Laynn wróć.
: 2024-03-23, 22:22
Tą krótką relację dedykuję mojemu Koledze Laynnowi. Stop chamstwu.
Koniec wstępu.
Teraz krótka relacja.
Zachciało mi się nagle w piątek gór. Jeden telefon i juz pochytane. Jedziemy w nocy, nad ranem meldujemy się na jakimś zadupiu. O to chodziło.
Idziemy sobie godzinkę, jakiś nowy to dla mnie teren, fajnie. W końcu coś innego, niż stały rozkład jazdy. Nie miałem motywacji znów jechać w to samo miejsce. Do zarzygania te jedne i te same pagóry. Po drodze wypijam sobie zimną perełkę (motyw alkoholu zawsze podnosi jakość relacji)
Pierwsze miejsce widokowe, chociaż pogoda taka sobie, delikatnie pisząc. Ale nie o sztosowe zdjęcia chodzi, tylko o przewietrzenie się i ucieczkę od codziennych problemów.
Patrzę na to, co nas czeka i juz mi się standardowo nie chce, ale nie będę robić scen, jakoś się zmuszę do wysiłku. Spodziewałem się większej ilości śniegu, na razie jest spoko.
Kolega znalazł jakieś przebiśniegi, ja je minąłem, jestem tu w innym celu. Zamierzam wypić kilka piwek (żeby podbić jakość relacji) i się ściorać na maksa.
Upojony alkoholem padam na twarz, nieprzywykły do włażenia pod jakąś górę. Prawie zniszczyłem jakieś kwiatki.
Widzę trzy grupki kwiatków, postanawiam robić te środkowe, bo pewnie tamtych nawet nie ma, staram się za wszelka cene robić przygarb, ale cięzko o przygarb, jak się leży. Szkoda, że Visiona nie ma, by mi dzwona sfotografował. Ale czy to podbiłoby oglądalność relacji?
Patrzę na lewo, jakieś góry, nieznane, to znaczy mniej więcej wiem, co to, ale to nie moje rewiry, więc robię jakieś zdjęcie i idę dalej, nie ma się co spuszczać. Przynajmniej sie umiem przyznac, że nie wiem, co to i nie udaję wycwelowanego narcyza. Za to jestem po perle i wszystko powinno mi byc w tym momencie wybaczone.
Nagle patrzę, a tam jakas wieża. No to wlazłem, pewnie dobra zmiana ja postawiła. Nie kiwała się na lewo i prawo, porządna ciesielska robota. Tylko wiało jak jasny chuj.
Tu muszę pochwalić się swoja wiedzą topograficzną, bo wiem, że to Lubań, nawet raz tam byłem. Ale trzeźwy, bo z rodziną. Taki los.
Te tatry tez niczego sobie, chyba lepiej stąd sie prezentują, niz z Lubania. Podobały mi się bardzo.
Wiało za mocno, poszedłem niżej, na druga perłę. Coś tam jeszcze uchwyciłem. Mogielicę i Cwilin. Tam tez byłem.
Po opróznieniu puszki poczułem w sobie więcej sił, więc wyciagnałem zooma (tak, tego, co kiedys polecał Seba, jest genialny) i popstrykałem bydlaki tatrzańskie.
A to nie wiem, co to, chyba Rysy.
Dobra, ile mozna stać na jakiejs wiezy, poszliśmy dalej, chociaz cały czas było widac Tatry i cięzko mi było się im oprzeć.
Potem miałem kryzys, ale znaleźlismy ławkę i rabnałem red bulla, przez co dodało mi skrzydeł i mogłem znów focić tatry.
Energii starczyło na kwadrans, to zeżarłem całe swoje zapasy zywności, w tym dwa jabłka, które na pewno sfermentowały, bo mi sie kręciło w głowie. No ale za to znalazłem fioletowe kwiotki i poczyniłem kilka zdjęć. Nie wszystkie wyszły. Zapomniałem juz, jak się uzywa aparatu.
Był tam tez szałas i Tatry, ładnie to sie prezentowało. Nawet jacyś ludzie się zaczęli pojawiac, chociaz w małej ilości.
Potem poleźlismy na jakąś Jaworzynę Kamienicką, co to było za straszne podejście, pojawiło się białe gówno i się zapadałem po kostki, a miałem niskie buty. Stwierdziłem, że to kara za to, że tak długo nie jeździłem w góry. W końcu doszlismy na szczyt i w sumie nic tam nie było. Ale tak mi sie skojarzyło, że te Gorce to takie mocno Rysiankowe sa i w sumie co chwilke jest jakaś hala. I to ma swój urok.
Kolega chciał koniecznie iśc do jakiejs jamy, ale mu to wybiłem z głowy, jamy to ja mam na codzień i mnie dziury w ziemi nie kręcą. Zrobiłem mu zdjęcie, jak się załamuje z tego powodu.
Po chwili jednak wytłumaczyłem mu, że prawdziwy turysta powinien koniecznie zrobic zdjęcie kapliczki, co wywołało u niego wielka radość, bo akurat jakaś stała obok.
Potem poszliśmy w pizdu, po sniegu. Skojarzyła mi sie Polica.
Potem pojawiło sie duzo ludzi, ale wszystkie krokusy były zjedzone.
Poszliśmy na obiad. Bigos był taki sam, jak 11 lat temu. Paskudny. Za to spadło mi cisnienie i poszedłem na zewnatrz troche posiedzieć w chłodnym, bo zaczałem zasypiac na stojąco. Obowiązkowo padła perła.
Koniec wstępu.
Teraz krótka relacja.
Zachciało mi się nagle w piątek gór. Jeden telefon i juz pochytane. Jedziemy w nocy, nad ranem meldujemy się na jakimś zadupiu. O to chodziło.
Idziemy sobie godzinkę, jakiś nowy to dla mnie teren, fajnie. W końcu coś innego, niż stały rozkład jazdy. Nie miałem motywacji znów jechać w to samo miejsce. Do zarzygania te jedne i te same pagóry. Po drodze wypijam sobie zimną perełkę (motyw alkoholu zawsze podnosi jakość relacji)
Pierwsze miejsce widokowe, chociaż pogoda taka sobie, delikatnie pisząc. Ale nie o sztosowe zdjęcia chodzi, tylko o przewietrzenie się i ucieczkę od codziennych problemów.
Patrzę na to, co nas czeka i juz mi się standardowo nie chce, ale nie będę robić scen, jakoś się zmuszę do wysiłku. Spodziewałem się większej ilości śniegu, na razie jest spoko.
Kolega znalazł jakieś przebiśniegi, ja je minąłem, jestem tu w innym celu. Zamierzam wypić kilka piwek (żeby podbić jakość relacji) i się ściorać na maksa.
Upojony alkoholem padam na twarz, nieprzywykły do włażenia pod jakąś górę. Prawie zniszczyłem jakieś kwiatki.
Widzę trzy grupki kwiatków, postanawiam robić te środkowe, bo pewnie tamtych nawet nie ma, staram się za wszelka cene robić przygarb, ale cięzko o przygarb, jak się leży. Szkoda, że Visiona nie ma, by mi dzwona sfotografował. Ale czy to podbiłoby oglądalność relacji?
Patrzę na lewo, jakieś góry, nieznane, to znaczy mniej więcej wiem, co to, ale to nie moje rewiry, więc robię jakieś zdjęcie i idę dalej, nie ma się co spuszczać. Przynajmniej sie umiem przyznac, że nie wiem, co to i nie udaję wycwelowanego narcyza. Za to jestem po perle i wszystko powinno mi byc w tym momencie wybaczone.
Nagle patrzę, a tam jakas wieża. No to wlazłem, pewnie dobra zmiana ja postawiła. Nie kiwała się na lewo i prawo, porządna ciesielska robota. Tylko wiało jak jasny chuj.
Tu muszę pochwalić się swoja wiedzą topograficzną, bo wiem, że to Lubań, nawet raz tam byłem. Ale trzeźwy, bo z rodziną. Taki los.
Te tatry tez niczego sobie, chyba lepiej stąd sie prezentują, niz z Lubania. Podobały mi się bardzo.
Wiało za mocno, poszedłem niżej, na druga perłę. Coś tam jeszcze uchwyciłem. Mogielicę i Cwilin. Tam tez byłem.
Po opróznieniu puszki poczułem w sobie więcej sił, więc wyciagnałem zooma (tak, tego, co kiedys polecał Seba, jest genialny) i popstrykałem bydlaki tatrzańskie.
A to nie wiem, co to, chyba Rysy.
Dobra, ile mozna stać na jakiejs wiezy, poszliśmy dalej, chociaz cały czas było widac Tatry i cięzko mi było się im oprzeć.
Potem miałem kryzys, ale znaleźlismy ławkę i rabnałem red bulla, przez co dodało mi skrzydeł i mogłem znów focić tatry.
Energii starczyło na kwadrans, to zeżarłem całe swoje zapasy zywności, w tym dwa jabłka, które na pewno sfermentowały, bo mi sie kręciło w głowie. No ale za to znalazłem fioletowe kwiotki i poczyniłem kilka zdjęć. Nie wszystkie wyszły. Zapomniałem juz, jak się uzywa aparatu.
Był tam tez szałas i Tatry, ładnie to sie prezentowało. Nawet jacyś ludzie się zaczęli pojawiac, chociaz w małej ilości.
Potem poleźlismy na jakąś Jaworzynę Kamienicką, co to było za straszne podejście, pojawiło się białe gówno i się zapadałem po kostki, a miałem niskie buty. Stwierdziłem, że to kara za to, że tak długo nie jeździłem w góry. W końcu doszlismy na szczyt i w sumie nic tam nie było. Ale tak mi sie skojarzyło, że te Gorce to takie mocno Rysiankowe sa i w sumie co chwilke jest jakaś hala. I to ma swój urok.
Kolega chciał koniecznie iśc do jakiejs jamy, ale mu to wybiłem z głowy, jamy to ja mam na codzień i mnie dziury w ziemi nie kręcą. Zrobiłem mu zdjęcie, jak się załamuje z tego powodu.
Po chwili jednak wytłumaczyłem mu, że prawdziwy turysta powinien koniecznie zrobic zdjęcie kapliczki, co wywołało u niego wielka radość, bo akurat jakaś stała obok.
Potem poszliśmy w pizdu, po sniegu. Skojarzyła mi sie Polica.
Potem pojawiło sie duzo ludzi, ale wszystkie krokusy były zjedzone.
Poszliśmy na obiad. Bigos był taki sam, jak 11 lat temu. Paskudny. Za to spadło mi cisnienie i poszedłem na zewnatrz troche posiedzieć w chłodnym, bo zaczałem zasypiac na stojąco. Obowiązkowo padła perła.