Z prochu powstałeś, w proch się obrócisz.
: 2024-04-10, 10:52
Darz Szlak.
Święta się oddaliły, wspomnienia zostały. Świat będzie przede wszystkim opowiadał o biblijnym pyle, który przybył znad Afryki. Artyści biadolili nad zepsutymi zdjęciami. Turyści nożni narzekali nad piaskiem w jedzeniu i w oczach. Mistycy widzieli w tym prochu zapowiedź Apokalipsy.
Ja w piątek ( bezpyłowy ) pojechałem w Pieniny, w sobotę ( pyłową ) szukałem otwartego ważnego miejsca w Żywcu, w niedzielę ( pyłową ) ruszyłem w Góry Najwyższe i na koniec w poniedziałek ( pyłowy ) walczyłem z latającymi kawałkami zniczy.
Przed wyjściem w Góry Najwyższe wysłuchałem pieśni gospel z tekstem :
"Ashes to ashes, dust to dust"
Byłem gotów.
W okolicach godziny 12:10 w niedzielę opuszczam dom. Celem jest bardzo wysoki szczyt. Odwiedzanie go jest obowiązkiem mieszkańców mego miasta. Jak trzeba, to trzeba.
Przemykam przez Park. Pył wypalał oczy. Wnikam na nową kładkę i podziwiam wyspy na rzece Koszarawie.
Przed zdobyciem bardzo wysokiej góry wszedłem na dzikie zbocza niższej góry. Znalazłem tam ślady potwierdzające rytualny kanibalizm panujący w okolicy. To Zabłoczany najechały Sporysz.
Umknąłem. Docieram na Mały Grojec.
Po prawej Zabłocie. Po lewej cywilizacja.
Czy widzicie jak mrok pożera okolicę ?
Biedne drzewka walczą z najeźdźcami.
W prawie zerowej widoczności udaję się w kierunku Grojca Średniego.
Po lewej Beskid Śląski, po prawej Mały Beskid.
Jezioro Żywieckie przekształca się w pustynie.
Na Średnim kilka osób wyczekiwało na pojawienie się czerwi. Nie wiem jak skończyli.
Wkraczam w dżunglę.
Postanawiam przedłużyć atak na Najwyższy Szczyt. Idę w kierunku Wieprza. Tam musi być cywilizacja.
Jest. Posiadają prąd.
Chodzą plotki, że i w Wieprzu zwyczaje kulinarne są dziwne. Dlatego wracam w stronę szlaku na Najwyższą Górę.
Ale ...
Zew mnie porwał w prawo. Zobaczyłem ścieżkę na zboczu. Okazało się, że miałem wyczucie sytuacji i miejsca.
Wspinam się, podziwiam piękne okazy drzew. I nagle ...
Mój sokoli wzrok przebija się przez pył i oto co się pojawia.
Młode Skały na Najwyższej Górze.
W pionie.
W poziomie.
Najwyższa Góra potrafi zaskoczyć.
Zauważcie, że skała maskuje się roślinnością.
Stamtąd przyszedłem.
Specjalnie dla osób uduchowionych - element kwietny.
Zwiedzam dolną część skał, mierzę je sokolim okiem i idę wyżej. Kilkanaście metrów wyżej występują kolejne. Niższe i idące w szerokość.
Krążę po okolicy i szukam kolejnych. Schowały się. W takim razie obieram kurs na lewo i trafiam na w miarę cywilizowaną ścieżkę. Za jej pomocą wychodzę na szlak, dosłownie około 20 metrów od wierzchołka Najwyższej Góry.
Zdobyłem.
Powszechnie wiadomo jak nazywa się ta Góra.
Zabieram pamiątkę i wracam szlakiem. No ale nie do końca.
Z prastarego lasu wychodzę na otwartą przestrzeń.
Pył panował.
Krzyż na Średnim.
Łyska czeka na wyspecjalizowaną ekipę.
Nawet krzyż nie rozjaśnił mroku.
Widzicie jak karnie turyści chodzą gęsiego ?
Docieram do okrutnej dżungli. Ponoć to miejsce największego zagęszczenia kleszcza w okolicy.
Jest gorzej niż było.
Umęczona zieleń.
Wróciłem w dom.
I tak to standardowa, wręcz obowiązkowa, wycieczka na Grojec stała się wyprawą odkrywczą. Nowe skały zawsze cieszą.
Pozdrawiam.
Święta się oddaliły, wspomnienia zostały. Świat będzie przede wszystkim opowiadał o biblijnym pyle, który przybył znad Afryki. Artyści biadolili nad zepsutymi zdjęciami. Turyści nożni narzekali nad piaskiem w jedzeniu i w oczach. Mistycy widzieli w tym prochu zapowiedź Apokalipsy.
Ja w piątek ( bezpyłowy ) pojechałem w Pieniny, w sobotę ( pyłową ) szukałem otwartego ważnego miejsca w Żywcu, w niedzielę ( pyłową ) ruszyłem w Góry Najwyższe i na koniec w poniedziałek ( pyłowy ) walczyłem z latającymi kawałkami zniczy.
Przed wyjściem w Góry Najwyższe wysłuchałem pieśni gospel z tekstem :
"Ashes to ashes, dust to dust"
Byłem gotów.
W okolicach godziny 12:10 w niedzielę opuszczam dom. Celem jest bardzo wysoki szczyt. Odwiedzanie go jest obowiązkiem mieszkańców mego miasta. Jak trzeba, to trzeba.
Przemykam przez Park. Pył wypalał oczy. Wnikam na nową kładkę i podziwiam wyspy na rzece Koszarawie.
Przed zdobyciem bardzo wysokiej góry wszedłem na dzikie zbocza niższej góry. Znalazłem tam ślady potwierdzające rytualny kanibalizm panujący w okolicy. To Zabłoczany najechały Sporysz.
Umknąłem. Docieram na Mały Grojec.
Po prawej Zabłocie. Po lewej cywilizacja.
Czy widzicie jak mrok pożera okolicę ?
Biedne drzewka walczą z najeźdźcami.
W prawie zerowej widoczności udaję się w kierunku Grojca Średniego.
Po lewej Beskid Śląski, po prawej Mały Beskid.
Jezioro Żywieckie przekształca się w pustynie.
Na Średnim kilka osób wyczekiwało na pojawienie się czerwi. Nie wiem jak skończyli.
Wkraczam w dżunglę.
Postanawiam przedłużyć atak na Najwyższy Szczyt. Idę w kierunku Wieprza. Tam musi być cywilizacja.
Jest. Posiadają prąd.
Chodzą plotki, że i w Wieprzu zwyczaje kulinarne są dziwne. Dlatego wracam w stronę szlaku na Najwyższą Górę.
Ale ...
Zew mnie porwał w prawo. Zobaczyłem ścieżkę na zboczu. Okazało się, że miałem wyczucie sytuacji i miejsca.
Wspinam się, podziwiam piękne okazy drzew. I nagle ...
Mój sokoli wzrok przebija się przez pył i oto co się pojawia.
Młode Skały na Najwyższej Górze.
W pionie.
W poziomie.
Najwyższa Góra potrafi zaskoczyć.
Zauważcie, że skała maskuje się roślinnością.
Stamtąd przyszedłem.
Specjalnie dla osób uduchowionych - element kwietny.
Zwiedzam dolną część skał, mierzę je sokolim okiem i idę wyżej. Kilkanaście metrów wyżej występują kolejne. Niższe i idące w szerokość.
Krążę po okolicy i szukam kolejnych. Schowały się. W takim razie obieram kurs na lewo i trafiam na w miarę cywilizowaną ścieżkę. Za jej pomocą wychodzę na szlak, dosłownie około 20 metrów od wierzchołka Najwyższej Góry.
Zdobyłem.
Powszechnie wiadomo jak nazywa się ta Góra.
Zabieram pamiątkę i wracam szlakiem. No ale nie do końca.
Z prastarego lasu wychodzę na otwartą przestrzeń.
Pył panował.
Krzyż na Średnim.
Łyska czeka na wyspecjalizowaną ekipę.
Nawet krzyż nie rozjaśnił mroku.
Widzicie jak karnie turyści chodzą gęsiego ?
Docieram do okrutnej dżungli. Ponoć to miejsce największego zagęszczenia kleszcza w okolicy.
Jest gorzej niż było.
Umęczona zieleń.
Wróciłem w dom.
I tak to standardowa, wręcz obowiązkowa, wycieczka na Grojec stała się wyprawą odkrywczą. Nowe skały zawsze cieszą.
Pozdrawiam.