Ostatnia szansa ferii - Błatnia i Klimczok
: 2024-02-12, 20:34
Dobry wieczór.
Brat mnie zapytał czy nie zabrałbym młodego w góry ? Jest twardy, da radę wszystko przejść bez problemu !
Gdyby tylko pojawiła się pogoda do chodzenia po górach, to czemu nie
Akurat tak się złożyło, że miałem zarezerwowaną wolną sobotę na inny wyjazd, który właśnie z powodu kiepskiej pogody nie miał szans się odbyć
Ale w naszym regionie pogoda zapowiadała się interesująco, nie wszyscy byli tego samego zdania co ja … Nie myliłem się.
Odbieram bratanka (Krzysiu lat 10) i ruszamy w stronę Brennej Centrum, około 9.00 przybywamy na parking pod kościół, znowu jest płatny !? Raz jest, raz nie, o co chodzi temu księdzu ?
No nic, jadę kawałek dalej pod cmentarz, tam jest za free.
Do boju ! Młody pełny werwy, ja również
Dużo płynącej wody i bagno, taki był plan, gdyby nie było to poszedłbym dać na mszę księdzu
Słoneczko ładnie nam przyświecało od samego początku, wszystko zaczęło mieć mocne i ciepłe kolory, ładnie.
Baca siedzi i obserwuje
Górski wojownik !
Skrzyczne cały dzień w chmurze, z resztą jak wszystkie wyższe szczyty
Młody prezentuje dobrą formę, rachciach już widzieliśmy ranczo i schronisko na Błatniej, w schronisku obiecana jest pierwsza dłuższa przerwa, więc ochoczo idziemy w jego stronę, bagienko sobie rośnie, czeka na śliczne buciki turystów
W schronisku luda dużo, ale kolejka do okienka kilku osobowa.
Zamawiam po ciachu, szarlotka z dodatkiem truskawek z kruszonką jest przepyszna, spory kawałek kosztuje 15 zł. Ale warto !
Ruszamy dalej, za oknem promienie słoneczne zachęcają żeby ruszać dalej, co prawda świeci tak ledwo ledwo, tylko jakieś przebłyski, ale jest super.
Młody zasiada na tronie, (pierwszym ale nieostatnim) Błatnia zdobyta ! Kręcimy się trochę wokół drzew wyczekując na jakiś promień słońca … w końcu ruszamy, bo wiatr zaczął nam dokuczać, Krzysiu ubiera nawet rękawiczki, ale problem wiatru znika po wejściu między drzewa.
Przed nami sporo podejść, o jednym tym najdłuższym zapomniałem, była niespodzianka pod Trzema Kopcami Nie zatrzymujemy się i lecimy dalej na Klimczok.
Drugi tron zdobyty, znaczy się szczyt Klimczoka ruszamy do schroniska.
Śnieg na zboczach Klimczoka zaczyna zmieniać się w mokrą breję, bez większych problemów docieramy pod schronisko, młody nadal prezentuje świetną formę !
Nowy Król Klimczoka
W środku luda duuuużo, młodego stawiam do kolejki, a sam idę zapolować na miejsce przy stoliku, udaje się niemal od razu, wracam do kolejki.
Dla Krzycha żurek, a dla mnie fasolka, na szczęście tym razem wszystko pyszne
Patrzę na zegarek i wiem że będziemy musieli przycisnąć na zejściu żeby zdążyć na autobus …
Tak też robimy, ruszamy ostro, tak ostro że źle skręcam i musimy wracać, jest bardzo stromo
Lecimy dalej, młody zasuwa równo ze mną, praktycznie nie narzeka przez całą drogę, a tempo solidne.
zaczynają się popołudniowe barwy
Na Karkoszczonce dosłownie kilka minut przerwy i dalej w dół !
Cały czas sprawdzam godzinę, jest dobrze zdążymy, na ostatni kilometr zabieram plecak Krzysia, żeby chociaż na chwilę go odciążyć, bo tempo nie zwalniało.
Dotarliśmy kilka minut przed czasem i się okazało że taki autobus nie jedzie !!!!
No trudno, co zrobić …
Mam kolegę w Górkach, pomyślałem że w razie draki zadzwonię i nas podrzuci te kilka kilometrów, ale wcześniej spróbuję złapać stopa, tak się złożyło że akurat wracały jakieś dwie panie (Panie były z Rybnika) więc zapytałem czy by nas nie podrzuciły do centrum, zmęczonemu dziecku odmówią
I w taki sposób chwilę później byliśmy już pod autem w Brennej.
Młody mnie bardzo pozytywnie zaskoczył, było grzeczny i kulturalny na szlaku, beż problemu zabiorę go jeszcze raz, o ile będzie chciał jeszcze po takiej wyrypie z wujkiem jechać
I taka to była wycieczka.
Brat mnie zapytał czy nie zabrałbym młodego w góry ? Jest twardy, da radę wszystko przejść bez problemu !
Gdyby tylko pojawiła się pogoda do chodzenia po górach, to czemu nie
Akurat tak się złożyło, że miałem zarezerwowaną wolną sobotę na inny wyjazd, który właśnie z powodu kiepskiej pogody nie miał szans się odbyć
Ale w naszym regionie pogoda zapowiadała się interesująco, nie wszyscy byli tego samego zdania co ja … Nie myliłem się.
Odbieram bratanka (Krzysiu lat 10) i ruszamy w stronę Brennej Centrum, około 9.00 przybywamy na parking pod kościół, znowu jest płatny !? Raz jest, raz nie, o co chodzi temu księdzu ?
No nic, jadę kawałek dalej pod cmentarz, tam jest za free.
Do boju ! Młody pełny werwy, ja również
Dużo płynącej wody i bagno, taki był plan, gdyby nie było to poszedłbym dać na mszę księdzu
Słoneczko ładnie nam przyświecało od samego początku, wszystko zaczęło mieć mocne i ciepłe kolory, ładnie.
Baca siedzi i obserwuje
Górski wojownik !
Skrzyczne cały dzień w chmurze, z resztą jak wszystkie wyższe szczyty
Młody prezentuje dobrą formę, rachciach już widzieliśmy ranczo i schronisko na Błatniej, w schronisku obiecana jest pierwsza dłuższa przerwa, więc ochoczo idziemy w jego stronę, bagienko sobie rośnie, czeka na śliczne buciki turystów
W schronisku luda dużo, ale kolejka do okienka kilku osobowa.
Zamawiam po ciachu, szarlotka z dodatkiem truskawek z kruszonką jest przepyszna, spory kawałek kosztuje 15 zł. Ale warto !
Ruszamy dalej, za oknem promienie słoneczne zachęcają żeby ruszać dalej, co prawda świeci tak ledwo ledwo, tylko jakieś przebłyski, ale jest super.
Młody zasiada na tronie, (pierwszym ale nieostatnim) Błatnia zdobyta ! Kręcimy się trochę wokół drzew wyczekując na jakiś promień słońca … w końcu ruszamy, bo wiatr zaczął nam dokuczać, Krzysiu ubiera nawet rękawiczki, ale problem wiatru znika po wejściu między drzewa.
Przed nami sporo podejść, o jednym tym najdłuższym zapomniałem, była niespodzianka pod Trzema Kopcami Nie zatrzymujemy się i lecimy dalej na Klimczok.
Drugi tron zdobyty, znaczy się szczyt Klimczoka ruszamy do schroniska.
Śnieg na zboczach Klimczoka zaczyna zmieniać się w mokrą breję, bez większych problemów docieramy pod schronisko, młody nadal prezentuje świetną formę !
Nowy Król Klimczoka
W środku luda duuuużo, młodego stawiam do kolejki, a sam idę zapolować na miejsce przy stoliku, udaje się niemal od razu, wracam do kolejki.
Dla Krzycha żurek, a dla mnie fasolka, na szczęście tym razem wszystko pyszne
Patrzę na zegarek i wiem że będziemy musieli przycisnąć na zejściu żeby zdążyć na autobus …
Tak też robimy, ruszamy ostro, tak ostro że źle skręcam i musimy wracać, jest bardzo stromo
Lecimy dalej, młody zasuwa równo ze mną, praktycznie nie narzeka przez całą drogę, a tempo solidne.
zaczynają się popołudniowe barwy
Na Karkoszczonce dosłownie kilka minut przerwy i dalej w dół !
Cały czas sprawdzam godzinę, jest dobrze zdążymy, na ostatni kilometr zabieram plecak Krzysia, żeby chociaż na chwilę go odciążyć, bo tempo nie zwalniało.
Dotarliśmy kilka minut przed czasem i się okazało że taki autobus nie jedzie !!!!
No trudno, co zrobić …
Mam kolegę w Górkach, pomyślałem że w razie draki zadzwonię i nas podrzuci te kilka kilometrów, ale wcześniej spróbuję złapać stopa, tak się złożyło że akurat wracały jakieś dwie panie (Panie były z Rybnika) więc zapytałem czy by nas nie podrzuciły do centrum, zmęczonemu dziecku odmówią
I w taki sposób chwilę później byliśmy już pod autem w Brennej.
Młody mnie bardzo pozytywnie zaskoczył, było grzeczny i kulturalny na szlaku, beż problemu zabiorę go jeszcze raz, o ile będzie chciał jeszcze po takiej wyrypie z wujkiem jechać
I taka to była wycieczka.