczyć, a jakże - Romankę:
Tu niżej drzewa zaczynają się żółcić. Jednak na prawdziwie jesienne kolorowe lasy trzeba poczekać, ostatnie ulewy sprawiły, że zieleń ożyła.
Korzystamy z widoków i robimy krótką przerwę. Oglądamy jedną z dawnych hal pasterskich - Halę Wieprzską, leżącą na stokach Romanki:
Następnie robimy pogrzeb żuczkowi, który został przeniesiony ze ścieżki w trawy:
i skrótem dochodzimy do stokówki, którą wracamy na szlak. Jest płasko, więc humory wracają. Teraz czeka nas chwilę wędrówki w lesie, więc można na chwilę skupić się na tym co blisko nas. Powygłupiać się. Na przykład zrobić rodzinny portret:
Pooglądać liczne strumyki spływające po skałach.
Jest kolorowo!
Między drzewami wyglądają pierwsze widoki:
Dwie wieże. Ochodzita oraz Lysa Hora:
ok 19,5 km do Ochodzitej i 55 do Lysej Hory
Widać też schronisko na Hali Boraczej:
Wkraczamy w piękny las:
który następnie zmienia się w odrastający młodnik, gdzie ścieżka się zwęża i robi się kręta.
Tu otwierają się szersze widoki. Na Bramę Wilkowicką, szerokie na 5km obniżenie które rozdziela Beskid Śląski od Małego:
z lewej Beskid Śląski, z prawej Beskid Mały
Choć i wokół, tuż przy samym szlaku jest pięknie - przekwitnięta wierzbówka kiprzyca rośnie tu w sporych ilościach, a jej czerwone łodygi fajnie się kontrastują z białą watą:
Wchodzimy w las i szybko docieramy do pierwszego celu, do hali Pawlusiej. I nagle znika narzekanie, a pojawia się zachwyt:
Żółty kolor późnoletnich traw, kilka drzew na tle zielonej polany - czego chcieć więcej?
Robimy tu pierwszą przerwę.
Siadamy, podziwiamy, dobry humor podbijając czekoladą z orzechami. Jest ciepło - cudo!
Jest to jedna z wielu znajdujących się tu hal. Choć nie jest jest to hala w typowym znaczeniu; nie jest to jedno z pięter roślinności, które w górach znajduje się nad piętrem kosówki i występujące np w Tatrach. W niższych górach praktycznie występuje ona tylko na Babiej Górze. Hale, które dziś będziemy przechodzić to polany, dawne hale pasterskie.
Wypas bydła, owiec trwał do lat 80tych ubiegłego wieku, kiedy to przestał się opłacać i zanikł w tym rejonie. Hale, polany zaczęły zarastać, więc dziś stosuje się koszenie aby utrzymać walory widokowe. Koszenie może być mechaniczne, albo naturalne, poprzez sprowadzanie owiec.
A jest o co dbać, bo są to miejsca niezwykle widokowe. I właśnie jesteśmy w pierwszym z wielu bardzo widokowych miejsc - na Hali Pawlusiej.
Mamy stąd widok na Beskid Śląski:
Kotlinę Żywiecką z wspominaną Bramą Wilkowicką:
Prusów zza którego wygląda Barania Góra:
Widać też spiętrzone wody Soły tamami w Tresnej i Porąbce rozdzielające Beskid Mały na dwie części:
Po krótkim odpoczynku ruszamy ku pierwszemu ze schronisk. No i teraz się zaczyna! Co rusz będą widoki.
Pierwsze ochy już były, teraz czas na drugie - oto widok na Pilsko z Babią Górą:
Po krótkim kilkunastu minutowym podejściu w końcu osiągamy nasz cel - najwyższy punkt na dzisiejszej trasie - Rysiankę.
A dokładnie to schronisko na Rysiance, bo na sam najwyższy punkt nie idziemy.
Pod schroniskiem biegają dzieci, palą się ogniska, ludzie się opalają, leżą, jedzą kiełbasy, piją piwo. Duże ilości człowieków. Znajdujemy wolny stolik i idziemy zamówić obiad.
hala Rysianka
I jak szybko weszliśmy, tak szybko wychodzimy. Kolejka do baru zawija do sali obok. Co z szybkością obsługi powoduje, że pewnie z godzinę trzeba odstać, więc postanawiamy opuścić to piękne i tłoczne miejsce na rzecz sąsiedniego:
schroniska na Hali Lipowskiej
Tu ludzi jest zdecydowanie mniej, kolejka do baru też krótsza, bo jesteśmy trzeci w niej .
Zamawiamy, zasiadamy na ławach i dumamy nad cenami. 3 dania, 2 piwa, 1 napój i magnes i 200 złotych wydane...dobrze, że choć jedzenie było dobre, ze wskazaniem na bardzo dobre, jednak ceny te są...no dobra, odpuszczam.
Po przerwie obiadowej czas się ruszyć, a tu najchętniej byśmy zalegli na jakąś drzemkę...jednak jakoś w końcu się odrywamy od ławy i ruszamy.
Mijamy trzecią halę z pięknym widokiem, Halę Lipowską:
w kierunku Tatr
na wprost Wielki Chocz
Kolejną polaną z widokami, jest Hala Bieguńska:
Hala przedzielona jest małym laskiem, za którym widoki są...równie piękne :
Tatry za mgiełką:
Za nią znajduję się mniejsza, Hala Gawłowska, z widokiem nieco ograniczonym lasem:
Czas na coraz dłuższe odcinki lasu, który tu ma sporo suchych kikutów drzew:
Wychodzimy na skraj stromo opadającej, kolejnej Hali Bacmańskiej:
I znów czas na przejście lasu. Czas również na marudzenie. Obiecuję na jednej z ostatnich hal zrobić przerwę, więc po wyjściu na szczyt Hali Redykalnej:
rozbijamy nasz obóz.
Czas na herbatę - nie po to człowiek dźwiga wodę i maszynkę, by iść na zimnej wodzie.
Ciszę przerywa wejście grupy ojców z dziećmi. Te zrzucają plecaki i lecą do zdjęć, ojcowie zaś zrzucają jeszcze większe plecaki i robią przerwę:
zazdro! fajna grupa!
Po chwili, ruszają. Plecaki idą na plecy, a na przód idą mniejsze, plecaki pociech. Po chwili nastaje cisza...więc czas na odpalenie aparatu i pooglądanie dalszych, nieco zamglonych widoków:
Muńcuł i Wielka Rycerzowa
Wielki Rozsutec w Małej Fatrze:
Siedzi się cudnie, ale trochę do zejścia jeszcze mamy. Ruszamy więc, czarnym szlakiem w kierunku Hali Boraczej. To najnudniejsza część wędrówki. Prawie nigdy nie robię tu zdjęć, tak jest i dziś. Coś tam między gałęziami przeziera, ale...po dzisiejszej uczcie to już na nas nie robi to wrażenia;) :
Na Halę Boraczą nawet nie zerkamy, bo schodzimy ze szlaków w ścieżki. Ostro w dół przez dziki las:
by wyjść na piękną polankę:
którą, to musimy przejść, by rozpocząć zejście do auta:
W między czasie słońce mocno się już obniżyło, więc świat wokół pięknieje:
Rzut oka co zostało za nami:
Autoportret:
i wchodzimy w las. W nim odnajduję ścieżkę, która to ponoć nie była ścieżką, a mnie w domu czeka chyba rozwód...na szczęście po krótkiej walce ze strzyżakami, leśnymi duktami docieramy do asfaltu, skąd mamy trzy kroki do auta.
Z trasy nieco ponad 14sto kilometrowej wyszło nieco ponad 15cie.
Kolejny raz klasyk pokazał, co ma najlepszego. Jeszcze nie raz za pewne...
Na szlak trzech hal.
Choć po prawdzie, to hal na nim jest więcej niż trzy, ale stoją tam właśnie trzy schroniska stąd moja nazwa tej trasy.
Po dziesiątej ruszamy na szlak - jest ciepło, błękitne niebo bez grama chmurek więc zapowiada się cudny dzień. Ruszamy klasycznie - zielonym szlakiem.
Klasycznie dla mnie, bo gdy idę na Rysiankę, to właśnie w tę stronę - wchodzę wpierw na Rysiankę i z niej schodzę przez Lipowską na Boraczą i dalej na dół do Skałki.
Choć na Rysiankę można wejść na wiele sposobów.
Z Żabnicy:
- czarnym szlakiem przez Halę Boraczą,
- zielonym na Pawlusią (mój ulubiony szlak)
- czarnym przez Słowiankę i dalej przez/pod Romankę.
Ze Złatnej Huta:
- czarnym na Rysiankę (najszybsza opcja, choć najstromsza),
- żółtym przez Lipowską.
Ze Złatnej niebieskim przez Lipowską,
Z Sopotni na dwa sposoby:
- przez Kotarnicę i Romankę
- oraz wzdłuż potoku Sopotnia.
Ale opcji jest więcej - można podejść z Węgierskiej Górki (albo GSB przez Abrahamów lub niebieskim przez Prusów);
z Rajczy (żółtym przez Redykalną Halę, lub niebieskim przez Boraczą);
z Ujsoł, z Sopotni przez Pilsko, również przez Słowiankę jest kilka opcji...
Dla mnie jednak to wejście z Żabnicy zielonym i zejście z Boraczej to właśnie klasyka. Choć praktycznie większością szlaków wyżej wymienionych wchodziłem, to najbardziej lubię ten jeden szlak. Jednym z powodów, jest fakt, że od Rysianki mam praktycznie w dół, więc największe podejście jest na początek wędrówki.
Dziś ruszamy jednak z ostatniego przystanku w Żabnicy, gdzie parkujemy na prywatnym parkingu (15 zł/dzień), mijając wcześniejsze pełne parkingi, oraz sporo aut pozostawianych na skraju drogi.
Na początek mamy widok na Romankę. Jak zwykle robi on na mnie spore wrażenie. Czuję się tu jak w wysokich górach:
Mijamy ostatnie zabudowania i wkraczamy w las. Szlak zaczyna mocno się wspinać nudnym lasem, bez widoków. Ale dzięki prześwitującym promieniom słonecznym dziś jest w nim pięknie:
Pierwsze widoki mamy dzięki wyrębowi lasu - możemy zobaczyć, a jakże - Romankę:
Tu niżej drzewa zaczynają się żółcić. Jednak na prawdziwie jesienne kolorowe lasy trzeba poczekać, ostatnie ulewy sprawiły, że zieleń ożyła.
Korzystamy z widoków i robimy krótką przerwę. Oglądamy jedną z dawnych hal pasterskich - Halę Wieprzską, leżącą na stokach Romanki:
Następnie robimy pogrzeb żuczkowi, który został przeniesiony ze ścieżki w trawy:
i skrótem dochodzimy do stokówki, którą wracamy na szlak. Jest płasko, więc humory wracają. Teraz czeka nas chwilę wędrówki w lesie, więc można na chwilę skupić się na tym co blisko nas. Powygłupiać się. Na przykład zrobić rodzinny portret:
Pooglądać liczne strumyki spływające po skałach.
Jest kolorowo!
Między drzewami wyglądają pierwsze widoki:
Dwie wieże. Ochodzita oraz Lysa Hora:
ok 19,5 km do Ochodzitej i 55 do Lysej Hory
Widać też schronisko na Hali Boraczej:
Wkraczamy w piękny las:
który następnie zmienia się w odrastający młodnik, gdzie ścieżka się zwęża i robi się kręta.
Tu otwierają się szersze widoki. Na Bramę Wilkowicką, szerokie na 5km obniżenie które rozdziela Beskid Śląski od Małego:
z lewej Beskid Śląski, z prawej Beskid Mały
Choć i wokół, tuż przy samym szlaku jest pięknie - przekwitnięta wierzbówka kiprzyca rośnie tu w sporych ilościach, a jej czerwone łodygi fajnie się kontrastują z białą watą:
Wchodzimy w las i szybko docieramy do pierwszego celu, do hali Pawlusiej. I nagle znika narzekanie, a pojawia się zachwyt:
Żółty kolor późnoletnich traw, kilka drzew na tle zielonej polany - czego chcieć więcej?
Robimy tu pierwszą przerwę.
Siadamy, podziwiamy, dobry humor podbijając czekoladą z orzechami. Jest ciepło - cudo!
Jest to jedna z wielu znajdujących się tu hal. Choć nie jest jest to hala w typowym znaczeniu; nie jest to jedno z pięter roślinności, które w górach znajduje się nad piętrem kosówki i występujące np w Tatrach. W niższych górach praktycznie występuje ona tylko na Babiej Górze. Hale, które dziś będziemy przechodzić to polany, dawne hale pasterskie.
Wypas bydła, owiec trwał do lat 80tych ubiegłego wieku, kiedy to przestał się opłacać i zanikł w tym rejonie. Hale, polany zaczęły zarastać, więc dziś stosuje się koszenie aby utrzymać walory widokowe. Koszenie może być mechaniczne, albo naturalne, poprzez sprowadzanie owiec.
A jest o co dbać, bo są to miejsca niezwykle widokowe. I właśnie jesteśmy w pierwszym z wielu bardzo widokowych miejsc - na Hali Pawlusiej.
Mamy stąd widok na Beskid Śląski:
Kotlinę Żywiecką z wspominaną Bramą Wilkowicką:
Prusów zza którego wygląda Barania Góra:
Widać też spiętrzone wody Soły tamami w Tresnej i Porąbce rozdzielające Beskid Mały na dwie części:
Po krótkim odpoczynku ruszamy ku pierwszemu ze schronisk. No i teraz się zaczyna! Co rusz będą widoki.
Pierwsze ochy już były, teraz czas na drugie - oto widok na Pilsko z Babią Górą:
Po krótkim kilkunastu minutowym podejściu w końcu osiągamy nasz cel - najwyższy punkt na dzisiejszej trasie - Rysiankę.
A dokładnie to schronisko na Rysiance, bo na sam najwyższy punkt nie idziemy.
Pod schroniskiem biegają dzieci, palą się ogniska, ludzie się opalają, leżą, jedzą kiełbasy, piją piwo. Duże ilości człowieków. Znajdujemy wolny stolik i idziemy zamówić obiad.
hala Rysianka
I jak szybko weszliśmy, tak szybko wychodzimy. Kolejka do baru zawija do sali obok. Co z szybkością obsługi powoduje, że pewnie z godzinę trzeba odstać, więc postanawiamy opuścić to piękne i tłoczne miejsce na rzecz sąsiedniego:
schroniska na Hali Lipowskiej
Tu ludzi jest zdecydowanie mniej, kolejka do baru też krótsza, bo jesteśmy trzeci w niej .
Zamawiamy, zasiadamy na ławach i dumamy nad cenami. 3 dania, 2 piwa, 1 napój i magnes i 200 złotych wydane...dobrze, że choć jedzenie było dobre, ze wskazaniem na bardzo dobre, jednak ceny te są...no dobra, odpuszczam.
Po przerwie obiadowej czas się ruszyć, a tu najchętniej byśmy zalegli na jakąś drzemkę...jednak jakoś w końcu się odrywamy od ławy i ruszamy.
Mijamy trzecią halę z pięknym widokiem, Halę Lipowską:
w kierunku Tatr
na wprost Wielki Chocz
Kolejną polaną z widokami, jest Hala Bieguńska:
Hala przedzielona jest małym laskiem, za którym widoki są...równie piękne :
Tatry za mgiełką:
Za nią znajduję się mniejsza, Hala Gawłowska, z widokiem nieco ograniczonym lasem:
Czas na coraz dłuższe odcinki lasu, który tu ma sporo suchych kikutów drzew:
Wychodzimy na skraj stromo opadającej, kolejnej Hali Bacmańskiej:
I znów czas na przejście lasu. Czas również na marudzenie. Obiecuję na jednej z ostatnich hal zrobić przerwę, więc po wyjściu na szczyt Hali Redykalnej:
rozbijamy nasz obóz.
Czas na herbatę - nie po to człowiek dźwiga wodę i maszynkę, by iść na zimnej wodzie.
Ciszę przerywa wejście grupy ojców z dziećmi. Te zrzucają plecaki i lecą do zdjęć, ojcowie zaś zrzucają jeszcze większe plecaki i robią przerwę:
zazdro! fajna grupa!
Po chwili, ruszają. Plecaki idą na plecy, a na przód idą mniejsze, plecaki pociech. Po chwili nastaje cisza...więc czas na odpalenie aparatu i pooglądanie dalszych, nieco zamglonych widoków:
Muńcuł i Wielka Rycerzowa
Wielki Rozsutec w Małej Fatrze:
Siedzi się cudnie, ale trochę do zejścia jeszcze mamy. Ruszamy więc, czarnym szlakiem w kierunku Hali Boraczej. To najnudniejsza część wędrówki. Prawie nigdy nie robię tu zdjęć, tak jest i dziś. Coś tam między gałęziami przeziera, ale...po dzisiejszej uczcie to już na nas nie robi to wrażenia;) :
Na Halę Boraczą nawet nie zerkamy, bo schodzimy ze szlaków w ścieżki. Ostro w dół przez dziki las:
by wyjść na piękną polankę:
którą, to musimy przejść, by rozpocząć zejście do auta:
W między czasie słońce mocno się już obniżyło, więc świat wokół pięknieje:
Rzut oka co zostało za nami:
Autoportret:
i wchodzimy w las. W nim odnajduję ścieżkę, która to ponoć nie była ścieżką, a mnie w domu czeka chyba rozwód...na szczęście po krótkiej walce ze strzyżakami, leśnymi duktami docieramy do asfaltu, skąd mamy trzy kroki do auta.
Z trasy nieco ponad 14sto kilometrowej wyszło nieco ponad 15cie.
Kolejny raz klasyk pokazał, co ma najlepszego. Jeszcze nie raz za pewne...