Łażenie po nocy na wschód słońca
: 2024-03-27, 20:57
Dobry wieczór.
Czasem człowieka ponosi fantazja, wydawałoby się że niby człowiek starszy to powinien być mądrzejszy i bardziej rozsądny.
Mnie wpadł do głowy pomysł wschodu słońca w górach !
Mimo że akurat mam dyżur, jakoś pokonuję trudności i wszystko ustawiam tak, żebym mógł wykonać swój plan.
Noc z poniedziałku na wtorek, budzik dzwoni w środku nocy, podnoszę telefon i widzę godzinę 1:50 !
Wszystko przygotowałem wieczorem, zostało zrobić herbatę i kawę do termosa, no i oczywiście wypić poranną kawkę
2:40 wyjeżdżam spod bloku, muszę dojechać na Przełęcz Salmopolską.
Chyba niepotrzebnie zmieniałem tak wcześnie opony na letnie, dwa razy wyrzuca mnie z zakrętu na lodzie którym było pokryta droga, dobrze że w środku nocy ruch zerowy bo mogłoby być nieciekawie, na miejsce docieram o 3:30.
To moje pierwsze tego typu wyjście w dodatku solo, lekko się cykam, ale co tam, chyba mnie wilki nie zeżrą
Rozkładam kijki, zakładam czołówkę i puszczam radio z telefonu, po części żeby było mi raźniej i po to żeby mnie słyszały zwierzątka i uciekały zanim ja je zobaczę
Na niebie pełnia księżyca, jego blask oświetla mi drogę, a że przez noc dosypało z 10 cm świeżego puchu, to było całkiem jasno, śnieg dodatkowo odbijał światło
Śnieg był dla mnie spory zaskoczeniem, nie zabrałem stuptutów, a już nie mówię o raczkach
Mój plan zakłada dotarcie na Malinowską Skałę w godzinę ! Mocne tempo od początku, organizm trochę świruje, dwa razy mnie naciąga na wymioty.
Brak stuptutów powoduje że śnieg wsypuje się do butów, ale nie przejmując się w ogóle darłem przed siebie, po godzinie melduję się na miejscu !
Na horyzoncie jest już pomarańczowo i niebiesko, choć wschód dopiero za godzinę.
Bardzo rzadko robię nocne zdjęcia, a do tego mam poważne problemy z pamięcią (prawdopodobnie po covidzie) dla tego kompletnie nie umiem sobie przypomnieć co i jak mam zrobić, Odpuszczam
Ustawiam się ze statywem i czekam …
Miało być ogromne morze mgieł, takie jak miał Piotrek ostatnio, ale nic z tego, nie tym razem.
Tylko nad Żywcem jakieś mgiełki, a może to smog w każdym razie skupiłem się na tym co było.
Zapowiadali odczuwalną -7 stopni i pewnie tak było, jedynie jak zawiał wiatr to robiło się nieprzyjemnie, na szczęście pierwsze co zrobiłem po przyjściu na miejsce, to ubierałem puchówkę, zwykła puchówka z Decathon to jeden z najlepszych zakupów jakie zrobiłem w ostatnich latach.
Stałem i cykałem, popijając gorącą herbatę, jak to na wschodzie słońca
Jakoś po 5.00 dotarł jeszcze jakiś facet ze Skoczowa, trochę mnie wystraszył, odwracam się a tu stoi gość ! Była jeszcze para z dronem i bardziej w stronę Zielonego Kopca jakaś dziewczyna.
Kolory nabierały animuszu, a ja zanim wyjdzie słońce to zrobię sobie jeszcze księżyc który miałem za plecami, cykam sobie księżyc, odwracam się z powrotem a tam już słońce wystaje zza horyzontu, tego by jeszcze brakowało żebym przegapił wschód idąc na niego
Kotlina Żywiecka nabiera światła, robi się pięknie !
Najbardziej przyciąga mnie widok Babiej i kopców przed nią, z każdą chwilą jest coraz bardziej pomarańczowo i ostro
Wszystko działo się szybko, światło powoli zaczęło tracić swój kolor, robić coraz bladsze i jaskrawe, z pięknego pomarańczowego przechodziło w kremowy i niebieski.
Można wracać ! na odejściu szlaku pstrykam jeszcze kilka fotek i ruszam w dół.
Przede mną w oddali, chyba po czeskiej stronie, czy to już Słowacja ? pojawia się piękne morze mgieł, na takie liczyłem po tej stronie …
Idę sobie powoli, mam sporo czasu, spieszyłem się na wschód, powrót już na spokojnie, dookoła mnie zima, no sam nie wierzę w to co widzę, drzewa oblepione śniegiem, jak to się stało
Na przerwę odbijam pod jaskinię, zjadam w końcu coś normalnego, bo żołądek już świrował, przy okazji spod jaskini jest fajny widok na Małą Fatre.
Jestem coraz bardziej zmęczony, chyba takie wyskoki w środku nocy nie są dla mnie
Jako po 8:00 jestem z powrotem na parkingu, robię jeszcze łyka kawy z termosa i ruszam do domu.
I taka to była wycieczka.
Czasem człowieka ponosi fantazja, wydawałoby się że niby człowiek starszy to powinien być mądrzejszy i bardziej rozsądny.
Mnie wpadł do głowy pomysł wschodu słońca w górach !
Mimo że akurat mam dyżur, jakoś pokonuję trudności i wszystko ustawiam tak, żebym mógł wykonać swój plan.
Noc z poniedziałku na wtorek, budzik dzwoni w środku nocy, podnoszę telefon i widzę godzinę 1:50 !
Wszystko przygotowałem wieczorem, zostało zrobić herbatę i kawę do termosa, no i oczywiście wypić poranną kawkę
2:40 wyjeżdżam spod bloku, muszę dojechać na Przełęcz Salmopolską.
Chyba niepotrzebnie zmieniałem tak wcześnie opony na letnie, dwa razy wyrzuca mnie z zakrętu na lodzie którym było pokryta droga, dobrze że w środku nocy ruch zerowy bo mogłoby być nieciekawie, na miejsce docieram o 3:30.
To moje pierwsze tego typu wyjście w dodatku solo, lekko się cykam, ale co tam, chyba mnie wilki nie zeżrą
Rozkładam kijki, zakładam czołówkę i puszczam radio z telefonu, po części żeby było mi raźniej i po to żeby mnie słyszały zwierzątka i uciekały zanim ja je zobaczę
Na niebie pełnia księżyca, jego blask oświetla mi drogę, a że przez noc dosypało z 10 cm świeżego puchu, to było całkiem jasno, śnieg dodatkowo odbijał światło
Śnieg był dla mnie spory zaskoczeniem, nie zabrałem stuptutów, a już nie mówię o raczkach
Mój plan zakłada dotarcie na Malinowską Skałę w godzinę ! Mocne tempo od początku, organizm trochę świruje, dwa razy mnie naciąga na wymioty.
Brak stuptutów powoduje że śnieg wsypuje się do butów, ale nie przejmując się w ogóle darłem przed siebie, po godzinie melduję się na miejscu !
Na horyzoncie jest już pomarańczowo i niebiesko, choć wschód dopiero za godzinę.
Bardzo rzadko robię nocne zdjęcia, a do tego mam poważne problemy z pamięcią (prawdopodobnie po covidzie) dla tego kompletnie nie umiem sobie przypomnieć co i jak mam zrobić, Odpuszczam
Ustawiam się ze statywem i czekam …
Miało być ogromne morze mgieł, takie jak miał Piotrek ostatnio, ale nic z tego, nie tym razem.
Tylko nad Żywcem jakieś mgiełki, a może to smog w każdym razie skupiłem się na tym co było.
Zapowiadali odczuwalną -7 stopni i pewnie tak było, jedynie jak zawiał wiatr to robiło się nieprzyjemnie, na szczęście pierwsze co zrobiłem po przyjściu na miejsce, to ubierałem puchówkę, zwykła puchówka z Decathon to jeden z najlepszych zakupów jakie zrobiłem w ostatnich latach.
Stałem i cykałem, popijając gorącą herbatę, jak to na wschodzie słońca
Jakoś po 5.00 dotarł jeszcze jakiś facet ze Skoczowa, trochę mnie wystraszył, odwracam się a tu stoi gość ! Była jeszcze para z dronem i bardziej w stronę Zielonego Kopca jakaś dziewczyna.
Kolory nabierały animuszu, a ja zanim wyjdzie słońce to zrobię sobie jeszcze księżyc który miałem za plecami, cykam sobie księżyc, odwracam się z powrotem a tam już słońce wystaje zza horyzontu, tego by jeszcze brakowało żebym przegapił wschód idąc na niego
Kotlina Żywiecka nabiera światła, robi się pięknie !
Najbardziej przyciąga mnie widok Babiej i kopców przed nią, z każdą chwilą jest coraz bardziej pomarańczowo i ostro
Wszystko działo się szybko, światło powoli zaczęło tracić swój kolor, robić coraz bladsze i jaskrawe, z pięknego pomarańczowego przechodziło w kremowy i niebieski.
Można wracać ! na odejściu szlaku pstrykam jeszcze kilka fotek i ruszam w dół.
Przede mną w oddali, chyba po czeskiej stronie, czy to już Słowacja ? pojawia się piękne morze mgieł, na takie liczyłem po tej stronie …
Idę sobie powoli, mam sporo czasu, spieszyłem się na wschód, powrót już na spokojnie, dookoła mnie zima, no sam nie wierzę w to co widzę, drzewa oblepione śniegiem, jak to się stało
Na przerwę odbijam pod jaskinię, zjadam w końcu coś normalnego, bo żołądek już świrował, przy okazji spod jaskini jest fajny widok na Małą Fatre.
Jestem coraz bardziej zmęczony, chyba takie wyskoki w środku nocy nie są dla mnie
Jako po 8:00 jestem z powrotem na parkingu, robię jeszcze łyka kawy z termosa i ruszam do domu.
I taka to była wycieczka.